W pewnym człowieku narodził się Chrystus.
Nie miał on złota, ani mirry. Nie uważał się za mędrca, ani za kogoś wyjątkowego. Ofiarował Mu natomiast swoją samotność,
Swoje grzechy,
Swoją bezsilność,
Swoją biedę,
Swoje upadki.
Po prostu wszystko co posiadał.
"Ty zawsze polujesz na człowieka, Panie" - powiedział. "I upodobałeś sobie mnie, chociaż nie wiem dlaczego".
Tak narodził się Chrystus w pewnym człowieku.
Na podstawie „Przypowieści o narodzeniu Pańskim” R. Brandstaettera
8 komentarzy:
Dziękuję za poruszający tekst. Dobrych Świąt dla ojca oraz dla Braci Służew.
Ja to bogata jestem...
Dziś nawet wymieniałam wszystko co mogę mieć w sobie, a zaczynało się na 'wy':
Wynocha, wypierdalać, wyzwiska, wywłoka, wyszydząc, wyśmiewać, wyliczać, wykazywać, wymazywać, wymazywać, wyruchac, wysłuchiwać, wymyślać, wymiotować, wyklamywac (chyba nie ma. Takiego słowa), wycałować, wygra kocic, wyrywać, wygłupiać, wypływać, wyrabiana, wykarmiona, wy bzykac, wyjęłaś, wykaraskał, wyrzeka,.. Chyba jeszcze cos było...
Bardzo fajny wpis
Thanks for being a constant source of motivation, encouraging growth and exploration.
Sporo jest do dania. Jak bezcenne dziecięce skarby. Sznurek. Kamyki. Smutki pozawijane w papierki po balonowej gumie.
Przydałby mi się latawiec. Taki, na którym można polecieć wysoko w niebieskie niebo. Trzymając koniec wstążki
Kończą się kawałki świata. Nie ma szans na hebrajskie kołysanki. Odszedł mglisty dzień nie przeznaczony na rozmowę. Dzień wędrowania bez sensu bo ktoś zabronił podejść. A teraz to już jest byłe życie. Spłowiało. Dobrze że podarło się teraz, kiedy już i tak było wspomnieniem.
Jest to co jest. I to co jest wystarczy. Światło. Słońce. Kwiaty co nie wiem czemu nie rosną. Bledną, smutnieją, umierają po troszeczku. Jest to co jest i jest tego dużo. Dość, żeby zbudować samolot. Origami.
Dość czasu, żeby doczekać się listu. Chociaż jednej odpowiedzi na wszystkie latami wysyłane.
Może dość, żeby powiedzieć. Rozśmieszył mnie sms o drugiej czy trzeciej nad ranem. Uśmiechnął. Pesto, mrożony szpinak, a może zwykłe ucięte zielsko.
Pytam czy mam wybaczone i nie zdarzyło się usłyszeć - tak. Wszystko jest w porządku. Dlaczego pytasz? Bo czytam z twarzy, milczeń, przesłyszeń i brzmią smutno, niechętnie. Różnych. Kiedyś bliskich (na tyle, żeby móc poprosić).
A potem były słowa. Jest ich tak bardzo strasznie dużo ciągle wysyłanych w jakąś przestrzeń. I to co trapi to czy skrzywdziły. Czy popchnęły jakieś domino, którego się wcale nie miało zamiaru przewracać. Ale jak uderzysz to trudno przewidzieć echo. Może sięgnąć daleko. Boleśnie.
Dobrego dnia. Dobrej nocy. Dobrego wieczoru i poranka. Spokojnych kołyszących się drzew.
że podarło, niedobrze. dobrze, że dopiero teraz.
Dlaczego wrzucam swoje życie kolażem na bardzo nie moją ścianę?
Ze zwyczajowego ludzkiego powodu. Z braku kogoś, kto naprawdę posłucha.
I zrozumie. Nie weźmie za złe.
Zamiatam po sobie ślady. Zasypuję piaskiem. Przysypuję liśćmi. I jest dobrze. Jakby mnie tu nigdy nie było.
…”w pewnym człowieku.”<3 / Iris
Prześlij komentarz