wtorek, 19 grudnia 2023

W domu Edyty Stein

Cokolwiek się stanie, na wszystko jestem gotowa. Nie trzeba się o mnie martwić, jestem przecież w rękach Boga - napisała przed śmiercią. 




"Uderz w kamień, a wytrysną skarby" - stwierdził nauczyciel z liceum żegając nastoletnią Edytę Stein. To była swoista gra słów - niemieckie słowo "stein" oznacza bowiem "kamień". 

***

Od dziecka miała w sobie przekonanie, że Bóg przygotowuje ją do czegoś większego. Aż w końcu odkryła, że jest to ofiara męczeństwa. 

W życiu codziennym znosiła wiele upokorzeń, także ze względu na pochodzenie. Mimo wybitnych zdolności, pracowitości i poparciu Husserla, nie została dopuszczona do habilitacji. Powody były dwa - pierwszy: była kobietą, drugi: Żydówką. 

W zakonie nie najlepiej radziła sobie z codziennymi zadaniami i często zdarzały jej się drobne, ale i większe pomyłki: "Może i w świecie byłaś mądra, tu jednak stajesz się coraz głupsza" - wykrzyknęła w złości jedna z sióstr, kiedy Edyta po raz kolejny zawaliła swoje oficjum. 

Nigdy nie użalała się jednak nad swoim losem, przeciwne - nawet w chwili aresztowania i zesłania do przejściowego obozu miała w sobie niewytłumaczalny pokój oraz jasność umysłu. 

"Bylibyśmy biedni, gdyby nie troszczył się o nas Ktoś widzący jaśniej i dalej niż my". 

Pod koniec swojego życia wyzna: „Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Bożych. Jakże jest żywa we mnie pewność płynąca z wiary, że gdy się patrzy przez pryzmat Boży, nie widzi się przypadków. Całe moje życie, aż do najdrobniejszych szczegółów, zostało nakreślone przez Boską Opatrzność i w obliczu Boga ma doskonały sens i powiązanie. I raduję się na światło chwały, w którym będzie mi kiedyś odsłonięta tajemnica tego doskonałego sensu i związku.”

***

To nie my znajdujemy świętych, ale oni znajdują nas. 

Edytę poznałem w nowicjacie, mój zakonny współbrat Jarosław, z którym mieszkałem wówczas w jednej celi, polecił mi jej biografię autorstwa karmelitańskiej mniszki Immakulaty Adamskiej. Po kilku latach napisał: "Edyta mi powiedziała, że jesteś do niej podobny. Krzysiek ma zbuntowaną naturę i chodzi trochę pod prąd - podobnie jak ja. Tak mi powiedziała. A z kobietami się nie dyskutuje". 

I wiem doskonale, że Jarek trochę się wygłupiał, ale dla Edyty przepadłem. 

Byłem urzeczony jej prostotą, jasnością wyrażania myśli, uczciwością w poszukiwaniu prawdy, pogodą ducha, wewnętrzną radością, jakąś taką piękną czystością, a przede wszystkim pragnieniem Boga. Na dodatek ta kobieta miała w sobie jeszcze jedną ważną cechę - kiedy mówiła o Panu Bogu ja po prostu ją rozumiałem. A niestety nie mam tak ze wszystkimi. 

W różny sposób do mnie powracała. Kiedy przeżywałem wyjątkowo trudny czas, czytałem jej listy i odnajdywałem światło. Tak jakby Edyta stała obok i dyskretnie prowadziła, dodając otuchy. A kiedy po raz kolejny miałem poczucie klęski i pojawiły się zniechęcające myśli, aby zrezygnować i odejść (nie z zakonu, ale w inne miejsce) powiedziała mi wówczas: "Kiedy nie przyjmujesz krzyża, który daje ci Bóg. Prawdopodobnie znajdziesz jeszcze cięższy". 

I wszystko odeszło. 

***

W przerwie pomiędzy rekolekcyjnymi naukami, które głoszę w parafii Ducha Świętego we Wrocławiu, miałem okazję dotknąć "skarbów" w Domu Edyty Stein. To była uczta. I wielka łaska.

"Bóg każdego prowadzi jego własną drogą: jedni dochodzą do celu prędzej i łatwiej, inni później i trudniej. Wszystko, co możemy uczynić jest drobnostką w porównaniu z tym, co otrzymujemy. Ale to niewiele musimy sami zrobić" (Edyta Stein)

7 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za wpis. Również i dla mnie Edyta Stein jest bliska.
    Szkoda, że tak rzadko coś się tu pojawia, bo jednak nie wszyscy korzystają z portali społecznościowych...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ojcze. Zaglądam regularnie i ja tutaj, pomimo FB :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Otrzymujemy, a przynajmniej ja otrzymuje drobnostki, z tego, co dają mi inni. A i tak narzekam , że za dużo. Za dużo ciepła, nie mogłam utrzymać w sobie, wy puszczałam czym się dało, za duży ciężar, nie wiedziałam co zrobić, położyć się, czy iść i 'rozchodzic', za dużo zimna, chce się kupić i spadam jak kamień, więc rozpościeram ramiona, niczym ukrzyżowana. Kombinuje. A Bóg się cieszy.
    A Edytę spotkałam w Echt, w Holandii, gdzie jest tabliczka na chodniku, że zabrali ją z domu na przeciw z jej siostra rodzina. Gdzie jest klasztor i kościół, gdzie są jej rzeczy na tablicy rozwieszone. Gdzie nie ma nic o jej siostrze więcej, niż to że umarła z nią.
    Nie wiedIalam, że mieszkała w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam, że w sumie to koliduje mnie to, że uśmierca się tych, których chcielibysmy, by żyli. Usmieracamy się w sumie sami. Wystarczy jakiś włos, kawałek materiału, kogoś, o kimś dobrze napisano, czy powiedziano, i leci się. By życie odebrać, by godności zaznać. Tych co świętymi nazywamy nabardziej za to karany. Karany ich i siebie. Kiedyś widziałam serial BBC Sherlock, w którym był seryjny zabójca. Był filantropem, powiedział nawet, że żygać mu się chce, więc żeby dziewczyna przyniosła wideo, potem będzie mogła to sprzedać na ybay-u (norn pamiętam jak się pisze).
    Ludzie zapłacą za bliskość sławy. Ale zapłacą, nie dlatego, że chcą być w cieniu tego osobnika, by ogrzać się przy nim, lecz dlatego, że sami sławni nie chcą być. To udręka, której reżyserem jest ten cichy i niepozorny. Być w centrum to nie być w srodku. Manipulatory.
    Masz ciało, którym się podpisujesz, a prowadzi ktoś inny.
    Masz dwie nogi - to idż, roztrwonić to słowo, które jest w Tobie, zmarnować talent, a najlepiej nie tam gdzie ludzie są. Bo diabeł chce tylko w ludzkim ciele zasiadywac. - tyle się nauczyłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludzie nie chcą być świeci. Świętość to skojarzenia, jak wszystko. Świętość kojarzy się z wywyższeniem, dobrem i ciepłem. Dobrym Słowem, dotykiem, który nienawidzę, a goi. To ludzie, którzy przychylnie patrzą. To mówić dobre Słowo o Nas samych. Jeśli idą, pędzą do świętości, to nie zawsze chcą świętości. Chcą Dobra w sobie. Bóg kojarzy się z Dobrem, Dobrym Słowem, ale również z kimś kto siedzi i nic nie robi. Wszystko wie i ma władze.
    Jak dla mnie, to potrzebujemy oczyszczenia. Na różne sposoby się to udaje. Ludzie myślą, że obradującym kogoś, pracują za niego. Mamy w sobie bowiem, zarówno fajtłapy jak i znawcę tematu. O ile łatwiej jest pochwalić się sukcesem, o tyle gorzej nam idzie przyznanie się do porażek, braku talentów (i to bez zazdrości). Jak Ziemia nie jest ciągle płaska, tak i w Nas są wyżyny i depresję. Lecz nawet dół głęboki może dostarczyć odkryć i zachwycać barwami.
    Ludzie nie chcą być świeci, powtórzę. Lecz może na to wpływać też przynależność, bliskość, poczucie obowiazku, a nawet czasem przywiązanie i poświęcenie. I wiele jeszcze skojarzeń związanych z odejściem, zatrzymaniem oraz publicznym wystąpieniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorry. Przywłaszczyłam sobie chyba Twojego bloga.
    Proponuję utworzenie forum, gdzie mogliby pisać ludzie, ja bym mogła, tematy, sprawy dotyczące życia, w ogólnym znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Napełnij swoje życie działaniem Nie czekaj, aż się wydarzy Spraw, aby się wydarzyło. Stwórz swoją własną przyszłość. Stwórz swoją własną nadzieję. Stwórz swoją własną miłość. I bez względu na twoje przekonania, Możemy napotkać wiele porażek, ale nie możemy zostać pokonani Albo znajdę sposób, albo go stworzę, to były słowa, które pozwalały mi iść dalej, gdy mój mąż został mi zabrany przez 3 lata, dopóki nie poznałam PEACEFUL HOME SOLUTION, który obiecał pomóc mi odzyskać radość i szczęście w ciągu 48 godzin i jestem mu wdzięczna, że ​​się nie zawiodłam, dotrzymał słowa i dziś żyję szczęśliwie z moim mężem. Skontaktuj się z tym wielkim duchowym lekarzem pod adresem ( peacefulhome1960@zohomail.com ) lub WhatsApp na: ( +2348104102662 ). To doświadczenie zmieniające życie

    OdpowiedzUsuń