Kto ma pokorę, nigdy nie będzie sam.
Do psychiatry przyszedł mężczyzna skarżąc się na swoją samotność. „Jeśli czuje się pan osamotniony, przyczyna z pewnością leży w tym, że się pan izoluje" - usłyszał. "Jeśli jest pan wystarczająco skromny, nigdy nie będzie pan sam. Nic nie izoluje nas bardziej niż władza i prestiż".
Ludzie religijnie zaangażowani niekiedy starają się siebie przekonać, że są wyjątkowi, i ta postawa może ich odgradzać od innych.
Mój współbrat od lat pracujący na Ukrainie o. Mariusz Woźniak OP trafnie zauważył, że człowiek pokorny to ktoś, z kim miło spędza się czas. Ma w sobie pokój, który wynika z braku presji przed udowadnianiem czegokolwiek, nie narzuca się i jest szczerze zainteresowany tym, co słyszy. Pokorny nie robi hałasu wokół siebie, a sobą się zbytnio nie przejmuje. A już tym bardziej nie zajmuje się własną pokorą.
Często mamy wrażenie, że nie znajdujemy odpowiedniej osoby do rozmowy. Jednak najczęściej przyczyna leży w tym, że stawiamy za wysokie wymagania, poszukujemy człowieka idealnego lub o atrybutach niemalże boskich. Zawsze ma mnie zrozumieć, wesprzeć, być na każde wezwanie, zaspokoić nawet najgłębsze pragnienia.
Jeśli będę pokorny, nie będę osamotniony.
Jeśli będę pokorny, nie będę osamotniony.
***
Święty Antoni Wielki pościł, modlił się i prosił Boga o wyjaśnienie, dlaczego jedni umierają w młodości, a drudzy na starość, jedni żyją bogobojnie i biedują, inni wiodą żywot zły i opływają w dostatki. Usłyszał głos: "Antoni, wsłuchuj się w siebie, a wyroków Bożych nie badaj, nie są one użyteczne dla ciebie".
Bywają jednak takie momenty, niekiedy nawet długie okresy, że nie ma osoby przed którą można się otworzyć. To samotność najboleśniejsza, ale także ona jest objęta Jego obecnością. Może z jakiś powodów Bóg uznał, że ma być to dla mnie korzystne? Chce przed czymś chronić, czegoś nauczyć? A może On sam ma mnie teraz prowadzić?
Żyć bez pretensji do kogokolwiek, nie pielęgnować żalu, nieustannych oczekiwań, być zakorzenionym nie w myślach, a w rzeczywistości i szukać winy bardziej w sobie, niż w innych.
Z tego bierze się pokora, a z niej wyrasta wolność serca.
fot. Sławomir Skrzeczyński, Patrycja Makowska
Prawdopodobnie lepiej byłoby ochłonąć i dopiero napisać. Tak, to wszystko prawda. Taki pokorny człowiek jest dobrem dla siebie i dobrem dla innych. to wszystko prawda.
OdpowiedzUsuńPotrzaskany pyszny, pogruchotany czepia się wszystkich, lepi jak mokre liście, szuka bezustannie pomocy.
I dobrze byłoby umieć zejść na dno, bo tam jest cicho, przetrwać w spokoju, liżąc własne rany i nie zawracając sobą głowy nikomu oprócz Boga.
Byłoby dobrze. Byłoby najlepiej. Takie doświadczeni też mam, w przeszłości, że tak się da.
Tylko że czasem tak się nie da. Bo wiem, że jest źle. Ale nie wiem co, i nie wiem jak to naprawić. Nie spodziewam się po rozmówcy nadnaturalnych cech, spodziewam się życzliwości, rozsądku, zdrowego spojrzenia na rzeczywistość.
Boli, przeczytanie w książce psychoterapeuty , zakonnika, że chory przyszedł i chciał „Wylać na psychoterapeutę wszystkie swoje brudy” . Tam też nie? Nie wiem co rozumie przez brudy, ale wiem co nosi w głowie człowiek chory i jak bardzo potrzebuje jakiegoś sposobu żeby się od tego uwolnić.
I że tego się nie da zrobić własnymi rękoma.
Do kogo mam prawo iść po pomoc?
Nie boli mnie samotność. Nigdy nie bolała. nigdy nie mam jej dość.
To co mnie roztrzaskuje jak kroplę rtęci na milion drobiazgów to nieustanna czyjaś obecność. Nadmiar rzeczy, kłopotów i spraw którymi muszę się zająć. Teraz. Nie jak będę miała więcej siły. Nie jak się uspokoję i wyzdrowieję. Teraz.
Anna: od dłuższego czasu czytam Twoje wpisy, dużo w nich bólu, cierpienia. Nie wiem jak można Ci pomóc... pomodlę się aby sam Bóg ukoił te łzy...
OdpowiedzUsuńAnno, modlę się o ukojenie Twego serca +++
OdpowiedzUsuńOjcze
OdpowiedzUsuńAmen.
Pomódlcie się proszę i Wy ...
OdpowiedzUsuńZwracam się do Ciebie Boże
... w imieniu Tych, którzy ledwo słyszeli że istniejesz,
a na pewno nie wierzą, że możesz pomóc komukolwiek ...
A jeśli nawet komuś mógłbyś pomóc - to na pewno nie im ...
... z prośbą o wsparcie właśnie dla Nich ...
pogubionych, poranionych, głodnych Miłości,
zawiedzionych na ludziach, którzy mieli być całym ich światem.
... z nadzieją, że mimo tego iż Cię nie znają,
pomożesz im ... ryzykując, że nawet jeśli uda im się pozbierać
nie będą łączyli tego z Twoim działaniem.
... z wiarą dziecka wtulonego w Twoje nogi
że potrafisz ... to i czemu nie miałbyś tego zrobić.
Nie na sławie Ci bowiem zależy - ale na każdym człowieku.
... i z miłością, której doświadczyłam poprzez Człowieka takiego jak Oni.
Dzięki niej wiem co oznacza ... i mogę choć troszkę zrozumieć
jak wielka może być Twoja Miłość do nas.
(*)
Nie wiem Boże jaka jest moja rola.
Ale jeśli chcesz ... możesz wykorzystać moje ręce,
i moje usta by głosiły, że Jesteś.
Ale nawet Ty - tu na ziemi - uzdrawiałeś,
wspierałeś smutnych, porzuconych i odtrąconych.
Pokazując kto jest i co oznacza słowo bliźni.
Proszę Cię więc Boże o pomoc.
Bo bez Ciebie ... po ludzku ... nie dam rady.
@Ala Mazur - jakie to ładne!
OdpowiedzUsuńWolałabym zeby było skuteczne ... Ale dzięki.
OdpowiedzUsuń@Kasia Sz.
OdpowiedzUsuńMiło Cię tu spotkać.Pozdrawiam serdecznie
@Ewa - dziękuję bardzo! :-)
OdpowiedzUsuń@Ala Mazur - także chciałabym, żeby ta modlitwa okazała się skuteczna. Co nie zmienia faktu, że jest także po prostu ładna :-).
nie trzeba mi pomagać, ani się o mnie martwić. nic nie trzeba
OdpowiedzUsuńza modlitwę Bóg zapłać serdeczne. Anonimowy, Saro. Nic nie trzeba.
Ostatnio jestem w takiej ciemności, że głowa mała. Weszłam tu z nadzieją, że zaczerpnę choćby mały płomyk, a tu po raz kolejny notka do mnie i o mnie, szczególnie druga część. Tylko bardzo trudno mi jest samej, ale zobaczyłam, że na tej trudnej drodze szukania , ludzie na których niby mogłam polegać odeszli( rozumie, że byli bezradni) jednak to boli. Może nie powinno? Wiem za mało we mnie pokory, ale już nie potrafię tego zmienić... Chciałam napisać do pewnego ojca, który wydawało mi się zrozumiał całą sytuację, ale po tym wpisie mam wątpliwości jeszcze większe, bo może po raz kolejny mam sobie sama z tym poradzić? Może taka duchowa banicja mi jest pisana przez całe życie?
OdpowiedzUsuńE
módl się szeptem (zdrowaś Mario,łask pełna....) i westchnij jak do kogoś najukochańszego aż przyjdzie pocieszenie z góry. Wzdychaj aby ono przychodziło za każdym razem kiedy westchniesz,pociecha będzie trwała aż ukoi i uspokoi twoje wnętrze.
OdpowiedzUsuńNajciekawsze wyjaśnienie jakie kiedykolwiek czytałem: "Usłyszał głos: "Antoni, wsłuchuj się w siebie, a wyroków Bożych nie badaj, nie są one użyteczne dla ciebie".
OdpowiedzUsuńile razy pomysle o wlasnej pokorze, to zaraz nastepna blogoslawiona mysl nadbiega, ze gdy o tym mysle to swietnie widac , ze jej w ogole nie ma...
OdpowiedzUsuńDobry czas , gdy nie ma czasu , by zajmowac sie soba samym ale PANEM i jego sprawami..
Do Ani ( wpis pierwszy) zycze Ci bys znalazla na modlitwie hierarchie waznosci rzeczy do zrobienia i osob, ktorymi masz sie zajac i ustal z NIM co ma pierwszenstwo, kiedy bedziesz miala czas w ciszy by GO sluchac, to zrozumiesz co dotychczas bylo nie do zostawienia, a jednak jest zbedne... nie my zbawimy swiat ... zyrolik
"Pierwszy rodzaj pokory polega na uważaniu swego brata za rozumniejszego i we wszystkim lepszego od siebie, i w ogóle - jak powiedział pewien święty - na stawianiu się poniżej wszystkich. A drugi rodzaj pokory to przypisywanie wszelkich dobrych uczynków Bogu" św. Doroteusz z Gazy
OdpowiedzUsuńPamiętam...bardzo... bo to była piękna spowiedź po której było pytanie:co to jest pokora? ja: umniejszanie się we wszystkim..Oj Nie !!!cicho ale z wykrzyknikiem usłyszałam...Pokora jest miłosierdziem wobec siebie i bliźnich tak żeby prowadziła do wolności serca...NAJLEPIEJ JĄ POZNASZ PO TWOJEJ REAKCJI NA SWOJĄ KRYTYKĘ...
OdpowiedzUsuńPokora jest ważna w życiu chrześcijanina. Kiedy nauczyłem się pokory moje życie się zmieniło. Poprawiły się moje relacje z ludźmi i Panem Bogiem. Jestem bardziej otwarty na krytykę. W moim przypadku cenne była nauka odpuszczania innym ludziom, odpuszczania im win i odpuszczania również swojego uporu. Nadal mi brakuje jeszcze sporo, choć pracuję nad sobą. Warto.
OdpowiedzUsuńO ile dobrze pamiętam z zajęć etyki, człowiek pokorny to taki, który adekwatnie ocenia swoje możliwości. Nie przecenia ich, ale i nie umniejsza. Powiedzielibyśmy w terminologii psychologicznej, że ma adekwatny, rzeczywisty obraz siebie. Sytuacja idealna.
OdpowiedzUsuńI tu mi pojawia pytanie, czy jeśli ktoś ma predyspozycje do pełnienia ważnych funkcji, zajmowania wysokich stanowisk, to robiąc to, jest mniej pokorny od tego, kto z tego rezygnuje? W końcu jeśli się do tego nadaje i tak to ocenia...
Według mnie poczucie samotności nie zawsze idzie w parze z własnymi działaniami w kierunku izolacji, a skromność jak najbardziej nie wyklucza bratania się z władzą i prestiżem. Jak również te ostatnie nie muszą łączyć się z poczuciem samotności. Bardzo to stereotypowe i czarno-białe. Śmiem twierdzić nawet, że dla wielu krzywdzące...
Żeby uczyć się pokory nie trzeba szukać winy bardziej w sobie. Nie trzeba jej szukać w ogóle. Bardziej szukać przyczyn, mechanizmów, bez obwiniania kogokolwiek,by na przyszłość nie popełniać błędów, by móc wyciągnąć wnioski. Oczekiwania, zwłaszcza w relacji, też nie są niczym złym. Pod warunkiem, że są adekwatne do możliwości drugiej strony. Nie są zbyt wygórowane. Oczekiwania i stawianie warunków prowadzą w miłości do rozwoju. Nie można zbudować relacji bez stawiania wymagań, bo nie będzie na czym budować. Przy czym bezwarunkowości nie mylmy z bezinteresownością. Można stawiać oczekiwania, wymagać i być przy tym pokornym.
Myślę, że szukanie winy w sobie czy zaniżanie własnych umiejętności niekoniecznie zaskutkuje wzrostem pokory. Ale z pewnością nieadekwatnie niskim poczuciem własnej wartości i wizytą u specjalisty. Tylko niekoniecznie poleciłabym tego powyżej...