niedziela, 18 grudnia 2011

To jest ukłon w stronę tych...

Dziś pozwolę sobie na pewną prywatę. Spokojnie, o nic prosił nie będę, tylko podzielę się czymś miłym.









- Czy nie boi się pan lwa? A takiego lamparta? A tych żmij i wszystkich potwornych węży? – padały pytania do Kazimierza Nowaka, na wiadomość, że zdecydował się samotnie przebyć afrykański kontynent.

Polski podróżnik odpowiedział wówczas:


Zawsze wtedy wyrywa mi się odpowiedź jednakowa: boję się jedynie stworzonego przez ludzi świata cywilizowanego, pełnego wiz, kaucji, urzędników emigracyjnych, gwarancji i innych nowości mających niby ułatwiać życie i zwiększających „wolność” cywilizowanego człowieka. Każdy dzień na świecie przynosi nowe prawa, ustawy, rozporządzenia.


Nowak ma rację twierdząc, że świat stworzony przez ludzi bywa uciążliwy. Ta sama cywilizacja, od której często sam mam ochotę uciec, może jednak także sprawić, że życie staje się lżejsze.

Formuła "Świateł Miasta" z założenia jest luźniejsza niż w „Betonowym Lesie”, atmosfera też raczej kameralna, dlatego pozwolę sobie na pewną prywatę. O nic prosił nie będę, ale podzielę się czymś miłym.

Wczorajszy dzień dość intensywny. Przygotowanie rekolekcji, pakowanie listów, kilka rozmów, potem obiad, którym dowiedziałem się, że mój Przeor zaatakował mnie głównym celebransem na pasterce. To oznacza, że czeka mnie publiczne zaśpiewanie prefacji i modlitw. Kiedy zasugerowałem, że może jednak wyznaczyłby innego brata z uśmiechem odparł: „Potrenujesz śpiew i na pewno się uda. Robisz to dla Chrystusa, a nie dla ludzi. W innym wypadku nigdy się nie przełamiesz”.

Do tej pory Pan oszczędzał mi publicznych upokorzeń w dziedzinie śpiewu (chętnie za to dawał w innych dziedzinach) z prostego powodu. Wziąłem sobie do serca słowa Jezusa, że mamy Ewangelię głosić. A tam przecież nic o śpiewaniu. Na dodatek obecny Prowincjał, chętnie mi tezę potwierdził, co przez długi czas dawało pokój serca. Aż do wczoraj…

Noszę w sobie jednak głębokie przekonanie, że skoro Pan postawił mnie w tym, a nie innym miejscu, chce przemawiać także przez przełożonych. Czasem są to momenty trudne do przełknięcia, ale doświadczenie uczy, że pójście za nimi, daje pokój serca.

Pamiętam jak kilka miesięcy temu otrzymałem propozycję wyjazdu do Afryki. Byłem napalony i podekscytowany. W głowie planowałem jak spędzę czas na Czarnym Lądzie? Świetni towarzysze podróży, zapewnione utrzymanie, pobyt, należało tylko zarezerwować wcześniej termin i otrzymać zgodę w klasztorze od swojego przełożonego.

Czekał mnie jednak zimny prysznic. „Zapytaj siebie, czy ludzie, z którymi pracujesz to mają?” – usłyszałem wówczas od Przeora. Rozmawialiśmy sporo. Po przyjściu do celi zapytałem o to samego siebie, uzyskując odpowiedź. No cóż, widocznie nie ten czas.

Nie piszę tego, aby się skarżyć, wiedziałem na co się decyduję zakładając habit. Życie zakonne bywa trudem i jest wiele aspektów, które dają człowiekowi w kość. Nie wszystko idzie po naszej myśli, najczęściej nawet nie idzie.

Z pespektywy czasu widzę jednak, że zawsze miałem szczęście do przełożonych.
Owszem, były tarcia, spięcia, nakładane pokuty, teraz to jednak już dzisiaj drobiazgi. Wielokrotnie natomiast, gdy tego potrzebowałem, otrzymywałem wsparcie i pomoc. Często to właśnie oni bronili mnie, gdy sam nie byłem w stanie tego zrobić. Bywało, że nie tylko przed ludźmi, ale i przed samym sobą.

„Życie zakonne jest ciężkie i pełne wyrzeczeń i dlatego nikt kto nie ma poczucia humoru nie jest w stanie go znieść” – pisał Merton. 

W ostatnich dniach, żeby nie powiedzieć tygodniach, wydarzyła się kolejna poważna wyrwa w moim dominikańskim życiu. Zabrakło suszonych fig, które jak nic poprawiają nastrój (no może jeszcze obok klasycznej Yerba Mate – takiej, po której skręca twarz). Przez wiele miesięcy bratu odpowiedzialnemu za zakupy trułem głowę, aby o nich nie zapomniał, a że Szymon ma dobre serce, to moją prośbę spełniał. Teraz jednak ich zabrakło.

"Jak więc żyć? Życie zakonne zaczyna leżeć w gruzach" - wołałem do księżyca, stojąc nocami na dachu. Kilkanaście metrów pode mną pędziły samochody, oświetlając światłami drogę. Kompletny brak odpowiedzi... Pełen bólu uskarżałem się na zły los.

Aż do wczoraj.

Sobota. Dzwoni kolejny telefon. Niechętnie odbieram, po cichu licząc, że to nic ważnego i sprawa nie zajmie wiele czasu. Przegotowuję właśnie rekolekcje, które zaczynam za kilka godzin, a co chwila wypada coś pilnego. W słuchawce listonosz mówi, że ma dla mnie paczkę. Schodzę na dół, zaciekawiony przesyłką. Kształt i waga bardzo intrygują.
- Święta w Łodzi?
- Tak, w Łodzi. Proszę się jeszcze podpisać.
- Spokojnych świąt życzę.
- Nawzajem.

Ot, niezobowiązująca łódzka konwersacja.

Otwieram intrygującą przesyłkę. Nie kojarzę nadawcy. Oddycham głęboko, nie bojąc się wąglików. W środku świąteczna kartka z życzeniami, oraz... dziewięć opakowań suszonych fig! Podpis: „Adam, z bratem Tomkiem i rodzicami”.

Od swoich tajnych agentów zasięgnąłem informacji. Nadawcami okazali się uważni słuchacze wrześniowych rekolekcji o szkole przetrwania. Teraz jestem zupełnie rozbrojony. Nadawcy bardzo dziękuję!




Znowu życie nabrało blasku. Odrapane mury kamienic, na które spoglądam z okna celi, okazują się dziełem sztuki. Stos nieprzeczytanych książek zalegających na parapecie i podłodze, które z dnia na dzień wywoływał coraz większe poczucie winy – nagle przestał frustrować. Nawet sąsiedzi zza ściany swoją dziennikarską tendencyjnością zaczęli irytować jakby mniej. I jeszcze pomysł na wpis się pojawił. No proszę, życie nabiera nowych barw.

„To jest ukłon w stronę ludzi, dzięki którym świat da się lubić” – śpiewali raperzy z Molesty Ewenement.

Jasne, trochę się wygłupiam, wymyślam, przekomarzam. Pisałem, że będzie prywata. Raz na jakiś czas przecież można. Prawda? Pierwsza paczka „pękła” w ciągu trzech godzin, teraz czekają następne. Z takich małych, drobnych gestów składa się nasze życie. I pisząc te słowa zajadam kolejną wysuszoną figę. Naprawdę znakomita! Kto mieszka w pobliżu, chętnie poczęstuję.

A może byśmy zrobili tu kącik rzeczy, które lubimy? Tak w ramach adwentowych uczynków miłosierdzia, co do ciała…


Poniżej jeden z ulubionych utworów muzycznych zespołu "Strachy na lachy", a przy okazji reklama dominikańskiego duszpasterstwa „Drabina”. Wszyscy wiemy, że młodzież kręcąca się przy naszych klasztorach nie jest ani lepsza, ani gorsza. Jest znakomita.



81 komentarzy:

Kasia Sz. pisze...

E tam zaśpiewa Ojciec jak Samson z dzisiejszego czytania. Nie wiem czy potrafił śpiewać, ale był silny i dał radę. Z rzeczy dla ciała, które lubię? Chałwę waniliowo czekoladową, lekko kruchą, orzechy laskowe świeże, pistacje, czekoladę mleczną, ale nie za słodką, czekoladki z białym nadzieniem, kawę nescę espresso z mlekiem, paluszki z "lajkonika" dla juniorów czyli dla dzieci. I chciałabym tak na dwa dni wyglądać jak Magda Mielcarz. Ciekawe jak to jest być takim pięknym? Chyba super.

Anonimowy pisze...

Anglicy nazywają takie przysmaki dla ciala comfort food, bo to ma byc komfort dla ciala w tak krotkie i szare, i zimowe dni. Ja do listy dorzucam czekolade i ... ziemniaki (tluczone z maselkiem).
Z Ojca tekstu wynika, ze zycie traktuje nas wszystkich podobnie. Z jednym wyjatkiem - nie musi Ojciec przegladac ogloszen o prace. :)
A propos, prosze zerknac na blog O Nowaka. Jego ostatni wpis "za tydzien porod" brzmi wyjatkowo naiwnie i glupio. Polecam za to O Jurczaka homilie na rozpoczecie rekolekcji w W-wie Sluzew. No i na koniec - zauwazam jakies "rozmycie" Boga, traktowanie Go jak Biura Spelniania Dobrych Zyczen. A moze to ja sie myle, czekajac na kartke swiateczna od moich znajomych?
pozdrawiam
tomek

Anonimowy pisze...

Zapomnialem o najwazniejszym - czy moze Ojciec poswiecic choc jeden wpis o SP O Badenim? Czasami prosze Boga o laski za wstawiennictwem Ojca Badeniego. I wychodzi na to, ze Badeni cie odmieni. :)
O takich ludziach powinno sie mowic i pisac duzo.

Czy tylko mi sie wydaje, ze jestem nielicznym facetem publikujacym yutak komentarze? :)
tomek

Slash pisze...

tomek myślę że facetów jest tu więcej tylko są mniej wygadani :)

Carmi pisze...

Zawsze wydawało mi się (i wydaje :), że z trzech ślubów zakonnych najtrudniejsze jest posłuszeństwo. Jeden ojciec odpowiedział mi wtedy, że tylko wtedy, kiedy szukasz siebie. Ale jak Ojciec napisał o przełożonych, chyba też dużo od nich zależy.
Kącik ulubionych: wszelkiego rodzaju sałatki i surówki (nie jem mięsa), gruszki, czekolada, pączki-niestety bardzo rzadko :(, piwo :), a zresztą dużo tego jest...

Anonimowy pisze...

Oj dziękuję za ten wpis :) i "Strachy na Lachy" to tak zadziałało jak te figi dla Ojca :) a co do śpiewu , no cóż każdy śpiewać może....... ale pewnie pójdzie super!

TomWaits pisze...

Tak, facetów jest więcej, ale widocznie wolą czytać niż pisać.

Anonimowy pisze...

e tam, da Ojciec radę, no bo jak nie jak tak:) będziemy Ojca wspierać duchowo z pasterek w różnych miejscach Polski, więc jak to się mówi "nie ma bata! musi się udać!"
kącik rzeczy, które lubię? chyba tą poniedziałkową poranną kawę w pracy, kiedy ktoś opowiada zabawne historie z weekendu, ktoś przynosi Michałki, żeby dobrze zacząć tydzień... kawa+coś słodkiego+dobre towarzystwo - tak to jest to co lubię najbardziej:)
i dziękuję za dzisiejszy wpis, dobrze przeczytać coś pozytywnego w poniedziałek rano!

Saskia pisze...

Mój jedenastoletni syn, na wieść, że będzie Ojciec odprawiał pasterkę, zawołał "juhuuu!" Do tej pory wspomina anegdotkę o piwie z salki z kazania podczas Wigilii Paschalnej ;-)Będziemy całą rodziną ciepło o Ojcu myśleć.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za bloga.

nul(ka) pisze...

@Tomek, nie podoba Ci się też wzmianka o Ciele najwyższej próby, z cała jej wieloznacznością?

Lubię? lubię się dowiadywać po czasie, że ktoś mógł wyjechać a został.
Figi nie, raczej daktyle. I świt. Poranki w pustych miastach.

Anonimowy pisze...

Pamiętam jak znajomy diakon poprosił mnie żebym zaśpiewała mu psalm na prymicji (zupełnie nie wiem skąd ten pomysł, ponieważ ja śpiewać sama nie potrafię). Tydzień przed prymicją spróbowałam swoich sił w swojej parafii i... porażka- organista nawet przestał grać i śpiewać bo nie wiedział co :) Ale zrezygnować już nie mogłam. Pamiętam jak "szantażowałam" Pana Boga, że to przecież nie moje święto, nie mogę całej uwagi skupić na sobie przez swój fałsz. To było Święto Zesłania Ducha Świętego i wyszło całkiem nieźle, przynajmniej bez fałszów. Będzie dobrze :)
Aneta

sygnaturka pisze...

Niestety uwielbiam wszystko, co słodkie i czekoladowe ;) Wielką słabość czuję także do pistacji i orzechów nerkowca, i... jogurtów pitnych ;)
Świetny prezent Ojciec otrzymał. Mnie ostatnimi czasy niesamowicie zaskakuje, jak ludzie mnie słuchają, a potem sami z siebie podarowują coś, na co czekałam, o czym marzyłam i sądziłam, że w tej sferze marzeń pozostanie. Smacznego życzę, choć sama takich suszonych cudów nie cierpię ;)

Corvin pisze...

Aneta: nie jest problem, że zdarzy nam się fałsz, ale sztuką jest wytrwać do końca! Dlatego gratuluję!

Alfama pisze...

co do śpiewania współczuję i rozumie,mój ostatni "występ" to "śpiew"pellnym dłosen "dwie Maryje poszły.." na Mszy w czasie Wielkiejnocy i szept syna mamo tej zwrotki już nie śpiewamy a ty nie wyj,a Ojcu życze powodzenia.Co do listy the best jedzenia- świeże figi prosto z drzewa u Małgosi w NeaMoudania,a gorzka pomarńczowa czekolada Lindta jest też świetna i konfitura z gorzkiej pomarańczy (taki napad na gorycz, która jest specyficznie słodka).

Paoop pisze...

Żeby nie było, że jedynie czytam ;)
Polecam także wczorajszą homilię O Dominika Jurczaka na rozpoczęcie rekolekcji w W-wie:)

Ciekawy pisze...

Ojcze, o. Dominik to chyba współbrat z roku?

o. Krzysztof pisze...

Tak, to jeden z dwóch braci, dzięki którym udało mi się skończyć filozoficzno-teologiczne studia :) Gdy przed egzaminem nie miałem siły na naukę, co zdarzało się regularnie, wówczas o. Dominik lub o. Jakub (teraz na studiach biblijnych w Rzymie) zbierał wówczas najbardziej krnąbrnych pedagogicznie braci i w bardzo przystępny sposób opowiadał o rzeczach najważniejszych. Ma dar mówienia o trudnych rzeczach, w przystępny sposób. Kazanie na pewno jest ciekawe. Dzięki za polecenie - niech Duch Święty wieje na Służewie +

o. Krzysztof pisze...

A uczynków miłosierdzia co do ciała, polecam jeszcze tartę ze szpinakiem! Koniec z marzeniami, zmykam dalej do pracy :)

O_N_A pisze...

Suszonych fig nigdy nie jadłam. Drogie są?
Jakie upokorzenie w dziedzinie śpiewu? Przecież każdy ksiądz ładnie śpiewa! Ojciec na pewno też. Ładnie, bo dla Pana Jezusa. :)

A młodzież, kręcąca się przy Waszych klasztorach, naprawdę jest znakomita ;)
Pozdrawiam z rzeszowskiej "szOPki"! :)))))

O_N_A pisze...

PS. Jeden z duszpasterzy akademickich w "Szopce", to chyba też Ojca kolega z roku ;)

anonimowa pisze...

I dobrze, że są takie wynalazki, jak pliki mp3.
Paoop, przegapiłabym, dziękuję.
anonimowa, nie bądź taka anonimowa.
Tarty ze szpinakiem - już widzę, jak się piętrzą na furcie :-).
+.

o. Krzysztof pisze...

@Anonimowa: tartę to czasem zrobię na obiad. Niedroga i łatwa w montażu. Polecam! A figi, ok. 5-7 zł opakowanie, są też na wagę.

@ONA: Sami jak widać koledzy z roku. Duszpasterz Szopki, czyli o. Tomek był jednak etap wyżej! Jest więc bardziej zaawansowany duchowo.

Dorota (DR) pisze...

oj tam, oj tam, da Ojciec radę z tym śpiewaniem, jestem pewna-pomodlimy się wszyscy w tej intencji i jakoś pójdzie:)
Czekolada..jestem uzależniona, a od niedawna też Michałki, ale białe.
pozdrawiam już prawie świątecznie:)

anonimowa pisze...

Wiem, proszę Ojca, wiem, jak jestem w formie (skoro o pieczeniu mowa), to sama montuję i ledwo zdążę z pieca wyjąć, już nie ma.
Figi - w postaci dżemu wyłącznie. Zgodnie z zasadą 'po co jeszcze chleb, Króliku...'. Na szczęście, ów dżem występuje endemicznie w miejscach i bez niego nadzwyczaj atrakcyjnych.
+.

O_N_A pisze...

o.Tomek jest duszpasterzem Szopki, ale młodzieży szkół średnich. (ostatnio koleżanka zapytała mnie, czy o.Tomek jest zdrowy i czy wszystko z nim w porządku, bo dziwnie się zachowywał, chodząc z tacą. Ale on raczej zawsze tak ma :) )
Duszpasterzem akademickim jest o.Łukasz. To chyba jednak kolega z roku? ;)

Paoop pisze...

W ostateczności stworzy Ojciec własną linię melodyczną, ewentualnie będzie to wielka improwizacja świąteczna ;) A tak na poważnie - także obiecuję modlitwę.
Zagorzały przeciwnik szpinaku ;)

@Anonimowa: proszę:), także z tego pliku korzystałem :)

szaliach pisze...

Pistacje. I tarta migdałowa z IKEowej restauracyjki. Pyszota. I koktajl z lodów śmietankowych i coca-coli.
A posłuszeństwo... ciężkie jest, czasami nawet bardzo. Przełożeni to taki dziwny gatunek, którym TRZEBA ufać z własnej woli :)

clarisse pisze...

uwielbiam takie niespodzianki;) chociaż jeszcze bardziej lubię je robić niż dostawać. A ulubione? Nutella wyjadana łyżkami ze słoika i lody prosto z pudełka. I obserwowanie jak pudełko czekoladek robi się puste;)
A co do służewskich rekolekcji to właśnie się na nie wybieram:)
Pozdrawiam serdecznie i radośnie bardzo - bo niby coraz ciemniej ale w środku już bardzo jasno:)

MMM pisze...

Ojojoj, jak już się Ojciec przyznał, że produkuje tartę szpinakową na obiad, to teraz nie ma innej opcji, trzeba się podzielić z nami przepisem :P

Nie wiem, jak Wy, ale jak dostając różne niespodzianki, często czuję że wyrażają one pozdrowienia z Niebios :D od samego PB :)

Co do moich ulubionych niespodziewajek, dla mnie liczy się pamięć, czasem wystarczy naprawdę drobiazg, aby sprawić drugiemu radość. Kiedyś np. moja 9-letnia uczennica specjalnie dla mnie przygotowała swój popisowy obiad ;)

Jestem przekonana, że Ojciec sobie poradzi z tym śpiewem. Na wszelki wypadek warto jeszcze poprosić Anioła Stróża o wsparcie. Mój dzielnie mnie ratuje przed wszelakimi scholowymi solówkami :P A Ojca na pewno dołączy swój głos i razem dacie radę :)
Poza tym tego dnia prześlemy Ojcu mnóstwo ciepłych myśli dla otuchy ;)
Ja też sobie pośpiewam na pasterce, ale w scholi u poznańskich Dominixów :)i oczywiście bez solówek ;)

Powodzenia Ojcze :)

MMM pisze...

A figi to bym sobie zjadła, ale takie prosto z drzewa :) W tym roku miałam okazję pierwszy raz je kosztować z pewnego parafialnego drzewa w Rzymie.

grzanka pisze...

Ale miłe. Ludzie są cudowni i każda taka historia mi o tym przypomina.
Figi są pycha. :D
A co do śpiewania - przecież wiesz, że dasz rade. Cieszę się, nigdy nie słyszałam jak śpiewasz ale coś czuję że masz w sobie ten talent i dobrze, że masz szanse go wydobyć ;) a poza tym wsparcie modlitewne masz solidne bo nauka fizjologia to zło ;)

Zuza pisze...

No to jeśli chodzi o uczynki miłosierne co do ciała, to bierzemy:
- pół kostki masła i tyleż samo margaryny
- szklankę cukru
- pół szklanki wody
- dwie łyżki kakao i to razem do garczuszka, mieszamy, gotujemy i odstawiamy, żeby przestygło.
Potem dodajemy:
- mleko w proszku (pół opakowania), ale w granulkach też może być, jest tańsze, a nie umniejsza wyborności smakołyku.
Do gotowej masy dodajemy co się w rąsie nawinie:
- pokruszone herbatniki
- połamane wafle
- rodzynki
- suszone owoce (figi też się nadadzą)
- mieszanki bakaliowe wszelakie
- owoce kandyzowane
- lub wersja light: otręby, płatki kukurydziane, owsiane, pszenne i ziarna słonecznika (najlepiej solonego!)
Wszystko miąchamy i wkładamy do brytfanny, ubijając mocniutko. Kilka godzin w lodówce sprawia, że kroi się w kosteczki, bloczki czy jak kto woli, a smakuje wybornie! :)

kajak pisze...

Gdyby znów był konkurs (jesteśmy na dobrej drodze, 32 komentarze), to ja głosuję na migdały w gorzkiej czekoladzie, daktyle i gorzką czekoladę ze skórką pomarańczową. Te migdały próbowałem już lansować gdzie indziej, ale, zdaje się, bezskutecznie :)).

alfama pisze...

@Kajak a żurawina w czekoladzie? migdały w gorzkiej też są super a takie świeżutko uprażone z solą?

kajak pisze...

Ale z tej soli trzeba je szybko wydłubać i zagryźć gorzką czekoladą :)).

Paulina pisze...

@alfama, żurawina w czekoladzie :D!

runforestrun pisze...

Ja Ojcu życzę powodzenia i przesyłam pieśń - ładunek mocy :) Z podziękowaniami za wszystkie wpisy tu czy w 'Betonowym...', które dla mnie były ładunkami Mocy :)
http://www.youtube.com/watch?v=2M0zb8daHmU

nashim pisze...

o.K
szczęściarz z Ciebie!!!
a z tym lubieniem to miało być o jedzeniu?
to chyba lista by się nie skończyła
a poza tym, to lubię sie wyspać i mieć czas na pomalowanie sobie paznokci

anonimowa pisze...

Rano wstać. Nie malować. Mieć czas. I słoiczek dżemu figowego.
+.

sygnaturka pisze...

Kajak, Alfama - dostałam ostatnio agrest w czekoladzie DecoMorreno - pycha :)

kajak pisze...

@Alfama: po lekturze komentarza Sygnaturki jeszcze dopowiem. Żurawin nie próbowałem. Za to wiśni w czekoladzie (bez alkoholu!) i owszem, i :)). Gdyby ktoś się żachnął, ze my tak w Adwencie o tych łakociach, to niechaj pomyśli, ze od fig się zaczęło, które przecież, jak daktyle, bardzo się ojcowsko kojarzą i pustynnie :)).

alfama pisze...

w pierwszą niedzielę Adwentu na Mszy św. wysłuchałam pięknego kazania o wyrzeczeniach i ks. proboszcz "pozbawił" mnie takiego pięknego wyrzeczenia powiedział, że nie jedzenie cukierków przez dorosłych to żadne wyrzeczenie bardzo mi się to spodobało, więc nie mam wyrzutów ,że my tu o figach,żurawinie i agreście w czekoladzie to takie "uzupełnienie" witamin zimą.@kajak wiśnie muszą też być super jak i agrest @sygnaturki,dzieki za podpowiedzi

Anonimowy pisze...

Ojcu Krzysztofowi i WSZYSTKIM czytająym tego bloga polecam:

http://youtu.be/nwAYpLVyeFU

Life vest inside.
pozdrawiam
tomek

MMM pisze...

Tomku przypomniałeś mi moje ulubione motto: "Dobro jest jak bumerang, ciągle powraca"!
Podobnie jak na tym teledysku, także w życiu powraca do nas każdy wysłany sygnał dobra oczywiście nie zawsze od tych, którym go posyłamy.

aurin pisze...

Z tym śpiewaniem, to pewnie będzie tak, że się ojciec sam zadziwi, że taki "pałer" ma w głosie:) Będziemy wspierać modlitwą i śpiewać razem z ojcem. Co do miłosierdzia dla ciała, to raczej go nie mam, bo ono chyba nie jest zadowolone z ilości słodyczy zjadanych przeze mnie, a lubię na prawdę wiele. Byłoby szybciej gdybym napisała, czego nie lubię:) Dziś np. wchłonęłam wafelki chrupsy, mmm dobre... niestety.

Anonimowy pisze...

@MMM: Masz racje - dobro jest jak bumerang, ktory powraca. Dopiero dzisiaj odkrylem ten klip. Kamizelka ratunkowa jest w nas samych... - tez dobre.
Figi dobrze smakuja latem. Doskonaly deser.
pozdrawiam
tomek

Slash pisze...

Tomku, rzeczywiście świetny filmik. Dzięki.

Jolaśka pisze...

och jakie pysznotki :-)
a ja pod prąd: ukochane na liście jedzeniowej to lody czekoladowe posypane mielonym drobniutko pieprzem :-)
Kto nie próbowal radzę skosztować CUDO :-)

Anonimowy pisze...

Raz jeszcze Ojcu Krzysztofowi i WSZYSTKIM czytającym tego bloga polecam filmik o braci dominikańskiej z UK.
Big Brotherhood, czyli zabawa w śnieżki.

http://youtu.be/ytei-0tMjC0

w oczekiwaniu na białe Boze Narodzenie
pozdrawiam
tomek

Paoop pisze...

Co za filmik(i):) Dzięki Tomku za eksplorowanie sieci:)

o. Krzysztof pisze...

Dzięki Tomku również za filmik z irlandzkimi dominikanami, nie widziałem tego wcześniej - przypomina się nowicjat i czas zakonnych studiów :)

Anonimowy pisze...

@Paoop & Slash: Spoko. :) Od czasu do czsasu mój przyjaciel z USA, dominikanin a propos, do emaili załącza ciekawostki. Jest ich dużo. I to nie tylko filmy.
Miłego dnia.

pozdrawiam
tomek

sygnaturka pisze...

Tomku, niesamowicie pozytywny ten filmik! Łatwo jest mi wyobrazić sobie o. Krzysztofa w takiej śnieżnej bitwie :P

MMM pisze...

Tomku, a tak z ciekawości zapytam, ten Twój przyjaciel od dawna w USA? Mój znajomy Dominix w tym roku też tam wyjechał :( Może to ta sama osoba? :P

Ależ cieplutka atmosfera nam się tu zrobiła :D

TomWaits pisze...

MMM: też mam takie wrażenie - że zarówno kultura komentarzy i ludzie umieszczający swoje wpisy sprawiają, że atmosfera jest ciepła.

Miło grzać się w świetle świateł miasta :)

Anonimowy pisze...

też się zgadzam i pomimo takiej ilości komentarzy trzeba przyznać, że jest kameralnie:)

Anonimowy pisze...

@ O. Krzysztof, MMM, Sygnaturka: Tak, film jest irlandzkich a nie angielskich dominikanów. Ja też wyobrażam sobie O Krzysztofa w takiej roli. :) Ale, co tu więcej pisać, proszę zajrzeć na stronę O Krzysztofa. Link podaję poniżej.
Moj znajomy dominikanin jest urodzonym Amerykaninem. Zresztą, jescze do niedawna nasi polscy OP duszpasterzowali w Nowym Jorku. Duzo osób do dzisiaj ciepło o nich mówi.
Nie chcę zasypywać Was linkami, ale obiecuję z czasem zamieszczać więcej podobnych klipów. Ku pokrzepieniu serc. Bo atmosfera tutaj jest baaaaardzo mila i serdeczna.
pozdrawiam
tomek

link do strony Ojca Krzysztofa:

http://www.palys.interq.pl/Dominicanes/underground.htm

o. Krzysztof pisze...

@Tomku: podpisuj się proszę nickami łatwiej jest odpisywać. Wybierasz inną opcję: zamiast Anonimowy, klikasz na Nazwa/adres URL

Gdybyś miał ciekawy klip OP wyślij proszę na maila: chętnie umieszczę pod którymś z wpisów, gdyż w gąszczu komentarzu łatwo zginą.

Paoop pisze...

@ cicicada: ...i jeszcze nieprzewidywalnie ;)

@ Tomku... śnieg nie prószy, możesz Ty "sypać" linkami ;)

TomWaits pisze...

Paoop: jesteś dominikaninem, tak mi się skojarzyło po nicku?

MMM pisze...

Tomku wrzucaj linki, ile tylko masz ochotę :D
W końcu to nie spam :D

A co do śniegu, u mnie dziś przez pół dnia sypało i pierwszy raz bardzo się z tego powodu cieszyłam ;)
Oby na święta cosik nam się ostało!

Ja też pozwolę sobie wrzucić linka, mam nadzieję, że się Ojciec nie obrazi, bo to też dominikański blog, ale nie konkurencja :D
Ojciec, który wyjechał do Stanów prowadzi taki swój pamiętnik na obczyźnie. Może kogoś zaciekawi: http://mtabaczek.wordpress.com/

Anonimowy pisze...

no to jak rzucamy linkami to jeszcze jeden godny polecenia blog (tym razem nie dominikański)... ostatnio wpisów mało, ale zawsze można pogrzebać w archiwum:
http://angelicorusso.blog.onet.pl/

Paoop pisze...

@ TomWaits: OP trochę uzależnia ;)
Nie jestem, ale.... List św. Pawła do Rzymian 11:33-34 ;)

o. Krzysztof pisze...

@Paoop: nie masz pojęcia bracie jak bardzo...Bądź więc ostrożny. Jakby co, służę kontaktem do o. Łukasza Wosia :)

Dorota (DR) pisze...

65 komentarzy.... i pomyśleć, że wszystko zaczęło się od fig i kłopotów ze śpiewaniem:))

Paoop pisze...

@o. Krzysztof: Dziękuję. Kusiła mnie dłuższa wypowiedź, ale poskromiłem tę pokusę:) Pozdrawiam o.Łukasza (szczególnie, że tak, jak i Ojciec jest Galicjuszem:):)

@Dorota (DR): nie minęła godzina i już 66 ;)

Slash pisze...

Niech będzie: 67!

Anonimowy pisze...

ta strona dla mnie po mału staje się tym samym rytuałem co sprawdzanie poczty... czyli odpalając przeglądarkę otwieram teraz o jedną zakładkę więcej, żeby sprawdzić najnowsze komenatrze:D

TomWaits pisze...

Powinni tego zabronić!

O_N_A pisze...

Włączam komputer, otwieram pocztę, fejsbuka i blog o.Krzysztofa.
Naprawdę uzależnia! :)

O_N_A pisze...

Ojcze, a jak smakują te figi? Tzn. ich smak jest do czegoś podobny? Bo widziałam dziś w Biedronce za 4.99 i się zastanawiałam: kupić/nie kupić. Póki co 'nie kupić' zwyciężyło, bo nie wiem, jak to smakuje, a kupować w ciemno mi szkoda ;D

kajak pisze...

O_N_A: nie w ciemno byłyby kupione, skoro zobaczyliśmy je wszyscy w światłach miasta. Proponuję konkurs, który mogliby wygrać tylko ci (te O_N_E), którzy 21 XII w Biedronce widzieli figi za 4,99, ale ich nie kupili :)).

Carmi pisze...

O matko, ja chodzę spać z kurami, a tu nocne rozmowy :)
@O_N_A: z tego co pamiętam, bo dawno nie jadłam, suszone są całkiem fajne, słodkie i takie ja to nazywam lepkie, czy klejące, ale mnie trochę wkurzały małe pesteczki, zresztą bawiłam się ich rozgryzaniem :) Spróbuj kiedyś. Figi(przy okazji też pesteczki ;)

o. Krzysztof pisze...

@ONA: nie ma co tłumaczyć, lepiej posmakować, jeśli mieszkasz w Łodzi zapraszam na degustację!

Paoop pisze...

@O_N_A: na pewno lepiej kupić niż nie kupić ;)... W ostateczności zawsze możesz wykorzystać do wigilijnego kompotu z suszonych owoców ;)

O_N_A pisze...

@o.Krzysztof: niestety nie mieszkam w Łodzi :( Ale na szczęście mieszkam (jeszcze) w mieście, gdzie też są OP.
@Paoop: A jak będą niedobre? To zmarnuje się 5zł! A wysyłać ojcu Krzysztofowi taką otwartą już paczkę fig, to trochę słabo... (chyba, że i takie przyjmuje;))

Anonimowy pisze...

pamiętacie IRCowe czasy? Tak mi się skojarzyło, że tam OPy na jakimś kanale to były wielce szanowane postacie...i trzeba było się sporo natrudzić, żeby opa dostać;)

o. Krzysztof pisze...

ONA: proponuję więc układ. Kupić i jeśli nie posmakują wysłać otwartą już paczkę. Z przyjemnością przyjmę :)

O_N_A pisze...

@o.Krzysztof: Dobra, nie ma sprawy - jutro lecę do Biedronki :) Jeśli nie będą mi smakowały, wyślę, ale paczka będzie otwarta - uprzedzam. ;)

Gosia pisze...

Znałam pewnego księdza, Franciszka, który niestety nie miał słuchu i zawsze straszliwie fałszował. Śpiewał jednak z całych sił i całym sercem i wszyscy go bardzo kochali (nie tylko za to). I czasem powtarzał: "A ja i tak wierzę, że kiedyś będę Panu grał na skrzypcach".

Ja uwielbiam barszcz z uszkami.

Anna K. pisze...

Jaki cudowny wpis!!!
Dopiero go odkryłam!

Naprawdę przywraca nadzieję i wiarę w Bożą miłość i w różne natchnienia, które z niej wynikają i w dobrych ludzi i w ogóle w piękno życia, na które składają się takie nieoczekiwane wydarzenia jak ta świąteczna paczka dla Ojca.

Bardzo, bardzo dziękuję za podzielenie się tą "prywatą"!

Prześlij komentarz