Wracam od sióstr Misjonarek Miłości. Na mszy modliliśmy się za Urszulę i Tadeusza w 30 rocznicę małżeństwa. Właśnie w tym miejscu, z tą wspólnotą sióstr i z tymi ludźmi, tak często poranionymi przez życie. Dwa tygodnie temu zaproponowałem jubilatom to niepozorne miejsce.
Gdy tylko mam okazję, to właśnie tutaj zapraszam ludzi, którym chciałbym pokazać Kościół, który kocham najmocniej. To miejsce, do którego przychodzą przyjaciele Boga. Dla Niego każdy jest wart, aby go zauważyć, by nań patrzeć i nazywać go po imieniu. Dwa tygodnie temu mężczyzna z tatuażami wychodzącymi aż na szyję poprosił o to, abym mu przyniósł różaniec.
Do tego miejsca Jezus ma szczególną słabość. Tam gdzie cierpienie i ludzki ból, On jest zawsze obecny najmocniej.
Zaraz po mszy przejazd na drugi koniec Łodzi poświęcić mieszkanie. Kobieta wyszła z więzienia i teraz na nowo staje na nogi. To już jej trzecia przeprowadzka, ale nareszcie jest na swoim. Po kilku miesiącach od ostatniego spotkania jest pełna pokoju i jakiejś wewnętrznej radości. Jej dzieci promienieją. na podłodze pootwierane paczki, meble do złożenia, wystające papierowe teczki. Na taborecie przetartym szybko wilgotną ściereczką zrobiony prowizoryczny stół, przy którym pijemy herbatę i zjadamy na szybko zrobione naleśniki. Podziwiam w duchu determinację tej niezwykłej kobiety. Jest bardzo dzielna, wygrała z nałogiem, a Boga - jak twierdzi - doświadcza namacalnie, właśnie od czasu, gdy zawiodła po raz kolejny samą siebie. Potem spod ziemi zaczęli wyrastać ludzie, którzy stali się wsparciem.
Kiedyś myślałem, że to kapłaństwo jest trudniejsze. Teraz nie jestem już tego tak pewien.
Wracam do klasztoru, dookoła ciemno, pada deszcz, mdłe światło wydobywa się z kilku latarni. Od kilku minut próbuję przebić się na główną ulicę omijając kałuże. Kolejne krople padają na i tak już przemoczony habit. Mijam ciemną bramę, przy której stoi grupa osób. Słyszę za sobą śmiech i krzyk. Nie reaguję. Domyślam się, jak wygląda ich codzienność. Poznałem kilku dzieciaków, wychowanków socjoterapeutycznych świetlic. Widziałem mieszkania tych odrapanych kamienic. Ten rejon nazywany jest Łódzkim Bronksem. Nieopodal znajduje parafia zaprzyjaźnionego księdza, który wieczorami chodzi po ulicach w sutannie nawiązując kontakt ze swoimi parafianami.
Biorę za różaniec wiszący przy pasie habitu, choć słowa jakoś nie chcą się układać. Przesuwam tylko kolejne kuleczki. Poprzedni generał dominikanów Carlos Azpiroz Costa napisał do Braci i Sióstr, że różaniec jest dla niego formą medytacji w drodze. Taka duchowość jest mi niezwykle bliska i chyba pasuje do mojej niecierpliwej natury.
Nie potrafię rozważać poszczególnych tajemnic „po jezuicku”, wolę inaczej. Nie umiem myśleć o poszczególnych słowach, wyobrażać sobie jaka pogoda była gdy Maryja szła odwiedzić Elżbietę. Słowa to tylko narzędzia, które wprowadzają jakby w inną rzeczywistość. Poprzez stałe powtarzanie słów wytwarza się w człowieku atmosfera spokoju i skupienia, która otwiera na Boga.
Życie duchowe jest bardzo proste – powtarzał usilnie o. John Chapman, a kilkadziesiąt lat później o. Joachim Badeni.
***
Ogłoszenie wyników konkursu już jutro, kto nie zagłosował do tej pory, oczywiście nie musi, ale gdy jednak bardzo chce to może. Pewna zacna osoba powoli zaczyna zliczać już głosy, co jest dla mnie ogromną pomocą.
***
Poniżej o dwóch mądrych księżach. Smakowita historia i równie wyborna wypowiedź. Pierwszy kapłan to nasz krajan i nazywa się Jan Twardowski, a drugi natomiast od urodzenia mieszka w Czechach.
Ktoś zauważył, że ksiądz Jan bardzo szybko modlił się na różańcu. Paciorki przemykały mu między palcami, nie zdążyłby powiedzieć nawet początku: „Zdrowaś Mario”.
Ksiądz Roman Trzciński zapytał o to księdza Twardowskiego. Usłyszał: „A, bo ja na każdym paciorku mówię tylko: „Jesteś, jesteś, jesteś…”. Trzymam w ten sposób Boga za rękę.
Magdalena Grzebałkowska „Ksiądz Paradoks”
Ksiądz Tomasz Halik w rozmowie z czeskim artystą Davidem Cernym:
Mam wiele krytycznych uwag jeśli chodzi o Kościół, miałem z nim pewnie więcej bolesnych doświadczeń niż pan. Nie mam o nim idealistycznego wyobrażenia, ale nie pozwolę sobie wmawiać demonizacji Kościoła. Poznałem go z wielu stron. Radykalnie złe elementy w Kościele też zawsze były.
Tam gdzie znajdują się najlepsze rzeczy, to najgorsze stara się wedrzeć ze wszystkich sił.
W historii Kościoła były wspaniałe postacie w rodzaju Franciszka z Asyżu, ale też byli zupełni szaleńcy. I o dziwo, to właśnie ta instytucjonalność Kościoła utrudnia szaleńcom dorwanie się do władzy. Taka jest różnica między Kościołem a sektami. Gdyby taki szaleniec wstąpił do seminarium, to najpóźniej na drugim roku zostanie relegowany. Na szczęście nigdy się w Kościele nie zdarzyło, żeby zło zdominowało dobro.
Ludziom takim jak Matka Teresa religia daje ogromną siłę nieustannego czynienia dobra.Spotykałem się z przypadkami religijnej patologii, ale jednocześnie spotkałem się z ogromną liczbą tak wspaniałych wierzących, że miałem ochotę z prawdziwym szacunkiem głęboko się przed nimi pokłonić.
To niezwykłe uczucie, gdy ktoś nazywa w nas to, czego nie potrafilibyśmy tak precyzyjnie opisać.
Ten pokłon szacunku należy się takim osobom jak Urszula i Tadeusz, którzy pomimo zawirowań przetrwali razem ponad trzydzieści lat, a dziś z ich dzieci promieniuje miłość i ta cudowna spontaniczność wynikająca z wolności. Pokłon należy się podopiecznym sióstr kalkutanek i samym siostrom, którzy na nowo, po wielu porażkach, nie poddają się i wstają na nogi. I pewnej kobiecie opisanej powyżej, która dzięki swojej wierze i ogromnej pracy, sprawiła, że świat obok, stał się ostatnio jakby lepszy.
Prawdziwy szacunek należy się wszystkim, którym życie tak potwornie się skomplikowało, a którzy mimo to nie pozwalają sobie odebrać nadziei. Może i ludzie nie widzą Waszego cierpienia, ale Bóg je widzi. Każdy ból, każda rana, nie zostaną zapomniane.
Zwycięstwo jest po naszej stronie.
32 komentarze:
„Jesteś, jesteś, jesteś…”. Trzymam w ten sposób Boga za rękę.
Może czasem w człowieku jest taka pustka że nawet tego jesteś nie ma a to tak ogromnie dużo. Dziękuję.
Nastepne światełko w ciemności.
Bardzo budujący taki różaniec „Jesteś, jesteś, jesteś…”
I tak oto zdarzył się mały cud a najprostsze odpowiedzi są na wyciągnięcie ręki :-)
Glosuję na powidla Jolaśki, z zeszlego roku, w odkręconym sloiku.
"żadna łza nie upada na marne", jak to mówi moja przyjaciółka.
:)
Hmmm... po dwóch latach przyglądania się tej instytucji mam dokładnie takie samo zdanie jak pan Halik. Aż normalnie czuję się równie mądra. :) PS. Nie wiem o co chodzi, ale też głosuję na powidła Jolaśki. Wybieram powidła numer 6 i 13.
+1 dla Kajaka:]
Kilka akapitów wyżej Magdalena Grzebałkowska pisze, że ks.Jan miał kilka ulubionych różańców w różnych miejscach: w kieszeni, w łóżku, na półce. Bardzo źle czuł się bez ich obecności. Gdy zapomniał różańca, wyjeżdżając gdzieś, ktoś musiał dowieźć różaniec na miejsce.
Też tak mam...no może nikt nie dowozi mi specjalnie różańca w wybrane miejsce naszego kraju, ale staram się nie zapominać, żeby zawsze mieć go przy sobie. Mam kilka, wszystkie drewniane: jeden zawsze w torebce, jeden na półce, czasem jakiś znajduje w kieszeni kurtki. Jak przepakowuję torebkę, choćby na krótkie wieczorne wyjście - obok portfela, telefonu, dokumentów i kosmetyków:) jest różaniec. Podstawa. Tylko, że ja myślałam, że to moje takie wewnętrzne poczucie, taki zwyczaj, fanaberia....Okazuje się, że nie. Że ja całkiem nawet normalna jestem:).
Czasem wpada w ręce przypadkiem, gdy poszukuję czegoś w torbie (wtajemniczone wiedzą, że znalezienie w kobiecej torbie czegokolwiek graniczy z cudem, a najczęściej to, co akurat jest poszukiwane, znaleźć się nie chce, natomiast wszystko inne wpada w ręce natychmiast:) ), ścisnę go wtedy mocniej. Czasem wyciągnę go z kluczami albo długopisem, i wtedy zawsze pada pytanie osoby, która akurat ze mną jest:"Ty nosisz ze sobą różaniec?" .... "Noszę. Zawsze." Po prostu....
Modlitwa czasem przychodzi z trudem, ale już samo dotknięcie różańca, świadomość posiadania go przy sobie, pod ręką, daje takie kapitalne poczucie bezpieczeństwa. Chyba nawet nie muszę mówić: Jesteś - wiem, że Jest...z tą różnicą, że ja po prostu nie trzymam Go akurat za rękę...
Polecam lekturę Magdaleny Grzebałkowskiej "Ksiądz Paradoks". Jestem w trakcie, odłożyłam wszystkie inne, bo nie sposób podzielić czas między tę pozycję a inne. Wciąga, a książkę się chłonie...jak poezję Bohatera.
Różaniec też zawsze mam przy sobie. Czuję się źle, "pusto", gdy go nie mam gdzieś obok. Nawet śpię z różańcem - może to głupie (pewnie głupie), ale tak jest i jakoś tak się dzieje, że bardzo rzadko gdzieś w nocy mi on wypadnie z ręki. Też w nocy, jak się obudzę i poczuję ten różaniec, przez chwilę się modlę (dopóki nie zasnę).
Jedni walczą bronią, karabinami, granatami, inni mieczami, czy czymś tam jeszcze. Ja walczę w wojsku Pana Jezusa i Maryi, i staram się walczyć modlitwą, dlatego tę broń, którą walczę - różaniec - mam zawsze przy sobie. Różnie mi to wychodzi, ostatnio coraz gorzej. Tak jakoś pusto, nijak, ciężko, smutno, obojętnie, bez entuzjazmu i większej wiary, że jest i że to wszystko jest po coś. Boli. Teraz leżę i wołam, i proszę, i płaczę, i...nic. Ale może kiedyś będzie coś? Za jakiś czas, bo On (chyba???) wie, kiedy ma być coś, a kiedy takie okropne, bolesne NIC.
Nie wiem, czy potrzebny Mu jest taki żołnierz, który, trzymając broń w ręce, nie potrafi jej odpalić. Choć bardzo się stara i patrzy, jak robi to Dowódca, aby zrobić tak samo. Nie wiem, czy taka walka, kiedy żołnierz idzie na wojnę (bo to jest wojna), już poharatany, poraniony i słaby, ma jakiś sens. Nie wiem.
Ale wiem, że trzeba walczyć (chyba)... - za dużo tych "chyba" ...
O_N_A zawsze warto walczyć do końca :)! podnosimy się słabi, brniemy ostatkiem sił, ale mamy tę przewagę, że wiemy, co nas czeka na finiszu... czyż nie warto mimo małej wiary wstawać za każdym razem? chyba było, chyba jest i na pewno będzie. bo czymże byłaby nasza wiara bez gdybania? jedno jest pewne - paruzja :)
dzisiejsza dziesiątka przed snem za tych wszystkich Bohaterów.
"Jesteś, jesteś... Jesteś, który Jesteś". Świetnie, że Ojciec pisze o OBECNOŚCI Boga w ludziach, którzy są biedni, zmagają się z nałogami, zaczynają życie na nowo... Każde miasto ma swój Bronx. Bieda uszlachetnia lub wrzuca w kanał życia. Czy osoby z tej grupy, stojącej w bramie, mijane wczoraj przez Ojca , czytają tego bloga? Wątpię. Nie mają tego "luksusu", co my. Ale nie mam wątpliwości, że w nich obecny jest Bóg. Tak jak w każdym paciorku Różańca, przechodniu łódzkich bram... Jesteś - to imię naszego Boga.
Patron dzisiejszego wspomnienia: bł. Henryk Suzo pisał: "Kiedy więc, nieświadomy samego siebie, duch znajdzie swe właściwe mieszkanie w tej błogosławionej, jaśniejącej ciemności, wtedy, jak mówi święty Bernard, uwalnia się od wszelkich przeszkód i traci swe właściwości. (…)Można powiedzieć tyle tylko, że po zatraceniu się duszy przez zanurzenie się w Bogu, w zachwyceniu tym znikają zdziwienie i niepewność." Kosmiczne!
pozdrawiam
tomek
Kosmiczne...
jedno słowo a ma tyle zabarwień, odcieni, zachwyceń, półtonów i znaczeń. Od wczorajszego wieczoru czuję się rażona piorunem.
Jesteś
Jesteś który jesteś
Kosmiczne...
Anna Kamieńska w swoim notatniku napisała o ks.Janie: (1977) "Sięga do kieszeni po grzebień. Wypadają mu różaniec, papier toaletowy, chustka do nosa, 100 złotych".
źródło: Magdalena Grzebałkowska "Ksiądz Paradoks"
Różaniec, papier toaletowy, chustka do nosa, pieniądze...Po prostu...
@annomalia: a co, kiedy nie ma się już siły, żeby wstawać? Pewnie warto, chyba warto. Ja nie wiem.
O_N_A jak już nie ma siły żeby wstać to chwilę poleżeć, odsapnąć, zacisnąć zęby i pięści, zebrać się w sobie i do pionu.
Póki żyjesz, oddychsz, bije Twoje serce nie wolno się poddać a nikt nie obiecywał że bedzie lekko łatwo i przyjemnie.
Nie wolno się poddać bo jak napisala annomalia wiemy co nas czeka na finiszu :-)
Pozostaję w modlitwie "JESTEŚ KTÓRY JESTEŚ"
@Jolaśka: tylko, że właśnie - ja mam wrażenie, jakbym nie żyła.
O_N_A żyjesz.
Pomyśl że nie tylko Ty masz kłopoty. Wiem wiem cudze problemy nie bolą, ale
jak sobie człowiek popatrzy na innych to czasem oblewa się rumieńcem wstydu że jojczy z jakiegoś błahego powodu. Najlepszym lekarstwem jest zająć się problemami innych, pomóc starszej kobiecie mieszkajacej w sąsiedztwie w przyniesieniu zakupów, kupienie mineralki komuś leżącemu na sĄsiednim łóżku w szpitalu, usmiechnięcie się szczere do smętnego człowieka stojącego obok w autobusie, mały kwiatek wręczony koleżance z pracy tak bez okazji.
Uwierz dla takich chwil warto żyć mimo codziennego bólu, bezradności, nędzy naszego istnienia :-) Bo ON jest i czuwa i obiecał nam drugie lepsze życie. Tu jesteśmy tylko podróżnymi czekającymi na odpowiedni autobus.
O_N_A
no nie no.
Kobieto, puchu świetlisty.
gdyby nie Wasze nocne komentarze o różańcach i życiu,że trudne byłby kłopot.Bo czasem zwyczajnie marnie jest.
dobra broń nawet jak Ci się wydaje że tylko trzymasz bez sensu to i tak może dać komuś oparcie, nigdy nie wiadomo jakie i jak bardzo potrzebne.
Bardzo mi dziś pomogłyście bo czasem tak jest, nie chce się żyć.A potem nie wiadomo jak, nagle się trochę rozjaśnia i znowu można oddychać.
Trzymaj się ciepło.
A jeśli znowu podeptałam , to delikatniej powiem, obchodź się ze sobą ostrożnie proszę. I zatroszcz. Człowiek to jest krucha istota.
Żyję, ale "co to za życie" - jakby powiedział jeden kolega.
Ja wiem, że On jest, Jest, JEST. Wiem to. Ale chyba na razie w to nie wierzę. A co mi z takiej wiedzy? Nic. Tu trzeba uwierzyć, trochę szaleńczo i na przekór wszystkiemu. Uwierzyć, że ON JEST, mimo wszystko i we wszystkim. A jeszcze tak niedawno pisałam, że we wszystkim, co mnie spotkało, widzę Jego obecność. Chyba jednak nie widzę. Ślepa jestem i głupia. Ale może to i dobrze, że Pan Bóg daje takie powalające na deski strzały, nokauty. Może trzegoś mnie to nauczy. Albo zniszczy. Chociaż On chyba nie chce mnie zniszczyć... Nie, na pewno nie chce mnie zniszczyć.
Przepraszam, to duchowa depresja jakaś... Mam nadzieję, że chwilowa.
@O_N_A: skądinąd wiem, że z jednej strony Merton, z innej mnóstwo notatek z metodyki ale polecam: "Noc jest mi światłem" Wilfrida Stinissena. Już bez żadnego komentarza:)
no to teraz może i głupie pytanie, ale może ktoś będzie w stanie wskazać mi jakąś skuteczną metodę na to jak modlić się różańcem i się nie rozpraszać? Bo ja już z reguły po pierwszej dziesiątce myślę o tysiącu innych spraw tylko nie o modlitwie...
rozpraszać się rozpraszać wtedy jest Cię więcej. stoisz przed Nim liczniej, a wrogowi trudniej trafić.
A tak na poważnie, ma ktoś? poza tym że wracać, i wracać i wracać. Powiem tylko na pocieszenie - dopóki w ogóle jeszcze pamiętasz że mówiłaś różaniec to nie jest tak źle.
@nul(ka): Raczej nie ma:) Po prostu ofiarować Bogu te swoje rozproszenia. Nie oceniać siebie, modlić się:)
@Paoop
:) no i mamy jasność, i sporo do ofiarowywania ...
@nul(ka): mamy i mamy:) i jeszcze moja zagmatwana puenta: niekoniecznie - z tego z czego my nie jesteśmy zadowoleni - niezadowolony jest także On:)
Dobry wpis.
@cicicada ostatnio usłyszałam słowa.. "nie ważne, że myślisz o innych sprawach podczas tej modlitwy, ważne, że zawsze wracasz jednak do modlitwy, wybierasz JEGO, a nie te sprawy"
Ewentualnie zawsze można to wszystko o czym się myśli, zawierzyć, przemyśleć i wziąć się dopiero za odmawianie różańca :)
Po kilku dniach bez kompa, nadrabiam zaległosci. Wpis ojca czytnęłam wczoraj późnym wieczorem,na komentarze juz nie miałam siłości, ale idąc spać pomodliłam sie słowami " jesteś, jesteś, jesteś...jak dobrze, że jestes..." i to naprawdę kosmiczne, jak pisze @Jolaśka. Jest jeszcze jedno krótkie i treściwe zdanie "chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków AMEN" A o różańcu i innych sprawach można poczytać na "przemianie". polecam... szczególnie polubiłam Słowo Boże na dziś... Nadaje kierunek... http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/?page=08&id=08-00-02
Nie nie KOSMICZNE to byl komentarz @Tomka który oprócz tego JESTEŚ kopnął mnie piorunem.
Budzę się w nocy i samo mi się przewija w myśli
Jesteś :-), Jesteś? Jesteś! Jesteś:-) Jak dobrze że Jesteś.
No czy to nie jest KOSMOS???
JEST.
Jolaśka, znaczek "B" lub zdjecie /jak w moim przypadku/ to chyba efekt posiadania konta na Gmailu i bloga. jak sie wejdzie na Twój profil to okazuje sie ze masz bloga pod tytułem "JOLAŚKA", a nie wiem czy taki miałas zamiar :)
@O_N_A trzymaj się (też śpię z różańcem i marny wojownik ze mnie) Na 100% będzie lepiej
@runforestrun: ja wiem, że będzie lepiej, kiedyś, jak nie jutro, to za dzień, tydzień, miesiąc, kilka lat... Ale będzie. Chyba.
Wojownik ze mnie to żaden już teraz. Już nawet nie mam siły chcieć, żeby chcieć.
ps. Wspaniały nick. Run, run, run...do Boga...
Prześlij komentarz