sobota, 7 lipca 2012

Egzotyczny ksiądz

Zadzwoniono z pewnej gazety, z propozycją aby w sierpniu zjawić się w łódzkiej manufakturze.








W ramach letnich "spotkań ze specjalistami" dziennikarze co roku organizują swoje redakcyjne stanowisko, przy którym jest możliwość rozmowy lub konsultacji z policjantem, detektywem (tak, właśnie z tym), strażnikiem miejskim. Do kompletu potrzeba tylko jednej osoby.... Oczywiście jakiegoś księdza zajmującego się najlepiej tematyką sekt.

Nie przepadam za publicznymi wystąpieniami, bankietami, konferencjami czy festynami. Czuję się podczas nich wyobcowany i bardzo nieswojo. Mam także ambiwalentne uczucia, gdy słyszę o kolejnych "zagrożeniach", "ostrzeżeniach", "przestrzeganiu"... Po konsultacji z moim przeorem uznałem, że jakiś sens obecności dominikanina jednak tam jest. 

Mailowo uzgadniamy więc z redakcją dziennika termin, precyzujemy szczegóły.  Okazuje się, że rozmowy mają być kameralne, a atmosfera niesformalizowana - co akurat bardzo mi odpowiada. 

Przychodzi ostatni mail od sympatycznej dziennikarki:

Idea jest taka, żeby zwykły człowiek mógł porozmawiać z kimś, z kim na co dzień nie ma żadnych szans się spotkać.  
(...)

Wychodzi więc na to, że dzisiaj ksiądz jest równie egzotyczny co Rutkowski. 

***

Plakat powołaniowy franciszkanów konwentualnych. Umieszczam z dwóch powodów:

1. Spodobało mi się motto dotyczące wspólnoty. Pomysł jest prosty, ale nie naiwny lub niepotrzebnie przeduchowiony. 

2. Wychowywałem się przy ich parafii, więc sentyment został do dziś. Oni tak jak i my też są "egzotyczni", a na dodatek trafiają do środowisk, przy których dominikanie się wykładają.




24 komentarze:

Żaneta pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Żaneta pisze...

Do franciszkanów również mam sentyment, dzięki nim ukształtowała się moja wiara. Często to właśnie oni byli moimi mądrymi przewodnikami duchownymi :)

Anonimowy pisze...

Ksiądz jako taki to może nie, ale taki co to siedzi i czeka żeby mu zadać pytanie to już jest ewenement.

Marta pisze...

e tam, jak się szuka to się znajduje :):):) tylko trzeba mooocno chcieć. Wszyscy wiemy, że wszyscy jesteśmy tylko ludzmi albo aż ludzmi, najlepiej stereotypowo podejść do tematu i jak ktoś bierze kościół jako afery...jego sprawa.Tym bardziej cieszy mnie, że takie głosy mądrych ludzi są słyszalne na takim FB np. Co do tremy, warto to przełamywać, zwłaszcza jak się ma coś do powiedzenia, a Ojciec ma :), to też jakaś łaska :)
Pozdrawiam z upalnej warszafki.

Marta pisze...

nie wiem dlaczego, ale przypomniała mi się scena z jednego z filmów o Karolu Wojtyle, jak w upapranych butach po jakiejś wyprawie pojawił się bodajże u Wyszyńskiego i były pertraktacje...:)

Anonimowy pisze...

Afery nie. Nie w tym duchu zupełnie. Tyle tylko że jak ksiądz to zwykle w biegu.
A w biegu się pytania źle zadaje. I pewnie niewygodnie odpowiada.
Tak z żalu piskam bo mi ojcowie ostatnio na prośbę odpowiadają : wyjechałem/nie mogę/cisza w telefonie. Nie każdy problem wymaga spowiedzi. Trudno iść do konfesjonału tylko po to żeby o coś zapytać. A nie zawsze jest to problem wart tego żeby z dwutygodniowym wyprzedzeniem mailowo umawiać się na rozmowę reorganizując komuś popołudnie.
Czasem zwyczajnie mam ochotę nadepnąć komuś habit żeby przyhamować w pędzie na kolację bo "pytanie mam i potrzebuję pomocy".
To tak, z nieustającą życzliwością.

Marta pisze...

hmmm, doba ma tylko 24 godziny, ale warto szukać rozwiązań nie tylko u jednej osoby,czasami mądrzy, zaufani ludzie z sąsiedztwa albo otoczenia mogą podpowiedzieć. Jak mówi pan Marek Kamiński "Świat to miliony możliwości" warto o tym nie zapominać, kto szuka znajduje, ale o tym już chyba był wpis ojca kilka dni temu :). Ja też już znikam, tymczasem i pozdrawiam :)Anonimowy uszy do góry, twarz do słońca!!!

Anonimowy pisze...

No i nie są to osobiste żadne do Ojca pretensje boć przecie ja nie z Łodzi tylko zza burty.
Na swoich pyszczę. Lubię ale pyszczę. Wiem, że ludzie na wakacjach, wiem. Tylko jak się znowu o własne nogi pozaplatam to źle mi się czeka na człowieka.

Anonimowy pisze...

@ Marta
Dzięki, uszy do góry twarz do słońca. Się robi.

o. Krzysztof pisze...

@Anonimowy: a może Pan Bóg chce Ci dać odpowiedź nie przez księdza, ale inaczej? Ksiądz nie jest alfą i omegą, od siebie powiem, że mnie to właśnie ludzie świeccy i siostry zakonne zawstydzają swoją mądrością lub osobistą wiarą.

Anonimowy pisze...

@ o.Krzysztof
Deficyt jeśli idzie o znajomych o ugruntowanej wierze i zdrowym rozsądku. Jedna ale wieku młodego, więc odpada. Siostrę zakonną do której mam zaufanie znam jedną, ale nie bardzo mogę tłuc się teraz do niej przez pół Polski.
Dla znajomych to, co dla mnie jest problemem ze względu na sumienie, nie jest żadnym problemem. Zwyczajnie się takimi rzeczami nie przejmują.
A z tym łapaniem księży pod kościołem też nie jest tak ,że ktokolwiek w sutannie/habicie to już hurra wyrocznia mądrości.

Potrzebny ktoś z kim się porozumiem, kto będzie się starał żeby mnie skierować do Boga a nie w jakimkolwiek kierunku, i do czyjej wiary, wiedzy i rozeznania miałabym zaufanie. Sporo bym chciała, prawda?
I jeszcze to że nie o wszystkim ze wszystkimi wolno, bo cześć zdecydowanie ze względu na innych trzeba zamknąć tajemnicą spowiedzi.
I tak sobie błądzę i szukam i narzekam.
Mieć dobrego , mądrego człowieka z którym można byłoby szczerze porozmawiać o wierze...to byłoby coś.
Pozdrowienia serdeczne Ojcze.

o. Krzysztof pisze...

Bóg da Ci odpowiedź, zobaczysz. A zrobi to w nieoczekiwany sposób. Bądź czujna! Wspieram w modlitwie
+

Anonimowy pisze...

Bóg zapłać.

Mati pisze...

Buhaha ;)

Zuza pisze...

Franciszkanie są spoko:) Właśnie weszłam z nimi w konszachty :) Wprawdzie napisali z błędem moje nazwisko, ale nieważne....

A to polecam wszystkim, którzy uważają, że księża są nudni, sztywni i nie mają poczucia humoru:)

http://www.youtube.com/watch?v=abGqYUd4c-g

PS: A Ojciec, gdyby nie był dominikaninem, to którą byłby piosenkarką? :D

o. Krzysztof pisze...

@Zuza: śpiew i taniec to zdecydowanie nie dla mnie :)

o. Krzysztof pisze...

Zdecydowanie więcej frajdy sprawia mi jeżdżenie mopem po klasztornych podłogach. Grunt to znać swoje miejsce na tym świecie.

Zuza pisze...

Ojcze, tylko mop musi być odpowiedni, żeby nie zostawiał kłaczków i dobrze chłonął wodę, bo w przeciwnym razie można się nabawić frustracji i z frajdy nici :)

Jasne, że dobrze jest znać swoje miejsce na tym świecie, ale tak sobie myślę, że oprócz konserwowania powierzchni płaskich, posiada Ojciec umiejętność pisania ciekawych artykułów i książek (przy następnej uprasza się o mniej słodyczy, a więcej krwi, potu i łez), prowadzenia fajnego bloga, głoszenia niezłych kazań i pewnie kilku innych rzeczy, o których nie wiem, więc jestem spokojna, że w innych dziedzinach też się Ojciec odnajdzie, gdyby jeżdżenie mopem okazało się jednak mało fascynującym zajęciem:). Jak dla mnie bardziej wciągające jest prasowanie, zmywanie naczyń i gotowanie :) Dlatego idę zrobić pranie :D

Kasia Sz. pisze...

@Krzysztof - "Zdecydowanie więcej frajdy sprawia mi jeżdżenie mopem po klasztornych podłogach. Grunt to znać swoje miejsce na tym świecie." - :-)))))))

Kasia Sz. pisze...

Aha, miało być "o.Krzysztof", uciekł tytuł :-)

Soup pisze...

Ojciec o Franciszkanach: "Oni tak jak i my też są "egzotyczni", a na dodatek trafiają do środowisk, przy których dominikanie się wykładają."
O jakie środowiska chodzi Ojcu?

o. Krzysztof pisze...

Wystarczy trochę z nimi pomieszkać, popracować i zobaczyć jakie osoby ściągają do swoich grup czy parafii. Wielokrotnie także słyszałem, że dla wielu osób dominikanie wydają się być zbyt "przeintelektualizowani" i "przemądrzali". Franciszkanie znakomicie także prowadzą misje (choćby w Afryce czy Ameryce Płd) i biją nas gościnnością na głowę!

Na tym między innymi polega właśnie piękno Kościoła. Na różnorodności.

Rita pisze...

Bardzo lubię Dominikanów. Wszystkie książki o. Jacka Salija mam na półce i gdy potrzebuję wyjaśnień w jakiejś kwestii - sięgam po nie. Podobnie z O. Badenim, wydawncictwem "W drodze", blogiem o. Krzysztofa. Ustawiają, porządkują, przywracają mi myślenie.
Ale do spowiedzi chodzę do Franciszkanów...
Dziękuję ojcu Krzysztofowi za ten blog kochany.

basiek pisze...

Ja również bardzo lubię Dominikanów bez dwóch zdań może to kwestia przyzwyczajenia do swojej parafii i do Ojców którzy niestety się zmieniają co pewien czas ale każdy z nich coś nowego wnosi i coś po sobie wartościowego pozostawia, bardzo duchowo wpływają na ludzi i dobrze ale nie znaczy że są jacyś smutni itp.W innej parafii czuję się tak jakoś inaczej. Chociaż w swoim życiu po przez pracę i mieszkanie przez kilka krótkich lat miałam kontakt na co dzień z Filipinami ale nie w naszym kraju w większości są bardzo serdeczni i oddani dla ludzi bardzo zabiegają o swoich parafian może i dlatego że jest ich tak mało ale mają świetny kontakt jak i z młodzieżą tak i ze starszymi ludźmi po przez różne grupy przy kościele a jak jakieś święto to cały kościół postawiony na równe nogi bardzo to przeżywają ale ogólnie to bardzo dobrzy ludzie,weseli i przyjaźni oczywiście jak wszędzie zdarzają się wyjątki ale ogólne moje doznania mimo różnicy językowej były dobre do wszystkiego idzie się przyzwyczaić i czasami nawet ten starszy ksiądz może być bardzo fajnym wesołym i duchowo wspierającym człowiekiem:)Pozdrawiam

Prześlij komentarz