Koszulka klei się od potu, w klasztornej celi jest tak duszno, że moja zdolność kojarzenia spada niemal do zera. Nagle przychodzi sms. Prosto z klasztoru sióstr położonego w zielonym lesie.
Dzisiaj jedna siostra w odpowiedzi na twój wpis na blogu dała mi kubek z napisem, że życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską kawę. Dobrego dnia!
No proszę, skoro blog ma taką siłę oddziaływania nawet wśród osób konsekrowanych, będę musiał poważniej zastanowić się nad kolejnymi wpisami.
Choć z drugiej strony byłoby pięknie: napisać o stepach Mongolii, a po dwóch dniach otrzymać bilet na transyberyjską kolej do Ułan Bator. Echh, czas wracać do pracy.
A swoją drogą, do jakich jeszcze rzeczy życie jest zbyt krótkie?
To co czujesz, to co wiesz.
44 komentarze:
Na pewno do tego, aby palić marne papierosy! Wybaczcie :)
aby nie kochać i nie cieszyć się życiem.
za krótkie aby zmarnować je na Facebooku!
Za krótkie, żeby nie lubić siebie. Trzeba się zaakceptować.
życie jest zbyt krótkie żeby cokolwiek robić kiepsko :)
i zbyt długie aby się w nim nudzić ;)
Za krótkie, żeby ciągle na coś czekać i łudzić się, że może kiedyś to nastąpi :(
Jak to mówią nadzieja jest matka głupich!!!
za krótkie, aby nie rozwijać swoich pasji.
za krótkie, by nie wierzyć w nic i ciągle się bać.
Uwierzmy w ludzi..
życie jest zbyt krótkie, żeby być na diecie
za krótkie,żeby narzekać,że czegoś się nie ma, zamiast cieszyć się z tego,co JEST!i za krótkie, żeby się nie uśmiechać :):):)
za krótkie, aby je zmarnować na porównywanie się z innymi.
Życie jest zbyt krótkie dlatego trzeba je kochać takim jakie ono jest i nie narzekać lecz cieszyć się każdym momentem :)
aby skupiać się na sobie
Życie jest zbyt krótkie, aby żyć w niezgodzie ze swoim powołaniem...
... tylko dlatego, że biskupi wymyślili, że jak osoba z zewnątrz kogoś zawiodła, to ten ktoś już musi odtąd żyć przez całe swoje życie w niezgodzie ze swoim powołaniem, bo inaczej nie dostanie sakramentów świętych. :(
No, ale nawet rozumiejąc, że życie jest na to zbyt krótkie, tej patowej sytuacji nie sposób rozwiązać. Nie sposób nagle "zacząć żyć w zgodzie z powołaniem", bo gdzieś w człowieku jest taka wewnętrzna blokada przed tym, ponieważ utrata Eucharystii jest dla jego podświadomości realna i podświadomość nie chce na to pozwolić.
Nigdy jednak za wiele nadziei na to, że kiedyś biskupi przejrzą na oczy i zechcą to zmienić. (Dlatego tu nie całkiem zgadzam się z Nikt, który pisze, że "życie jest zbyt krótkie, aby łudzić się i czekać, że coś nastąpi", i że "Nadzieja matką głupich". To prawda, może i matką głupich, ale tak człowiek jest skonstruowany, że ma tę nadzieję. Anonimowy pisze za to, że "życie jest zbyt krótkie, aby nie wierzyć w ludzi". Tak więc te 2 wpisy wykluczają się. Jak ktoś wierzy w ludzi, to ma też i nadzieję, że ci ludzie zmienią się. Ta postawa jest mi bliższa, wierzę zatem w zmianę tego, co złe w prawie kościelnym.
Zgadzam się natomiast z tym, co niektórzy piszą powyżej, np. Ciekawy, Basiek, Anonimowy, Dor.
Wszelka afirmacja życia i nadzieja na lepsze jest mi bliska. :)
@Anna K: Zadręczysz się
Dziękuję Dor:)Też chciałam napisać, że życie jest za krótkie, by narzekać, że czegoś się nie ma, zamiast cieszyć się z tego, co jest.
Kilka dni temu przeczytałam tekst trochę na ten temat właśnie. Jest to komentarz do czytań, jakie będą czytane w ostatnią niedzielę lipca i zamieszczony jest w lipcowym "W drodze". Ale można go przeczytać niezależnie od czytań, ja tak właśnie zrobiłam. Mnie bardzo ten tekst zatrzymał i poruszył, bo choć żadnej nowej Ameryki nie odkrywa, to jednak ja przynajmniej potrzebuję, by mi czasem ktoś przypomniał, że prawdziwe życie dzieje się tu i teraz.
Autorem tekstu jest jeden ze współbraci o. Krzysztofa, więc myślę, że mogę linka wkleić dla tych, co nie mogą przeczytać w druku
http://miesiecznik.wdrodze.pl/archiwalne/2012/numer-74672012/zawsze-nienasyceni/
@Emma - faktycznie piękny ten tekst o rozmnożeniu chleba. :)
@ Tom Waits - dziękuję za empatię. :)
Mam nadzieję, że coś się dokona "samo" w moim życiu, że nastąpi taka spokojna wiara i wszystko zacznie się układać, również w stronę realizowania powołania. "Na głowę" trudno coś sobie nakazać.
Z drugiej strony, czytanie wpisów na blogu o. Krzysztofa i komentarzy też coś na pewno wnosi do codzienności, daje jakąś otuchę, kontaktuje z innymi, przyciąga uwagę też do tych drobnych rzeczy, typu dobra kawa. :)
A więc na ten czas dopóki nic się nie dzieje przełomowego to te wszystkie drobne rzeczy doceniam i w ogóle. :)
Pozdrawiam!
Z tą kawą to święta prawda :)!!! Dlatego właśnie stworzono, ot choćby, figową ;) A jeśli chodzi o bilet, to widzę, że pojawiło się nowe marzenie... Odwagi i wiary w granicach bezczelności, bo przecież Bóg nie daje pragnień, których nie mógłby wypełnić, prawda? :) Więc jeszcze wszystko może się zdarzyć... :)
Życie jest za krótkie....żeby się porządnie wyspać :)
Życie jest za krótkie żeby pielęgnować urazy
zbyt krótkie by nie ryzykować
@asiaa - to bardzo ważne zdanie, ale szalenie trudne do zastosowania w życiu nawet jeśli mam piękny, choć prosty w treści psalm, który może nie wyraża dokładnie tego co napisałaś, ale kręci się wokół podobnej treści.
Życie jest zbyt kótkie, żeby spotkać wszystkich naprawdę interesujących ludzi.
@Kasia Sz. Niestety nie jest to proste. Mam taką sytuację w rodzinie i dotyczy to moich sióstr. Tak trudno mi na to patrzeć. Próbowałam jakoś je pogodzić, ale nic z tego. Najpierw tygodnie, potem miesiące i lata uciekają. Pozostaje mi modlitwa.
Za krótkie żeby kłamać, w czymkolwiek , w najdrobniejszych sprawach, "najbielszym" kłamstwem
@emma:to ja dziękuję,ten komentarz jest chyba do wielu z nas...pozdrawiam!
jak to ktoś kiedyś powiedział (a może i zaśpiewał):"życie jest za krótkie by żyć byle jak"
a przewrotnie nieco:) napiszę, że życie jest za krótkie by się skupiać nad jego krótkością.
I na poważnie: zbyt krótkie, by żyć w niepojednaniu
lubię te Ojca wpisy takie jakie są... ot tak, po prostu
Ej ten bilet do Ułan Bator i z powrotem kosztuje tylko 700 euro. Zrzućmy się wszyscy po 10, będą jaja!
do tych ciągnących się do plus nieskończoności.
pax! ;)
jest za krótkie by pozwolić sobie na brak przyjaciół! nawet gdy są oni daleko! warto tak po prostu ich mieć....
@Mati: jestem na tak:D bylby fun jakbysmy nazbierali, i wtedy Ojciec musialby jechac - nie byloby wymowki;)
Ożesz! Dlaczego nie napisałem o nurkowaniu na Rafa Nigaloo?
Spoko, wszystko jest do zrobienia. Koszt przelotu w obie strony do Australii to jedyne 8633,74 zł. Przeleci się z tacą po blogowiczach i będzie :)
Nie jest tak źle. 58 miesięcy i z nawet klasztornego kieszonkowego da się uzbierać.
No oczywiście trzeba jeszcze liczyć pobyt i koszty nurkowania, ale to już pikuś. To już dołożymy ze zrzutki:) To kiedy Ojciec leci do tej Australii? :)
Ojcze, mogę zasponsorować bilety do Australii. Często tam bywam z uwagi na pracę.
Dajcie mi się zbawić.
A czy podróż lub nurkowanie przeszkodzi w zbawieniu...:-) Wróciłam właśnie z Santiago - zostało mi trochę euro. Spokojnie się dorzucę.
Wszak życie jest zbyt krótkie, by nie spełniać swoich marzeń.
Ja mam teorie, że tu jakiś szarlatan miesza :):):), ale mają racje, jak mus jest, zbieramy na nurkowanie... Tu nie ma żartów :), a poważnie już mówiąc, straszliwie tu pozytywnie, prawdziwe światła miasta. A za tą pidżamę to Ojca moi sąsiedzi znienawidzą :):):)
A czy ktoś Ojcu broni? :) Różne drogi prowadzą do Boga, czasem idzie się Doń przez grzech i upadek, wiec chyba tym nurkowaniem można zaryzykować :D
Kawa kawą, ale życie jest też zbyt krótkie, żeby pić kiepską herbatę!
Pozdrawiam wszystkich kawowych :)
Jak zrzuta to się dołączę...w podziękowaniu za bloga.. w środku trochę mi porządkuje :)
Sama o Mongolii marzę, ale stopem może też się da :D
Prześlij komentarz