środa, 7 listopada 2012

Możesz być drugi. Odpuść

Brak wiary we własne umiejętności i poczucie, że talent ma datę ważności i może się skończyć, utrzymują w świeżości i gotowości do podjęcia ryzyka. 










Bodajże rok temu spotkałem się z interesującą  inicjatywą wymyśloną przez amerykańskich chrześcijan pod nazwą: „Jestem drugi”. Rozdaje się ludziom bransoletki i koszulki z numerem „2” lub napisem: „I am second”, wszystko po to, aby stale pamiętać, że nie my jesteśmy pierwsi. Wcale nie muszę robić wszystkiego najlepiej, idealnie, nie muszę stawać na szczudłach, mogę popełniać błędy i odpuścić.

On ma być pierwszy, nie ja.

Tam, gdzie panuje kultura egoizmu, a fetyszem jest samorealizacja, gdzie najważniejsze jest własne szczęście bez względu na koszty jakie poniesie otoczenie, bycie drugim nie wydaje się atrakcyjne. Mam być pierwszy, najlepszy, najszybszy, ale tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na luksus bycia drugim.

***

Jakiś czas temu ukazał się wywiad Mariusza Cieślika z Dorotą Masłowską zamieszczony w dodatku "PlusMinus" Rzeczpospolitej - kto nie czytał gorąco polecam. Dziewczyna ma świeże myślenie i  trafne spostrzeżenia.

Dwa cytaty:


Może to, co teraz powiem, zabrzmi w moich ustach dziwnie, ale myślę, że świat bez Boga stracił czubek, środek: zdeformował się. A ludzie zatracili poczucie proporcji, poczucie tego, co jest ważne. Dlatego odsuwają od siebie ból, chorobę, śmierć. Nawet jeśli przydarza im się coś poważnego, to przeżywają to w sposób ekstremalnie płytki, formalny albo biorą środki znieczulające, uspokajające. 

(...)

Stan, kiedy się nie wie, czy się umie pisać, to błogosławieństwo. Stan, kiedy się coś potrafi i wystarczy włączyć automat, to początek klęski. Brak wiary we własne umiejętności i poczucie, że talent może mieć datę ważności, może się skończyć, utrzymują mnie w świeżości, w gotowości podjęcia ryzyka.





rys. Jarek Kozłowski


59 komentarzy:

Marta pisze...

A propos chyba trochę jest taka piosenka Arki Noego:
"Nie muszę się bronić
pozwolę się przegonić
nie muszę być pierwszy
mogę być najmniejszy "

basiek pisze...

Rysunek świetny bardzo pouczający:)-odnośnie bycia nikim:)
A jeżeli chodzi o bycie i dążenie do tego by być tym pierwszym przez całe życie i mieć taki cel to trzeba się już chyba takim urodzić może i lepiej się wiedzie takim ludziom mają większą siłę przebicia a czasami nawet żadnych skrupułów i można powiedzieć że patrząc z boku żyje im się całkiem dobrze ale ja tam wolę w tyle spokojnie powolutku bez emocji i do przodu:)Pozdrowienia dla Ojca a przy okazji gratulacje dla zwycięzcy.

mm. pisze...

świetny post, aż facebookowo chciałam kliknąć "Lubię to", a tu niespodzianka, brak takiej opcji ;) Może pomyśli Ojciec o dodaniu "przycisków udostępniania"?
Pozdrawiam z Torunia

martolivka pisze...

"tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono", życie, życie, ono ciągle weryfikuje co dla nas jest najważniejsze, ale warto karmić dobrego wilka :), bo łatwiej się wtedy zasypia :)))
wersja męska :)
http://www.youtube.com/watch?v=pHyu1yH1kgs
wersja kobieca :)
bo równowaga w przyrodzie najważniejsza
http://www.youtube.com/watch?v=f0S2YYRqwqc

martolivka pisze...

ależ myśli Ojciec wywołał, tak sobie czasami się zastanawiam nad słowami JP2, jakby wiedział co będzie teraz i te Jego słynne "wymagajcie od siebie choćby od Was nie wymagali"...on and on, przede wszystkim od siebie :) wracam do roboty :)))

beatazu pisze...

Ja myślę, że potrzeba zdrowego balansu (brzmi jak banał, ale chyba coś w tym jest). Na moim własnym przykładzie powiem - jakiś czas temu zrozumiałam, że moja chęć pokory czy nawet szczere zupełnie wątpienie we własne zdolności nie może być przyzwoleniem na lenistwo i marnowanie talentów... a takie właśnie pokusy potrafią być bardzo natrętne. I chyba wtedy to jest jeszcze gorsza-gorszość tzw. zło w myśl dobrych idei.

nikt pisze...

i ja też jestem nikim :D a czasem, jak nie mam totalnego doła, to nawet mi z tym dobrze :)

Kamienie w rękach pisze...

Wybieraj czego potrzebujesz. Nie każda rada jest właściwa dla każdego. Jako prowokacja wobec braku własnej miary - wpis daje do myślenia.

WB pisze...

Super obrazek :)

emma pisze...

A mnie podoba się wpis i ta idea, ale nie podoba mi się obrazek. Być drugim, to nie znaczy być nikim. Ktoś powie: to przecież żart, nie spinaj się tak... Oczywiście, ale w ten sposób nawet żartem dochodzi do pomieszania dwóch różnych rzeczy. Nie jestem nikim, bo jestem dzieckiem Boga. I to jest coś niezmiennego i stałego i niezależnego od moich osiągnięć lub ich braków. Dlatego właśnie mogę być druga, nie muszę byc pierwsza.

o. Krzysztof pisze...

Obrazek ma charakter wyłącznie satyryczny - nie jest to "program na życie"

basiek pisze...

Wiadomo ale i tak jest świetny a przy takiej ponurej pogodzie deko humoru jest w sam raz:)

Dor pisze...

@emma - coś mi w dzisiejszym wpisie nie pasowało do siebie, ale nie wiedziałam jak to opisać. To co napisałaś jest właśnie dokładnie tym,o co mi chodziło..zawsze będę kimś.

Anonimowy pisze...

Prochem jesteś i w proch się obrócisz... ;)

iwonakra3 pisze...

Wspaniały post dający sporo do myślenia

Anonimowy pisze...

uwielbiam ten blog!

Kasia Sz. pisze...

A ja marzę o spokoju ducha, o tym, żebym nikomu nie zazdrościła, żebym nie porównywała się z nikim, żebym mogła kiedyś robić to co kocham, żebym sobie spała spokojnie, żebym spotkała fajnych ludzi i w ogóle.

Faustyna pisze...

Hmmm bardzo dla mnie aktualne, bo właśnie coś piszę i wcale nie mam żadnego poczucia ani o tym czy umiem pisać ani o rzekomym talencie. Pisze bo to dla mnie ważne. Potem będą recenzje. Próbując coś doskonalić w nieskończoność można nie ukonczyć DOBREGO dzieła.

Pozdrawiam z Łodzi

A.K.

Mati pisze...

Taaa, ładnie powiedziane ale w konkursie drugi też jakoś nagrody pocieszenia nie dostał...

Zuza pisze...

No pewnie, że wcale nie muszę robić wszystkiego najlepiej, idealnie, nie muszę stawać na szczudłach, mogę popełniać błędy i odpuścić. Ale tylko zwycięzcy się liczą i tylko o nich się mówi. Mogę być druga w kolejce po bułki, ale jeśli szukam pracy, która jest moim "być albo nie być", to muszę być pierwsza, muszę być najlepsza, bo tylko wtedy mnie wybiorą. Wtedy rzeczywiście umiejętność bycia drugim to luksus. Nie każdy na ten luksus może sobie pozwolić. Czasem to nie jest kwestia wyboru.

Często Ojciec gani, piętnuje chęć rozwoju, samorealizacji (nawet teraz używa słowa "fetysz" w tym kontekście), dążenie do doskonałości, chęć bycia szczęśliwym. Ja tam chce być szczęśliwa i nie widzę w tym nic złego. Tak samo, jak w samorealizacji.

Pisząc bloga też Ojciec realizuje samego siebie, rozwija jakąś cząstkę siebie, wykracza(ponad) określone podstawy. Blog zrodził się z potrzeby, która dalece wykracza poza jedzenie i picie. Metapotrzeba to forma samorealizacji, czyż nie? Głosi Ojciec rekolekcje, prowadzi warsztaty. Organizatorzy tych przedsięwzięć nieprzypadkowo wybierają właśnie Ojca na prowadzącego. Dlaczego? Bo być może uważają, że jest Ojciec najlepszy. W jakich kategoriach zatem to ująć? To też fetysz?

Mam dysonans, po prostu....

Już czuję ten deszcz krytyki na barkach:). Ale nie mogłam się powstrzymać. Jakoś strasznie słodko zrobiło się tu ostatnio:)

Serdeczności wszystkim!

Zuza pisze...

@Mati: jesteś moją idolką :)

Gosia pisze...

Czuję, że w nastepnym konkursie Ojca nagrodę zgarnie tylko drugi :).

martolivka pisze...

ależ Ojciec ma mądrych czytelników :)))) i dzięki temu właśnie można się rozwijac, ciągle i ciągle, stawac się lepszym :)))cudnie,cudnie, pozdrowienia dla czytających i piszących. Łyżkę dziegciu można włożyc i nikt nie atakuje :)))

martolivka pisze...

@Zuza, w pędzie właśnie po pracę lub inne "szczęście" można zagubić siebie. Wiem co mówię, dostałam swego czasu dziwną propozycję, bo było wiadomo jak mi zależy. Powiem szczerze, myślałam, że spadnę z krzesła...więc chodzi o to, że czasami można odpuścić i poczekać na coś innego, a w między czasie szukać i brać coś mniej satysfakcjonującego. Wiem, że realia są jakie są, ale mimo wszystko warto nie zapominać, co najważniejsze...Zasada fair-play, niech wygra najlepszy to fajna sprawa :), a że nie zawsze wygrywa najlepszy, cóż. Tam na Górze nie będą nas rozliczać na szczęście z tego :)))

o. Krzysztof pisze...

@martolivka: wyłącznie "drugich" - czyli najlepszych :)

Kasia Sz. pisze...

Ojciec nie motywuje do żadnej pracy nad sobą. A ta nie musi być utożsamiana z chorą rywalizacją, ale np. z własnym rozwojem lub pokonywaniem własnych ograniczeń. Wtedy nie ma znaczenia czy jestem pierwszy, drugi czy trzeci, ale znaczenia ma czego się nauczyłem, co udało mi się pokonać i jak czuję się silny. Silny w znaczeniu spokojny z dobrze rozumianym poczuciem własnej wartości. Fajnie jest być z siebie dumnym. Nie pysznym, ale właśnie dumnym.

DR pisze...

nabycie umiejętności bycia drugim, zejścia na drugi plan, jest pracą nad sobą

Kasia Sz. pisze...

Nie zawsze jest to praca nad sobą. Może dla tych, którzy chcą być prymusami. Mnie chodzi o konkrety. O konkretny wysiłek włożony w coś. A tak to wszyscy są tu zadowoleni, bo nic nie muszą. I już są bohaterami.

nikt pisze...

Ale też chyba nigdzie nie pisał, żeby nic nie robić, leżeć do góry brzuchem i czekać aż coś samo przyjdzie. Zawsze jak czytam wpisy Ojca w tym stylu, odbieram je jednoznacznie: nikt nie jest doskonały i to naprawdę nie jest żadną ujmą, a nasza doskonałość nie jest tym, co w życiu najważniejsze.
No ale każdy robi ze swoim życiem, co uważa. Św. Jan od Krzyża powiedział, że pod koniec życia sądzeni będziemy z miłości, i tu warto być pierwszym ;)

Zuza pisze...

@DR: Niekoniecznie. Czasem jest odpuszczeniem, na zasadzie - po co mam się starać, skoro nie muszę... Kasia Sz. ma dużo racji. Nagle się okaże, że bohaterami są nie ci, co wygrywają, ale ci co przegrywają. A przegrywają, bo nie muszą wygrywać. Jestem drugi czy ostatni - jestem super!!! Więc po co w ogóle starać się być drugim, skoro mogę być ostatni i tak będę super....

Mnie się wydaje, że to nie tak. Że to nie może tak działać, bo w rezultacie dojdziemy do pewnej paranoi - zaczniemy ganić tych, co się starają, dążą, osiągają, a wielbić "umiejących" przegrywać. Czy naprawdę umiejących? Czy może po prostu tak im wyszło?

Bo dla mnie "umie" przegrywać ten i potrafi być drugi ten, kto dążył, starał się, rozwijał, doskonalił, a w efekcie okazało się, że jednak ktoś był od niego jeszcze lepszy. Przyjąć taką "porażkę" z godnością - to jest sztuka i prawdziwa umiejętność bycia drugim. Zawsze mogę być ostatnia, dlaczego nie. Ale wolę być wśród tych najlepszych. Tylko wtedy mam poczucie ile pracy włożyłam w to kim jestem i gdzie jestem....

Ale to ja tak mam...

basiek pisze...

Nie chodzi tu o to aby się w ogóle nie starać owszem powinniśmy to robić ale nie za wszelką cenę i po "trupach" tylko czasami są tacy ludzie którzy uważają że jak będą mieli super dom, super auto, dobrze płatną pracę, dobre ciuchy piękną żonę czy męża itp. i wtedy mogą być w centrum uwagi bo są najlepsi i najlepiej wszystko wiedzą i czasami dają innym odczuć że się nie liczą bo nie są na świeczniku.

Anonimowy pisze...

I są pyszni czasem i zarozumiali i nawet jak upadają to i tak ich to nic nie nauczy co fakt to fakt.

Zuza pisze...

@Basiek: Jasne, masz rację, ale wiesz co, Ojciec często pisze to w kontekście nie super domu, cudownego męża, bombastycznego auta i niebotycznej żony, ale w kontekście osobistego rozwoju, doskonalenia siebie, wypracowywania w sobie pewnych nawyków, cech, samorealizacji. I tak sobie myślę nieraz, że jak czytam książkę, to raz, że dla przyjemności, ale dwa - by rozwijać umysł, kształtować światopogląd, ubogacać swoje słownictwo. Wszystko, by być lepszym, bądź co bądź - doskonalszym niż przed przeczytaniem książki.

Ojciec też dużo czyta i różnica między nim a mną jest tak, że ja namiętnie czytam beletrystykę, ale nieprzypadkową, a on książki teologiczne, psychologiczne, dotyczące duchowości.... A za chwilę pisze o tym, że samorealizacja i rozwój i doskonalenie jest be...
Troszku mi to nie gra. Bo już nie wiem, czy mam odłożyć na bok tą Łysiakową "Ostatnią kohortę" i przerzucić się na inny gatunek, ten "drugi" gatunek, czy nie czytać wcale? Bo przecież nie muszę rozwijać swojego umysłu, wzbogacać słownictwa, kształtować światopoglądu, bo mogę być ostatnia i tak będę super.

Nieraz jak czytam wpisy to mam wrażenie, że powinnam czuć się winna za to dążenie do doskonałości.... Bo skoro dążę, to jestem niefajna, pewnie butna i zadufana, idąca po trupach. Bo tylko ci drudzy są najlepsi - sam Ojciec napisał...

DR pisze...

@Zuza-"Bo dla mnie "umie" przegrywać ten i potrafi być drugi ten, kto dążył, starał się, rozwijał, doskonalił, a w efekcie okazało się, że jednak ktoś był od niego jeszcze lepszy. Przyjąć taką "porażkę" z godnością - to jest sztuka i prawdziwa umiejętność bycia drugim"-Zuza mówimy o tym samym, trzeba się takiej postawy nauczyć. Nauka to proces czynny, wymagający zaangażowania, dlatego też uważam, że jest to rodzaj pracy nad sobą. Pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

Szczęść Boże!

Przepraszam, że nie na temat, ale czy mógłby ojciec napisać kiedyś coś o artystach (w szerokim tego słowa znaczeniu)?
Dlaczego tak często byli/są chorzy psychicznie?

Pozdrawiam

Maria

Maria

Anonimowy pisze...

Niech Ojciec skończy wreszcie z tym tematem niedoskonałości, bo mi się żygać chce jak to strasznie Ojciec krzywdzi tych, którzy chcą być doskonali. No biedactwa. Ale do cholery, wy chodzące doskonałości nie macie pojęcia, jak te wasze teksty potrafią ranić tych mniej doskonałych, i że oni nie chcą wiecznie słuchać jacy to są gorsi. Bo nie są gorsi dlatego, że są leniami, nie chcą się rozwijać i mają wszystko w dupie!!! Nie!!! Może mają mniej talentu, mniej silnej woli, żeby wytrwać, może mają przerąbane życie, to dlaczego do diabła chociaż czasem np. tu u Ojca nie mogą usłyszeć, że to nic złego że nie są pierwsi!!! Tak was to uwiera? Jak jesteście tacy doskonali to może odpuście tym gorszym, dajcie się im pocieszyć chwilę, bo w realu i tak usłyszą,, że są nikim, tym ostatnim itd. Ale to i tak grochem o ścianę, jak zwykle.

Zuza pisze...

@DR: Nie mogę się z Tobą nie zgodzić. Słusznie. Jak tak to napisałaś, to rzeczywiście zabarwiło się inaczej :)

@Anonimowy: Przykro mi, że czujesz się dotknięty, ale my, chodzące doskonałości, mamy prawo wyrazić, że się z czymś nie zgadzamy, że widzimy coś inaczej. Nie chodzi o to, żeby się pożalić, jakim to się jest niedocenionym biedactwem, ale o polemikę, tylko o polemikę. Bo każdy kij ma dwa końce, a każda moneta strony dwie. I to jest świetne miejsce do dyskusji. Po prostu. A że ja lubię owy kij w mrowisko wtykać - no cóż, przynajmniej rozgorzała debata i pojawiły się emocje:), bo ostatnio było tu tak nudno i tak się wszyscy ze wszystkimi zgadzali, i każdy wpis był taki na czasie, że.... postanowiłam troszku rozruszać towarzystwo :) I miałam nadzieję, że Ojciec jakoś zarzuty odeprze, a tu cisza....bo właściwie to Autorowi najbardziej pocisnęłam, nie? :)

A że przy okazji jednak tak uważam..... :)

Serdeczności dobry człowieku! Szczerze i od serca! Trzymaj się dzielnie!

DR pisze...

@Anonimowy 18:11
masz rację, myślę, że cała ta dyskusja poszła trochę w niewłaściwym kierunku, podzieliliśmy się, chyba bezwiednie i bez złych intencji, na tych co chcą być zawsze naj i tych co to im się nie chce. A to nie tak, nie wszystko jest białe i czarne, są jeszcze odcienie szarości. Masz rację, że czasem choćby się człowiek nie wiem jak spinał, to nie wychodzi, z różnych powodów, czasem to tzw. okoliczności a czasem inercja samego zainteresowanego.To nieprawda, że ci, którym nie wyszło są nikim, jeśli ktoś tak o nich mówi, to znaczy, że jest po prostu niegodziwy. Przykro mi jeśli ktoś poczuł się zraniony naszymi komentarzami. Pozdrawiam Cię serdecznie:)

Stomatolog pisze...

Nareszcie pojawiła się z odmętów internetowych Zuza i dyskusja wre! Tak trzymać! Jest twórczo i mądrze :)

Zuza pisze...

@Stomatolog: Jak zwykle potrafisz mnie zadziwić i rozbawić! :) Banan nie zejdzie z mojej morduchy do nocy :) Bóg Ci zapłać, dobry człowieku. Rzeczywiście, pochłonęły mnie odmęty, niekoniecznie internetowe....

PS. Tęskniłeś? :)

Stomatolog pisze...

Nie mogłem nawet spać.

Zuza pisze...

@Stomatolog: Wiedziałam :D!

Dobrej spokojnej nocy tymczasem! Tobie i wszystkim blogowiczom!

o. Krzysztof pisze...

O czym tu mam pisać, skoro sami tak mądre wnioski wyciągacie :) Również dobrej nocy wszystkim.

Mgiełka pisze...

@Anonimowy 18:11
Ostre słowa piszesz, słownictwo też niewyszukane, ale jesteś szczery i masz dużo racji.
Może jest tak, że trzeba choć na jakiś czas takim nikim, ostatnim być, żeby odczuć co to jest prawdziwa bezradność, taka, że żebyś się starał nie wiem jak, to i tak nie jest lepiej.

Ale z drugiej strony jeśli ktoś nie doświadczył tak drastycznej niemocy, wykorzystuje talenty, sprzyjające okoliczności i dużo rzeczy mu po prostu wychodzi, to też nie znaczy od razu, że innych uważa za gorszych.

Idea I am second, to chyba to, że wszyscy mamy odpuścić - On jest pierwszy, a reszta to miejsca ex aequo.

Mgiełka pisze...

@Mgiełka
Wpadłaś w moralizatorski ton. Ale nikt nie jest doskonały ;)

To nie pomyłka, krytykuję sama siebie, jak za komuny ;). A co, nie wolno? Tego jeszcze tu nie było.

Joanna Książek pisze...

Mnie też już tu dawno nie było. No, ale jak już wszyscy wracają z wypowiedziami, to i ja muszę, a co :)!
Tak sobie czytałam Wasze wypowiedzi i tak myślę, myślę, chyba nic lepszego nie wymyślę.
Ale przypomniało mi się jedno zdarzenie. Jak byłam dzieckiem. Często rywalizowałam z bratem, czy to w wyścigach, czy w nauce (on był zawsze ten mądrzejszy, a ja ta problemowa), czy w jakimkolwiek sporcie. Przeważnie przegrywałam, była to ta druga. Zawsze mu odpowiadałam, że "ten kto drugi tego Bozia lubi" :) Te słowa jakoś zawsze pomagały mi zapomnieć o porażce, bo było właśnie to, że Bozia mnie lubi, mimo wszystko. Może i ktoś pomyśli, że to żenada. Czasem też tak myślę, jak właśnie biegnę jako ja, ta pierwsza, nie patrząc na innych.
@Zuza tak mi się podsunęła myśl do pierwszej Twojej wypowiedzi. Chyba nie chodzi o to, że ktoś jest lepszy w dziedzinie pracy.. Tak mi się wydaje. To, że Ojciec głosi rekolekcje, że go wszędzie biorą, to może i jest najlepszy, ale nie pcha się tam jako pierwszy. To oni go wybrali.. A to jest różnica.
Wydaje mi się, że za bardzo już w to wchodzić nie można. Przesada by to była. Za niedługo, nic nie będzie wolno powiedzieć.
Każdy kiedyś musi być tym drugim, dostać po tyłku, żeby się nauczył.
Spokojnej nocy :)

martolivka pisze...

@Mgiełka witaj w klubie :), ciągle się na tym łapie...już miałam wydrukować sobie modlitwę, którą znalazłam u mądrego człowieka na innym blogu :)na szczęście blog ma moderatorów :)
MODLITWA ŚW. TOMASZA
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, ze muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, ze chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
Użycz mi chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić. Zachowaj mnie dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.

owieczka pisze...

Czytam waszą wymianę zdań i sama już nie wiem... Myślę, że to co Ojciec pisze to nie zachęta do tego by się nie rozwijać, ale przypomnienie przede wszystkim tego, że Bóg ma być pierwszy i byśmy w tym swoim samorozwoju tak się nie zagalopowali, że zapomnimy o Najważniejszym, a sukces i samospełnienie stanie się naszym bożkiem.
Czytam właśnie taką niewielką książeczkę o św. Teresie, Małej- Wielkiej świętej, której często nie pojmuję. Podzielę się dwoma fragmentami, które jakoś wpisują się w ten wpis Ojca i powyższą dyskusję:
"Teresa odkrywa czym jest słabość. Widzi, że sama nie wzniesie się do Pana, że nic nie osiągnie. Pisze: . Takie słowa w świecie ambicji, niezależności, dominacji nad innymi, czy sukcesu mogą być niezrozumiałe. Nikt nie che być mały, nieznaczny, spychany przez historię, odstawiony do kąta... Teresa bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, że najtrudniej pogodzić się z tym, że jest się małym i ubogim. A Bóg w byciu małym i nieznaczącym zawarł ogromną moc. To swym maluczkim, a nie mądralom wykształconym i zarozumiałym powierza swe tajemnice! (Marian Zawada OCD)
Drugi fragment:
"- Dla współczesnego człowieka bardzo trudne jest uznanie swojej słabości?
- W obecnej mentalności bycie słabym jest sprawą wstydliwą, której nie należy okazywać. Chorujemy na syndrom silnych- wszyscy mamy być silni_ to klasyczny objaw bycia najemnikiem. Dla Teresy słabość jest zyskiem, a nie stratą. W chwili, gdy zaakceptuję swoją słabość, wyzwolę potężną miłość Boga. Św. Paweł mówił, że jeżeli ma się czymś chlubić, to swoją słabością, bo: . Im bardziej jestem słaby, tym bardziej miłość Pana ma większą siłę oddziaływania." (fragment wywiadu z Serafinem Tyszko OCD).
Powyższe teksty zostały zebrane w książce pt. "Teresa jakiej nie znamy" red. Sylwester Szefer

Uff... przydługi mój komentarz, gratulacje dla tego, kto wytrwał w czytaniu:)

Mati pisze...

eeee a to nie chodzi o to, że ojciec uznał, że problemem tego społeczeństwa jest NADMIAR ambicji, a nie permanentne lenistwo i olewactwo? Biorąc pod uwagę, że dominikańskie blogi czytają mądrale, kujony i ludzie sukcesu pewnie przyda im się chwila myślenia o byciu drugim. Zakładam jednak, że ojciec ma równo pod kopułą i nie zostawiłby tego obrazka na kolędzie dzieciakowi, który wagaruje i całe dnie jara szlugi w jakiejś bramie. Pozdr.
PS. Fajnie że jest Zuza, Kasia Sz., a gdzie reszta? Ja bym przeczytała jakiś ponury komentarz Angelosa.

basiek pisze...

@Zuza czytaj rozwijaj się intelektualnie i duchowo i tak trzymaj na pewno to co robisz jest dobre a to że napisałam że są tacy ludzie pyszni sami w sobie bo uważają że jak to coś osiągnęli w życiu to daje im przewagę na innymi i ten malutki nic nie znaczący zwykły szary człowieczek nic nie znaczy ale znam i takie osoby które coś osiągnęli są inteligentni i wykształceni ale wcale nie pokazują na zewnątrz w stosunku do innych że są lepsi o to mi chodziło.Pozdrawiam :)

szpieg z krainy deszczowców pisze...

Mati, a Ty jesteś mądralą, kujonem, czy człowiekiem sukcesu? ;)
Tak zastanawiam się... zbytni pęd do bycia "drugim" to też może i jakaś chęć(zakamuflowana) bycia lepszym od innych.
A brak wiary we własne umiejętności, częściej blokuje, niż prowokuje do działania.
Szacun, dla tych co potrafią być pierwsi bez wywyższania się(i poniżania się) i szacun dla tych co potrafią być drudzy bez wywyższania się i poniżania się.

Zuza pisze...

@Mati: WOW! Twój komentarz wbił mnie w krzesło! Mistrzyni ciętej riposty, królowa ironii i zagorzała fanka opozycji, staje po jasnej stronie mocy? :) Czad! :) Założę chyba Twój fanclub :D

@Basiek: Doskonale Cię rozumiem i wiem, że wielu osobom sodóweczka uderza do głowy i to całkiem (nie)zdrowo. Ale czasem mam wrażenie, że jednak tych dążących podpisuje się pod jedną kreskę w myśl stereotypu - że jak ktoś zdolniejszy, ambitny, wykształcony, to pewnie zadufany, dumny, przemądrzały, pokazujący na każdym kroku swoją wyższość nad innymi. I to niekiedy bije między wierszami z Ojca wpisów - że ci "drudzy", czy jak ich tam zwać, w każdym razie - mniej wykształceni, mniej zdolni, mniej utalentowani są fajniejsi.

A mnie chodzi o to, że do doskonałości, do rozwoju, sakokształcenia może dążyć KAŻDY!!!!! Bez względu na zdolności czy talenty. Każdy na swój sposób POWINIEN się rozwijać, na tyle, na ile pozwalają mu finanse, warunki, zdolności. Mamy w historii wiele przykładów ludzi, którzy ze względu na finanse, warunki czy możliwości osobiste nie byliby tym, kim są, gdyby nie upór, chęć działania, rozwoju i doskonalenia. Czy to sportowcy czy naukowcy, muzycy czy malarze.

Ja też wiem, co to znaczy niemoc, brak siły, motywacji, wsparcia, finansów, warunków czy możliwości. Naprawdę wiem. I właśnie dlatego nie chcę być druga, trzecia czy ostatnia, bo wiem jak to smakuje. Nie smakuje.... Pokora to nie umniejszanie swoich możliwości, zalet i cech, a adekwatna ich ocena i umiejętne wykorzystanie. Więc dlaczego mamy ganić tych, co wiedzą, że są w czymś dobrzy i dobrze to wykorzystują? Dla jakiej przyczyny mają umniejszać swoją pozycję? Żeby się przypodobać innym? Nie wyróżniać? Nie odstawać? Bo tego nie rozumiem....

Fajnie napisał to @szpieg z krainy deszczowców: Szacun, dla tych co potrafią być pierwsi bez wywyższania się(i poniżania się)!!! - otóż to!

Don Corleone pisze...

Zbiera się ferajna jak za starych czasów. Super :)

DR pisze...

prosimy o nowy wpis Ojcze, bo już wszyscy są w blokach startowych gotowi do kolejnych komentarzy:)

Spokojna... pisze...

@Mati: "Zakładam jednak, że ojciec ma równo pod kopułą i nie zostawiłby tego obrazka na kolędzie dzieciakowi, który wagaruje i całe dnie jara szlugi w jakiejś bramie." - nie byłabym tego taka pewna;-)))) Pozdrawiam

skowronek pisze...

http://dominikanie.pl/blogi/krzysztof_palys_op_opowiesci_z_betonowego_lasu/

aurin pisze...

Już dawno nie przeczytałam wszystkich komentarzy :) a moze to chodzi o to podejmowanie ryzyka o ktorym mowi Masłowska. Zeby nie podchodzic rutynowo, bo gdy przez jakis czas jestem pierwszy, pierwszy , pierwszy i wybieraja mnie tu i tam, to zaczynam mniej sie starać bo przeciez jestem najlepszy i mam gwarancje bycia na podium, a potem zong, bo pomysły okazuja sie przestarzałe, nie na czasie i znajduje sie ktos lepszy i gdy udaje nam sie z tym pogodzić i odpuścić i nie rwiemy włosów z głowy ze "czemu antek a nie ja" to to bycie drugim nie jest wcale takie złe. Moze to czas zeby postarać sie o świeżość i nowe pomysły ze swiadomościa ze moze bedzie ktos lepszy. Ja gdy cos mam uszyć, to mam ogromne obawy czy sie uda czy nie, ale próbuję i jakos wychodzi.Jak na razie. Może nie zawsze najlepiej,a jak czegos nie umiem to sie nie porywam. Moze bardziej sie stara ten co nie jest tak pewny siebie? A bycie drugim to i tak super sprawa, nawet trzeci ma nienajgorzej, bo zawsze choć brąz dostaje, najgorzej ma ten czwarty bo juz podium go nie ogarnia... ale to podium przecież nie wszedzie ma znaczenie.

Zuza pisze...

@Aurin: Bo dawno nie było tu tak zaciekłej dyskusji :)

Anonimowy pisze...

ale jeżeli ci drudzy są najlepsi, to już nie są drugimi...więc wtedy ci pierwsi są jednak drugimi... :D eh te dwa końce kija

Prześlij komentarz