Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w 2011 roku przez PBS DGA takich osób w Polsce jest zaledwie 15,8%. U wielu osób komórki całkowicie zastąpiły telefony stacjonarne.
Socjologowie zauważają, że w kulturze, gdzie obsesją jest nałogowa modernizacja, jedną z oznaką uprzywilejowania staje się dostęp do środków, które umożliwiają natychmiastowe zaspokojenie potrzeb. Pozycję w hierarchii wyznacza zdolność do niwelowania do zera czasu dzielącego pragnienie od jego spełnienia. Awans w hierarchii społecznej mierzy się rosnącą możliwością zaspokajania swoich potrzeb natychmiast – bez zwłoki.
Nie piszę tego by lamentować nad nowoczesnością świata, ale zastanawiam się nad tym czy sam byłbym w stanie zrezygnować z używania telefonu komórkowego? Na tegorocznych wakacjach, gdy przez dziesięć dni podróżowałem autostopem poza granicą Polski telefon miałem wyłączony i nagle okazało się, że i beze mnie świat nadal ma się całkiem nieźle.
Pamiętam, że wstępując do zakonu pozbyłem się komórkowego telefonu, nie używałem go przez kolejne sześć lat. Przez ten czas nie miałem wrażenia, że coś mi ucieka. Przeciwnie. Kiedy jednak będąc już diakonem podjąłem duszpasterską pracę, która wymagała częstszego kontaktu z ludźmi, telefon zaczął na nowo być potrzebny. Teraz kontaktów jest jeszcze więcej, a mimo to zastanawiam się czy udałoby się zrezygnować z telefonu? Czy może byłaby to forma egoizmu?
Kto bardziej potrzebuje komórkowego telefonu: my czy może też ludzie, z którymi jesteśmy związani? A może uzależnienie jest tak silne, że to tylko kolejna racjonalizacja i szukanie usprawiedliwienia?
45 komentarzy:
Ja mam tak, że wszytko zależy od sytuacji :)
Czyli jeśli jadę na rekolekcje, gdzie się wyciszam, i informuje najbliższych, że nie będę odbierać telefonu przez najbliższe dni, to nie ma u mnie problemu wyłączyć go. Tak samo jest gdy z zasięgiem jest dość ciężko (tak, są jeszcze takie miejsca w Polsce).
To samo mam z internetem :) Gdy jestem w Łodzi lub tam gdzie mam dostęp do niego, to jestem uzależniona :). Jednak gdy pojadę np. na 3 tyg na działkę, nie brakuje mi go.
Zdarza się i jest to straszne ... ;)
To ja mam tak jak Madzialena ;)
Ale fakt,że internet czy telefon bardzo ułatwiają życie w dzisiejszych czasach.
Klaudia
Iwa, już cię lubię :)
no mnie zdarzyło się bez telefonu być ostatnio na rekolekcjach u Franciszkanów,dawno to temu było, caluśkie 2 dni to było, powiem tak, spokój był niesamowity, inna rzecz, że nic się w życiu ważnego nie działo. Świat się nie zawali, taka prawda i przez to widać, jak małymi pikusiami jesteśmy.Chociaż bez netu robię sobie co jakiś czas przerwy, żeby zresetować płytę główną :). Wszystko dla ludzi, byle z głową, chyba jak ze wszystkim, no, może prawie wszystkim :), a że człowiek czasami zachłanny jest to inna rzecz :)A, na urlopie kompletnie odcinam się od gazet...
oczywiście skłamałam, tak dawno to było, ignacjańskie rekolekcje,więc nie u Franciszkanów, gdzie dodatkowo człowiek nic nie mógł mówić do siebie, wyzwanie było, jak człowiek potrzebuje gadać :) jak widać zresztą :)
Może zrobimy grupę wsparcia dla osób uzależnionych od internetu i telefonu? :)
Wolałabym, żeby komórek nie było. One wcale nie ułatwiają życia. Taka smycz. Telefony stacjonarne miały w sobie coś cywilizowanego. Człowiek był w książce telefonicznej, nikt nie zmuszał kogoś w tramwaju czy autobusie do wysłuchiwania rozmów.
Bez internetu trudno mi sobie wyobrazić życie. To takie okno na świat, ale on nigdy nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem. Teraz obyczaje padają. W zasadzie nie z braku czasu, bo u niektórych ten brak to taka poza, ale z braku kultury osobistej. Rzadko już ludzie spotykają się w week-end przy stole, by napić się wina czy herbaty bądź zjeść kolacje. Szkoda, że minęły czasy sobotnich wypieków, popołudniowych poczęstunków. Bywa smutno. Być może nie wszędzie, ale tradycja przyjmowania w domu padła.
na mój szpiegowski rozum, takie ciasne (przy)wiązanie, jest związaniem które może boleć(nawet jeśli nie czuć tego od razu)
Czy to my przywiązujemy kogoś, czy ktoś przywiązuje nas.
Łodwiązać się, chciałoby się. Wolność nie boli przecież chyba. Czy pozbycie się tego telefonu, internetu,(telewizory niektórzy wyrzucali, zapominając że jest włącznik i wyłącznik)da wolność? Da...spokój da, ale czy da wolność? da?
Jak człowiek potrzebuje gadać, to gada(też widać) A jak potrzeba gadać, to potrzeba gadać;P
(w krainie deszczowców, dziś wielka potrzeba gadania;)
Odkąd ktoś bardzo bliski zachorował na guza mózgu, a lekarze przekonali, że to od telefonu komórkowego, używam tylko do smsowania i nie noszę blisko ciała. Jest w tej chwili ogrom tego rodzaju guzów (od nerwu sluchowego) zwłaszcza u ludzi młodych i dzieci. Przerażające statystyki, od których producenci telefonów komórkowych trzymaja nas z daleka. Wspomniani lekarze naprawdę nie maja telefonow komorkowych. Bądźmy ostrożni.
Kiedy jestem w pracy stacjonarny czasami dzwoni bez przerwy że nie raz mam go dosyć bo nie mogę nic spokojnie zrobić a z komórką na co dzień spokojniej ale gorzej jak jestem na urlopie niestety muszę mieć kontakt z osobami z pracy którzy czują się pewniej jak do mnie zadzwonią by o czymś zadecydować już się do tego przyzwyczaiłam choć nie raz mówię wyłączę telefon na urlopie to mnie proszą nie będziesz taka i tego nie zrobisz a ja się na to godzę a oni czują się pewniej. Ostatnio pojechałam prawie w Bieszczady no i nie było w ogóle zasięgu przyznam że dziwnie się czułam. Oczywiście w kościele zawsze wyłączam komórkę kiedyś starsza kobieta przede mną przystępuje do komunii i telefon jej dzwoni ale miała taki obłędny śmieszny i głośny dzwonek że ksiądz aż nie mógł opanować śmiechu tak czasami bywa niestety co niektórzy zapominają:)
Uzależniony pisze...
Iwa, już cię lubię :)
:D
kurcze, chyba powinniśmy stworzyć jakąś grupę wsparcia typu: Anonimowi Komórkowicze
no wiec zaczynam: Cześć, jestem DR i jestem uzależniona
I będziemy kontaktować się smsami :)
Ciekawe pomysły się wyłaniają tylko że wtedy przyjdzie nam spać z komórką:)
Ulubione określenie psychologów - to zależy :).
Telefon komórkowy daje mi poczucie bezpieczeństwa, bo przez większość czasu po mieście lub po Polsce przemieszczam się sama, więc mam komfort, że w razie jakiejś trudnej sytuacji mam możliwość kontaktu. Ale używam go bardzo rozsądnie - tzn. nie odbieram po 22 (chyba, że dzwoni ktoś ogromnie bliski, to wiadomo, że to zmienia postać rzeczy), nie odbieram w towarzystwie, nie odbieram w środkach komunikacji miejskiej, wyjątek stanowi pociąg, gdy jestem sama w przedziale. Nie odbieram w urzędach, nie odbieram przy klientach, nie odbieram, kiedy nie mam ochoty gadać. I nie odbieram po 18 telefonu służbowego. W weekendy tym bardziej. I dobrze mi z tym. A jeszcze lepiej, gdy jadę do rodziców albo na wakacje, albo na turnus, albo na warsztaty i nawet czasowo nie mam nieraz możliwości zajrzeć do telefonu przez cały dzień - żyje, nie tęsknię i nawet czasem zapominam, że aparat dalej leży w kurtce lub na dnie torebki. Ale kiedy kończy się wyjazd, urlop, warsztaty, wracam do pracy, wychodzę z urzędu, wysiadam z tramwaju itp., to nie raz i nie dwa posiadanie przy sobie naładowanego telefonu uratowało mnie lub kogoś - w każdym tego słowa znaczeniu.
Rzecz się jeszcze ma jakości posiadanego telefonu, modelu, nowoczesności i takie tam. Mój idealny telefon komórkowy musi mieć 5 funkcji: odbioru rozmowy, nawiązania rozmowy, odbioru krótkiej wiadomości tekstowej, wysłania krótkiej wiadomości tekstowej i budzika. Reszta jest dla mnie zbędna. Więc kiedy widzę gnącego się przede mną pana w salonie firmowym, przy stoisku z najnowszymi modelami aparatów telefonicznych, a ja jego kwiecisty monolog sumuję jednym, powyższym twierdzeniem, to nieustannie śmiać mi się chcę na widok jego miny:). Wszystkie palmtopy, iphony, tablety, smartphony czy inne fony mnie nie interesują. Bo wolę czas w podróży spędzić z dobrą książką (kto nie czytał "Ostatniej kohorty" W.Łysiaka, niech przeczyta - kapitalna!!-polecam) albo wrzucić mp3 na uszki, albo pogaworzyć z współpasażerem, albo sobie z nim pomilczeć....
Bardzo często używam komputera, internetu, telefonu, dlatego tych rzadkich chwil, kiedy mogę mieć absolutną wymówkę niekorzystania z cudów techniki, szkoda mi marnować :)
Nie wyobrażam sobie już życia bez tego, ale umiem jeszcze bez tego żyć....
sms-ami uzależnieni od internetu, przez internet uzależnieni od komórek ;) czyli zwalcz jeden nałóg innym :)
uzależnienie od telefonu jako środka komunikacji czyt. ciągłe zerkanie, czy ktoś czasem nie napisał/nie dzwonił - raczej nie
natomiast coraz częściej zauważam, że stojąc na przystanku koniecznie trzeba wyciągnąć komórkę i zająć się pisaniem, usuwaniem starych smsów czy przeglądaniem internetu (dla tych co dysponują nowszymi modelami), bo to tak nie wypada stać, czekać na tramwaj i nic innego w tym czasie nie robić... podobnie sprawa wygląda podczas niezbyt udanych spotkań towarzyskich... jeśli rozmowa się nie klei, idealnym przerywnikiem jest wyciągnięcie telefonu i udawanie, że pisze/czyta się jakże ważnego smsa...
A ja w kontekście potrzeb...Z moich doświadczeń (na sobie samej:)) wynika, że spora część tak zwanych moich koniecznych potrzeb, często okazuje się niekonieczna (czasem są to zwyczajne zachcianki) i że spokojnie można bez ich zaspokajania żyć (choć nieraz trudno oprzeć się swemu wygodnictwu np.) I nie dotyczy to tylko dostępu do technicznych ułatwiaczy. Czasem miewam taki odruch, że kiedy pojawia mi się taki impuls z gatunku "Muszę..." to sobie myślę: "może niekoniecznie muszę..."
Pewnie nie napiszę nic nowego, ale mam taką prywatną teorię, że w spełnianiu nawet zachcianek nie ma nic złego, dopóki nie zamyka ono na miłość.
Ja tak kiedyś klapnęłam w tramwaju, rozejrzałam się wokół i zauważyłam, że ludzie mają komórki z dużymi ekranami, czytają wiadomości w necie przez aparat. "Jestem zacofana" - pomyślałam o sobie. Moja komórka nie potrafi wiele. Nie robi fotek, nie dostarcza mi internetu, ma mały ekran. Jest nie na czasie. Tak jak ja :-).
@nikt: Bo widzisz - suma uzależnień pozostaje w człowieku taka sama przez całe życie. Zmieniają się tylko rodzaje uzależnień :)
I powstają takie rzeczy jak syndrom fantomowych wibracji, których doświadcza już bardzo wiele osób ;-).
to telefon komórkowy potrzebuje nas.
chyba tak to działa.
a, i jeszcze chciałam powiedzieć, że obrazki piękne :D
ja zapomniałam telefonu przedwczoraj... a wczoraj rozładowała mi się bateria... ogólnie katastrofa-nie mogłam się skontaktować z osobą, z którą miałam się spotkać i cały dzień musiałam się pytać ludzi o godzinę...Ale telefonowi komórkowemu opierałam się aż do 4 roku studiów
Ja patrzac z wlasnej perspektywy moge powiedziec, ze jestem ofiara calego tego postepu technologicznego. Jest to niestety dla mnie duzy problem z ktorym, od pewnego czasu staram sie sobie radzic. Wiekszosc swojej, ze sie tak wyraze, aktywnosci internetowej przenioslem do smartfonu. Odbierami wysylam maile, czytam wiadomosci, blogi, rozne teksty. Oczywiscie social media tez - facebook, twitter, g+. Niestety korzystanie z tego wszystkiego na smartfonie, poprzez swa mobilnosc, wcale nie ulatwia mi zycia. Jest wrecz przeciwnie. Trace bardzo duzo czasu na pochlanianie, czesto bardzo powierzchowne, tych wszystkich tresci. Czesto ma to miejsce w pracy, czy podczas spedzania czasu z rodzina, podczas opieki na dzieciakami. To jest naprawde bardzo duzy problem dla mnie i mysle ze nie jestem w tym odosobniony. Na poczatku wydaje sie, ze dzieki swej mobilnosci smartfon poprawia nam komfort zycia. Ja z wlasnego doswiadczenia widze, ze guzik prawda i wcale tak nie jest. Kiedys, jeszcze przed tym, zanim mialem taki nowoczesny telefon, duzo wiecej czasu posiecalem na czytanie tekstu drukowanego. Teraz niestety, jak sam przed soba sie usprawiedliwiam, brak mi czasu...Postep technologiczny jest dobry, ale jak widac nie dla kazdego. Pozdrawiam Was serdecznie piszac tego posta prosto z mojego wypasionego smartfona.
Jak to mówią - wszystko jest dla ludzi :)
Kiedy ja zapomnę telefonu mam święty spokój - za to moi bliscy odchodzą od zmysłów ;)
i dlatego bronię się przed smartfonami, żeby odrobinę wolności uchować :), choć jak szpieg z krainy deszczowców zauważył, sztuką jest mieć i umieć sobie odmówić. Ostatnio koledzy zbijali się, że z takim telefonem to ja mogę jedynie nikim zostać :))), ale...dobrze mi z tym...Poczciwa stara nokia z klawiszami ma budzik, zrobi jakieś zdjęcie i wysyła smsy, czyli to, czego potrzebuję. Upgrade'y wszystkich systemów są chyba bardziej potrzebne producentom niż nam..., więc nawet jak kupię sobie kilka nokii na przyszłość, nie będą chulać za jakiś czas. ps. post zawierał lokowanie produktu :)))
hulać nie chulać, rzecz jasna, jakoś mi się wymkło :)
Będą hulać, ja mam już dwie motorolki stare "na zapas" bo teraz to już tylko bezdotykowe i z wodotryskami. A to przecież głównie telefon!
Najbardziej wkurzaja mnie "namawiacze" z sieci nieustająco dziwiący się że nie potrzebuje 800 minut w abonamencie, internetu i smatfona za 1 zł! A ja nie chcę. Jeszcze potrafię sprecyzować i określić swoje potrzeby. I to chyba jest gwóźdź programu.
Telefon to telefon a nie sztab dowodzenia. W każdym razie większość o tym zapomina i potem słyszy się w tramwaju rozmowy o niczym - "umilają" one bardzo podróż zwłaszcza gdy to o niczym brzmi z czterech stron. Pozdrawiam uzależnionych:-)
Ja jeszcze czuję się wolna od uzależnienia telefonowego i internetowego.
Jolaśka z takimi konsumentami jak my to wzrostu gospodarczego by nie było i z drzew byśmy nie zeszli pewnie :))))chociaż jak obserwuję niektórych "wyznawców" niektórych telefonów stojących w kolejkach po nowy model mam wrażenie, że powoli wchodzą na drzewa...Instynkt łowcy nie śpi :)auuuu
@Jolaśka- wielki szacun, że Ci się udało pozostać wolnym człowiekiem:) Pozdrawiam serdecznie:)
Dzięks, no nie tak do końca wolna. Bez kawusi nie ma życia :-)
A z telefonem to na początku było ciężko bo człowiek nie wie kiedy staje się uzależniony. Potem chwila zatanowienia i ciężka praca. NIE MUSZĘ odbierać gdy prowadzę auto, NIE MUSZĘ odbierać gdy jestem na wykładzie, w Kościele, w kinie, na spotkaniu itd., NIE MUSZĘ odbierać jak nie mam ochoty z kimś gadać o niczym, NIE MUSZĘ odbierać gdy dzwoni ktoś anonimowy lub zastrzeżony + jeszcze kilka NIE MUSZĘ.
No fakt że z takimi klientami to nie byłoby wzrostu gospodarczego ale są tacy co nadrabiają to z nawiązką więc jest jakaś równowaga :-)
Na marginesie NIE MUSZĘ poszło dalej. Jak słyszę reklamy że muszę to mieć albo koleżanki będą ci zazdrościć to ogarnia mnie prawdziwa wesołość bo przecież NIE MUSZĘ :-)
Polecam wszystkim forumowiczom takie ćwiczenia, mam wrażenie że pozwalają nabrać dystansu a nie lecieć za stadem bo wszyscy tak robią.
Spróbuje wykorzystać Twoją rade Jolaśka :)
Tak, tylko że kiedyś w końcu MUSISZ oddzwonić albo się wszyscy na ciebie poobrażają. Bo przecież ten cholerny numer się wyświetlił, albo rozmówca dostał wiadomość, że „Numer... jest już osiągalny w sieci.Oddzwoń do niego" Wrrr....
Mati, wtym rzecz że NIE MUSISZ.
Tylko tyle i aż tyle. Większość ludzi z którymi mam doczynienia rozumie i szanuje moje podejście do telefonu. Oczywiście oddzwonię gdy dzwonił ktoś znajomy to nie o to chodzi by nie używac telefonu w ogóle.
Trzeba tylko postawić sprawy w odpowiedniej kolejności. Telefon nie rządzi moim życiem. To tylko narzędzie. Przydatne ale nie niezbędne.
@Jolaśka..dokładnie o to chodzi..;-)
Ja też nie muszę odebrać każdego telefonu,odpisać na każdego smsa.Często nie odpisuję od razu, a jeśli zapominam..trudno.Jak komuś zależy na kontakcie albo ma coś ważnego do przekazania, sam się o to upomni.Nie obrażony...Równie dobrze mogłabym mieć pretensje do wszystkich, którzy zignorowali wysłanego przeze mnie maila.A przecież pewnie nie siedzą przed komputerem tyle co ja,nie sprawdzają poczty milion razy dziennie,nie mają nawet czasem dostępu do internetu na co dzień.I żyją,mają się świetnie ;-)
Rzeczywiście nie muszę odebrać każdego telefonu i odpisać na każdego smsa, ale po którymś razie, kiedy ktoś usilnie próbuje się ze mną skontaktować, muszę wreszcie odebrać, odpisać lub oddzwonić. Bo wiem jakie to irytujące z mojej strony, gdy ja próbuje kilkakrotnie się z kimś skontaktować, a moje starania nie przynoszą rezultatu. Wiem ja kto wkurza, zwłaszcza gdy bardzo mi na tym zależy. I potrafię się w związku z tym "sfoszyć", kiedy wiem, że nie ma realnego, konkretnego powodu, dla którego ta osoba nie chce ze mną rozmawiać. I wiem też, że jeśli ja nie odbiorę, nie oddzwonię, nie odpiszę przez dłuższy czas, to nie powinnam się dziwić, że ktoś ma o to do mnie żal....
Moja znajoma socjolog słusznie zauważyła, że w dzisiejszych czasach autoprezentacja i starania o relacje dotyczą nie tylko sfery zawodowej, ale też prywatnej. O to by mieć przyjaciela, by go przy sobie utrzymać, trzeba się postarać. Podtrzymywanie kontaktu telefonicznego, czy za pomocą komunikatorów internetowych jest zatem szalenie ważne. Owszem, przyjaźnimy się i kochamy ludzi nie za coś, tylko mimo czegoś, lubimy ich pomimo wad, niedoskonałości, ale jednak wzbudzają naszą sympatię i robią na nas wrażenie czymś.... Podobnie my na innych. Więc to, że oddzwaniam, odpisuję, odbieram jest często formą pracy nad związkiem, relacją.... Niekoniecznie luksusem wyboru.
Jeśli ktoś ma taki luksus, to albo ma mnóstwo przyjaciół i znajomych, albo ma wyjątkowo zdystansowane podejście do tej kwestii...
@Zuza: Więc to, że oddzwaniam, odpisuję, odbieram jest często formą pracy nad związkiem, relacją....
Dla mnie jest to przede wszystkim wyrazem szacunku, bo jak ktoś ot tak nie odpisuje, nie oddzwania, to mówi w ten sposób "mam cię gdzieś".
Nie można dać się zwariować i być na każde zawołanie naszego telefonu, ale myślę, że w tej formie komunikowania się kultura również obowiązuje:)
@Owieczka: I słusznie. Szacunek jest elementem budowania więzi. Więc dochodzimy do tego samego :)
I razem ze znajomą socjolog dostajemy 2 punkty za prawidłową odpowiedź.
Stacjonarka dawała pewną "strefę cienia" do której można było się dyskretnie wślizgnąć: wyjść na spacer, wyjechać na kilka dni, nie zdążyć odebrać, oddzwonić po weekendzie... A teraz trzeba się zdobyć na asertywne: tak albo nie. I póki człowiek ma baterię nigdy nie jest tak naprawdę sam.
@Zuza i Owieczka ;-)
Jasne, że szacunek.Zgadzam się.
Mam jednak dookoła ludzi, którzy np nie lubią rozmawiać przez telefon albo nie zawsze odpisują na maile.Mimo to mam z nimi uważam bardzo wartościowe relacje.Można do nich dotrzeć inaczej,spotykając się i rozmawiając. O wiele bardziej to cenię. Mogą mieć inaczej.Nie ma o co się obrażać,naprawdę...Zrobię eksperyment i zostawię któregoś dnia telefon w domu.Ciekawe, kto będzie bardziej tęsknił...pozdrawiam!
Mieszkam za granica i telefon komorkowy daje mi poczucie bezpieczenstwa. Bardzo czesto zdarza mi sie nie korzystac z urokow komorki bedac w domu. Nie slysze dzwonka.
"Czy zdarza Wam się zostawić komórkę w domu i z pełnym spokojem przeżyć dzień" - zdarza.
Uwalniające.
Szansa, żeby pobyć ze sobą, żeby zobaczyć, że nie jesteś niezastąpiony, że nie musisz być "do dyspozycji", że omija Cię masa nieważności, że mimo wszystko - jesteś.
Prześlij komentarz