wtorek, 26 marca 2013

Są chwile, w których będziesz sam


O całej tej wielkiej organizacji nastawionej na kontrolę ludzi.









Z maila od pewnego mężczyzny:

Jak Ojciec (...) może jednocześnie być Ojcem Kościoła Katolickiego czyli być żołnierzem Watykanu. Przecież cała ta zakłamana instytucja wyrządziła tyle zła. Naprawdę nie trzeba być mega bystrym, aby rozszyfrować prawdziwy sens istnienia tej instytucji. Jak to możliwe, że tak porządku facet utożsamia się z tym zakłamaniem, komercją i monopolem na "prawdę". Ludzie zaczynają się budzić i coraz trudniej nimi manipulować (...). Jednak nie wierzę nie ma po prostu takiej opcji aby Ojciec "łykał" wszystko co powie przełożony, biskup czy papież. Przecież nie rodzi się w Księdzu bunt na tą hipokryzję. Ja już nie mogę zdzierżyć tej obłudy Kościoła Katolickiego tego jak wypaczyli to piękne przesłanie Jezusa. Cała ta wielka organizacja nastawiona jest na zysk i kontrolę ludzi i coraz trudniej jest im to ukryć. Jestem chrześcijaninem i zależy mi na zbawieniu i nie wiem jak to pogodzić, żyć w sprzeczności i utożsamiać się z zakłamaną organizacją mającą tak wiele krwi na rękach, która nienawidzi chyba wszystkich i wszystkiego (...)

Czy to jest także Wasze doświadczenie Kościoła?


***
Chciałem wystraszyć słońce
Zabić dnie, ożywić noce
I groziłem chmurom też
Że wzrokiem je przebiję i zamienię w deszcz
(...)
Są chwile w których będziesz sam
Nie ważne ilu naokoło ludzi



56 komentarzy:

iwonakra3 pisze...

Dla mnie kościół to wspólnota,wspólnota bez której niemogłabym przeżywać w pełni Chrystusa Zmartwychwstałego.I niezależnie od przeszłości Kościoła i tego co sie złego dzieje wkoło,widzę te dobre strony.Winy niema co szukać u innych-te wypaczenia jak to napisał powyższy adresat to to co dopuszczamy do siebie,sami jsteśmy winni takiemu a nie innemu obrazowi,za mało czytamy,za mało wierzymy.A wystarczyłoby tylko więcej pokory i ufności małego dziecka.Niby niedużo..a jednak tak wiele

Anna K. pisze...

Autor mejla ma niestety b. dużo racji i jest to po części moje doświadczenie bycia w Kościele (tj. rozczarowanie wieloma postawami duchowieństwa i wymyślanymi przez purpuratów prawami, które nie są zgodne z Jezusem, jakiego znamy z Ewangelii - jednocześnie cały czas wierzę, że to, co złe może z czasem zostać zmienione, a więc nie odrzucam całości, tylko te złe rzeczy).

Z drugiej str., jeśli można, to napiszę od siebie:

1. Zostałam wychowana w takiej rodzinie i tak przebiegało moje życie, że mocno związałam się z Jezusem, Matką Bożą i świętymi. Akurat sposób przeżywania wiary jest u mnie nierozerwalnie związany z tą konkretną religią, obrządkiem oraz z pośrednictwem kapłanów, którzy udzielają sakramentów itp. A więc, jestem wdzięczna, że ktoś sprawuje msze św., spowiada, udziela sakramentów, i że mogę w tym uczestniczyć. Dlatego nie zamieniłabym tej wiary na żadną inną i nie mam zamiaru ani występować z Kościoła ani zmieniać wyznania.

2. Wierzę, że prawda obroni się, i że z czasem Duch Św. pomoże zmienić złe i okrutne prawa wymyślane przez ludzi, a nie przez Jezusa, a podawane przez duchownych jako nakazane przez Jezusa, jak również, że Duch św. natchnie duchownych, którzy dopuszczają się różnych nadużyć (w tym hołdowaniu bogactwu - te drogie samochody!) albo którzy dotknięci są znieczulicą, pychą czy jeszcze gorszymi rzeczami typu pedofilia albo łamanie celibatu (czytałam wiarygodne dane o tym, że b. dużo księży umawia się na seks przez portale randkowe, czaty itp. albo po prostu mają kobiety, dzieci i je taką postawą krzywdzą plus niektórzy nakłaniają lub szantażują ciężarne kochanki, żeby poddały się aborcji - jak nie podoba im się celibat, to kto im broni wystąpić? Nienawidzę zakłamania i krzywdzenia niewinnych ludzi!) do tego, żeby zaprzestali takich czynów, a w przypadku pedofili i innych złoczyńców chciałabym, żeby ponieśli konsekwencje takie, jak zwykli obywatele, i żeby nie byli poza prawem i nie krzywdzili kolejnych ofiar. A więc, chciałabym, żeby wszystko szło w stronę prawdy i stawiania granic ludziom, którzy są bezkarni, a krzywdzą.

3. Oczywiście warto modlić się za kapłanów (oraz za cały Kościół), ale warto też mówić otwarcie co jest nie tak i stawiać granice, jeżeli dzieje się coś złego i postulować dobre zmiany, pamiętając, że Kościół to również świeccy, więc nie powinno się mieć skrupułów.

4. Ważne jest cały czas poznawać Jezusa z Ewangelii i kontekst dla wydarzeń z Ewangelii i pytać siebie co by Jezus, jakim Go znamy z Ewangelii, powiedział na to czy na tamto. Chodzi o ducha Ewangelii. Jezus nigdy nie był formalistą, natomiast zawsze dostrzegał człowieka. Umiał zobaczyć czy i komu dzieje się krzywda i nie karał niewinnych ludzi. Uważam, że nigdy za wiele poznawania tego ducha, żeby właśnie nie zagubić się.

5. Warto też słuchać kazań dobrych księży i korzystać z ich przykładu życia i rozwijać się, czytać itp., jak i przyjmować sakramenty, żeby zawsze być blisko Jezusa i zawsze chcieć Go lepiej poznawać.

Podoba mi się zdanie, które powiedział (lub napisał) Dostojewski: "Gdyby ktoś mi udowodnił z niezbitą, matematyczną dokładnością, że Jezus jednak nie jest tożsamy z prawdą, wówczas ja i tak opowiedziałbym się za Jezusem, a nie za prawdą". Rozumiem to tak, że tak bardzo zjednujący jest Jezus z Ewangelii i tak wyjątkowy i tak dobry, że po prostu kto raz Go odnajdzie, ten już nie wypuści.

Tak w ogóle, to książę Myszkin z "Idioty" Dostojewskiego jest postacią stworzoną w pewnej mierze na wzór Jezusa. Na mnie zrobiła ta postać wielkie wrażenie, podobnie jak cała myśl teologiczna Dostojewskiego.

Każdy ma swoją ścieżkę, grunt, żeby nie tracić z oczu Ewangelii i chcieć poprawiać się z tego, co złe, starać się kochać Jezusa i ludzi.

A więc, jest się w Kościele, owszem, ale jednocześnie przecież idzie się przez życie swoją ścieżką i dokonuje własnych wyborów. Z tej perspektywy mniej ważne jest jacy są księża. MOŻE natomiast człowiekowi zależeć, żeby Kościół oczyścił się ze zła i można coś w tym kierunku robić, nie godzić się, eskalować prośby o te dobre zmiany.

basiek pisze...

Nie wiem czemu w niektórych ludziach jest tyle nienawiści do ludzi do kościoła czy do księży, przecież nie można jedną miarą mierzyć wszystkich. A już jak nie raz słyszę a ten ksiądz to czy tamto...źle robi albo wystąpił z zakonu itp przecież każdy z nas popełnia błędy i będzie odpowiadał przed Bogiem za siebie i nie można opierać się na jednym czy drugim przykładzie i oceniać wszystkich, przecież są księża z wielkim powołaniem którzy swoją posługą duszpasterską, skromnością, dobrocią, umiejętnością głoszenia słowa Bożego przyciągają ludzi do kościoła. Ja może mam to szczęście że bardzo chętnie idę do kościoła nie po to bo muszę ale że chcę, idę by się spotkać z panem Bogiem i czuje się tam tak domowo, nie mogę nic złego powiedzieć na przykładzie mojej parafii i moi znajomi czy sąsiedzi idą chętnie nie z przymusu tu czujemy się dobrze.To też i zasługa Ojców którzy głoszą słowo Boże, dobrze że nie ma w naszym kościele polityki bo tego mamy aż w nadmiarze w mediach, nie wyobrażam sobie życia bez pójścia do kościoła żyć bez Pana Boga tak po swojemu bo co bo kościół jest zły. Kilkanaście lat temu pracując za granicą, jakiś czas, kilka lat mieszkałam w klasztorze i po przez moją pracę miałam bardzo bezpośredni kontakt.na co dzień z księżmi i studentami teologii bardzo miło wspominam te czasy, tam oczywiście mniej ludzi chodzi do kościoła ale ci którzy chodzą są naprawdę wierzący i kościół bardzo zabiega o swoich wiernych, było super czułam się jak w wielkiej rodzinie wszyscy byli bardzo serdeczni ale kiedy pod koniec mojej pracy i pobytu zmienił się przeor to zrobiło się nie ciekawie bo nie był to ksiądz godny naśladowania i wcale nie taki już dobry ale w niedzielę zawsze szłam na poranną mszę i czasami zdarzało się że ten właśnie ksiądz ją odprawiał który psychicznie mi dokuczał przez którego zachowanie nie raz płakałam to co miałam wyjść z tej mszy bo nie chcę na niego patrzeć wręcz przeciwnie chodziłam jak by nigdy nic bo przychodziłam do Pana Boga się pomodlić i dla siebie bo tego potrzebowałam a on z czasem się zmienił nawet mnie przeprosił ja to przetrwałam i mu wybaczyłam bo też zrozumiał że źle robi ale trochę to trwało ale wcale mnie nie zniechęciło ani do kościoła ani do księży. Dobrej nocy :)

Kasia Sz. pisze...

Ja lubię chodzić do dominikanów w Krakowie. Ale nie chcę przesadzać z sympatią, bo to także powoduje niezdrowy snobizm lub sympatię, która zaślepia człowieka. I nagle zaczynamy już tylko chwalić i zachwycać się. Odnosząc się z czasem z niezamierzoną wyższością do innych zgromadzeń bądź kościołów. To jest według mnie takie zagrożenie duchowe, które może wynikać z nadmiernej sympatii. Nagle Bóg schodzi na drugi plan, a ważne jest otoczenie.

Chodzę prawie każdego dnia do innego kościoła w Krakowie szturmując niebo w swoich intencjach. Tam często śpi jakiś bezdomny, który nawet nie wie do końca, że śpi pod okiem Jezusa, bo w kościele na Poselskiej jest wystawiony cały dzień Najświętszy Sakrament. A jeśli idę wieczorem to zawsze w konfesjonale jest ten sam ksiądz, ta sama kobieta w ostatnim rzędzie krzeseł i inna, która w przedsionku odmawia różaniec plus ja,która także wpisuje się w ten "Dzień Świstaka". Nie wiem czy ten ksiądz jest dobry czy nie, ale zawsze jest w tym konfesjonale.

Mam swoją mszę u dominikanów. Nieraz obserwuję księży. Na przykład jak prowadzą adorację. Ojciec Pyda i Ojciec Okoński zawsze klęczą. Kiedyś w pustym kościele widziałam jak o. Okoński przyklęknął przed Ołtarzem Głównym, został tak kilka sekund, potem klęczał jeszcze tam gdzie jest podest. Kościół był pusty, więc to nie była pokazówka tylko przekonanie.

Kiedyś o. Dominik Jurczak wściekł się na mnie podczas spowiedzi, bo powiedziałam, że nie kocham Boga. Był oburzony. I to nawet było takie ujmujące, że Ojcowie tak wierzą na serio.

Kiedyś na "Szkole patrzenia" bardzo zdenerwował mnie o. Rojek. Jakoś niefajnie komentował pewne sceny z filmu. Ale na następnym seansie miałam takie zdarzenie, że jak wychodziłam z auli to Ojciec bezwiednie powiedział mi "dziękuję". Dziękował chyba za przybycie na seans i jakoś tak w moich oczach zrehabilitował się za tamte komentarze do filmu.

Kiedyś jeden dominikanin chyba także bezwiednie powiedział mi pierwszy "Dzień dobry" mimo, że to my mamy mówić księżom pierwsi "Szczęść Boże". Nie znam się z żadnym dominikaninem osobiście i to był taki miły gest. Inny także się kłaniał. Ci duchowni znają nasze twarze z mszy, więc instynktownie niektórzy mówią "Dzień Dobry".

Raz o.Kołodziejczyk poprosił otwarcie, żebyśmy my chodzący na msze dominikańskie modlili się za nich czyli naszych dominikańskich duchownych zwłaszcza, że czasy dla Kościoła są takie sobie.

Jak idę Stolarską i zadzieram głowę do góry tam gdzie są cele zakonników to widać nieraz kawałek uposażenia. Raz dostrzegłam skromną półkę. Wiem, że ogólnie zakon dominikanów jest bogaty, ale w przełożeniu na zwykłego zakonnika to żyją normalnie. I w sumie pomyślałam, że tak wyzywamy dominikanów i wypominamy im bogactwo, a cele to nie są jakieś luksusy.

Czasem mi przeszkadza, że zakon ma swoje środowisko i swoich ludzi za których się modli i których wspiera. Inni schodzą na dalszy plan lub w ogóle się nie liczą.

Pokusa wyzywania na Kościół jakoś jest u mnie mniejsza, bo często z wielu względów w tym pojedynczym kościele jestem.
Nie chciałabym być tak za pan brat z jakimiś księżmi, nawet dominikanami, bo dystans jest lepszy. Łatwiej pracuje się nad grzechem, łatwiej komuś powiedzieć o problemie na który ktoś spojrzy z daleka. Generalnie wstydziłabym się mówić księżom o problemach, obawach i bała, że dostanę trudną do przyjęcia odpowiedź.

Gdyby nie było Kościoła to człowiek nie miałby gdzie usiąść, wypłakać się, prosić latami o pomoc, dziwić się, że Bóg milczy. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Czytając myślę sobie - jeśli podzielimy chrześcijan na dwie grupy: tych związanych z kościołem-instytucją czyli księży, zakonników, urzędników watykańskich (ludzi w celibacie) i tych pozostałych czyli żyjących w rodzinach...

Jedni mówią drugim czego od nich oczekują.
Ludzie kościoła wymagają od ludzi w małżeństwach wierności i czystości.
Ludzie w małżeństwach oczekują od ludzi kościoła celibatu.

Teraz, po tym podziale - widząc, jak żyją ludzie w małżeństwach łamią przysięgi, ranią się na wzajem, kłamią i zdradzają - mogę napisać o tej zakłamanej instytucji: jak możesz być mężem i jednocześnie wierzyć w rodzinę? Przecież ta zakłamana instytucja wyrządziła tyle zła!

Czy ten sposób patrzenia na ludzi jest uprawniony? My i oni. My dobrzy i mamy rację. Oni źli i muszą to widzieć, że kłamią. Muszą przyznać mi (nam) rację i zniknąć.



S pisze...

Pamiętajmy, że ten Świety Kościół tworzą grzeszni ludzi.
Ku refleksji:
W rozmowie
z dziennikarzem, zapytana Matka Teresa z Kalkuty:
- Co Siostry zdaniem trzeba zmienić, zreformować w Kościele?
- Bracie, w Kościele trzeba zreformować mnie i Ciebie – odpowiedziała Matka Teresa z Kalkuty.

Kasia Sz. pisze...

A propos wolności. To kilkanaście dni temu byłam na konferencji o autorytetach u krakowskich dominikanów. O.Janusz Pyda, który w pracy doktorskiej zajmuje się wszechmocą Boga miał ciekawą tezę, że to właśnie Kościół i Bóg mogą nam dać wolność. W niektórych aspektach.

Myślę nad tą tezą. Ona dla niektórych może być uzdrawiająca.

Każdy w nas może zwątpić, Bóg nie. Ludzie mają pokusę by panować nad drugim człowiekiem, by go sobie podporządkować, Bóg nie. Człowiek chce czuć się ważny, lepszy od drugiego. Bóg nie, bo nie musi czuć się od nas lepszy.

Bożena pisze...

Dla mnie Kościół to wspólnota. Wspólnota, którą razem z duchownymi tworzymy. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy upadamy. I tak jak upadam ja jako żona i matka tak pewnie nie jeden kapłan upada w swoim powołaniu. Grunt to modlitwa za siebie nawzajem by tych naszych upadków było jak najmniej a jak już się zdarzą żebyśmy szybko umieli powstać. Łatwo jest krytykować innych gdy do kościoła przyjdzie się raz w roku poświecić jajka a trudniej dać coś z siebie i np. : codziennie zdzierać kolana za kapłana, który widać że źle postępuje. Wiele lat byłam z dala od Kościoła( pojawiłam się tylko na swoim ślubie, chrzcie, roczku i komunii mojej córki ) i wtedy owszem widziałam tylko zło panujące w Kościele ale swojego już np. nie. Jednak gdy teraz wróciłam do Boga to z mocą odczuwam jak wielkim darem jest ta wspólnota. Ja owszem daję coś z siebie czasami zdzieram kolana za tych którzy się źle mają, choć wcale mnie nie znają i o tym nie wiedzą, ale szczególnie mocno w ostatnim czasie odczuwam że to dobro bardzo do mnie powraca i Ci którzy mnie nie znają przychodzą mi z pomocą. „Jedni drugich brzemienia noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy.”

salvador pisze...

Ten człowiek, który napisał tego maila jeśli jest ochrzczony to także należy do wspólnoty kościoła.

Czarownica pisze...

A ja czytam i myślę sobie słowami Konfucjusza: „Spróbuj zapalić maleńką świeczkę zamiast przeklinać ciemność”. I kochaj. Z całych sił kochaj.

Anna K. pisze...

@Bożena - "Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy upadamy. I tak jak upadam ja jako żona i matka tak pewnie nie jeden kapłan upada w swoim powołaniu. Grunt to modlitwa za siebie nawzajem by tych naszych upadków było jak najmniej a jak już się zdarzą żebyśmy szybko umieli powstać."

Zgadzam się z tym, tylko chciałabym dopowiedzieć coś takiego, że co innego jak ktoś upadnie na własny rachunek i potem podniesie się, a co innego, jak ktoś krzywdzi drugą osobę i nikt nie postawi temu granic i ten ktoś nadal krzywdzi i jest bezkarny, bo w jakiś sposób chroni go instytucja Kościoła.

O pewnych czynach, uważam, też nie można mówić tak lekko, że to tylko upadek, każdemu może się zdarzyć, albo że nikt nie jest doskonały itp., jeżeli np. chodzi o pedofilię, czyli o krzywdzenie niewinnych dzieci wykorzystując zaufanie, jakie te dzieci i ich rodzice mają do osoby duchownej. Osoby, które krzywdzą dzieci powinny zostać zamknięte tam, gdzie nie mogą już krzywdzić (w więzieniu albo w tym specjalnym szpitalu, w którym daje im się leki, żeby nie odczuwali popędu seksualnego i skąd ich się nie wypuszcza, żeby nie było kolejnych ofair). Gwałcenie i molestowanie dzieci jest tak wielką krzywdą, że nie wolno, uważam, mówić o tym lekko i przechodzić nad tym do porządku dziennego. W tym względzie duchowni powinni być traktowani tak jak wszyscy inni ludzie i zamykani, żeby nie mogli krzywdzić, a nie przenoszeni na inne parafie itp.

Podobnie, nie powinno podchodzić się lekko do takich czynów jakimi są te romanse księży z innymi kobietami, bo seks jest więziotwórczy i najczęściej ta kobieta cierpi, ksiądz robi jej nadzieję, że z nią będzie, a nie ma zamiaru odejść z kapłaństwa i krzywdzi tę kobietę, a jak ma z nią dzieci, to krzywdzi też i te dzieci. Często to trwa całymi latami i tej krzywdy jest bardzo dużo. I znów, nie można lekko o tym mówić, na zasadzie, że nikt nie jest doskonały, my świeccy też itp., bo to jest jakieś konkretne zło, które trwa, często najwyraźniej z przyzwoleniem innych duchownych. Potem zdarzają się takie tragedie, jak ta, o której pisały polskie media, że jak młoda dziewczyna zaszła w ciążę z księdzem, to on potem, gdy zbliżał się poród, więził ją u siebie, choć to był jej pierwszy poród i kazał jej rodzić samej w jakimś pokoju, sam wyszedł do innego pokoju, nie chciał wezwać karetki, choć były komplikacje i kobieta strasznie cierpiała, a dziecko wskutek nieudzielenia fachowej pomocy przy porodzie zmarło.

Ten przypadek akurat został nagłośniony, bo dziecko zmarło, sprawą zajęła się prokuratura itp., ale na pewno jest takich przypadków więcej, że ksiądz krzywdzi kobiety, która w nim się zakochała oraz ich dzieci, "żeby ludzie nie dowiedzieli się". Nie może być przyzwolenia na takie czyny i zarówno hierarchia Kościoła, jak i ludzie świeccy, jeśli o czymś takim wiedzą, powinni reagować i wywlekać romanse i tym podobne rzeczy na światło dzienne i coś z tym robić, stawiać granice, żeby nie mogła istnieć ta zakłamana szara strefa. Nie powinno być tej pobłażliwości typu: "nikt nie jest doskonały, księża nie są doskonali, my też nie itp.", jeżeli miałoby to oznaczać kontynuowanie krzywdzenia ludzi i nierobienie z tym niczego.

Nie mówiąc już o aspekcie zgorszenia, o którym mówił Jezus ("lepiej kamień młyński przywiązać sobie do szyi, niż być zgorszeniem dla ludzi, którzy ufają kapłanowi itp.").

Oznacza to, że nie może być pobłażliwości co do takiej postawy, że ktoś niby jest zastępcą Jezusa (a każdy kapłan nim jest) i podejmuje się opiekować powierzonymi mu ludźmi i dawać im dobry przykład ewangeliczny, a krzywdzi ludzi, inni to widzą i nie reagują i jest bezkarny.

Oczywiście jest dużo dobrych księży, tylko mnie chodzi o to, że nie wolno podtrzymywać atmosfery przyzwolenia na krzywdzenie ludzi. Świeccy ponoszą karę za swoje czyny i są zamykani tam, gdzie nie mogą krzywdzić, więc niech i kapłani tak samo, niech nie będą poza prawem.

Stomatolog pisze...

- Co musi się zmienić w kościele?
- Ty i ja.

Od lat to samo.

Bożena pisze...

Do Anna K- Aniu podobnie jak Ty uważam, że osoby krzywdzące dzieci powinny być zamykane tam gdzie nie mogą już ich krzywdzić……ale zapewniam Cię że odnosi się to nie tylko do duchownych, niestety wciąż wśród świeckich też są takie osoby, którym uchodzi to na sucho i bez karnie chodzą po tym świecie……….Nie chcę, żeby wyszło że bronię duchownych ale reformy to wymaga całe prawo by pewne rzeczy jeszcze mocniej były napiętnowane ale i by prawo bardziej broniło tych pokrzywdzonych i by umiało im później zapewnić jakieś warunki do życia. Myślę że dobrze napisał Stomatolog
„Co musi się zmienić w kościele?
- Ty i ja.

Od lat to samo.”

wróbelka pisze...

Kocham Kościół, jest to mój dom i moja rodzina. Daje mi wsparcie, przebaczenie i nadzieję. A że doświadczamy trudności? Tak jest w każdej rodzinie.

basiek pisze...

Wydaje mi się że im więcej zagłębiamy się w naukę Kościoła tym więcej potrzebujemy, coś doskonalimy to tylko takie moje spostrzeżenia. Oczywiście dobrze jest kiedy napotykamy w kościele na takich księży którzy wspaniale głoszą Słowo Boże są przykładem mają jakiś szczególny dar głoszenia kazań czy jakichś rozważań wtedy te słowa zaczynają bardzo do nas docierać i nie raz przemawiają do naszego sumienia w szczególny sposób. Ale teraz technika jest bardzo rozwinięta przecież można coś ciekawego przeczytać na portalach religijnych czy czegoś posłuchać też są ciekawe rzeczy ale trzeba tylko tego chcieć. Znam takie osoby które nie chodzą do swojej parafii bo ich tam coś denerwuje to jeżdżą do innego kościoła i są zadowoleni a mówienie wytykanie ile to złych jest księży to czasami tylko taka wymówka by siebie usprawiedliwiać.

belg pisze...

Ja pozwolę sobie zacytować ojca tekst ze stacji7:

"Miałem szczęście, że poznałem w swym życiu wiele osób, które zdecydowały się na życie według Ewangelii. Niesamowite jest to, że zawsze są to ludzie szczęśliwi, promieniujący pokojem, pełni wewnętrznej wolności. Interesujące jak pozornie „trudna Ewangelia” z jej „nieludzkimi” zasadami ostatecznie okazuje się drogą do szczęścia".

Tacy ludzie przepełnieni Bogiem to również Kościół, który znam.

Basia pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Basia pisze...

Ja jestem w 100% zmanipulowana przez KRK i kocham Kościół! Co więcej dostrzegam bardzo dużo dobra, które zrobił Kościół przez te ponad 2000 lat istnienia. Chyba nie ma dla mnie ratunku, bo nawet wiedząc o grzechach ludzi Kościoła nie przestaję go kochać.

szpieg z krainy deszczowców pisze...

Najbardziej drażni mnie w Kościele bufonada, formalizm, i próby sprowadzenia Kościoła jedynie do hierarchicznej instytucji, kontrolujących urzędników. A wnerwia mnie bardzo, kiedy ktoś te swoje „wizje” Kościoła i świętości, próbuje w sposób neurotyczny podpinać pod Ewangelię.
Bywają chwile, kiedy widzisz obłudę innych. A swojej nie dostrzegasz. I co wobec tego? Można (w lęku) udawać, że wszystko ok. I płynąć z prądem konformistycznego śmierdzącego ścieku przyzwyczajeń , korzyści, i wygody. Można tupnąć nóżką, i w formie protestu wystąpić z tej „jaskini zbójców”(jak zrobił ostatnio pewnien znany neofita). Można, żyć zgodnie z własnym sumieniem- być sobą. Próbować łamać sztywnotę, schematy. Szukać prawdy. Brać pod uwagę to co mówią słudzy, ale słuchać tylko Mistrza. Prosić Boga o tę odwagę- stawania w obronie prawdy, wolności , i godności. Szczególnie, gdy będą takie chwile kiedy zostanie się samemu- pośród tłumu „śniętych ryb”. (choć rzadko tak bywa, że wszystkie w tłumie są zdechłe) Niektóre można skutecznie ożywić. Bóg to może zrobić. Przy pomocy dających świadectwo swoim życiem- Członków Jego Kościoła.
Życzenia dla wszystkich piszących i czytających- Zmartwychwstania w Chrystusie!

basiek pisze...

No właśnie dlaczego tak wiele osób doszukuje się i dostrzega tylko same zło w Kościele a nie widzi dobra.

Unknown pisze...

Hah,
Łatwo mówić o zmianie siebie jakoby Kościół cały był wtedy lepszy,ale kurcze, zawsze znajdzie się jakiś ksiądz czy chociażby przeciętny Kowalski,który ma trudny charakter i ciężko Mu zachowywać się jak przystało na chrześcijanina,i wtedy co z tego,że ja czy Ty szanowny Czytelniku idziemy za Chrystusem skoro nasz sąsiad zapamięta takiego Kowalskiego,który w niedzielę do kościoła z żoną idzie ale sąsiad z niego od jasnej cholery?.

Osobiście męczy mnie temat pedofilii w Kościele i homoseksualistów,gdybym nie znała Kościoła od środka to bym sobie pomyślała,że ten cały Kościół to na prawdę czarna mafia.

Ale chrześcijanie są od 2000 lat, Kościół się nie zawalił jeszcze pomimo tego,że grzeszników to w nim nie brakuje. i to jest piękne.

W PL jest ten problem,że katolicyzm jest bardzo masowy,chrześcijaństwo masowe nie kosztuje - Kościół oferuje różne kursy,rekolekcje,no i ta cała tradycja Wigilia,Wielkanoc itd. ,to nie wymaga wysiłku
Niestety kiedy przychodzi do słuchania przykazań to kiepsko nam to na prawdę idzie,mam dużo znajomych chrześćijan a znam jedynie dwójkę,która na prawdę "przez wzgląd na Chrystusa wszystko inne uznaje za śmieci", a myślę,że prawda jest taka ,że słuchanie słów Kościoła i Chrystusa jest naszym psim obowiązkiem,bo gdy tego nie robimy to właśnie mówią o Nas chrześcijanach źle,że idziemy na kompromis ze złem,że owszem,Kościół jest okej,no ale gdy nie mówi o tym co trudne.

Jeśli zaś o Kapłanów chodzi - smutne to,jak rzadko widzi się kapłanów w sutannie na ulicy,czy też smutne jest to,że katechetami zostają ludzie,którzy bardzo często nie mówią o swojej wierze,nie mają podejścia do młodzieży,albo są gotowi do piekła posłać kogoś kto nie przestrzega przykazań[a takiego katechetę spotkałam tez na swojej drodze.]

No ale jesteśmy,Kościół jest,Chrystus dał nam Ducha Świętego,a my musimy być jak mały dobosz - iść przez siebie,dalej i dalej.
http://www.youtube.com/watch?v=Cx52kVYVBL4

Pozdrawiam
Klaudia

ps.
niektórzy dostrzegają samo zło w Kościele..ale nie tylko w Kościele,słyszeliście by ktoś dobrze mówił o służbie zdrowia?o! albo o politykach? ja niestety nie.

Anna K. pisze...

Moim zdaniem, punktem wyjścia do tej rozmowy jest tekst zaproponowany przez o. Krzysztofa, a tekst ten mówi o tym, że w Kościele mają miejsce złe rzeczy i jak z tym czuje się ktoś, kto na to patrzy i co z tymi rzeczami zrobić.

Autor mejla przytoczonego przez o. Krzysztofa mówi: "Jestem chrześcijaninem i zależy mi na zbawieniu i nie wiem jak to pogodzić." Ojciec Krzysztof pyta jakie jest nasze doświadczenie bycia w Kościele, czyli, w domyśle, czy my też dostrzegamy te złe rzeczy w Kościele i jak to na nas wpływa.

Temat jest zatem raczej o złych rzeczach. Cały rok na blogu były tematy o dobrych rzeczach w Kościele, to teraz można coś napisać o tych złych, bo one też niestety istnieją.

Chciałabym doprecyzować, że pisząc o tym, żeby zatrzymać krzywdę, stawiać granice i zamykać ludzi krzywdzących (np. pedofili) tam, gdzie nie mogą już krzywdzić, miałam zawsze na myśli zarówno świeckich, jak i duchownych. Żeby obowiązywało ich to samo prawo, a nie żeby duchowni mogli dalej krzywdzić, a ich przestępstwa były tuszowane, i żeby dostawali tylko upomnienie albo byli przenoszeni do innych parafii itp.

Duchowni nie powinni też (tak jak ostatnio biskup Pieronek) wypowiadać się w tonie lekceważącym o tych zbrodniach i mówić, że są ważniejsze rzeczy niż pedofilia, i że nic się na to nie poradzi, że niektórzy księża są pedofilami, bo "ludzie zawsze ulegają namiętnościom, mają wolną wolę" itp.

Uważam, że nie wolno tak mówić i tak trywializować problemu i wytwarzać przez to wokół tych zbrodni atmosfery przyzwolenia ("nic się na to nie poradzi") - otóż właśnie poradzi się! Od tego jest wymiar sprawiedliwości i więzienia i tzw. kastracja farmakologiczna. Im większa świadomość i im bardziej zdecydowana postawa hierarchów w konwencji "zero tolerancji", tym więcej odwagi będą mieli ludzie (i świeccy będący ofiarami lub świadkami tych czynów i współ-kapłani) do tego, aby te zbrodnie zgłaszać do wymiaru sprawiedliwości albo regagować w czas na najmniejsze sygnały, zanim zbrodnie takie zdarzą się.

Można wdrażać też pewnego rodzaju zakazy, np. zero nocowania dzieci na plebanii. Zero zabierania np. dziewczynki przez księdza samochodem na wycieczkę. Można też uświadamiać ludzi na różne sposoby, wydawać nawet broszury informacyjne i rozpowszechniać je w parafiach, kierowane np. do rodziców, żeby nie zgadzali się, aby ich dziecko nocowało albo spędzało długie godziny na plebanii oraz kierowane do dzieci z instruktażem co mają robić, jeżeli dorosły, nawet ksiądz, będzie robił takie czy inne propozycje czy podchody do nich. Na wsiach i w małych miejscowościach ludzie często zgadzają się na to, żeby dzieci chodziły na plebanię itp., wręcz poczytują sobie to za zaszczyt. Trzeba ich uświadamiać i równie dobrze mogą to robić biskupi, bo są odpowiedzialni za dany teren, gdzie jest ileś parafii. Powinni też kontrolować swoich podopiecznych, tj. kapłanów na tym terenie. CDN.

Anna K. pisze...

CD. Uważam, że jedną sprawą jest słuszny postulat, aby osoby duchowne były traktowane jak świeckie i ponosiły takie konsekwencje za przestępstwa jak osoby świeckie, a drugą sprawą jest bezsprzeczny fakt, że osoby duchowne mają specyficzną sytuację, bo spoczywa na nich jeszcze większa odpowiedzialność za ludzi i za dawany ludziom przykład, ponieważ otrzymali "rząd dusz".

Stąd ich odpowiedzialność za ludzi jest większa. Na przykład, jak dziewczyna zwierza się ksiedzu z jakichś swoich problemów to mówi mu osobiste rzecz DLATEGO, że jest księdzem, a nie dlatego, że jest zwykłym facetem. Gdyby nie był księdzem, to po prostu, najprawdopodobniej, nie usłyszałby tych zwierzeń. Nie wiadomo czy spodobałby się jej na tyle, żeby w ogóle chciała się z nim spotkać.

A tak, jest księdzem, więc jakby może wykorzystać to zaufanie, którym ona obdarza go z racji tego całego kontekstu: jest osobą namaszczoną przez Boga, więc z definicji jest kimś dobrym, kimś kto jej nie skrzywdzi, kto wysłucha, wesprze, pomoże itp.

Niestety wielu księży wykorzystuje to, że zostali obdarzeni zaufaniem i szczególnymi względami i ktoś otworzył przed nimi duszę i rozkochują takie osoby w sobie i wykorzystują je. Co z tego, że nawet od początku mówią, że nie zrezygnują z kapłaństwa i niby ta dziewczyna o tym wie, kiedy idzie z takim księdzem do łóżka. Zawsze gdzieś w głębi liczy na to, że jednak może będą razem itp. I dochodzi do wielu tragedii, których można by było uniknąć, gdyby NA DZIEŃ DOBRY taki ksiądz rozumiał, że pewne słowa są przeznaczone nie dla niego, jako faceta, a dla niego jako księdza i gdyby trzymał dystans i czuł odpowiedzialność za drugą osobę.

Kiedyś usłyszałam o tym, że ksiądz z naszej parafii zaprasza młode dziewczyny na winko (tzn. jedna w dobrej wierze pochwaliła się tym, że chodzi do niego, usłyszałam to przypadkiem, nie znam jej, ale jak znów spotkam, to coś jej powiem). Niby nic, rozmowa, winko itp. Nawet jeżeli to jest tylko to, to i tak jest to niebezpieczny grunt i taki ksiądz z definicji nie powinien tego robić. Rozmowa, OK, ale w świetlicy parafialnej czy gdzieś. Jesteśmy tylko ludźmi, różnie być może.

Chodzi mi o to, że bycie księdzem jest sprawą bardzo odpowiedzialną i niestety jest ten "rząd dusz" i to zaufanie z racji piastowania funkcji, która jest jak "zawód zaufania publicznego" plus ten kontekst religii, dobra, udzielania sakramentów tj. czegoś nadprzyrodzonego, związanego z jakąś siłą, która nie pochodzi od księdza, a którą on dysponuje. Tego nie ma na przykład adwokat czy psycholog. On tylko porozmawia, a ksiądz może "uruchomić siły nadprzyrodzone" (pomodlić się za kogoś, pobłogosławić, nałożyć ręce, żeby spoczęła na kimś Boża moc, przyczynić do czyjegoś uzdrowienia na ciele czy na duchu, udzielać sakramentów itp.).

Dlatego słuszne jest od księży jednak wymagać więcej, niż od świeckich, zwłaszcza z uwagi na tę specyfikę. Jak mają zastępować Jezusa, to to zaufanie ludzi jest też większe, bo jest to jak zaufanie samemu Jezusowi. Stąd o wiele większy ciężar gatunkowy ma zgorszenie, wykorzystywanie ludzi (w tym seksualne) i różne przestępstwa popełniane przez księży.

Stąd razi też bardziej to bogactwo, te samochody i tym podobne.

Sam Jezus mówił, że od tych ludzi trzeba więcej wymagać, i że jeżeli czynią zło, to ma ono gorsze skutki.

Dlatego nie jest to "zawód" dla każdego, a tylko dla tych, którzy czują się na siłach mu sprostać. A dwa, że nawet jak czują się na siłach, to i tak muszą bardzo nad sobą pracować, każdego dnia, żeby dać radę, bo straszne jest mieć rząd dusz i tylko chyba dużo modlitwy może być antidotum na różne mechanizmy, które ten rząd dusz BEZWIEDNIE powoduje w człowieku.

A więc, nic się nie da poradzić na to, że trochę więcej świat wymaga od księży. Nie da się tego zmienić, bo taka jest specyfika bycia księdzem. Jak nie chcą, niech nie zostają księżmi po prostu. Nie ma innej rady.

Anna K. pisze...

Jeszcze chciałam dodać, że dominikanie (zakonnicy) mogą nie być świadomi pewnych problemów i mogą dziwić się, że ktoś mówi o księżach w kontekście tych romansów z kobietami, że jest to jednak problem na dużą skalę itp.

W zakonach może jest inaczej, ale w małych parafiach standardowo ksiądz ma mało roboty, zwykle ma samochód i może jeździć gdzie chce, ma w domu Internet i może się umawiać przez Internet. Słyszałam o tym, że wielu księży parafialnych ma "gosposię", która de facto jest jego partnerką i żyją jak mąż z żoną.

Spotkałam się z tym, bo znajomej brat jest księdzem i ona czasem mówiła o nim i o tej gosposi, z przyzwyczajenia jak o parze. Tamten ksiądz i gosposia jeździli sobie do Trójmiasta na wycieczki (mieszkają ileś kilometrów od Trójmiasta, ale co to za problem wsiąść w samochód i za godzinę jest się na molo w Sopocie), oczywiście ksiądz w cywilnych ciuchach itp. Koleżanka pożyczyła od tej gosposi, pamiętam, złoty żakiet na imprezę. Nie wnikałam w szczegóły, ale chodzi o to, że nie każda gosposia to starsza, korpulentna pani w chustce albo w moherowym berecie, dochodząca na plebanię posprzątać i lecąca potem do domu w te pędy zająć się mężem, dziećmi czy wnukami, ale może to być np. całkiem apetyczna pani, która na tej plebanii mieszka i praktycznie żyje z księdzem jak małżeństwo, kupuje złote żakiety i jeździ z księdzem na sopockie molo i do knajpek, a potem wracają "do siebie na plebanię".

Na pewno ludzie to widzą i na pewno ich to gorszy i na pewno nie daje to dobrego świadectwa o tym jaki powinien być zastępca Jezusa na ziemi. Z tym też można i trzeba coś zrobić i to jest również zadanie biskupów.

Niech biorą się normalnie do roboty i kontrolują swoich podwładnych w trybie "business as usual", a nie tylko wizytują parafię raz na ileś lat i wtedy ludzie witają ich kwiatami, kościół ozdobiony, tłumy poprzebierane czekają, aż przyjedzie biskup swoim volvo, dzieci deklamują wiersze, a potem na obiad do proboszcza i z powroten do kurii.
Na pewno w ten sposób biskup nie skontroluje tego, co się dzieje i co pustoszy dusze ludzi np. z powodu zgorszenia czy pedofilii czy innych rzeczy.

A więc, to mi leży na sercu, żeby naprawdę biskupi wykonywali swoją pracę, polegającą m.in. na kontrolowaniu czy nie ma nadużyć i na reagowaniu na to.

Broszury do rozdawania w parafiach nt. pedofilii uważam za coś, co w trybie pilnym należy wdrożyć w całym kraju, uświadamiać ludzi.

To na razie tyle ode mnie. Pozdrawiam wszystkich.

Anonimowy pisze...

a czy to nie chodzi o to by wybaczać? np. jak ten pan mówi "że tyle krwi itd." Ja wiem jedno, jak się nie przebaczy, pomimo "własnego sprzeciwu" to ciężko cokolwiek zrobić...

i dziwie się wszystkim, którzy tylko o jednym "o pedofilii w kosciele, o pedałowaniu w kościele, o celibacie, o kapłaństwie kobiet", jak to by miała być przewodnia myśl życia eh...

Unknown pisze...

Boże,włos się jeży na głowie
"Można wdrażać też pewnego rodzaju zakazy, np. zero nocowania dzieci na plebanii. Zero zabierania np. dziewczynki przez księdza samochodem na wycieczkę. Można też uświadamiać ludzi na różne sposoby, wydawać nawet broszury informacyjne i rozpowszechniać je w parafiach, kierowane np. do rodziców, żeby nie zgadzali się, aby ich dziecko nocowało albo spędzało długie godziny na plebanii oraz kierowane do dzieci z instruktażem co mają robić, jeżeli dorosły, nawet ksiądz, będzie robił takie czy inne propozycje czy podchody do nich"

Litości ludzie,jakbyście się czuli na miejscu kapłanów? no przecież takie przepisy sprawiają,że zwykłego kapłana podejrzewa się o pedofilię i z góry ostrzega,litości no..
śmiem twierdzić,że pedofilia nie jest tak powszechnym problemem jak o tym się mówi,i większość księży to normalni zdrowi ludzie!. Dlatego przestrzeganie dzieci przed patologią ,która de facto zdarza się nie tak często jest krzywdzące dla kapłanów,normalnych kapłanów.
a co to do tego,że księża parafialni mają gosposie - dla mnie to idiotyzm,zacni dominikanie sami sobie gotują i jakoś [chyba ;) ] dobrze sobie radzą z gotowaniem,sprzątaniem itd.
po co facetowi żyjącemu w celibacie gosposia?.


Anonimowy 18.47 - tematy seksualności są ogólnie na topie w mediach,dlatego o tym się mówi.

Nie wiem skąd pojawiają tu się jakiegoś głosy o kontrolowaniu kapłanów,to ,że kapłani grzeszą i gorszą innych wynika z tego prostego powodu,że nie czytają Biblii i nie mają naprawdę żywej relacji z Chrystusem,bo nie wierzę,że człowiek,który ma żywą relację z Bogiem może tak po prostu popełniać grzechy ciężkie i nie starać się tego zmieniać, problemem myślę jest też to,że taki biedny kapłan jak sobie z czymś nie radzi to często nie ma komu się wyżalić,a poczucie samotności to bardzo sprzyjająca okazja do np. alkoholizmu albo właśnie szukania pociechy w ramionach kobiety.

Dobra,to tyle.
Przyznam,że jak się tak czyta te wpisy to można odnieś wrażenie,że w tym Kościele to sami potłuczeni.

Módlmy się za kapłanów,za siebie,za chrześcijan,będzie dobrze,musi,w końcu to Jezus to wszystko wymyślił,ten cały Kościół;)



aga pisze...

i znów krótkie świadectwo:
kiedyś, w "starym" życiu też tak myślałam, jak człowiek od maila, mówiłam: Bóg - tak, kościół - NIE; nienawidziłam księży, nie chodziłam do kościoła, nie modliłam się...itp

8 lat temu wiele różnych wydarzeń w moim życiu i ŁASKA NAWRÓCENIA zmieniły moje myślenie, zmieniły moje życie; od tamtej pory ci, na których suchej nitki nie zostawiałam w dyskusjach - stali się mi bardzo bliscy, najważniejsi w drodze odkrywania Boga, prowadzący mnie do Jezusa

pokochałam kapłanów bo odkryłam, jacy są ważni w moim życiu, tak naprawdę bez kapłana nie nie mogę przyjąć Jezusa do serca, to dzięki rękom kapłana i gestom, które wykonują na ołtarzu, do których przeznaczył ich Jezus możemy przyjmować Jego ciało i pić Jego krew, cenię ich, szanuję i boleję nad każdym upadkiem czy odejściem z kapłaństwa

zaczęłam się gorąco modlić za kapłanów... codziennie, zapisałam się do grupy Złota Róża Różańcowa, codziennie odmawiam Margaretkę, ofiarowuję Msze Święte i inne nabożeństwa w ich intencji

pokochałam kościół, który stał się moim Domem

tak działa Jezus

wszystkim polecam do przeczytania piękne świadectwa kapłanów
Tamtej nocy,tamtego dnia powiedziałem Bogu "Tak"...

i przecudowne świadectwo miłości
ks.Marka Dziewieckiego " Kapłan świadek Miłości"

Ewelina pisze...

Jak ja do tego podchodzę różnie .Gdyż (nie)stety ja nie mam zdrowego podejścia w kręgach kapłańskich mojej diecezji a jeszcze bardziej w obrębie moich rodzinnych okolic ,gdyż mój brat jest księdzem .Wynikają z tego różne sprawy często np takie ,że gdy chcę się spowiadać u księdza który mnie nie zna ,jestem często zmuszona do pojechania do Krakowa do dominikanów (ich też nie chcę gloryfikować ,bo kiedyś przy spowiedzi zostałam przez jednego z wyżej wymienionych zakonników dziwnie potraktowana,przez to miało taką blokadę przed spowiedzią ostatnimi czasy)
Co do podejścia to chyba wolałabym nie znać niektórych księży z tej drugiej osobistej strony ,bo wiem ,że grzeszą ,czasem nawet to widzę i to czasem demotywuje .Generalnie jednak podchodzę do tego ,że są to normalni ludzie ,pełni grzechów jak my .Nie ma wśród nich nieskalanych grzechem a nawet święci grzeszyli ,więc co ludzie wymagają od księdza .Podejście o.Adama Szustaka do swojej grzeszności jest bardzo dobre ,on nie wstydzi się mówić o tym ,że kiedyś bardzo zbłądził .Nauczyło go to pewnie jak wielka jest miłość Boga i jak dziwne są Jego zamiary względem nas .
Z drugiej strony mam podejście mojego proboszcza który no od początku miał coś do mnie ,nie przypadłam mu do gustu widocznie .Może dlatego ,że potrafiłam mu powiedzieć ,że się myli ale teraz z tego zrezygnowałam ,bo i nie mam na szczęście sytuacji do tego takich jak wcześniej.Patrząc na zachowanie np tego i byłego proboszcza ,to zastanawiam się nad sensem .Jednak przełamuję się i próbuję się modlić nawet za tych księży za którymi nie przepadam ,ale opornie mi to idzie .
Co do całej hierarchii to chyba wszystko do końca nie gra ,jak w każdej instytucji ,ale nie ma co narzekać .Lepiej się modlić za
Kościół , papieża niż na niego narzekać .
Po któreś tam tylko cząstka księży ma coś na sumieniu w sprawach pedofilii ,nie rozumiem ludzi którzy oczerniają cały Kościół za sprawą pojedynczych przypadków ,ale cóż zło est krzykliwe .Ja sama będąc blisko tej grupy ludzi nigdy nie widziałam przesłanek do takich zachowań .Dla mnie chore jest żeby dzieciom ,nastolatka zabraniać ,ograniczać kontakty z księżmi ,to jest chore .Księża to nie zakonnicy w zamkniętych zakonach ,nie mogą być odizolowani od ludzi .Oni też potrzebują innych ludzi ich uśmiechu ,spojrzenia , Dzień dobry ,dobrej rady .Najczęściej to jednak my tego oczekujemy od księży /ojców a oni też potrzebują wsparcia jak każdy normalny człowiek .

Marta pisze...

Nie mogę znaleźć cytatu, ale chodzi o porównanie kościoła do łodzi, mimo tego, że zdarzają się czasy kiedy już prawie ciągnie na dno, przecieka, ale ciągle trwa i będzie trwać dalej. Jak widać po wyborze Franciszka Pan Bóg ciągle potrafi zaskoczyć nas wszystkich. Mnie ciągle zaskakuje, czasami może ciężej się idzie przez życie, w sensie wyrzeczeń, ale wiem, że te wyrzeczenia, poprzeczki są dla mojego dobra. Szkoda tylko, że opinie o kościele wyrażają osoby, które mają sporadyczną, jeśli wcale styczność z kościołem. Jak wszędzie, zależy co chcesz zobaczyć. A autor emaila, skoro napisał, znaczy, że mu zależy na dobru kościoła, a to już plus.

Anonimowy pisze...

Ojcze, dziękuję.

ana.s pisze...

Boże,
użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
i czerpać radość z chwili, która trwa;
i w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć
drogę wiodącą do spokoju;
i przyjąć – jak Ty to uczyniłeś
- ten grzeszny świat takim,
Jakim on naprawdę jest,
a nie takim jak ja chciałbym go widzieć;
i ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli,
to wszystko będzie jak należy.
Tak bym w tym życiu osiągnął umiarkowane szczęście,
a w życiu przyszłym, u twego boku, na wieki posiadł
szczęśliwość nieskończoną.
Marek Aureliusz

Anonimowy pisze...

Kościół Oblubienica,święty i grzeszny zarazem w swoich członkach. Swieccy i duchowni razem wybrani do codziennego nawracania się i życia Ewangelia.Potem albo kto idzie do Boga albo się od niego oddała.nikt nie stoi w miejscu, a szatan nie proznuje, jak lew głodny biega wokół, by skusić i pogrążyć i by czlek zmienił kierunek na oddalanie się od Boga. W tej całej bardzo realnej duchowej rzeczywistości na największe pokusy Chyba wystawieni chrześcijanie na swieczniku ze względu na role która pełnia i ze względu jak Wielu ludzi ich zna i może się zgorszyc ich publicznym grzechem.Dzieki mediom to jest sztucznie zwielokrotnione, nagłośnione. A dobro jest pokornie i raczej się nie afiszuje, chyba, ze wprocesach kanonizacyjnych. Ja w tym grzesznym Kościele dobrze się czuje, będąc grzesznikiem, kiedyś reagowalam buntem na objawy publiczne niewiernosci Ewangelii, teraz dojrzałam do powierzania tych problemów Najwyzszemu, który wszystko może. Ciagle trzeba kochać grzesznika potepiajac grzech

Anna K. pisze...

Jeszcze o tej pedofilii i pokrewnych tematach. Co widać w moich wpisach, NIE jest tak, że generalizuję, tylko wskazuję na to, że ten problem istnieje i pociąga za sobą co jakiś czas kolejne ofiary.

Mam dzieci i jestem (na ile to możliwe) w stanie wyobrazić sobie gehennę rodziców dziewczynki, o której niedawno pisała prasa. Rzecz zdarzyła się w Polsce. Otoż, ci rodzice pewnego dnia otworzyli drzwi i zobaczyli, że ich córeczka, powiesiła się. Dziewczynka miała tak ze 13 lat (nie pamiętam ile dokładnie). Rodzice kompletnie nie wiedzieli dlaczego to zrobiła, ale powiązali to z tym, że dopiero co dziewczynka była na samotnej wycieczce z księdzem do innego miasta, księdza samochodem. Wycieczka była połączona z noclegiem. Pisała z tym księdzem esemesy. Wcześniej dużo czasu spędzała z nim sam na sam w różnych kontekstach. Jak rodzice zobaczyli wiszącą dziewczynkę, to wezwali właśnie tego księdza! Nie wiedzieli co robić, a do niego właśnie mieli zaufanie. Ksiądz pokręcił się po domu i zabrał komórkę tej dziewczynki, na oczach rodziców. Jak na drugi dzień oddał, już przy policji, to okazało się, że na komórce nie było śladu, że on do niej pisał, ani że ona do niego, bo wykasował wszystkie esemesy.
Rodzice są pewni, że samobójstwo ich córki ma związek ze znajomością z księdzem oraz z tą wycieczką, ale nie mogą tego udowodnić. Mają zeznania świadków, którym (zwłaszcza po fakcie!) przypominają się rzeczy, jakie widzieli, wskazujące na to, że relacja księdza i tej dziewczynki była dziwna i podejrzana, ale nie mają niezbitych dowodów. Rodzice dziewczynki uważają, że gdyby ksiądz nie miał niczego na sumieniu, to nie rozglądałby się w domu tej powieszonej dziewczynki od razu za jej komórką i nie zabrałby jej i nie wykasowałby tych esemesów.

Osobiście zgadzam się z takim zdaniem: "kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat".

Dlaczego czasem ludzie angażują się w bardzo kosztowne i wyczerpujące akcje, aby uratować np. jednego zaginionego alpinistę? Albo jednego górnika? Albo zwykłego rannego człowieka, którego reanimują i robią wszystko, aby przeżył?

Dlatego mnie nie jest obojętne życie tej dziewczynki. I wielu innych. Oraz zniszczone życie tysięcy (lub więcej) dzieci, którym została przez księży-pedofili odebrana niewinność i mają potem straszliwe problemy w dalszym życiu, w swoich związkach itp.

Dla mnie, naturalne jest, po takiej tragedii jak ta opisana powyżej zastanawiać się czy można jej było uniknąć (lub chociaż ograniczyć liczbę czynników, które mogły do niej doprowadzić, bo a nuż widelec nie doszłoby do niej). Czy można TERAZ zrobić coś, aby takie tragedie nie zdarzyły się w przyszłości (lub aby zdarzyło się ich mniej)? Innymi słowy: uratować choć jedno życie??????

Rodzice tej dziewczynki przeżywają męki, bo nie mogą cofnąć czasu. Gdyby mogli, to nie pozwalaliby dziewczynce chodzić do prywatnego mieszkania dorosłego mężczyzny i nocować tam. Nie pozwalaliby córeczce jeździć z dorosłym mężczyzną jego samochodem na wycieczkę z noclegiem, pisać z nim esemesów itp. CDN.

Anna K. pisze...

CD. Rodzice tej dziewczynki pozwalali na to wszsytko, TYLKO dlatego, że ten dorosły mężczyzna był księdzem! To powodowało, że mieli stuprocentowe zaufanie do niego, bo to przecież Boży człowiek, jak Jezus.

Takie zdanie ma bardzo wielu ludzi w Polsce. Nie przychodzi im do głowy, że ksiądz może okazać się pedofilem (a może nim się okazać przecież i de facto jest na to 50% szansy). Przykłady wielu ofiar (w tym ofiar księdza z Dukli) pokazują, że często nawet jak dziecko zwierza się rodzicom z tego, co robi mu ksiądz, to rodzice nie wierzą mu i nie pozwalają mówić źle o księdzu, bo to taki święty człowiek.

Dlatego też, bardzo ważne jest uświadamianie ludzi, żeby po prostu z zasady nie pozwalali dziecku na chodzenie do prywatnego mieszkania dorosłego mężczyzny, nocowanie tam, jeżdżenie z nim sam na sam na wycieczki itp.

Może tysiąc księży okazałoby się OK, ale ten tysiąc pierwszy nie. Nie da się tego wiedzieć, więc trzeba tych rodziców uświadamiać. Najlepiej, gdyby zrobił to sam Episkopat, bo jeżeli takie broszury rozdawałaby jakakolwiek inna organizacja, to ci ludzie odrzucą je i powiedzą, że znów ktoś pluje na Kościół.

Uważam, że po każdej takiej tragedii, jak tragedia tej dziewczynki lub po każdej udowodnionej tragedii (chociażby tej, o której pisałam jeszcze wyżej, że dziecko zmarło, bo ksiądz więził rodzącą - też BARDZO młodą - partnerkę i nie wezwał karetki) OBOWIĄZKIEM biskupów jest zrobić wszystko, aby do kolejnych tragedii nie doszło.

Uważam, że te broszury mogłyby być sformułowane tak, żeby po prostu uwrażliwić ludzi na problem, pokazując, że jest się po ich stronie i po stronie ich dzieci, na zasadzie: "Jesteśmy waszymi księżmi i staramy się pomagać jak potrafimy i naśladować Jezusa, sprawować Eucharystię i udzielać sakramentów. Niestety, nie wiadomo co kryje się w sercu człowieka i na co może być chory. Prawda jest taka, że co któryś kapłan krzywdzi dzieci. Okazuje się to dopiero po tym, jak krzywda wychodzi na jaw i nie da się cofnąć czasu. Dlatego prosimy, jako rodzice pamiętajcie o elementarnych zasadach chronienia waszych dzieci. Pamiętajcie o tym, aby nie pozwalać dzieciom chodzić sam na sam do prywatnego mieszkania dorosłego mężczyzny, nawet jeżeli jest księdzem. Nie pozwalajcie dzieciom nocować w prywatnym mieszkaniu księdza ani jeździć z nim na wycieczki. Do spotkań księży z młodzieżą niech służą sale parafialne i miejsca, gdzie są też obecne inne dorosłe osoby itp. Pamiętajcie, dorosły człowiek nie powinien mieć z dzieckiem tajemnic, pisać z dzieckiem esemsów itp. Ksiądz nie jest wyjątkiem." I tak dalej.

Myślę, że autorytet Kościoła na pewno po takiej akcji nie osłabłby, a wzrósł!

Uważam, że Jezus też by sobie tego życzył, aby na wszystkie możliwe sposoby chronić tych najmniejszych, o których sam powiedział, że jak ktoś by skrzywdził najmniejszych (zależnych, ufnych itp.), to biada mu i lepiej niech sobie kamień młyński powiesi u szyi.

A więc, DA SIĘ coś zrobić, tylko biskupi tego nie robią!!! Łatwiej im wzruszyć ramionami i powiedzieć: "nic się nie poradzi, ludzie zawsze odczuwają namiętności i mają wolną wolę, a Kościół ma ważniejsze sprawy niż pedofilia księży." (autor: biskup Pieronek). :((((((

Anna K. pisze...

PS. Może dominikanie mogliby obgadać sprawę takich broszur i zaproponować Episkopatowi taką akcję???

Ulotki mogłyby być sformułowane również w konsultacji z psychologami, którzy zajmują się ofiarami pedofilii i znają różne szczegóły, a przede wszystkim wiedzą na co uwrażliwić rodziców i na co uwrażliwić same dzieci.

Można by je rozdawać w kościołach, w szkołach, umieszczać ich treść na stronach internetowych parafii itp. Biskupi mogliby też treści tej ulotki nadać formę listu biskupiego, do odczytania we wszystkich kościołach.

Mogliby też napisać wytyczne do wszystkich parafii, taki "kodeks postępowania", że dzieci i młodzież mają nie chodzić do mieszkań księży, i mają spotykać się gdzie indziej. W świetlicy parafialnej, gdzie drzwi nie są zamknięte i w każdej chwili każdy może wejść, też można przecież wypić kakao i pograć w chińczyka.

Powinno też w tych ulotkach być opisane gdzie można zgłosić się, jeżeli mamy przesłanki o tym, że nasze dziecko ma z księdzem tajemnice, piszą ze sobą esemsy (mimo naszych działań, aby nie udostępniało numeru telefonu itp.). Albo że nasze dziecko jednak JEST molestowane albo wyznało to nam.

Gdzie może zgłosić fakt molestowania samo dziecko.

Powiedzieć, że to jest przestępstwo, karane więzieniem, i żeby rodzice potraktowali poważnie, jeżeli dziecko coś im zgłasza.

Oczywiście można obawiać się, że jakieś osoby będą chciały złośliwie posądzić księdza o takie przestępstwo, nawet jeżeli go nie popełnił, ale to nie jest żaden argument przeciwko takiej akcji, bo tak czy inaczej może ktoś to zrobić, nawet i dziś, a dwa, że i tak musi to udowodnić.

Po drugie, nauczyciel czy ktokolwiek też musi się z tym liczyć, więc nic nadzwyczajnego, że ksiądz też. Może to również zmobilizować księży do tego, aby jednak uważali i nie dawali podstaw do takich nawet posądzeń. Nie będzie podstaw, jeżeli nie będą utrzymywali prywatnych relacji z dziećmi. Żaden dorosły nie powinien utrzymywać prywatnej relacji z małoletnim dzieckiem, pisać do niego esemesów i mieć z nim tajemnic, czyli czegoś, o czym mają nie wiedzieć rodzice czy opiekunowie dziecka. Samo posiadanie takich tajemnic jest niewłaściwe i nie powinno mieć miejsca.

A więc, uważam, że pomysł jest dobry, tylko jestem dziwnie spokojna, że jak napisze o tym do kurii Anna K., to kuria ją zignoruje (już kiedyś moje uprzejme wpisy pod "Listem biskupów do rodzin" na stronie kurii były konsekwentnie usuwane, bo prosiłam, aby w następnym liście biskupi napisali choć słowo o rodzinach ludzi rozwiedzionych, bo to też są rodziny). A więc, takie są moje doświadczenia z kurią. :(

A gdyby zakon dominikanów z tym wyszedł do episkopatu w swoim kraju, to może by został wysłuchany. A więc, poddaję pomysł.

Anna K. pisze...

W temacie głównym:
Akurat natrafiłam na taki materiał: "Jakimi samochodami jeżdżą polscy biskupi?"

Obejrzyjcie linka, kto chce.
Najtańszym jeździ biskup diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jego samochód kosztuje 90 tys. PLN.

Oto link:
http://www.plotek.pl/plotek/56,78649,13640689,Jakimi_samochodami_jezdza_polscy_biskupi__Niektorzy.html#TRNajCzytSST

Jak oni mają zrozumieć zwykłych ludzi, pytam?

Anna K. pisze...

Dla tych, co nie chcą oglądać linka powiem, że ceny tych samochodów dochodzą do 400 tys. PLN.

Generalnie, w tym zestawieniu 10 biskupów jeździ samochodami albo za 1000 tys. PLN, albo za np. 145 tys. PLN, albo za 170 tys. PLN albo za 200 tys. PLN, 300 tys. PLN lub 400 tys. PLN.

Czy tak powinno być?
Czy to jest realizowanie ideałów Jezusa?

Anonimowy pisze...

Anonimowy (Juncus).
W instytucjach/ludziach trzeba szukać dobra, a w końcu znajdziemy je. Możemy się na kogoś złościć/nie rozumieć, ale warto sobie uświadomić że każdy z nas stara się jak umie. Każdy (no prawie każdy) chce robić dobrze :)
Po prostu tak ma być...Przynajmniej na razie, w przyszłości pewnie coś się zmieni na lepsze. A dlaczego nie od razu?? Wszystko ma swój czas.
Przykład: Niedługo biorę ślub. Miałem wybór wziąć ślub w kościele, z proboszczem który jest alkoholikiem i jest ryzyko że zapije/zapomni o ślubie (zdarzyło się że zapomniał o chrzcinach, albo był narypany na pogrzebie), albo mogę ściągnąć z oddalonego o 7km zakonu Ojca, który wzorowo poprowadzi mszę. Wybraliśmy opcję pierwszą, ponieważ proboszcz jest jaki jest i taki ma być. Inaczej Bóg by coś z tym zrobił;)Taki został powołany, takie ma wady i z takimi ma pełnić swoją posługę. Wszyscy jesteśmy słabi, w oczach jednych nieraz beznadziejni, dla innych zaś możemy być wzorami do naśladowania... Wszystko zależy od tego na co się patrzy i co chcemy zobaczyć. Wierzę że owoce będą dobre :)

Anonimowy pisze...

Z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił życzę Wam żeby ze względu na Was, dla Was, i dzięki Wam na zawsze wytrzeźwiał.

O. pisze...

Ale o co chodzi i dlaczego wszyscy mówią akurat o księżach?
Przecież Kościół to ja i Ty. Autor tekstu jak najbardziej ma rację, jeśli odnosi się do ludzi, którzy ten Kościół budują. Jesteśmy obłudni, zakłamani, nastawieni na zysk, uważając nieustannie, że mamy monopol na "prawdę". Jeśli ktoś uważa, że taki nie jest, to niech nie bierze tego do siebie. Ja jestem. Czy to ma wpływ na Kościół w którym jesteśmy? Na pewno. Ale to tylko On nas uświęca. Bo wierzę w "jeden, powszechny, katolicki i apostolski Kościół" i to on wyprowadza nas z bagna naszych grzechów na jakiś względny poziom. Więc może zamiast krytykować tych czy innych księży, którzy stanowią bardziej "widoczną" reprezentację naszego Kościoła, skupmy się na samych sobie. I dziękujmy Bogu za to, że jesteśmy właśnie w tej grupie, gdzie możemy, niezauważeni przez tych "łasych" na takie kościelne afery, upadać.

Anonimowy pisze...

Anna K. - jak można dostrzegać tylko zło?

Anna K. pisze...

Jak pisałam powyżej, ten wpis o. Krzysztofa jest zachętą do napisania o tym, co w Kościele - jako i n s t y t u c j i jest do poprawienia. Instytucja ma pewne ramy prawne i organizacyjne i na te ramy akurat mają wpływ purpuraci, a nie "my wszyscy". Oczywiście my wszyscy możemy postulować, prosić, domagać się, modlić się itp., ale bezpośredniego wpływu nie mamy - mają go purpuraci i to oni tworzą prawo zgodnie ze swoją subiektywnie pojętą interpretacją dekalogu i Ewangelii.

Nie skupiam się tu na jednostkowych przykładach, typu jakiś ksiądz, który jest chory na alkoholizm, a piszę o tym, co purpuraci mogą zrobić dla ratowania życia ludzi oraz dla nie gorszenia ludzi, a NIE ROBIĄ.

Jak zauważyliście, "kościół to ty i ja", a więc piszę - zgodnie z pytaniem, które w tym "felietonie" zadał mi o. Krzysztof - o tym co mnie konkretnie boli w Kościele i co chciałabym zmienić.

Boli mnie to, że biskupi, którzy powinni - po pierwsze - z samego faktu bycia kapłanami, czyli jakby apostołami Jezusa - starać się naśladować we wszystkim Jezusa, a po drugie, przez to, że są właśnie BISKUPAMI, czyli powinni być tymi, którzy są najbaredziej dobrzy, najbardziej tacy jak Jezus, najbardziej skromni i najbardziej gotowi oddać życie za powierzonych im ludzi i pomagać im we wszystkim, po prostu postępują kompletnie odwrotnie. I to nie ja to wymyśliłam, tylko oni sami!!! To nie jest pomówienie, że jeżdżą samochodami za 400.000,00 PLN, tylko naprawdę takimi jeżdżą.

To nie ja wymyśliłam to, że są bierni i wypowiadają się arogancko w sprawie pedofilii wśród kapłanów, nad którymi mają sprawować przecież nadzór, tylko oni naprawdę tak się wypowiadają.

Dlaczego nie można wskazać na to, co jest złe i prosić duchownych, czytających tego bloga, aby eskalowali to dalej w ramach tej struktury ludzi konsekrowanych, którą tworzą???

Uważam, że można, więc to robię, korzystając z bezpośredniej zachęty o. Krzysztofa w tym wpisie.

Odnosząc się do posta "Anonimowego" powyżej, ja absolutnie NIE uważam się za "obłudną, zakłamaną, nastawioną na zysk, uważającą, że mam monopol na prawdę"!

Nie rozumiem dlaczego miałabym się za taką uważać, skoro to nie jest prawda??? Nie rozumiem dlaczego zarówno na tym blogu, jak i często w kazaniach ktoś mi imputuje jakąś zgniliznę moralną i mówi, że jestem "cuchnącym trupem" (jak wyraził się o. Szustak).

Jezus za mnie umarł i daje mi tak wiele dobra na co dzień (a ponadto sprawił, że nie urodziłam się np. w czasie II wojny światowej albo obecnie w Bangladeszu albo w Polsce na melinie pijackiej, gdzie na pewno poddana byłabym strasznym wyborom i staranie się o bycie dobrym byłoby znacznie trudniejsze), że ja codziennie próbuję odwdzięczać się Bogu właśnie staraniem się o to, aby to, co robię, robić z miłością, być uczciwą, wyciągać się ze swoich wad.

To staranie się i ta wielka praca nad sobą, którą wykonuję jest FAKTEM i nie będę kłamać, że nie jest! Owszem, jestem tylko człowiekiem, czasem zrobię coś, czego żałuję i od razu staram się przeprosić, zadośćuczynić itp. Chodzę też do spowiedzi. To jednak NIE ZNACZY, że jestem obłudna, żądna zysku, albo że jestem cuchnącym trupem itp.!

W swoim życiu poznałam też dobrych księży i jestem im wdzięczna za to, że - tak jak ja - starają się robić to, co robią jak najlepiej i starają się zrozumieć ducha Ewangelii i zgodnie z nim postępować. Nie ma w tym powodu do wstydu, że człowiek stara się dobrze postępować. Wiadomo, wszyscy jesteśmy ludźmi, ale jeżeli staramy się i jeżeli dużo jest dobra z tego, co robimy, to nie ma powodu, żeby kłamać i to negować.

A więc, dostrzegam w Kościele dobro, ale ten temat był o czymś innym.

Pisałam zatem zgodnie z zaproponowanym tematem.

Anonimowy pisze...

A może by się tak Anna K. wyciszyła dziś Wielki Piątek....

Anna K. pisze...

Anonimowy, a może sam skorzystaj ze swojej rady. :)

O mnie się nie martw.

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

"Dlatego mnie nie jest obojętne życie tej dziewczynki. I wielu innych. Oraz zniszczone życie tysięcy (lub więcej) dzieci, którym została przez księży-pedofili odebrana niewinność i mają potem straszliwe problemy w dalszym życiu, w swoich związkach itp."

A o konkubentach matek,którzy molestują ich dzieci Pani słyszała?
a o wychowawcach w szkole,czy np trenerach którzy dobierają się do dzieci Pani słyszała?
takie przypadki też są! . ale lepiej skupić się na księżach pedofilach..

po drugie - a co by Pani zrobiła na miejscu takiego biskupa? no kurcze,a co by było gdyby Pani się dowiedziała,że Pani najlepszy przyjaciel ma dość duże problemy ze swoją seksualnością no i niestety ogląda pornografię dziecięcą? od razu by Pani leciała na policję? Nota bene - ksiądz ma gorzej niż przeciętny Kowalski,bo zaraz są plotki na parafii,a z kapłana często robi się śmiecia i zwyrodnialca..
tylko nikt nie zastanowi się jak wyglądało jego własne dzieciństwo i że może on też kiedyś został mocno skrzywdzony.
Nie usprawiedliwiam pedofilii,tylko po prostu widzę,że zbyt mało przychodzi osądzać nie widząc człowieka.

to na prawdę ciężkie sprawy,a nam tak łatwo jest o nich dyskutować..eh.

Sugerowanie się w kwestiach materialnych Kościoła serwisami typu plotek.pl jest niedorzecznością

Anonimowy 28.03.2014 16;41 - życzę Ci powodzenia w trzeźwości,obiecuję codzienną modlitwę!+

Ktoś pisze...

Anna K. - a kto Ci tu imputował, że jesteś "obłudna, zakłamana, nastawiona na zysk, uważającą się, że masz monopol na prawdę"!

Zacytuj.

Kto Ci kiedyś powiedział osobiście o "zgniliźnie moralnej".???

Anna K. pisze...

O tym co biskupi mogą (i mają obowiązek!) zrobić, bo jest to w ich mocy (a niestety nie robią), napisałam powyżej bardzo wyczerpująco. Wystarczy, że zrobią to, co napisałam, a to i tak będzie bardzo dużo i uratuje wiele ludzkich istnień.

Ściąganie oraz oglądanie pornografii dziecięcej jest przestępstwem i jest napędzaniem przemysłu pornograficznego, w którym wykorzystywane są żywe, małe, niewinne dzieci. Tak, należy iść na policję.

Co do imputowania - tak, teksty typu "my wszyscy jesteśmy źli, obłudni, zakłamani itp." są imputowaniem czytelnikom/ słuchaczom właśnie tego.

To nie jest ewangeliczne.

Na tym kończę i pozdrawiam, Wesołych Świąt!

Anna K. pisze...

PS. A co do ludzi, którzy krzywdza, to nie chodzi tu kompletnie o ich osądzanie tylko o to, żeby zaprzestali krzywdzić. Nic więcej.

Jak są chorzy i nie potrafią zaprzestać sami z siebie, to należy ich zamknąć tam, gdzie nie będą mogli nikogo krzywdzić.

Trudne dzieciństwo pedofila nie jest powodem, żeby nic nie robić, i żeby rozrywał narządy rodne kilkuletniej dziewczynki albo używał jej buzi do zaspokojenia się, nie wiem jak to napisać bardziej oględnie.

To jeszcze tyle ode mnie. Po prostu uzmysłowcie sobie czym faktycznie jest pedofilia, i że nie chodzi tu o żadne osądzanie, tylko o pragmatyczne, zerojedynkowe podejście: pozwalać na krzywdę (choćby biernością) albo zatrzymać krzywdę.

Ktoś pisze...

Gdzie Ci ktoś coś takiego napisał na tym forum o której godzinie: "teksty typu "my wszyscy jesteśmy źli, obłudni, zakłamani itp." są imputowaniem czytelnikom/ słuchaczom właśnie tego."

Ty odnajdujesz przyjemność w eskalowaniu zła i widzisz tylko zło. Włos się jeży jak się czyta Twoje posty.

Unknown pisze...

"Jak są chorzy i nie potrafią zaprzestać sami z siebie, to należy ich zamknąć tam, gdzie nie będą mogli nikogo krzywdzić.

Trudne dzieciństwo pedofila nie jest powodem, żeby nic nie robić, i żeby rozrywał narządy rodne kilkuletniej dziewczynki albo używał jej buzi do zaspokojenia się, nie wiem jak to napisać bardziej oględnie."

co do pornografii dziecięcej - owszem,należy iść na policję,tylko tłumaczę,że reagowanie przez biskupa na tego typu sprawy jak i inne takie jak np alkoholizm nie jest takie proste,bo ludzie np z parafii automatycznie zaczynają w kapłanie widzieć tylko jego zło.
Ja nie mówię,że trudne dzieciństwo jest powodem,ale bardzo często jest przyczyną,jeden znany seksuolog Carnes pisał,że 2% erotomanów pochodzi z normalnych rodzin,więc to chyba ma coś do rzeczy.

Cały czas mowa o tej nieszczęsnej pedofilii,ale jak tak jeźdzę po moim mieście to nie brakuje ludzi zniszczonych przez alkohol,na prawdę,w PL nie brkauje ludzi,którym alkohol zniszczył życie,i jakoś nie widzę by np władze mojego miasta jakąś profilaktykę przed alkoholizmem prowadziły.
myślę,że pedofilia zdarza się rzadziej niż alkoholizm,dlatego myślę,że przestrzeganie przed księżmi - pedofilami jest głupotą,utwierdzi świat w tym,że niby kapłani są tak źli,że trzeba przed nimi ostrzegać dzieci,rodziców.

Zamiast skupiać się na pedofilii osobiście uważam,że lepiej by było gdyby Kościół ukazywał piękno rodziny,bo niestety coraz więcej rozwodów w Polsce,coraz więcej braku miłości,ludzie dziś często po prostu nie wierzą w miłość.

udanych świąt.


Soup pisze...

Kościół to Matka. To wspólnota ludzi, którzy są grzesznikami. Może i ci którzy mają pretensję do Kościoła mają gdzieś tam rację, to ich doświadczenie. Jednak to najczęściej poziom w którym działa nieprzewidywalny czynnik ludzki. Poza nim, Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, działa w nim Duch Święty, który wieje kędy chce. Sama jestem strasznym grzesznikiem, ale wierzę w działanie nadprzyrodzone w mojej wspólnocie, bo po ludzku nie przetrwałaby ona nawet kilku lat, głosząc przesłanie miłości. Nie ludzką mocą jest uczyniona, dlatego za wszystkich ludzi którzy w niej uczestniczą prędzej trzeba się modlić (za siebie też), niż potępiać...

Anonimowy pisze...

@ Klaudia. Nie za mnie, za księdza który ma udzielać ślubu Juncusowi.
Bóg zapłać dziewczyno, wielkie dzięki.

Unknown pisze...

a ,faktycznie,nie doczytałam Anonimowy 17.24
Nie ma za co.
o wszelkich ludziach potłuczonych uzależnieniami codziennie mam w swoich modlitwach.
dobrego!.

Anonimowy pisze...

"Wszechmogący Bóg jest pośród nas
Miłosierdzie Jego wielkie jest
Okazuje dobroć Swoją dziś
Dla tych którzy chcą miłować Go!"

Kocham kościół mój!:)

Anonimowy pisze...

Z jednej strony wiem że kościół to wspólnota, że kościół to my, jest jednak bardzo trudne podchodzic do wszystkiego tak optymistycznie. Nie mogę przestać o tym myśleć że za tą wspólnotą stoi instytucja i wtedy moja wizja kościoła ogranicza się do tej przedstawionej w mailu.

Prześlij komentarz