środa, 24 kwietnia 2013

Merton i autostop

O nietypowym podróżowaniu amerykańskiego trapisty.














Zapisek z dziennika:
Coś jest w mojej naturze, co sprawia, ze marzę o zostaniu włóczęgą, ale z mego własnego doświadczenia w tej dziedzinie wiem, że dla mnie świętość nie na tym polega. Byłem zawsze wyłącznie turystą, nawet kiedy podróżowałem pieszo lub autostopem.

Artykuł z 1968 roku znaleziony w irlandzkiej bibliotece mówiący o śmierci Thomasa Mertona z ręcznie wykonanymi dopiskami.
(nadesłane przez czytelnika)

5 komentarzy:

szpieg z krainy deszczowców pisze...

A tak właściwie to...czemu się człowiek włóczy?

Tak mi jakoś smutek zajrzał prosto w twarz...
Ale nie czas na smęty, chociaż smętno...

Zjawisko refrakcji stożkowej (załamania światła przy przechodzeniu przez ośrodki o różnej gęstości optycznej) najpierw zostało przewidziane przez matematykę, a dopiero później odkryte doświadczalnie. Jednakże doświadczenie było trudne i rzadko się udawało. Jamesowi Clerkowi Maxwell’owi pewnego razu udało się wywołać to zjawisko. Ucieszony wybiegł z laboratorium, aby podzielić się z kimś swoim triumfem. Spotyka kolegę – profesora matematyki – i pyta:
„Czy chce pan zobaczyć refrakcję stożkową?”
„Nie dziękuję, przez całe życie o niej wykładam i wcale nie pragnę, aby moje wyobrażenie o niej uległo jakimś zmianom.”

W swych wspomnieniach Sir John Joseph Thomson opisał zabawny incydent z dzieciństwa, kiedy dostał od ojca w prezencie mikroskop i bardzo się cieszył z możliwości oglądania maleńkich przedmiotów. Pewnego dnia przybył w odwiedziny przyjaciel ojca, któremu chłopiec pokazał przez mikroskop swój włos. Gość był wyraźnie rozczarowany.
„Czy włos jest widoczny?” – spytał chłopiec.
„Ależ tak, widzę go!”
„Czyż nie jest wielki?”
„Tak, ale nie mogę na nim dojrzeć numeru!” – odparł gość.
„Numeru?” – zdziwił się chłopiec.
„Tak, numeru, przecież w Biblii powiedziano, że wszystkie włosy są policzone.”


Sir Ernest Rutherford demonstrował kiedyś słuchaczom rozpad radu. Ekran raz świecił, raz ciemniał. Rutherford objaśniał:
„Teraz panowie widzą, że nic nie widać. A dlaczego nic nie widać, to zaraz panowie zobaczą.”

seszelka pisze...

Myślę, że w naturę człowieka wpisane jest ciągłe odkrywanie, poszukiwanie, podróżowanie.

Wiem, że w mojej naturze "włóczęgostwo" puściło już korzonki. Tylko co robić, jak pozwalać sobie na "bycie włóczęgą" żyjąc w ramach ciągłego zabiegania, walki o to, żeby utrzymać się w pracy, walki o zdobycie kolejnego dyplomowanego papierka, kiedy człowiek po 10 godzinach pracy dosłownie orze twarzą po ziemi.

Mam straszną ochotę rzucić to wszystko. Jasne, że tego nie zrobię, bo za coś żyć trzeba. Tylko, że na chwilę obecną dla mnie owo "coś" jest czasem który ucieka przez palce, czasem, który z dni i nocy zlewa się w jedno wielkie teraz, bez widoku na przyszłość.

Pesymistycznie jestem dziś nastawiona. Praca praca praca ... Po co nam ona? I tak nie dożyjemy do emerytury.

beatazu pisze...

wciaz ide Via de La Plata, dorwalam sie do kompa... zerkam na blog Ojca, a tu taki wycinek - az sie rozesmialam przed monitorem! :D

Anonimowy pisze...

W życiu może tez być autostopowo, to znaczy , ze ciagle mnie coś zaskakuje, wyprowadza z równowagi, zmienia plany niespodziewanie, leje deszcz krytyki, a niedługo potem wychodzi słońce samozadowolenia z siebie, które pokazuje próżnośc wlasna. Potem czekam długo i jakby beznadziejnie na jakieś auto/odpowiedz od kogoś bliskiego, kto głownie odrzuca a na końcu jak już na nic nie liczę i wtedy moze odpowie pozytywnie albo i nie.
To ćwiczenie , by nie opierać się na sobie tylko dać się pociągnąć tam gdzie może nie chcemy tak jak to Jezus obiecał na końcu Piotrowi. To jest dopiero wędrówka! Ale nie wloczykijostwo.

Agu pisze...

będąc dziś w Bazylice Św. Trójcy doznałam szkou;p pozytywnego:) myślałam, że zobaczyłam ducha, ale to jednak okazał się być Ojciec:) Witamy w Krakowie;)

Prześlij komentarz