czwartek, 18 lipca 2013

Jeśli dużo mówisz, musisz dużo milczeć

Mnisi od wieków twierdzą, aby słowo miało sens, trzeba najpierw nauczyć się milczeć.













Jeśli ktoś chciałby poświęcić na przejrzenie każdej ze stron internetowych minutę, musiałby żyć 300 tysięcy lat. Jeden z serwisów internetowych podaje, że w 2010 roku napisano tyle „treści”, ile od początku świata do 2003. Ilość danych rośnie szybciej niż zdolność do ich przetwarzania. Każdego dnia dostajemy tyle informacji, ile nasi dziadkowie przez całe życie.

Agencje reklamowe wiedzą, że już nie ma „spełniania potrzeb” konsumentów jest „tworzenie potrzeb”. Każdego dnia wzbudza się w nas fałszywą potrzebę posiadania czegoś, co jest nam zupełnie zbędne.

Informacja stała się tak wszechdostępna, że aby poważnie popracować, musimy odciąć się od ułatwień technicznych, odzyskać czas.

Wszyscy wciąż o czymś mówią. Wokół jest tyle mowy, tyle wypowiedzi, dyskusji, spraw do omówienia. Ludzkość jeszcze nigdy nie rozmawiała z takim zapałem i o tylu sprawach naraz.

Mnisi od wieków twierdzą, aby słowo miało sens, trzeba najpierw nauczyć się milczeć. Jeśli dużo mówisz, musisz dużo milczeć. Inaczej nasze myśli wciąż będą mówić, coś komunikować, nie będzie można ich zatrzymać.

Żeby poczuć słowo, najpierw należy długo milczeć.




22 komentarze:

Mati pisze...

"Fałszywą potrzebę posiadania czegoś, co jest nam zupełnie zbędne". Very true. Ale powiedz to dziewczynie w czasie letnich wyprzedaży :)

basiek pisze...

Nie jest tak łatwo po prostu milczeć, przychodzę do pracy spotykam swoich kolegów i koleżanki z każdym zamieniamy jakieś słowo czasem potrzebujemy tego by się po prostu wygadać znamy się parę lat a z niektórymi kilkanaście i jesteśmy jak wielka rodzina i wiele o sobie wiemy i trudno było by tak nic nie mówić, tam spędzamy większość naszego dnia a to tylko praca a co z resztą przyjaciół znajomych, wracamy do domu to też rozmawiamy, potem przychodzi jeszcze internet czytamy czasem komentujemy, nie raz rozmawiamy z kimś kto jest gdzieś w świecie i też potrzebuje tej rozmowy takie życie. Ale czasami mam takie chwile by posiedzieć w ciszy w ogrodzie, albo kiedy idę taką mało ruchliwą drogą to w myślach i tak czasem rozmawiam z Panem Bogiem, pomilczeć jest łatwiej w kościele jak jest cisza choć myśli znowu zwracają się do Boga. Pozdrawiam :)

basiek pisze...

Właśnie przypomniał mi się obraz mojej starszej sąsiadki, której już niestety nie ma i która była dla mnie jak babcia, siedzącej latem późnym wieczorem pod domem w ciszy i odmawiającej paciorki różańca w ciszy w milczeniu ale nie samotnie bo z Panem Bogiem mam ten obraz przed oczami do dziś. :)

Anonimowy pisze...

Nie jestem wielką gadułą, ale trochę tak. Coraz częściej łapię się na tym, że spotykając człowieka, ktôry mi ma dużo do powiedzenia nastawiam się na słuchanie i włączam hamulec mego mówienia.
Tytuł Ojca blogu od 1spotkania kojarzy mi się z książka czytana dawno temu założyciela Wspólnot jerozolimskich, poszukiwanie ciszy w erze internetowej jest jedynym zdrowym odruchem człowieka duchowego. Szczęśliwi zakonnicy, którym wyznaczony rytm modlitwy i słuchania i medytowania ułatwia życie. Ale świeccy niech się nie wymawiają też mogą znaleźć swą oazę ciszy każdego dnia.

szpieg z krainy deszczowcw pisze...

:) Cisza, jest niezbędna do porządkowania myśli. Z dobrych myśli, rodzi się dobre słowo.

/Opowiadano o abba Makarym Egipcjaninie, że szedł kiedyś ze Sketis w góry koło
Nitrii, a kiedy już był blisko, powiedział do swego ucznia: „Idź o kawałek drogi przede mną”. Uczeń więc poszedł przodem i spotkał pogańskiego kapłana. I zawołał do niego: „Hej, hej, szatanie, dokąd tak pędzisz?” A ten zawrócił z drogi, pobił go zostawiając półżywego, a potem wziął swój kij i pobiegł dalej. Wkrótce potem spotkał go biegnącego abba Makary i rzekł mu: „Powodzenia, pracowniku, powodzenia!” Ten zdumiał się i podszedł do niego pytając: „Co we mnie widzisz dobrego, że mnie pozdrawiasz?” Starzec odrzekł: „Widzę cię utrudzonego, a nie wiesz, że się na próżno trudzisz”. On zaś na to: „A mną wstrząsnęło twoje pozdrowienie i zrozumiałem, że ty należysz do Boga.
Przedtem spotkałem innego mnicha, złego, który mnie zelżył i którego pobiłem na śmierć”. Starzec zrozumiał, że chodziło o jego ucznia. A kapłan uchwycił się jego stóp i mówił: „Nie puszczę cię, póki się nie zgodzisz zrobić i ze mnie mnicha!” I poszli razem do miejsca, gdzie leżał tamten brat i zanieśli go do kościoła na górze. A wszyscy zdumiewali się na widok kapłana, i zrobili go mnichem, i wielu pogan z jego powodu zostało chrześcijanami.
Mawiał więc abba Makary, że złe słowo i dobrego złym czyni, a dobre słowo i złych czyni dobrymi/.

I o równowadze potrzeba pamiętać, nie uciekając w skrajności.

/Mówił abba Makary: „Kiedy byłem młody odczuwałem w celi zniechęcenie i wyszedłem na pustynię mówiąc do swoich myśli: «Tego, kogo spotkam, zapytam, aby mi dopomógł». I spotkałem chłopca pasącego woły. I zapytałem go: «Cóż mam uczynić chłopcze, skoro jestem głodny?» Powiedział mi: «Jedz!» Znowu powiedziałem, że zjadłem i znowu jestem głodny! Wtedy powiedział do mnie: «To chyba jesteś osłem, abba, skoro ciągle chcesz żreć!» I odszedłem wyciągnąwszy z tego pożytek”/.

I jeszcze jedno na koniec :)

/Kiedyś bracia ze Sketis odwiedzili abba Makarego i nie znaleźli w jego celi nic oprócz stęchłej wody.
Więc powiedzieli mu: „Abba, przenieś się do wioski, a zadbamy tam o twoje wygody”. Starzec im odrzekł: „Bracia, znacie we wsi piekarnię takiego to a takiego?” Odpowiedzieli: „Znamy”. Starzec na to: „I ja ją znam. A czy
znacie pole takiego to a takiego, przez które przebiega kanał?” Odpowiedzieli; „Znamy”. Rzekł starzec: „Ja też je znam. Więc kiedy mam ochotę, to was nie potrzebuję, ale sam tam idę”/.

Zuza pisze...

Ale jest i druga strona medalu. W relacjach interpersonalnych dość często brak komunikacji rodzi mnóstwo problemów. Brak wyjaśnień, niedomówienia, przemilczenie wielu kwestii... A co jeśli ktoś milczy za dużo? Umiejętność milczenia aż za bardzo weźmie sobie do serca? Wiele związków rozpada się właśnie dlatego, że małżonkowie nie potrafią się porozumieć, nie potrafią rozmawiać, więc nie rozmawiają... Wiele przyjaźni kończy się dlatego, że ktoś długo nie podnosi słuchawki telefonu, bo próbuje przemilczeć zaistniały konflikt. Wiele znajomości nie rozwija się dalej, bo coś zostało niedopowiedziane....

Jasne, że czasem trzeba coś przemilczeć, by nie powiedzieć słowa za dużo. By znaleźć, jak to Ojciec trafnie ujął, sens danych wypowiedzianych słów, lub tych, które chce się wypowiedzieć. Ale ja uporem maniaka będę stać na stanowisku, że trzeba w tym wszystkim znaleźć złoty środek... Pomilczeć - tak, ale jednak nie za długo...i nie za często... Tak jak i gadać...

Stomatolog pisze...

Zuza, jak ja lubię jak Ty się włączasz do dyskusji :) Pozdrawiam serdecznie!

aga pisze...

moja babcia (już nie żyje) zawsze była milcząca, na spotkaniach rodzinnych "nie gadała", a przypatrywała się wszystkim milcząco, z uśmiechem; kiedyś zapytana przeze mnie(jeszcze jako dziecko) babciu, dlaczego ty nigdy nic nie mówisz, nie odzywasz się, jak cię nie pytają, odpowiedziała: "zapamiętaj dziecko: mowa jest srebrem,a milczenie złotem"; nie potrafiłam zrozumieć, o co chodzi; dopiero po latach...

umieć z kimś przebywać w milczeniu, rozumiejąc się bez słów - to wielka sztuka, to wielki dar

TiM pisze...

Bardzo często to milczenie jest najmądrzejszą odpowiedzią.

basiek pisze...

Czytając Ojca wpisy i komentarze innych przecież też milczymy, cisza w pokoju telewizor wyłączony i jak makiem zasiał cisza jak nic :)
Miłego wieczoru wszystkim :) ta milcząca dziś :)

Aga pisze...

Tylko ta cisza jest trudna... Ja często uciekam - najczęsciej w świat inernetu, w odświeżanie po raz 17 w ciągu godziny onetu czy wp.pl (albo - dla uspokojenia sumienia - deonu czy wiara.pl). Byle tylko nie spotkać się z sobą, zagłuszyć ciszę, samotność. Potem kończy się frustracją i poczuciem zmarnowanego czasu, ale co dzień jest to samo... :/

DP pisze...

Aga mam to samo, jak z tym walczyć?

Anonimowy pisze...

Przetrzymać

ArtK pisze...

@Aga, @DP chyba dużo osób tak ma, że nie potrafi się skupić na jednej rzeczy, czynności. Przez nowoczesne urządzenia, które z założenia maja nam ułatwiać wiele spraw, część z nas została ogłupiona. Można chyba nawet powiedzieć, że zostaliśmy przez nie w pewnym stopniu ubezwłasnowolnieni. Ja podobnie mam często problem i łapie się na tym, że bezproduktywnie zerkam kolejny raz na tą samą stronę, albo sprawdzam tzw social media w swoim smartfonie. Jestem zdania, że ciężko już będzie od postępu w dziedzinie technologii uciec, bo niewątpliwie może być bardzo pomocna, ale należy ją wykorzystywać z głową. Właśnie do tego dążę, żeby po długiej chwili zachłyśnięcia się wszystkimi tymi nowinkami itp.. staram się, aby znaleźć dla nich odpowiednie miejsce i czas w ciągu dnia/życia. Żebym to nie ja był nim podporządkowany, ale by one w mądry sposób mogły mi pomagać na codzień. Bardzo to wbrew pozorom trudne jest i nie ma na to jednej uniwersalnej recepty.

Kasia Sz. pisze...

Ojciec napisał w tytule o milczeniu. Ja prosząc kiedyś Boga o kogoś fajnego dla mnie prosiłam, żeby z tym kimś nie tylko rozmowa była przyjemnością, ale także milczenie. To tak zwana "dobra cisza", która nie krępuje, ale daje poczucie komfortu i jest oznaką pozytywnej zażyłości. Po prostu można sobie pomilczeć razem.

Nie lubię takiego głupiego nawijania i chwalenia się. Sama czasem tak nawijam. I to mnie irytuje. Bywa, że to nawijanie jest oznaką mojej frustracji, kompleksów itp. Czymś tam się chwalę i to nic złego mieć świadomość jakiejś swojej mocnej strony, ale jednak bywa to - nawet dla mnie samej - wkurzające.

Także pasjami gapię się w internet. Czytam kilka razy swoje maile, przeglądam strony. To jest ok jak nie jest w nadmiarze, gorzej jak jest to czymś bezproduktywnym.

Zuza pisze...

@Stomatolog - mój wierny fan :) Również bardzo serdecznie i ciepło Cię pozdrawiam!

Soup pisze...

Jeszcze do niedawna, ludzki organizm, a raczej psychika przed takim natłokiem informacji bronił się mechanizmami samoczynnego "wyłączania", albo wypierania, tego wszystkiego co tak nachalnie się pcha do głowy, pod oczy, w uszy. Ale teraz to ja już nie wiem, czy ta zdolność nadal funkcjonuje. Alkoholicy nawet esperal potrafią zneutralizować... Bo to tez jest trochę jak uzależnienie - choćby bezsensowne odświeżanie stron (mam tak samo). Ostatnio mam takie dni, że niekiedy wolę nie włączać komputera, nie słucham absolutnie niczego, poza odgłosami wiejskiej(podmiejskiej) codzienności. To taki detoks, chociaż po czasie znów się rzucam w wir wirtualny, informacyjny itd. Takie trochę skrzywienie, że trzeba wiedzieć co się dzieje, najlepiej wszędzie, głód informacji itd. Miesiąc w odosobnieniu by mógł przywrócić człowieka do równowagi, mimo że ustawiłoby to mnie "milion lat" w tyle za resztę. Tylko że właśnie bycie na bieżąco tak naprawdę do zbawienia nie jest konieczne ;)

Anonimowy pisze...

Ojcze,a jak się bronić przed tą wszechogarniającą potrzebą posiadania? Przed poczuciem,że do szczęścia potrzebuję tego co mówi reklama?.

o. Krzysztof pisze...

Zdrowa i mądra asceza od informacji i bodźców, które do nas przychodzą + modlitwa i post (także od wszystkich "zapełniaczy", "przeszkadzajek") - wówczas istotne sprawy przybiorą właściwe miejsce. Powodzenia!

Cortez pisze...

zalecam też dawkować internet - on też otępia!

o. Krzysztof pisze...

Dawkować, dawkować, także tego bloga ;)

pandarasta pisze...

Wszystko w umiarze ,na tapecie mam właśnie ojca słowa o umiarze ,włączając dziś komputer postanowiłam ,go przez najbliższy czas już nie włączać,może da mi się to osiągnąć
Pozdrawiam ojca i wszystkich czytelników +

Prześlij komentarz