poniedziałek, 11 listopada 2013

Kiedy mnicha dopada chandra

Odpowiedź nie ma w sobie nic z tanich psychologicznych pocieszeń, ale tkwi w niej ogromna mądrość.









- Co się robi, kiedy dopada mnicha chandra? - zapytał mój współbrat jednego z kartuskich mnichów.
- Leży się wtedy na ziemi i woła: Panie Jezu, zmiłuj się nade mną - odpowiedział mnich. 

Odpowiedź nie ma w sobie nic z tanich psychologicznych pocieszeń, ale tkwi w niej ogromna mądrość. Mądrość o kondycji ludzkiej. 

Wcześniej czy późnej wszyscy to przeżywamy, w kapłaństwie także. Jesteśmy bezradni nie tylko wobec siebie, ale i wobec człowieka, który do nas przychodzi. I chcielibyśmy mu pomóc, ale nie mamy w sobie tego, co by pomóc mu mogło. To najlepszy moment, kiedy trzeba prosić Jezusa o pomoc. Nie bez powodu podczas święceń kapłańskich diakoni leżą na ziemi. Nie bez powodu podczas ślubów wieczystych dominikanie proszą swoją zakonną wspólnotę o miłosierdzie.


Trzeba wtopić się w ziemię, bo to jest dopiero miejsce na Jego działanie.




23 komentarze:

Anonimowy pisze...

aż chce się przytulić do ziemi i z całą szczerością powtórzyć: "Panie Jezu zmiłuj się nade mną..."

basiek pisze...

To wołanie do Pana Boga pomaga i jak nie potrafię sobie z czymś poradzić już kompletnie też czasami wołam, a On pomaga :)
A chandra czasem dopada to fakt ale i przechodzi :)
Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Nie tak słodko. Bo można mieć już dość proszenia, błagania, doskrobywania się o coś jak ślepy szczeniak o mleko. Po omacku i bezskutecznie.
Położyć się jak Eliasz, z jedną słoneczną myślą, wystarczy, dość.

Zuza pisze...

Zgadzam się, że nie tak słodko i nie tak pięknie... Bo kiedy dopada chandra, dół czy depresja, to kartuska porada nie wystarcza i po prostu ma się dość. Ma się dość, że się woła i nikt nie przychodzi z pomocą. Ale wtedy, jak to Ojciec nazwał - tanie psychologiczne pocieszenia, dają radę. Bo dają siłę, żeby dalej wołać.

Pan Bóg daje narzędzia, psychologia jest jednym z takich narzędzi. Nie rozumiem Ojca, dlaczego często w tak ironiczny sposób mówi Ojciec o dziedzinie nauki, która wielu ludziom ratuje życie. A może właśnie, kiedy wołam: Panie zmiłuj się nade mną, to On się nade mną miłuje i podsuwa mi złotą myśl, żebym poszła do psychologa, bo już patrzeć nie może jak się męczę? Czemu Ojciec uważa, że psychologia jest tania i polega tylko na pocieszeniach? Nie zgadzam się z tym i buntuję. Zdecydowanie powinien Ojciec odstawić x.Dziewieckiego...

Poza tym, co ma wspólnego chandra ze święceniami diakonatu czy kapłaństwa? Jasne, kandydaci leżą krzyżem i pewnie to odniesienie do ziemi ma tu swój wymiar. Ale w chandrze cz depresji człowiek leży, bo nie ma siły wstać. Leży, choć nie chce leżeć, chce wstać, ale nie może, bo nie ma siły, bo targa nim niemoc, której nie jest w stanie przezwyciężyć o własnych siłach. I nie ma już czasem siły wołać...

Bardzo Ojciec patrzy 0-1 na wszystko. Oprócz tego, że jest Ojciec księdzem, jest też człowiekiem. Po prostu. A człowieczeństwo ma mnóstwo odcieni szarości, mimo, że wiara powinna być tylko biała lub czarna.

o. Krzysztof pisze...

Depresja, czyli stan już nawet fizycznej niemocy, jest czymś innym niż chandra. Tutaj wsparcie psychologiczne lub psychiatryczne byłoby wskazane, choć modlitwa eliaszowa także: "Ja już nie dam rady, Ty Boże musisz mi pomóc". Masz rację, czasem mnie ponosi i może nieco niesprawiedliwie wrzucam pop-psychologię do jednego sortu z tą uczciwą, z którą przecież również się spotkam. Pozdrawiam ciepło!

ps. Zuza: wiesz, że lubię i bardzo cenię Twoje komentarze :)

Anonimowy pisze...

@Zuza - pewnie to wpływ Przeora,którego ulubionym tematem jest właśnie uderzanie w psychologię.

Zuza pisze...

@o.Krzysztof: Ma Ojciec rację, że depresja to nie to samo, co chandra, ale często drugie może być wstępem do pierwszego, jeśli trwa permanentnie lub cyklicznie się powtarza. A skoro to nic takiego, to dlaczego od razu dokłada Ojciec do tego "tanie psychologiczne pocieszenia"? Bądź co bądź psychologiczne, to raz. Dwa - psychologia to nie tylko terapia, ale też profilaktyka i psychoedukacja, czyli jak zapobiegać, zamiast leczyć, bo przecież pierwsze jest lepsze od drugiego i lepsze. A wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego... Bo dobrze jest leczyć, ale jeszcze lepiej zapobiegać. I te "tanie psychologiczne pocieszenia", typu - dbaj o siebie, odpoczynek, komfort, zrelaksuj się, unikaj stresu, ciesz się życiem i tym co masz - ma określone zadanie: działać jak szczepionka uodparniająca, by w sytuacji trudnej łagodniej znosić objawy i skutki. To nie jest czcze gadanie psychologii pozytywnej, tylko założeniem, że człowiek szczęśliwy, pogodzony ze sobą i z życiem, patrzący na świat w jasnych barwach, lepiej poradzi sobie z trudnościami, gdy te przychodzą. Szybciej potrafi dostrzec światełko w tunelu niż ten, co to ciągle w ciemności błądzi.

A Ojciec to tak od razu do jednego wora! I od razu, że tanie, że takie populistyczne, że płytkie... Psychologia to nie tylko choroby psychiczne i zaburzenia. To nie tylko depresje, uzależnienia, terapie i leczenie. To także cała masa zasobów, wzmocnień, mocnych stron. To poszukiwanie fundamentów, na których można i warto budować. Nawet wtedy, kiedy to tylko zwykła chandra....

A tak nawiasem, to kandydat leżący krzyżem przed święceniami to już raczej chandry mieć nie powinien, tylko energią i radością tryskać, że mało iż został powołany, to jeszcze wybrany. Więc skąd ta analogia? Chandra jednak z niemocą mi się kojarzy.

ps.: Wie Ojciec, że bardzo lubię się droczyć i cenię sobie te dyskusje :) Bo gdyby wszyscy się zgadzali, to byłoby szalenie nudno....

aga pisze...

oo, zaczyna się schlebianie, najpierw ojciec Zuzie, a potem rewanż

ja jestem anty-psychologiczna, i mam swoje powody, nie jednego wyprowadziła na manowce
jeden jest dla mnie psycholog, który nigdy nie zawiedzie (wiem,co mówię), ale chyba każdy sam musi się o tym przekonać

Zuza pisze...

O nie, nie, żadne schlebianie... Inni by się chwalili, my mówimy jak jest :)

A co w tym złego? Co jest złego w życzliwości?

Psychologia jest częścią życia, jak fizyka, matematyka, medycyna... swoje korzenie ma w filozofii dawno, dawno temu, choć jako taka niedawno przekroczyła wiek. Psycholog jest jeden, tak jak Lekarz, jak Sędzia... A mimo to leczymy się w przychodni, szukamy w paragrafach sprawiedliwości... Choć wielokrotnie lekarze popełniają błędy uśmiercając pacjentów, a w sądzie liczy się nie prawda obiektywna, a tylko ta, na którą obrońca ma dowody...

Pan Bóg daje narzędzia w postaci ludzi, którzy swoją wiedzą i wykształceniem mają pomagać innym. To dlatego chorzy na raka poddają się chemii i walczą w szpitalu o życie, a nie skupiają się jedynie na modlitwie o cud. Ja myślę, że po prostu każdy musi się przekonać, że najważniejsze to modlić się tak, jakby wszystko zależało od Pana Boga, ale pracować tak, jakby wszystko zależało od nas.

woolf pisze...

Zgadzam się zarówno z Zuzą jak i z o. Krzysztofem. Problem wydaje mi się w zdefiniowaniu tego co mamy na myśli mówiąc "psychologia". Aga również krytykujesz "psychologię", a jednocześnie mówisz, że jest jedna osoba, do której masz zaufanie. Wg mnie spotkałaś się po prostu z niekompetencją lub rodzajem szamanizmu, których w terapiach pełno.

Magdalena pisze...

"Mój psycholog nazywa się Jezus" - była chyba taka książka : )
Psychologia ważna, pomaga popatrzeć na nasze problemy z innej strony. Aczkolwiek niektórzy mają własne sposoby, aby uszczęśliwić drugiego, nie zawsze zgodne z naszą wiarą.... Osobiście tylko czasami mam możliwość leżenia krzyżem, ale jak to było napisane w jednej z książek: Jeżeli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij. (R.P.Evans, Stokrotki w śniegu.) Dzisiaj zastosowałam taką formę : )

xyz pisze...

@Zuza:
A czym to niby inni by się chwalili? Tym, że obdarzają o. Pałysa życzliwością, a tak nie jest, bo w rzeczywistości tylko kadzą?
I dlaczego kandydat przed święceniami powinien tryskać jedynie radością? Lęk, wątpliwości, obawy to przecież ludzkie, mogą pojawić się w każdym momencie i chyba mogą współistnieć ze świadomym wyborem i starannym rozeznaniem powołania.(Coś mi świta, że św. Teresa z L. tak miała).
Z każdego z nas wyłazi jakaś solidarność zawodowa, ale nie bój się dopisać zamiast ...np. coś takiego: a bywa, że psychologowie mylą się w diagnozie i podejmują nieskuteczną terapię.

No to się podroczyłam. Ale ponieważ wypada też poschlebiać, to dodam że lubię i cenię Twoje komentarze. I wpisy o. Krzysztofa też, pomimo że go czasem ponosi. ;-)
I doceniam wartość psychologii, choć podlega ograniczoności jak każda nauka. Dobrej nocy!

DR pisze...

lubię czytać wpisy Ojca i Wasze komentarze:) i chociaż teraz leżę jak Eliasz z wpisu Anonimowego z 12:53, mówiąc Panie Boże już chyba wystarczy to jednak sądzę, że w chandrze czy w depresji oprócz psychologicznego wsparcia, musi być ta nadzieja w Boże Miłosierdzie, że jednak jest obok i pomoże, na swój sposób, na swoich warunkach, ale jednak..

Unknown pisze...

@xyz - ale w każdym zawodzie znajdzie się ktoś nieskuteczny,czy nie lepiej zamiast zła pokazywać dobro?.
@Magdalena - ". Aczkolwiek niektórzy mają własne sposoby, aby uszczęśliwić drugiego, nie zawsze zgodne z naszą wiarą" <- myślę,ze to kwestia szukania dobrego psychologa. Znam jedna psycholożkę i psychoterapeutę,obydwie osoby to chrześcijanie.
Co do owej książki,mój psycholog to Jezus,jasne,coś w tym jest,ale by tak patrzeć na Boga to trzeba mieć z Nim na prawdę dobre relacje.
Pozdrawiam Wszystkich Czytających łącznie z Autorem.Dobrego dnia!

Anonimowy pisze...

Nie każde "wtopienie się w ziemię" pozwoli Bogu działać w życiu człowieka. Czasem, to już nie ma siły i żadna mysl nie przychodzi żeby błagać Boga o zmiłowanie ( choroba- i nie idzie tu tylko o te psychologiczne, choroba duszy- grzech, może i na to kogos zamknąć) tkwi się w jakims marazmie, monotonii, i beznadziei. I często, trwa się w takim stanie bez żadnego pojęcia że się w nim jest. I w zakłamaniu się tkwi.
A obok, inni w podobnym miejscu, więc kto ma zauważyć że cos jest nie w porządku?
W moim życiu, była taka sytuacja...Nie ja wtedy leżałam krzyżem przed Bogiem. Ktos za mnie leżał (jestem przekonana, ale nie wiem kto) I to doprowadziło mnie do ocknięcia się. ( w sensie, że mi też zachciało się w końcu leżeć krzyżem przed Bogiem i błogać o Jego miłosierdzie) Zobaczyłam taką beznadzieję, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. A wyjscie, było tylko jedno. Miłosierdzie Boże.
Czy ktos jest zakonnikiem, mnichem, czy nie- to samo.
Warto czasem położyć się na ziemi, i z płaczem błagać Boga o miłosierdzie dla siebie i dla innych. Bo można na prawdę wyciągnąć kogos z piekła.

Anonimowy pisze...

"Warto czasem położyć się na ziemi, i z płaczem błagać Boga o miłosierdzie dla siebie i dla innych. Bo można na prawdę wyciągnąć kogoś z piekła"
Bóg zapłać. Za prostą myśl, potrzebną myśl.

Anonimowy pisze...

"Odpowiedź nie ma w sobie nic z tanich psychologicznych pocieszeń." - Jako psycholog mogę tylko ubolewać, że rzetelna, naukowa psychologia często mylona jest z pseudopsychologicznymi pocieszeniami. Nie ma tu jednak żadnej winy o. Krzysztofa ( któremu wiele zawdzięczam dzięki treściom podawanym na tym blogu ), a rynku na którym gorszy pieniądz wypiera lepszy. Co do "Jezu Chryste zmiłuj się nade mną"- cóż, badałem niedawno grupę parudziesięciu księży- warunki pracy niesłychanie trudne, poziom dobrostanu psychicznego duszpasterzy- wysoki. Warto pracować dla Boga ;-)

Anonimowy pisze...

LUDZIE KOCHANE :)
oddajmy ster Bogu i zyjmy w Duchu : Wola Twoja nie Moja
a bedzie dobrze ;)

aga pisze...

Pan jest mocą swojego ludu
Pieśnią moją jest Pan
Moja tarcza i moja moc
On jest mym Bogiem,
Nie jestem sam
W Nim moja siła
Nie jestem sam

cici pisze...

już chyba gdzieś kiedyś się przewinął ten link.... tak idealnie wkomponowuje się w temat postu:
http://baje-dominikanskie.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Czy to się komuś przyda nie wiem
w oryginale tytuł książki brzmi Granice, nasz przekład "Sztuka mówienia Nie" . Rzecz o granicach, o tym jakie ciężary nosić, a przy jakich poprosić o pomoc. Jak pomagać, co jest jeszcze pomocą a co szkodliwym wyręczaniem, jak się "brzydko mówiąc" nie dać zajeździć, pomagając ponad miarę swoich możliwości i czyichś dających się uzasadnić potrzeb.
Czasem chciałoby się powiedzieć, basta, nie karm ludzi swoi ciałem, od tego to jest Pan Jezus, chyba że na tratwie się już mniej żylaści skończą.
A przede wszystkim o tym że człowiek ma prawa i powinien je mądrze wykorzystywać.
Dobrej nocy.
Spokojnej drogi.
Pamiętania o tym żeby poprosić Anioła Stróża o wsparcie.


Anonimowy pisze...

cudzysłów poszedł się przejść i nie zdążył wrócić. heh. po zajeździć miał być.

Joanna Zadrożna pisze...

Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

Prześlij komentarz