niedziela, 19 stycznia 2014

Kiedy Bóg przemawia w prostych słowach

Jeśli ktokolwiek wyświadczył Tobie choćby najmniejsze dobro, to Bóg odpłaci mu kilka razy bardziej. 





Ja już tak mam. Bóg rozmawia ze mną przez ludzi, którzy najczęściej nie zdają sobie z tego sprawy. Nierzadko bardzo prostych, których życie wypchało poza społeczną bandę. 


Jak choćby wówczas kiedy przyszedł list z zakładu karnego.

Co będę księdzu kłamał, tłumaczył się, sytuacja się skomplikowała. Nie wierzę w sprawiedliwość sądów i nawet nie wiem co będzie ze mną dalej. Ale podobno Pan Jezus już nas usprawiedliwił... 

Autor nie skończył teologii. Pewnie nawet nigdy nie czytał listów pawłowych. A jednak całkowicie ma rację.

***

Wracam wieczornym pociągiem od sióstr dominikanek, które prowadzą dom pomocy społecznej w Mielżynie. Zostałem poproszony do poprowadzenia dnia skupienia dla pracujących tu wolontariuszy. 

Siostry opiekują się osiemdziesięcioma podopiecznymi w wieku od kilku, do kilkudziesięciu lat. Warunkiem przyjęcia jest trudna sytuacja życiowa oraz upośledzone umysłowe. Wybierają ostatnich z ostatnich. 

Wśród wolontariuszy, pracowników i tutejszych mieszkańców panuje rodzinna atmosfera. Ojciec Tadeusz, dominikański współbrat i kapelan tutejszych sióstr, po porannych modlitwach oprowadza mnie po ośrodku. 

Mija nas Marysia, studentka pielęgniarstwa, która pewnym krokiem wchodzi na poranny dyżur. Dredy spięte brązową gumką, uśmiech na twarzy. Na jej widok kilku podopiecznych wybiega z otwartymi rękami. 
- Siema, siema - mówi pewnym profesjonalizmu głosem. - Dajcie mi się jeszcze ogarnąć. 

Każdy podopieczny znany jest z imienia i łatwo zauważyć, że jest otoczony miłością. Z uśmiechem patrzę, gdy siostra bierze na kolana kilkuletniego rozrabiakę i po raz drugi zwraca mu uwagę, tym razem jednak całując go kilka razy w policzek. W chłopaku nagle budzi się mężczyzna, który nie chciałby przy kobiecie stracić twarzy. Robi więc delikatny i obronny gest ręką, a następnie udaje, że próbuje się wyrwać i że owe pocałunki nie robią na nim kompletnie wrażenia. Kiedy jednak wraca bawić się do dzieci jest już rozbrojony. Twarz mu się śmieje, a sam jest wyraźnie spokojniejszy. 

Siostry, choć mają za sobą specjalistyczne studia, to jednak stosuję metody, o których nawet w pedagogicznych książkach się nie wyczyta. Pochodzą z innego rodzaju szkoły.


Wracam pociągiem do klasztoru i rozmyślam o tym miejscu, w którym życie ma inne priorytety. Niespodziewanie przychodzi sms od Tomka. 


Dwudziestokilkuletni chłopak został obdarzony ponadprzeciętną wrażliwością zarówno duchową jak i artystyczną. Jest sierotą od kilku lat. Jakiś czas temu dopadły go silne lęki natury religijnej. Efektem czego znalazł się w szpitalu. Załamała się jego wiara i ufność w Bożą miłość. 

"Czy będę potępiony? Czy pójdę do piekła?" - przychodziły smsy z oddziału. Po kilka dziennie. Bywały dni, że telefon dzwonił o czwartej nad ranem. Moje odpowiedzi nie przynosiły jednak żadnego ukojenia.

Ojcze, grozi mi piekło. Wiem o tym. Diabeł się o mnie upomina, a Jezus o mnie zapomniał.

Tak było wciąż i wciąż. 


Nie byłem w stanie już odpisywać. W końcu w poczuciu bezsilności wysłałem ostatniego smsa. Był bardzo prosty, żeby nie powiedzieć dziecięcy. 

Drogi Tomku. Pan Jezus Cię bardzo, bardzo kocha i chce abyś trafił wyłącznie nieba. Pamiętaj o tym.

To właśnie te słowa go uspokoiły. Żadne duchowe zdania o sensie cierpienia i wytrwałości pod krzyżem. 

"Dziękuję" - przyszła krótka odpowiedź. 

I nagle wszystko się uspokoiło. 


Odkładam lekturę i biorę do ręki telefon. Sms tradycyjnie jest bardzo długi, stylistycznie nieskładny. Mam świadomość, że pisze to osoba chora, przeniknięta cierpieniem. Jednocześnie w tym co czytam jest coś bardzo pięknego. By nie powiedzieć wzruszającego. 

(...) Ojcze nie gniewaj się na mnie i nie złość się na mnie. Pan Bóg tobie stokroć wynagrodzi za mnie, bo mnie bardzo kocha i ciebie(...)

Ewangelia czystej próby. 

Czy pomyśleliście kiedyś, że jeśli ktokolwiek wyświadczył wam choćby najmniejsze dobro, to Bóg odpłaci mu kilka razy bardziej? 

Bo już nie należymy do siebie. 



12 komentarzy:

eM pisze...

I to jest takie niezwykłe, właśnie całkiem niedawno odkryłam tą PRAWDĘ..
dawać siebie innym - o resztę zatroszczy się Pan

Wielokrotnie tego doświadczałam i doświadczam nadal. Nawróciłam się, a raczej moje nawrócenie rozpoczęło się w wieku 18 lat.. dobre 3 lata temu ;-)
Modlitwa potrafi zdziałać wiele cudów. Właśnie od niej wszystko się zaczęło, potem po prostu zdałam sobie sprawę, że nie potrafię żyć bez drugiego człowieka i bez BOGA. No bo przecież całe dobro pochodzi od NIEGO. Nawet zwykły uśmiech sprawia, że dostajesz powera na resztę dnia. On jest Wielki.

aga pisze...

wiem,ze nie na temat, ale obejrzałam przed chwilą piękny, mądry film i chciałabym go wam polecić

http://www.cda.pl/video/81513b3/October-Baby-2011---Napisy-PL

trzeba oglądać do samego końca, bo jeszcze po napisach są istotne kwestie

Domi8 pisze...

Dzięki, ojcze, za tę notkę, pomocna. Za często się o tym zapomina.

Żyrólik pisze...

Aż bardziej się chce lecieć i robić innym dobrze moze i mniej czekając zaraz na dziękuje tu na miejscu,
A po drugie zostawić ludzką chęć odwdzięczenia się ( ty mnie prezent to i ja zobowiązana dać tobie...) a przecież dobro bezinteresownie może pójść dalej ...( zaprosić na święta tych co ciebie potem zaprosić nie mogą...)
B. Dziękuje za to miejsce, od roku tu zagladam i same zyski duchowe, po prostu czuć jak przepływa tędy błogosławieństwo

Anonimowy pisze...

Znam s. Nikodemę która pracuje w Mielżynie :) Z własnego doświadczenia(nie z Mielżyna, ale z innych) mogę powiedzieć, że poprzez kontakt z takimi osobami, dotyka się (mniej lub bardziej zauważalnie) jakiejś Tajemnicy...
Mnie najbardziej fascynuje, urzeka, i pociąga właśnie ta prostota. Ja teraz szukam wszędzie tej prostoty. Tej, w głębi drugiego człowieka. Jest tam w tej głębi jakaś rozbrajająca naiwność, szczerość, i bezbronność. To działa jak magnes :) I właściwie to, oni- ci ludzie, te dzieci(niezależnie od wieku) rozbrajają. Do tego stopnia, że robi się rzeczy których nie zrobiłoby się(przed rozbrojeniem). Wyświadcza się dobro innym, i wie się- że więcej się straci. A zyski będą inne.To jest niesamowite doświadczenie. Człowiek do tego stopnia "głupieje". Wie że głupieje, a idzie za tym. I wtedy dopiero, przestaje do siebie należeć. I udziela mu się ta prostota, i dobro. Dużo razy bardziej, niż sam mógłby dać. Polecam spróbować. Można się spłakać wielokrotnie ( z różnych powodów) ale taka jest chyba kolej rzeczy. Kiedy dotyka się w sobie i poprzez innych tej bezsilności i jakiejś niemocy, pęka coś. Sprężyny puszczają, można dostrzeć drugą (tę mniej widzialną) stronę. Dla kogoś patrzącego z zewnątrz, to może być jakaś dziura zabita dechami (Mielżyn, czy inne) A tam jest w rzeczywistości, centrum życia.

grzegorz pisze...

Magnetyczna fotka.

Anonimowy pisze...

Od przyszłego tygodnia mam podjąć wolontariat w szpitalu-prowadzić zabawy dla dzieci z onkologii i po prostu spędzać z nimi czas. Do dziś miałam pewne wątpliwości, ale po przeczytaniu tego wpisu wszystkie zostały rozwiane. Dziękuję :D

o. Krzysztof pisze...

Pracę w onkologicznym szpitalu dziecięcym wspominam bardzo dobrze. Trafiłem tam zaraz po święceniach i to środowisko wiele mnie nauczyło. Zarówno kontakt z rodzicami jak i z dziećmi.
Cieszę się z tego co piszesz. Błogosławieństwa

Marysia pisze...

=) "Kochać to nie dawać, ale przy kimś być" Nie potrzeba wiele,,, talentu, wiedzy. Najczęściej wystarczy po prostu BYĆ...to każdy potrafi. Po to zostaliśmy stworzeni, alby BYĆ przy drugim człowieku. W kruchości życia objawia się Pan...

basiek pisze...

Dobrze jest być przy kimś kto nas potrzebuje w danej sytuacji tak samo i my potrzebujemy czasem kogoś kto nas wspiera czy to swoją obecnością, czy też zwyczajnym słowem czy nawet modlitwą, wtedy ma się takie uczucie że nie jesteśmy sami ze swoimi problemami które akuratnie przeżywamy, że jest ktoś obok nas. Ten ktoś może nawet mieszkać kilkaset kilometrów stąd ale kiedy nas zapewnia że jest z nami że mimo nawet tej odległości to czujemy się jakoś pewniej bo wiemy że ktoś nas wspiera w danej sytuacji nie mówiąc już o Bogu który zawsze nad nami czuwa. Ale taka obecność drugiego człowieka jest nam bardzo potrzebna sama nie raz doświadczyłam takiej potrzeby nawet nie tak dawno kiedy chorowała moja mama. Parę lat wstecz kiedy umierała moja starsza sąsiadka którą traktowałam jak własną babcię musiałam być przy niej jak przy własnej babci, wspierałam jej rodzinę a to że w ostatniej godzinie życia trzymałam razem z nią gromnicę ściskając jej dłonie tego nigdy nie zapomnę a kilka godzin wcześniej jeszcze z nią rozmawiałam, opierałam na własnej piersi kiedy nie mogła oddychać zapamiętam to do końca życia...Dziękuję

Kasia Sz. pisze...

"basiek" - bardzo ładne świadectwo.

pandarasta pisze...

Cóż ja ostatnio skupiłam się chyba za bardzo na tym co nie zbyt mi wyszło w życiu,jak sobie pomyślałam ile życie zawiodłam w życiu ,zraniłam to aż się przeraziłam,bo doszłam do wniosku ,że to zło do mnie wróciło,choć nie wiem czy to tak działa.
Co do dobra to się zgadzam z wpisem ,warto być dobrym nawet w takich małych gestach ,tylko ja cały czas czuję,że zbyt mało w kierunku dobra robię ...
https://www.youtube.com/watch?v=xukTcZMgClE ja chyba w tej windzie jestem ,ale jak każdy po części

Prześlij komentarz