czwartek, 7 sierpnia 2014

Kiedy umiera egoizm

Człowiek skupiony wyłącznie na sobie, nigdy nie znajdzie pokoju. 






Tak, jak drzewa, które nie uginając się pod naporem wiatru w końcu się łamią, tak samo człowiek, który wciąż umieszcza siebie w centrum rozbija sobie głowę, ponieważ nie ustępuje. I chociaż taka osoba nie znajduje spokoju, to wciąż upiera się przy swoim. 

Jeśli egoizm umrze, to zmartwychwstanie dusza. 

fot. Piotrek Szyszko



23 komentarze:

Kasia Sz. pisze...

:-) ....żeby nie było pusto

basiek pisze...

Chyba wszyscy wyjechali na wakacje albo poszli na pielgrzymkę :)
Pozdrawiam więc Kasię i Ojca :)

Stomatolog pisze...

Kasiu: super komentarz. Pozdrawiam ze Sztokholmu :)

Anonimowy pisze...

Dziękuję Ojcze, za to, że Ojciec pisze te teksty :-)

Magdalena pisze...

Kasia: też bardzo mi się podoba Twój komentarz. To jeden z lepszych, jakie ostatnio czytałam! :) Ja pozdrawiam z Łodzi. :)

Anonimowy pisze...

resztki mojego egoizmu umarły dziś

Kaśq pisze...

Dziękuję Ojcze za kolejną myśl - za te codzienne wskazówki... :)
Ja ostatnio zastanawiam się nad "postawą drzewa" trochę z innej strony... Na ile można stawiać opór światu, nie uginać się pod naporem systemów, prądów, mechanizmów rządzących doczesnością, a na ile należy podporządkować się tej rzeczywistości, aby nie żyć w ciągłej frustracji, jednocześnie zachowując swój "rdzeń", idee i wartości? Walczę ostatnio w sobie ze skrajnymi spostrzeżeniami dotyczącymi świata, życia - na ile opór może być zdrowy, a na ile niszczący i izolujący z otoczenia... i dalej: jak zachować w sobie zdrowy opór, rezygnując z tego wzbudzanego przez egoizm?

Żyrólik pisze...

Kaśq
Też nie chcę upraszczać, ale chyba Im mniej będziemy sfrustrowani opinią innych o nas, ( egoizm) a bardziej przejęci opinią Boga na własny temat, rozróżnimy łatwiej gdzie grzech , gdzie miłość . Zamiast naginać się do rzeczywistości( panujących mód, poglądów, nacisków większości, której się wydaje , ze ma rację) zaczniemy kształtować rzeczywistość w nas i wokół wg rozeznanych poglądów Stwórcy naszego ( a ON naprawdę wie lepiej, bo my tylko jak glina w rękach garncarza...)
Dzięki temu nie będziem krzyczeć na tych co błądzą, ale kochać ich z takim współczuciem jak niegdyś Ojciec Dominik, czego wszystkim życzę w dniu Jego Święta.

Anonimowy pisze...

Jak mi się życie jak nietresowane meduzy rozłazi, to mam się zająć sobą.
No bo jak sobie dam radę to inni ode mnie odpoczną.
Jak się zajmę sobą to usłyszę - nic cię innego nie obchodzi tylko własne sprawy.
To ja się grzecznie pytam, co jest chorym skupieniem wyłącznie na sobie?
Co jest stawianiem siebie w centrum? Siłą rzeczy, z racji braku życiowego towarzystwa, w centrum działania mam własne sprawy, bo jak ja o nie nie zadbam to nikt tego za mnie nie zrobi. Też źle?

Szukanie pomocy i ściąganie tym na siebie uwagi też?
No bo ileż można, tak? (Wydaje mi się, że tyle żeby stanąć na nogi.
Tyle żeby stać, bez drżenia. Tak żeby w razie potrzeby móc być dla kogoś oparciem a nie sfilcowaną podkładką pod kubek). No to ja się pytam, do którego drzewa ojciec mówi.
Bo mam wrażenie że ktoś mi w mostek palec kościsty wbija z dodanym "do ciebie mówię".

Nie dość że jestem egoistyczna świnka to jeszcze paranoik.

Anonimowy pisze...

@Anonimowy - chorym skupieniem się na sobie jest to, kiedy za dużo myślę o sobie i o tym, jak beznadziejny jestem. A z tego powodu jestem smutny, zniechęcony, zmęczony.

Wszyscy mamy z tym nadmiarem problemy, jest niesamowicie męczący. Jak sobie z tym poradzić? Kiedy przychodzą takie myśli, nie słuchać ich, a zająć się czymś. Konkretnym, co sprawia przyjemność, ale również wymaga umiarkowanego wysiłku. Gra na instrumencie, spacer, majsterkowanie (polecam, rozbudza kreatywność niesamowicie), książka (ale skupienie się na lekturze, a nie uciekanie myślami). A kiedy złe myśli powrócą - spokojnie, delikatnie, wracamy do obranego zajęcia. Aż nie skończymy.

Nie myśl tyle, powodzenia. :)

Anonimowy pisze...

I właśnie dlatego dobrze jest spojrzeć na siebie/świat czyimiś oczami.
Bo nawet jeśli ojciec nie o tym, to moje myśli owszem.
Jak zacznę szyć to może myśli odpoczną.
Dzięki serdeczne Anonimowy z 19:01.
Bóg zapłać

Anonimowy pisze...

Dawaj im jak najwięcej odpoczynku. Dopiero wtedy, kiedy nabiorą sił, będą mogły z właściwym, zdrowym dystansem spojrzeć na świat, ludzi, na Ciebie. Zobaczysz, że one nie są przeciwko Tobie, że są Twoje - tylko po prostu są zbyt głośne, za dużo ich. Dlatego trzeba je uspokoić, zrobić miejsce. To wymaga czasu. Szyj, rób to, co lubisz, upraszczaj. Oddaj się Jezusowi - tylko bez scen, bez rytuałów, myślenia o tym. "Oddaję", i już. Idziemy dalej. Pan sam będzie działał. Trzymaj się. :)

Anonimowy pisze...

:) Spróbuję

Anonimowy pisze...

Anonimowy 1: jakbym widziała siebie.

Anonimowy 2: dzięki za kilka mądrych myśli.

Też mam z tym problem i szczerze mówiąc drażnią mnie ogólne teksty o egoizmie, bo nie do końca wiadomo, co autor (w tym przypadku: Ojciec) miał na myśli, a myśli krążą po głowie i wraca takie - może racjonalne, może nie - poczucie, że ktoś mnie oskarża.

Myślę, że to nie takie proste - z jednej strony można się zająć czymś innym, z drugiej - są takie myśli / trudne emocje / zranienia, które tak czy siak wracają, jak tylko przyjdzie wolna chwila / trudniejszy moment / coś "znowu" nie wyjdzie - raz mocniej, raz słabiej, ale są. Zostawienie ich i skupienie się na czymś innym (choćby na zrobieniu sobie jakiejś małej przyjemności albo pracy, którą mamy do wykonania), może fajnie zadziałać na chwilę (i będzie z tego pożytek, bo zamiast się zadręczać po raz n-ty zrobimy coś konkretnego), ale - no właśnie - na chwilę. Może On coś z tym zrobi, ale może i my jednak musimy "skupić się na sobie" i próbować coś zrobić / szukać pomocy, i nie ma w tym nic złego?

Tak sobie czasem myślę, że mogłabym zrobić wiele dobrych rzeczy dla ludzi wokół w ramach "nieskupiania się na sobie" (i pewnie byłoby to dobre, ba, nawet bym chciała - nie tylko szukać dobra i czerpać je od innych, ale kiedyś umieć więcej dawać), ale wiem, że mogłaby to być trochę ucieczka od swoich nierozwiązanych spraw. I że tak w rzeczywistości jak zejdę do konkretów to wcale nie mam na to ochoty - bo jak odrzuca mnie od swoich obowiązków i sama jestem niepozbierana, to jak tu znaleźć czas i siłę dla innych? Może na siłę tak, ale znów, na dłuższą metę to nie jest rozwiązanie.

Dlatego próbuje nabrać dystansu, a jednocześnie widzę, że to trudne. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Ciiisza

Anonimowy pisze...

a co z ciałem? i jak ma się do tego tzw. zdrowy egoizm- w sensie dbania o swoje zdrowie i życie, stawianie granic- żeby móc normalnie funkcjonować?

Anonimowy pisze...

A jak się już obudzicie to wszystkiego dobrego, pięknego i szczęśliwego dnia.
@ Anonimowy powyższy - a konkretniej?
@ Anonimowa 3 - Powodzenia!

Anonimowy pisze...

Ja do tego ostatniego zdania ojca Krzysztofa " jeśli egoizm umrze to zmartwychwstanie dusza" stąd pytanie- co z ciałem. Przecież, ciało też ma kiedyś zmartwychwstać.

Niekiedy, trzeba podejmować takie działania które mogą świadczyć o egoizmie. Przykładowo, nie pozwalanie innym na stałe zabieranie czasu przeznaczonego na nasz odpoczynek, wyjechania gdzieś na kilka dni(dla higieny psychicznej pozbierania duchowego) bez wyrzutów sumienia że właśnie idziemy w stronę skupiania się na samym sobie itd.

Anonimowy pisze...

a, no i to zmartwychwstanie duszy...przecież dusza jest nieśmiertelna. Coehlo mi tu zalatuje...

Anonimowy pisze...

patrz co siejesz żeby się nie okazało żeś kosiarz jest ponury...

zaryzykuję, że ojciec raczej nie komplikuje i na manowce nie schodzi.
i że o prostą rzecz chodziło, że dusza w nas jest czasem żywa wprawdzie
ale jak zagłodzony i skatowany pies pod stertą zatęchłych szmat
i że jak się ubije egoizm to wtedy spadnie z niej cały ten chłam, spodziewań, przywłaszczeń, oczekiwań, nagromadzonego "bogactwa" i będzie mogła odetchnąć, przejrzeć na oczy
ona jest w nas życiem, a czasem jest tak mało że jakby zdechła, czyli że umarła,
i że nie tyle zmartwychwstać co odżyć ze sponiewierania
metafora, albo delikatne przerysowanie

czasem samotność to jest po prostu warunek zdrowia psychicznego. pytanie ile można sobie wywalczyć jeśli to czyimś kosztem. czy każdy dostaje to czego najbardziej potrzebuje?

ale co jest sprawiedliwe to już chyba bardzo zależy od okoliczności
prawo do odpoczynku nikomu nie powinno być "systematycznie zabierane"
pytanie jeszcze kto, dlaczego, na co go zabiera
chore dziecko, marudny znajomy czy zapracowana żona bo to jednak spora różnica

Anonimowy pisze...

człowiek skupiony wyłącznie na innych, także nie znajdzie spokoju.
Właśnie ojciec za bardzo skraca, co może wprowadzać dwuznaczności i niejasności. I nie wiadomo o co chodzi. Upraszczanie (również tekstów) nie polega jedynie na pozostawianiu niezbędości. Akurat, teksty z tej działki- jeśli się je chce maksymalnie skracać, wymagają precyzyjnego zsyntetyzowania, i logicznego obrachunku- czy wszystko dobrze poukładane, i czy spójne.

Anonimowy pisze...

Za ojca rzeczą słuszną jest pomodlić się. Zawsze a czasem nawet bardziej.
Boże przeprowadź.
ot tak nie żeby coś od razu.
przy praniu, myciu naczyń, albo narzekaniu na męża.
tak normalnie sobotnio, co komu akurat z zajęć wypada

Anonimowy pisze...

Ojciec wracaj.
Po prostu wracaj i już, nie ma to tamto.
Że daleko, że odpocząć, że trzeba.
Wakacje.
Co z tego ile można.
Ojciec? Ojciec wróć.

Anonimowy pisze...

@ Anonimowy bezpośrednio wyżej: :-)))


Ciiisza

Prześlij komentarz