sobota, 25 października 2014

Luksus odbiera pokój serca

Aby nie stracić motywacji, wprowadziłem kilka ważnych zasad w moim życiu. Najważniejsza to wystrzegać się jakiejkolwiek formy luksusu, ponieważ właśnie on sprawia, że człowiek czuje się zadowolony i traci chęć do walki.



Powyższa wypowiedź nie należy do żadnego zakonnika, ale do norweskiego biatlonisty wszechczasów, Ole Einara Bjoerndalena, który mając 40 lat nadal święci triumfy.

Podobną intuicję mieli już dominikanie pierwszych wieków. Uważali się oni za szczęśliwych, gdy brakowało im rzeczy koniecznych. A kiedy nie mieli już trudności i wszystkiego mieli pod dostatkiem, obawiali się, że Pan od nich odejdzie.
 
 
Jeżeli troska o życie zewnętrzne pochłania tyle czasu i sił, że cierpi z tego powodu życie duchowe, jest to znak, że w społeczności zakonnej coś zawodzi.

***
Czytam badania psychologów społecznych, gdzie stwierdza się, że w epoce bycia online wielu ludzi traci zdolność do przejścia (psychicznie i duchowo) w offline, to znaczy tracą oni zdolność do wyłączenia się. A ten właśnie stan jest czymś niezbędnym nie tylko dla naszego zdrowia psychicznego, ale również dla koncentracji i kreatywności.

Co ciekawe, ludzie tym bardziej cierpią z powodu braku czasu, im są bogatsi. Taki wniosek sformułował amerykański ekonomista Daniel Hamermesh. Stwierdził, iż wraz ze wzrostem dobrobytu z reguły rośnie także liczba skarg na brak czasu - i to nawet wówczas, gdy czas pracy oraz zajęć domowych wcale się nie zmienia. Kiedy bowiem wzrastają dochody, rosną także wymagania, a ponieważ nie ma więcej czasu, aby je wszystkie zaspokoić, ludzie tacy czują się bardziej poddani stresowi, spowodowanemu brakiem czasu.

Wynikające stąd cierpienia dodatkowo są wzmacniane przez inną charakterystyczną cechę: skłonność do nieustannej pogoni za nowościami oraz związane z tym niedocenianie rzeczy już posiadanych. Z biegiem czasu przyzwyczajamy się do największego nawet szczęścia. Przyjmujemy je jako coś oczywistego i szybko zaczynamy dążyć do poprawy naszej sytuacji.

Człowiek potrzebuje okresów spokoju i odosobnienia zarówno dla duchowej równowagi, jak i dla rozwoju naprawdę nowych idei. Twórcze pomysły przychodzą nam jednak do głowy najczęściej  wtedy, gdy nie usiłujemy ich wymyślić za wszelką cenę.

Tylko, że to nic nowego.  O stanie "przytomności", który nazywany był „nepis” mówili już chrześcijańscy mnisi siedemnaście wieków temu. I choć nie znali wyników badań psychologów społecznych, to jednak doskonale wiedzieli, że aby coś sensownego zrobić, trzeba najpierw wygonić z głowy wszystkie myśli i zrobić miejsce na nowe.

Również tacy filozofowie jak Epikur, nauczyciele buddyjscy, ale i chrześcijańscy pustelnicy, zawsze podkreślali, że droga do szczęścia polega raczej na wyzbyciu się naszych pragnień, niż na ich spełnianiu. Ci ostatni zwracają uwagę, na oczyszczanie serca, aby człowiek wiedział jakie pragnienia pochodzą od Boga i domagają się wypełnienia, a jakie zostały nam narzucone przez kogoś z zewnątrz i są w nas sztucznie wygenerowane. W przeciwnym razie nieustannie poganiani przez ciągle nowe zachcianki, nigdy nie zaznamy spokoju.

Zaakceptować w sobie brak

Dlaczego? Ponieważ jego wypełnienie nie przyniesie bowiem tak wielkiej satysfakcji, jak to sobie w danym momencie wyobrażamy, bo za chwilę pojawi się coś nowego i tak bez końca. Stawianie sobie w życiu ograniczeń, eliminowanie nadmiaru bodźców i niepotrzebnych obrazów, czyli mądrze przeżywana asceza, daje pokój serca. Nadmiar zawsze go odbiera.

W wielu sytuacjach więcej dobrego uczynimy poprzez milczenie, aniżeli mówienie, przez zaniechanie działania, niż nadmierną aktywność.

W tym wszystkim pomaga czasowe odosobnienie. Jedynie bowiem w samotności i milczeniu, myśli mogą dojrzeć.


14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czasowe odosobnienie, tego mi brak i ten brak lepiej będzie zapełnić z nadzieją, że myśli dojrzeją.
Na razie pól godziny dziennie ciszy odoosobnionej, jeśli kochana rodzinka pozwoli.
Dzięki Ojcze.
Błogosławionej Niedzieli (DOMENICA ) wszystkim życzę ...

Anonimowy pisze...

Prośba. Ojciec proszę niech wybaczy. Że prywata. Ale to tak.. dla całego świata.. jakby świat zniżył się i wziął pod uwagę.
Każdy z nas jest oddzielnym dobrym stworzeniem. Nawet jeśli po przeczytaniu reportażu z Indii chciałoby się powiedzieć dość już Boże, dość. Skończ z tym światem. Dajmy sobie żyć. W spokoju.
Jest taki nadmiar który mamy z własnej woli, to co sobie sami wkładamy do głowy, i są takie rzeczy które ktoś nam wpycha. Uszami. Osobiste historie, kłopoty natury zdrowotnej rodzinne, służbowe problemy.
Mam telefon to gadam i opowiadam i nie krępuję się zupełnie że ktoś słucha bo musi nie da się inaczej. Jakby ktoś megafon z żalami postawił przy uchu i włączył nadawanie.
Turn the volume down. Please. Just turn the bl....y volume down. A little bit.

pandarasta pisze...

Ostatnio chyba zbyt często myślę o odosobnieniu.Jakoś dziwnie zaczęło mnie to wszystko co mnie otacza przytłaczać

Anonimowy pisze...

To pewnie dlatego ukradli o. telefon, przecież to luksus ;)

Anonimowy pisze...

Podobają mi się takie proste kaplice. Im mniej dupereli (wybaczcie za określenie, ale czasem to się nie da jak tego wszystkiego jest naćkane)
Czasem sobie wieczorem przychodzę, siadam w dużym kościele, i słucham jak bracia i inni śpiewają nieszpory- w tej kaplicy. Bardzo lubię słuchać jak się tam modlicie.

Anonimowy pisze...

Pandarasta mam te same przemyślenia i odczucia. Zaczynam być świadoma tego, że świat nam tylko wciska wszystko na siłę i wmawia, że nam jest to potrzebne. Okazuje się jednak, że wcale nie jest...

pandarasta pisze...

@Anonimowy z 21:48 Tak dzisiejszy świat,chce nam wiele rzeczy wcisnąć .Tak naprawdę do życia nie jest nam wiele potrzebne.Prostota jest czymś pięknym.Pozdrawiam ;)

Kasia Sz. pisze...

Jak wiecie w tamtym tygodniu był jubileusz "Beczki". Ci co są z Krakowa i chodzą do dominikanów na pewno się orientują o czym piszę. Tu mam dla nich, a może też dla innych osób wpis o jubileuszu na moim blogu pt. "Nie tylko dla okularników": http://kasiaszarek.wordpress.com/2014/10/28/nie-tylko-dla-okularnikow/

Kasia Sz. pisze...

Tu Wam jeszcze podam bardzo krzepiące artykuły jak Bóg spełnia marzenia człowieka. Chodzi o skomponowanie hymnu na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Wygrał hymn skomponowany przez chłopaka związanego z krakowskim dominikanami. To takie artykuły ku pokrzepieniu. Tu tekst króciutki pt. "BONO MU MOŻE POZAZDROŚCIĆ":

http://krakow.gosc.pl/doc/2190600.Bono-moze-mu-pozazdroscic

Tu dwa zdania, ale BARDZO krzepiące:

http://gosc.pl/doc/2190492.Do-hymnu

A tu cały tekst o tym jak Bóg spełnił marzenie:

http://www.idziemy.com.pl/kosciol/piesn-dla-milionow/1/

Tu zdjęcia z sesji nagraniowej, która odbyła się w bardzo nowoczesnym studio w Alwerni pod Krakowem. Trzeba kursorem zjechać, by zobaczyć sesję:

http://www.krakow2016.com/pl/aktualnosci,pokaz,138,trwaja-prace-nad-hymnem-sdm

Facet miała marzenie i Bóg mu je spełnił. Jest jeszcze z nim wywiad w "Gościu niedzielnym", ale w wydaniu papierowym. Jestem ciekawa tego wywiadu, ale nie ma tego numeru w bibliotece.

Pozdrawiam - Kasia.

Anonimowy pisze...

Spokoju. Odosobnienia. Spełnionych marzeń.
Spełnionych marzeń w postaci spokoju i samotności.
Samotności może, bo odosobnienie ma lekki zapach odizolowania dla zdrowia reszty społeczeństwa.
Ciszy.
Lekkości.
Taki dzień.
Luksus myślenia o niebie.
Jest plan. Jest cel.

Anonimowy pisze...

to niech się ojciec proszę za nas pomodli
"więcej dobrego uczynimy poprzez milczenie, aniżeli mówienie, przez zaniechanie działania, niż nadmierną aktywność"
żeby się udało.

Anonimowy pisze...

Dominikanie pierwszych wieków...
Tak...

Anonimowy pisze...

Ojciec. no ojciec no ile można patrzeć na to że coś odbiera pokój serca. samo patrzenie na ten tytuł go odbiera.
o pozytywnie sformułowany tytuł się niedelikatnie upominam jakby jaki następny
Na białym tle lepiej widać serce

Zuza pisze...

Jest w tym pewne niebezpieczeństwo, choć słusznie i prawdziwie Ojciec prawi. Bowiem stawianie sobie ograniczeń też powinno być elastyczne i te granice powinny się z czasem przesuwać, wraz z rozwojem. Bo jeśli świat będzie ciągle stwarzał coś nowego, a my w jednym momencie się od tego odetniemy, postawimy granicę, której latami nie przekroczymy, to w pewnym momencie obudzimy się kompletnie cofnięci względem świata, którego biegu nie zatrzymamy. Pozostając w miejscu, odcinając się, przeżywając tę swoją ascezę, odcinając sobie dostęp bodźców, w jakiś sposób skazujemy się na klęskę urodzaju, bo w pewnym momencie zabraknie nam pomysłów do tworzenia. Bo kreowanie nie bierze się znikąd. Tylko Pan Bóg, Najwyższy Stwórca, potrafił stworzyć świat, nie mając wcześniej nic. Nawet jeśli powstaje nowy wynalazek, to zawsze jest oparty na dotychczasowych badaniach, odkrytych wcześniej prawach fizyki, czy posiadanym doświadczeniu. Dzisiejsze wynalazki są efektem zapotrzebowania (pomijam oczywiście sztucznie kreowane potrzeby, typu najnowszy model smartfona, z jeszcze nowszymi aplikacjami i wodoodporną obudową - ilu z Was kąpie się z telefonem? Fakt, byli tacy politycy, co kąpali się z laptopem - sorry!).

Zmierzam do tego, co zawsze - nie skrajność, a poszukiwanie kompromisu. Ani nadmiar, ani niedobór nie są dobre.

To takie tylko pytanko w przestrzeń - ile naprodukowałby Ojciec wpisów na tego bloga, albo artykułów na inne portale, gdyby nie ciągłe czytanie, poszukiwanie nowych rzeczy, faktów, inspiracji? Gdyby w myśl zawartych we wpisie słów, odciąć teraz Ojca, czytoholika od książek, od ich nadmiaru, to jestem pewna, że wiedzy wystarczyłoby na długo. Ale na ile? Tak samo jestem pewna, że wena i zasób intelektualny wyczerpałby się, by ciągle pisać o nowym lub w nowy sposób.

Prześlij komentarz