wtorek, 11 listopada 2014

Czy jestem na właściwej drodze?

Węgierski jezuita Franz Jalics daje dwa kryteria, które pozwalają nam stwierdzić o wartości naszej kontemplacyjnej modlitwy. 







Gdy chcemy wiedzieć  czy medytujemy właściwie,  czy fałszywie, rozróżnienie jest bardzo proste.

Trzeba odpowiedzieć tylko na dwa pytania.

Pierwsze brzmi: "Czy jestem przy Bogu, czy przy sobie?". Jestem przy sobie, gdy zajmuję się swoimi problemami, troskami, życzeniami, myślami, uczuciami albo czymkolwiek "moim". 

Drugie jest: "Czy jestem gotów na cierpienie?".

Jeśli jestem przy Bogu i gotów na cierpienie, jestem na właściwej drodze. 

***

Nigdy dosyć powtarzania, że nasza uwaga nie powinna kierować się na nasze problemy, troski, życzenia, myśli, bóle, uczucia, pozycję ciała, przeszłość, przyszłość i cokolwiek jeszcze wiąże się z "ja", lecz tylko i wyłącznie na samego Boga. 


24 komentarze:

Magdalena pisze...

O! Kurde!! Ale dobry wpis!! :)

o. Krzysztof pisze...

O! Ale szybki komentarz :)

Anonimowy pisze...

Wyjaśnienie poproszę. Drugiego pytania. Bo niby tak. Zawsze się zdarzyć może że cokolwiek się zaczyna może się skończyć cierpieniem.
Ale to brzmi, jakby człowiek zakładał. Kochasz?
To bij śmiało, Panie Boże. Czekam.

A. pisze...

Tak strasznie to trudne w dzisiejszych czasach...
Ad ostatniego zdania, ale cały czas? Nie ma tu takiej pułapki, że myślami całkowicie będziemy w "bożym świecie"? Chyba ważne jest też tu i teraz, równowaga między tym, co duchowe i tym, co namacalne, przynajmniej tak mi się wydaje. A może jestem zbyt wielką egoistką?

Anonimowy pisze...

Drugie pytanie rozumiem w ten sposób, że to NIE Pan Bóg jest sprawcą cierpienia!!
Może warto zweryfikować pielęgnowany w sobie obraz Pana Boga? Kim On dla mnie jest? Nie według katechizmu czy innych źródeł, tylko dla mnie osobiście.

Anonimowy pisze...

@A.
Przyszła mi do głowy taka rzecz: poczytaj T. Mertona, np. ''Posiew kontemplacji'' - może więcej się rozjaśni.
(działanie, to przyziemne, tu i teraz powinno wynikać z kontemplacji, o jakiej mowa powyżej)

Anonimowy pisze...

obraz jest właśnie taki, że jak Go szukam to nie znaczy od razu że mam dostać w pysk.
ojca przepraszam za zaniżanie poziomu dyskusji.
i może za mylny odbiór, bo z takiego postawienia pytań wynikło dla mnie, że owszem, cierpienie przyjdzie w związku z tym i z Jego strony

l. pisze...

przemyślany tekst i naprawdę świetne zdjęcia!

szpieg pisze...

To jest niemożliwe żeby zawsze tak było podczas modlitwy że nasza uwaga jest skierowana wyłącznie na Boga. No...chyba że ktoś jest doskonały, czysty, bez grzechu. Te wszystkie inne niewłaściwe drogi, bardzo dużo mówią o nas samych. Żeby tylko spojrzeć na nie z dystansu. Prawdę zobaczymy o sobie. I Boga. Można by rzec, nie chce żadnej doskonałej jakości kontemplacji. Chcę Boga.

basiek pisze...

Fajny ten wpis Ojcze, daje do myślenia i tak zastanawiając się nad tym pierwszym pytaniem to jakoś ostatnio ciągle mówię Bogu o tym co mnie cieszy i o tym co mnie smuci i z czym nie daję sobie rady co mnie trapi może to nie są kto wie jakie problemy ale mnie ostatnio jakoś nie dawały spokoju i o nich mówiłam Bogu i Matce Bożej prosząc o wsparcie Ducha Św. ale to była taka zwyczajna rozmowa jak z najlepszym przyjacielem i wszystko o co prosiłam się ułożyło to było cudowne i jestem przekonana że ktoś tam w górze mi pomógł dziwne to było bo tak prawie z dnia na dzień, myślę że warto rozmawiać z Bogiem o wszystkim. Gorzej z tym drugim pytaniem myślę że boimy się cierpienia jakiegokolwiek ale nawet jak ono przychodzi to jak jesteśmy z Bogiem blisko Niego to jest nam łatwiej to przyjąć tak myślę. Pozdrawiam.

Ciiisza pisze...

Pytania do Ojca Krzysztofa:

Ale po co? Po co jakaś doskonała kontemplacja? I jak to się ma do "Mów mi o wszystkim" ? Pytam, bo moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu tych słów to "teoria". Ewentualnie: coś praktycznie niemożliwego. Odczłowieczonego.

Rozwinie Ojciec temat gotowości na cierpienie?

Anonimowy pisze...

proste i piękne
tak bardzo lubimy być w centrum: Boże cierpię, Boże tęsknię, Boże pragnę, Boże chce lub nie chce, Boże dla mnie, przeze mnie, do mnie, ja, ja i ja
a można po prostu "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi" albo bardziej dosadnie "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!" i pozwolił w pełni świadomy z miłości do Niego i do nich aby ludzie Go ukrzyżowali

basz.

basiek pisze...

anonimowy z 10:55 fajnie napisałeś "można po prostu "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziem..." czyli tak bez wypowiadania zbędnych słów ? no wiadomo Pan Bóg wszystko wie co najlepiej nam potrzeba ale przecież słyszy się wszędzie i jakoś chyba jesteśmy nauczeni by jednak rozmawiać z Panem Bogiem i mówić Mu o wszystkim i prosić i dziękować czyli mówić konkretnie co czujemy w danym momencie a jak mamy Mu za co dziękować czy prosimy o coś to jakoś łatwiej jeżeli mówi się konkretnie choć przecież zdarza się nie raz że w modlitwie oddajemy się woli Bożej i prosimy Boże prowadź ale na zapas mówimy jednak całą resztę :)

Anonimowy pisze...

@Ciiisza
Wybacz, że wchodzę w słowo, ale do pewnych rzeczy warto samemu dojść, a nie żeby ktoś tak ''kawę na ławę''.

pandarasta pisze...

Idę chyba w zupełnie inną stronę.Boję się tego,że mnie rozliczy przy końcu z tego czasu,który zmarnowałam i nadal marnuje

Anonimowy pisze...

@Anonimowy z 20:57
I Ty wybacz.
Właśnie, a nie tak "kawę na ławę" - na przykład, że to bardzo proste i że jeśli jestem przy Bogu i jestem gotów na cierpienie, to moja modlitwa kontemplacyjna...

Właśnie, co?
Ma dużą wartość? W czyich oczach? W jakich mierzoną jednostkach?
Pewnie można powiedzieć "jestem gotów na cierpienie", pewnie to się wie?
Na razie nie cierpię, ale tak, przyjmę je, jeśli przyjdzie - czekam? Tak, zniosę je mężnie, jasne? Tak, oczywiście, ofiaruję je za innych?
A w Ogrójcu krwawy pot.

Anonimowy pisze...

wydaje mi się, że to nawet nie chodzi o to co jest lepsze i według kogo lepsze, ale o to aby ta „rozmowa” nie zamieniła się w monolog o sobie samym, chodzi o to by Drugiej Stronie dać szansę na przemówienie do nas, a nie tylko na rozwiązywanie tych problemów które sami u siebie dostrzegamy, bo być może nie dostrzegamy tego co ważniejsze

basz.

basiek pisze...

anonimowy z 7:24 może i masz racje że warto czasem i pomilczeć dziękuje :)

Anonimowy pisze...

Kontemplacja to chyba dar, którego BÒG pewnie nikomu nie chce poskąpić.
Ale pewnie na ten dar trzeba zrobić miejsce, m.in przez miłość tj odwracanie się od egocentryzmu i pewnie także przez gotowość na cierpienie ( Ogrójec). nie wydaje mi się , by cieszyć się na możliwość cierpienia albo wręcz szukać takowe go było wskazane czy normalne, nawet Jezus prosił o oddalenie kielicha ...
Jeśli skażenie grzechem pierworodnym jest powszechne to chyba zawsze bedziemy w drodze i nasza niedoskonałość będzie ucierać nosa naszej pysze i dzięki Bogu. Byle kierunek był dobry, jeden pobiegnie sprintem , drugi żółwim tempem, ale jak w bajce czasem żółw może wyprzedzić zająca.
Ps jednak ta cisza... Jest też b. Ważna

Wilki dwa pisze...

Doznanie wielkiego cierpienia doprowadza do dna. Pozbawieni wszelkiej nadziei oddajemy się przepełnieni goryczą i rozpaczą Bogu. Zrozumieć cierpienie nie jest łatwo. To jedna z najtrudniejszych rzeczy do wyjaśnienia w ludzkim pojmowaniu. Bezsilność jednak pozwala oddać to wszystko Stwórcy, bo przychodzi taki moment , kiedy tracimy wszystko łącznie z własnym normalnym życiem i nic już nie pomaga. Ta pustka stawia nas w innym punkcie, gdzie zapominamy o sobie , bo takie myśli projektują wiele bólu. Koncentracja na życiu innych paradoksalnie-pomaga zapomnieć o własnym.Kiedyś może przyjdzie czas, na walkę z własnymi demonami. Potrzeba czasu. A ten poświęcony Bogu i innym owocuje. Przyjmujmy to jako dar. Polecam gorąco książkę Torkingtona,, Pustelnik''.

Anonimowy pisze...

,, Wystarczy Ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. '' (2 Kor 12, 9 )

eStillaMaris pisze...

chmmm... ale o ile pamiętam dobrze, Jezus mówił do Faustyny, by mówiła o swoich przeżyciach mu...
tzn. wg ojca dobrze jest dążyć do całkowitego "zniknięcia" na modlitwie? Z mojego doświadczenia dobrze jest też o sobie "mówić" na modlitwie, bo to mnie porządkuje przed Bogiem, czyli wprowadza w moje życie taki porządek jakiego pragnę, a nie jestem sama z siebie sama wprowadzić. Być może jestem po prostu początkująca?

o. Krzysztof pisze...

Mówić kiedy jest potrzeba, milczeć kiedy słowa się kończą.

eStillaMaris pisze...

Tak. Amen

Prześlij komentarz