poniedziałek, 17 listopada 2014

Nakarm swój umysł i podejmuj fizyczną pracę

Wysiłek fizyczny daje zdolność szybkiego zapominania, bez którego nie mogłoby być żadnego szczęścia.





W ogrodnictwie istnieje metoda nawożenia gnojem, zamiast przekopywania gleby. To naturalny i wymagający niewielkiej pracy sposób uprawy. Pozwala naturze uporać się z zadaniem przy minimalnej tylko interwencji człowieka. 

Tak samo jest z umysłem. 

Wystarczy nawozić go wysokiej jakości substancjami w postaci dobrych książek, jedzenia i piękna, a stanie się żyzny i wyda piękne oraz użyteczne owoce. Nawożenie umysłu wymaga mniejszej pracy niż skopywanie go, które nierzadko bywa szkodliwe. Zdarza się bowiem, że wydobywa na powierzchnię nasiona chwastów, które spokojne spały w głębi. Nasiona te kiełkują i dodają pacy, której można było uniknąć. 

Należy więc wprowadzać do własnego umysłu wysokiej jakości składniki i substancje. Dieta złożona z inspirującego towarzystwa, rozmów, dobrej literatury, bez śmieci w postaci niewiele znaczących tekstów i obrazów, które tylko pogłębiają niepokój, zaowocuje sensownym myśleniem.

Wysiłek fizyczny

To jednak nie wszystko. Dieta złożona wyłącznie z pracy umysłowej obezwładni i dusi. Jeden z niemieckich dziennikarzy stwierdził: "ciężko pracującemu chłopu, który ma kontakt z naturą, o wiele łatwiej zachować umysł wrażliwy na boskość, niż zestresowanemu  pracownikowi biurowemu".

Fizyczna praca jest niezbędna dla zachowania duchowej równowagi. Dzięki niemu możemy także porzucić własne "ja", zgadzając się, by rzeczy przepływały przez nas. 
Wysiłek fizyczny daje też zdolność szybkiego zapominania, bez którego nie mogłoby być żadnego szczęścia, żadnej pogody, żadnej nadziei, żadnej teraźniejszości. 

***

W tradycji mniszej znalezienie umiaru pomiędzy pracą fizyczną, a duchową wprowadza człowieka w niezwykły stan. Składa się on z ciszy i czystej świadomości. I właśnie to proste przeżywanie powiązane jest z głębokim poczuciem szczęścia. 



***

Jak pielęgnować w sobie na nowo stan "przytomności"?

Podstawowa zasada jest dziecinnie prosta: Należy całkowicie skoncentrować się na tym co się aktualnie robi, i doświadczenie to powtarzać ciągle od nowa.



fot. Grzegorz Dąbkowicz OP, Krzysztof Nowak,
korzystałem z książki T. Hodgkinsona "Jak być wolnym"


13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dzięki Ojcze za te poranne wpisy, jest o czym myśleć w drodze na zajęcia.
Strasznie to prawdziwe, tylko czasem jest tak, że po całym dniu już się nic nie chce, a jedyne o czym się marzy, to położyć się do łóżka. Ale jak już znajdzie się ten czas, to rzeczywiście strasznie jest to uwalniające i z nauką jest łatwiej.

Anonimowy pisze...

Ten wpis tak bardzo dotyczy człowieczeństwa, tego prostego, tego u głębi.
Im jestem starsza, tym bardziej czuję to swoje fizyczne człowieczeństwo :)

Anonimowy pisze...

Jak zawsze cenne... umiar pomiędzy fizyczną,a duchową aktywnością... to pojmuję (jak sądzę)... ;)
ale karmienie się pięknem... mnisi, mniszki (i nie tylko) choćby poprzez aspekt ubóstwa pozbywają się wielu okazji do korzystania z piękna, nie zawsze mogą z niego skorzystać, często nie, bo nie mają na to środków... Wiem, że taki upragniony dar, jak się dostanie pomimo wszystko, smakuje najbardziej... ale czy raczej chodzi o to, że tak jak głodnemu smakuje najprostszy chleb... tak ogołoconemu niewiele potrzeba do piękna?... ale tu nie zawsze można się wypełnić tym co człowiek potrzebuje, np. kupić nową książkę, czy obejrzeć film. Jak ojciec to pojmuje? Proszę o odpowiedź.

nolan pisze...

dostęp do książek. ludzi czy przyrody - ma w zasadzie każdy

Anonimowy pisze...

akurat się nie zgodzę, do nowych książek nie każdy

Piotr Wu pisze...

Biblioteki po jakimś czasie dostają nowe książki, na ogół niedługim. Oprócz tego jest w nich mnóstwo dobrych, wartościowych pozycji - nie starczy życia, żeby się przekopać. Nie zawsze trzeba czytać najnowsze pozycje.

A inna rzecz, że nie zawsze tego musi być dużo. Nawet lepiej, jak nie jest. :-)

nolan pisze...

Lepiej przeczytać czasem jedną książkę a ją zrozumieć, niż kilka powierzchownie.

Anonimowy pisze...

Nie rozumiesz

Anonimowy pisze...

Liście zmiecione. Co miało być skopane jest skopane.
Zagrabione, zmiecione.
Nie powinna się już więcej przyplątać ani gałązka.
Z pozdrowieniem
ogólno...jesiennym.
Został jeszcze sport na deser.
Śmiech z siebie samego. Dorze robi na płuca, dotlenia umysł, porządkuje wrażenia bo zbliża w odczuciu do reszty ludzkości.
Kolorowego, spokojnego szczęśliwego życia ojcze Krzysztofie.

Anonimowy pisze...

drobiazg, niedokładność niesłuszna,
śmiech z siebie samej, rzecz jasna

Anonimowy pisze...

I jak akurat się człowiek skoncentruje, dziecko woła "Mamaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!"
A zestresowanej matce, proszę Ojca, łatwiej jest niż temu chłopu? Czy raczej niż tamtemu niemieckiemu dziennikarzowi?
Tak się czepiam. Bo myślę, że pisze Ojciec o luksusowej sytuacji, w której rzeczywiście mamy wybór. Bo własny pokój. Możliwość pobycia kilka godzin tylko we własnym towarzystwie. Zamknięcia drzwi przed naporem chłamu. I w której rano nie musimy jeździć metrem do pracy.
Śmieci najczęściej nie pytają uprzejmie: "Bardzo przepraszamy, nie chcemy się oczywiście narzucać, ale czy możemy teraz zająć 56% Twojej uwagi?"
Życie to nie wyłącznie kapsuła własnego samochodu i domu z ogrodem, zakupy przez Internet i telepraca.
A chwasty to też bioróżnorodność. Mówią teraz, że dobrze je zostawiać, żeby rosły, zamiast strzyc trawnik prawie do łysego. I wcale nie chodzi o to, żeby "oszczędzić pracy".

Mati pisze...

Wybór nie wybór, ale jakoś dużo osób wierzy, że w złym humorze lub furii w powrocie do równowagi pomaga właśnie sprzątanie ( lub mycie naczyń)

Anonimowy pisze...

No tak. Ale niektórzy mają na ogół pozmywane (przez zmywarkę na przykład). Albo posprzątane.

Prześlij komentarz