poniedziałek, 9 lutego 2015

Błogosławione poranki

Wstając wcześnie rano, po raz pierwszy uświadamiasz sobie, jakie szczęście daje otwarcie okna i uderzenie rześkiego powietrza.







Życie oparte na powściągliwości, kontemplacji, postach, dyscyplinie brzmi nieprzyjemnie i obco. Zbyt radykalnie.  Jednak czy sami nie postępujemy równie radykalnie tyle, że w odwrotny sposób? Czym jest bowiem oddawanie się niepohamowanej konsumpcji, brak umiaru, a tym samym przeciwstawianie kontemplacji - chorobliwej aktywności, regule – braku reguł, a porządkowi – nieporządku?

Może dlatego nauka mnichów jest tak wspaniała, bo wydaje się tak prosta. Kiedy jednak zacznie się nią żyć, szybko okazuje się, że to co sprawia wrażenie nieskomplikowanego, przychodzi z wielkim trudem.


Asceza jest najlepszym lekarstwem na uzależnienia i wewnętrzny zamęt. Nie pozwala także, by dzień się rozsypał.


Kiedy człowiek podejmie pewną samodyscyplinę, po jakimś czasie zaczynie odkrywać, że nic nie daje tak niesłychanej świeżości, jak proste przeżywanie życia.


Wstając wcześnie rano, po raz pierwszy uświadamiasz sobie, jakie szczęście daje otwarcie okna i uderzenie rześkiego powietrza. Zakładając na nogi sandały, odkrywasz, że możesz być wdzięczny, choćby za to, że w ogóle je masz. Cisza otula umysł, który powoli się rozbudza. Kilkuminutowa gimnastyka przywraca zdolność do ruchu.


Mija godzina piąta. Za dwie godziny zabije klasztorny dzwon, zwołujący braci na poranne modlitwy.  To jedna z moich ulubionych chwil.  Nie dzwoni żaden telefon, w klasztorze panuje idealna cisza.


Zakładam tunikę, zaciskając na niej gruby, skórzany pas. Kontemplacja mielonych ziaren kawy staje się źródłem nieoczekiwanych inspiracji. Kolejne rytuały: lektura Pisma Świętego, zaległa praca, a jeśli Bóg jest łaskawy i nieco rozciągnie czas, to znajdzie się jeszcze chwila na pisanie lub przeczytanie tekstu, który nakarmi umysł.


„Nie pozwalaj, żeby cię niepokoiły twoje żądze, chociażby były one najdrobniejsze” - czytam.  Zgodnie z mniszą filozofią życia, należy tłumić w sobie nawet pragnienie posiadania rzeczy, które są odległe, ponieważ ludzie, którzy noszą w sobie takie tęsknoty, trwonią swój czas na snuciu planów na przyszłość, odrywają się od obecnego dnia i nigdy nie są w stanie zaznać prawdziwego pokoju.


Siedzę w milczeniu, dopijając kawę, po czym schodzę na modlitwy do chóru.


Wszystko to daje potrzebny dystans, przywraca pokój serca.


***

Myślę sobie, że jeśli Bóg po śmierci zapyta powiedzmy tak:

- A widziałeś motyla niedźwiedziówkowatego? A zobaczyłeś, jak wygląda dolina ze szczytu w gwiaździstą noc? A wiesz, kiedy głuszec jest najbardziej zagrożony? A zobaczyłeś to jezioro i góry takie, a takie?
Pewno odpowiem:
- Panie Boże, kiedy? Tyle było roboty!
- To po co ja to dla ciebie stwarzałem? 
Ks. Wojciech Węgrzyniak

Droga mleczna oglądana z Hawajów.

25 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Blogoslawione;) dziś wstałam o 4tej, wiec dzień od razu dłuższy; )

fray pisze...

To codziennie zaczynanie od nowa, by jak ojciec pisał "dzień się nie rozsypywał". Pozdrawiam z lotniska w Dubaju :))

nolana pisze...

Fejsbukowe zdjęcia, wywołują złudzenie, że wszyscy wokół mnie mają niesamowicie atrakcyjne życie, że świat jest pełen barw, ale nie u mnie. Skok na bungee, pójście do klubu, taniec, seks - kończą się i co dalej? Przyjemność to nie jest trwały stan. Momenty euforii się tylko zdarzają. Szczęście to produkt uboczny pewnego dzieła, naszych wyborów, choćby samodyscypliny, aby wstać godzinę wcześniej przed resztą świata... Dzięki za te wpisy.

Anonimowy pisze...

"należy tłumić w sobie nawet pragnienie posiadania rzeczy, które są odległe, ponieważ ludzie, którzy noszą w sobie takie tęsknoty, trwonią swój czas na snuciu planów na przyszłość, odrywają się od obecnego dnia" - to prawda, uczyli mnie nawet tego na studiach :)

makroman pisze...

Piękne.
Ps. czy tę myśl ks Węgrzyniaka to mogę u siebie na blogu (oczywiście z zalinkowaniem źródła ) zacytować?

siwawrona pisze...

Wstaję o świcie, kiedy jestem nad morzem i idę z moją psiarnią po plaży. Potem przychodzi gwarny dzień, który już nie jest warty grzechu.

siwawrona pisze...

Wstaję o świcie, kiedy jestem nad morzem i idę z moją psiarnią po plaży. Potem przychodzi gwarny dzień, który już nie jest warty grzechu.

BasiaW pisze...

Wstaję o piątej rano, jest ciemno, przynajmniej zimą,obsługuję bardzo chorą fizycznie i psychicznie mamę, a potem siadam z kubkiem mocnej kawy i podczytuję ciekawe blogi. Gdy wstaje dzień, wybiegam z aparatem na zewnątrz. O 6.45 jadę do mojej ulubionej pracy- do szkoły i tam czasami z okna " ustrzelę" piękny wschód słońca. Czas biegnie tak szybko, więc na każdą czynność mam go niewiele, ale i tak kocham poranki...

Magdalena. pisze...

a wszystko to prawda :) Gdyby tylko tak to rześkie powietrze było jeszcze świeże ;)

makroman pisze...

Magdaleno - może wystarczy otworzyć okno?

Anonimowy pisze...

Makromanie, tam, gdzie mieszka Magdalena to nie wystarczy ;-)

Magdalena. pisze...

:) No, chyba że po Katherinie, Ksawerym, albo chociaż przewlekłym halnym. Noszę w sobie podwójne umiłowanie dla wiatru!

makroman pisze...

No to przyjedź do nas na Podgórze - wiatru Ci tu nie zabraknie.

Anonimowy pisze...

U mnie hm? sąsiad nade mną w bloku całą noc wali, wyje, włącza techno. O " poranku" jeżeli pijany padł to jest spokojniej a ja jestem zdenerwowany, nie wyspany, nie chce mi się żyć, wyjść, modlić się, nic....

Anonimowy pisze...

Błogosławione wieczory :) dobranoc

Magdalena. pisze...

Czytam "Podgórze" i myślę: czy rzeczywiście okolice Rynku Podgórskiego mają tak cudowny mikroklimat?... Jeżeli Podgórze jest prawdziwym Podgórzem, to z dziką przyjemnością.
pozdrawiam.

makroman pisze...

Podgórze to moja ulubiona dzielnica w Krakowie - godziny spędziłem na włóczeniu się jej zaułkami - ale... na myśli miałem to Podgórze faktyczne, zwane nie wiem czemu Pogórzem (równie dobrze mogło by być zagórzem, przedgórzem obokgórzem...) - bo w rzeczy samej są to tereny leżące u pod nóża gór. Tu wiatru nie zabraknie i świeżego powietrza... czasami nawet w nadmiarze ;-)

Magdalena. pisze...

Podgórze krakowskie faktycznie ma swój klimat, choć ja teraz z przyjemnością odkrywam tereny krakowskie okołowiejskie, albo przynajmniej małomiasteczkowe tak jakby. a co do świeżego powietrza i wiatru - szkoda, że nie można go trochę tu wysłać. ;)

Piece Of Simplicity pisze...

Zaczęłam ostatnio wstawać wcześniej, ZDECYDOWANIE wcześniej. I do tej pory nie mogę wybaczyć sobie późnego wstawania, ciężko sobie wyobrazić jak wiele tracimy, dopóki nie spróbujemy zwlec się z łóżka o świcie.

Magdalena. pisze...

Od jakiegoś czasu mam to w postanowieniach, ale to są jeszcze słabe postanowienia. Niemniej intuicja podpowiada mi, że w tych przespanych porankach dużo czeka dobra. Zbliża się Post - kolejna okazja do zmian. No i wiosna! :)

Anonimowy pisze...

Błogosławione noce...

Łukasz pisze...

Bracie, dzięki bardzo za ten wpis.


Ps. Potwierdzam, Podgórze w Krakowie ma niezwykły klimat:)

Praline pisze...

Wszędzie mogę wstawać o świcie, tylko nie w wynajmowanym mieszkaniu. Tutaj poranki zaczynają się po godzinnym oratorium budzika. Zasmakowałam jednak kiedyś prostoty w swoim dużym wymiarze i tęsknię. Oj bardzo za nią tęsknię.

Anonimowy pisze...

Dla mnie poranki sa najtrudniejsze.

Anonimowy pisze...

bardzo podoba mi się ten blog ze względu na prostotę treści i formę przekazu. Przypomina mi to jak nie wiele trzeba w życiu i jak wiele bagaży muszę za sobą zostawic. Bo gdy wąchało się ciagle perfumy, trudno znów poczuc zapach kwiatów. Tak nie wiele trzeba, że aż trudno w to uwierzyc... Boże daj mi łaskę życia prosto, tak bym mogła znów docenic to, co naprawdę ważne.

Prześlij komentarz