Od kiedy pamiętam, zawsze lubiłem być sam. Samotność mnie nigdy nie przytłaczała, natomiast jej brak sprawiał, że wewnętrznie się wyjaławiałem. Może dlatego tak bardzo cenię relacje, które zostawiają przestrzeń na wolność. Nie zawłaszczają.
Bardzo lubię ludzi, ale najlepiej odpoczywam, kiedy mogę milczeć.
Ci z Egiptu powtarzali: „Całe nieszczęście człowieka pochodzi stąd, że nie umie on siedzieć w swoim pokoju sam”.
Życie we wspólnocie z innymi osobami jest wymagające – to truizm. Bardzo trudno szanować i akceptować ludzi, za którymi nie przepadamy. Jednak równie trudna jest umiejętność nie zawłaszczania osób, których uznajemy za sympatycznych, zostawiając im taką przestrzeń wolności, aby mogli w niej wzrastać.
Samotność jest po to, by – jak mówi Bazyli, ojciec wschodniego monastycyzmu – zetrzeć wierzchnią warstwę swej osobowości. To nie przez komunikację, ale w komunii można bowiem odczuć największą jedność z innymi.
***
Wielu ludziom wydaje się, że istnieją jedynie wówczas, kiedy mogą się wypowiedzieć, zabrać głos, skomentować coś, przez moment stać się kimś ważnym, słuchanym. I nawet jeśli komuś taki stan sprawia przyjemność, powinien pamiętać, że jest on nietrwały. Momenty euforii się tylko zdarzają, ale i one przynoszą zamęt.
Wiele osób mówi zbyt dużo, ponieważ nie jest w stanie znieść pustki, która w nich panuje. U źródeł każdego doświadczenia religijnego leży jednak zawsze samotność. Przez pustynię musieli przejść wszyscy prorocy: Mojżesz, Eliasz czy też tacy święci jak Antoni pustelnik.
Jezus regularnie wychodził na pustynię, aby pościć, modlić się i podejmować refleksję na temat swego posłannictwa. Do tego też zachęcał swoich uczniów.
Samotność i cisza stanowiły dla Jezusa najważniejszą pomoc przed rozpoczęciem publicznej działalności, gdy przygotowywał się do pełnienia swej trudnej misji – trwał On w nich przez 40 dni, jak gdyby chciał pokazać, że doświadczenie takie jest niezbędne, gdy mamy rozpocząć w życiu nowy etap.
***
W moim życiu istnieją dwie rzeczy, bez których usycham. To adoracja i samotność. Dłuższy brak którejkolwiek z nich sprawia, że pustka, którą noszę w sercu, staje się nie do zniesienia.
25 komentarzy:
Mysle ze samotnosc jest trudna ale jest do zniesienia. Czasami nie wiem czy dokucza mi samotnosc czy pustka. Na pewno doskwiera mi fakt ze czesto nie mam z kim porozmawiac. O tym co w duszy gry i nie tylko.
"Kiedy jestem sam, natychmiast jest ze mną Jezus. Nigdy nie jestem "mniej samotny niż wtedy, gdy jestem sam"."
T. Merton
owszem, samotność jest dobra, ale w odpowiednich ilościach. Permanentne trwanie w samotności już nie bardzo.... niestety B.
Ładnie i trafnie napisane, podzielam pogląd.
Aż mi przyszedł do głowy cytat z piosenki: "Mam tak samo, jak Ty" :)
A tak poza tym: Kalwaria Zebrzydowska, nieprawdaż?
Czuję irytację, kiedy przykładamy swoją miarę do innych. Jest tak wiele aspektów, które chyba powinniśmy wziąć pod uwagę mówiąc o proporcjach samotności do kontaktowości. Może trzeba by zgłębić wiedzę na temat typów motywacyjnych? Tamara Lowe w swojej książce "Zmotywuj się" wyróżnia ich sześć. Pisząc o typie kontaktowym opisuje, co motywuje takiego człowieka do działania. W tym wypadku są to właśnie relacje. Takiej osobie nie wystarczy przestrzeń samotności, aby wydobyć z siebie to, co ma najpiękniejsze. Najzwyczajniej samotność jej nie motywuje. Przy jej nadmiarze zaczyna więdnąć i usycha. Co innego w typie wydajnym, który jest nastawiony na cel i sama jego realizacja stanowi źródło motywacji... Nie chciałabym rozwijać tematu - odsyłam do książki. Jednak naprawdę każdy z nas jest inny i nie ma w tym mniejszej lub większej wartości. To jest piękne! Ta różnorodność buduje Kościół. I w końcu: Bóg jest przecież Trójcą. Trochę upraszczając albo przekładając na ludzki tylko język, można chyba przypuszczać, że Bóg Ojciec nie mówi swojemu Synowi - Potrzebuję samotności, odchodzę na kilka wieków. Chciałabym wierzyć, że jest możliwość trwania w komunii z innymi i bycia we wspólnocie przy jednoczesnym zachowaniu miłości do siebie samego. Czego dziś potrzebuje mój najbliższy bliźni, którym ja sam jestem? Czego ja dziś potrzebuję, abym jutro mógł obdarzyć swego brata troskliwą miłością? I czy mam wybierać to, co łatwiej mi przychodzi czy może się zmagać? Takie stawiam sobie pytania.
Ojciec faktycznie chyba powinien zostać jakimś eremitą ;)
Czy rzeczywiście tylko te dwie rzeczy? :)
Mnie zastanawia...co tak na prawdę jest tą pustką we mnie. Co to jest? Ta pustka...
Myślę, że dobrze czasem pozwolić sobie na takie usychanie. Na poczucie braku. Pozwolić sobie na stan nie do zniesienia. Jałowość. Tak :) wyostrza się wtedy pragnienie.
o joj:-) bardzo lubię wpis. A przy okazji chciałam zapytać czy zna Ojczec "Ciszej proszę- siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać" Susan Cain? ja właśnie czytam i jestem zachwycona, pytam bo mi się skojarzyło czytając tu: Wielu ludziom wydaje się, że istnieją jedynie wówczas, kiedy mogą się wypowiedzieć...pozdrawiam
Samotność.... Dziś to luksus. Dlatego tak bardzo smakuje :)
PS. Ojcze nie reklamuj tak bardzo samotności, bo jeszcze jakiś szofer się naczyta i autostopowicza nie zabierze ;) A pierwsi już się w Belgii pojawili! Zwiastun wiosny?!
Ojcze,musi sobie Ojciec zdać sprawę z tego
, że prawosławna świta też tu zagląda często;) No przynajmniej tak ekumenicznie zacięci jak ja;) -chciałam tylko napisać, że odwołania do tradycji chrześcijańskiego Wschodu są mi bardzo bliskie,a czytanie o nich w tym miejscu to niesamowite uczucie;) Pozdrawiam serdecznie,Ania.
/Nie chowaj się. Są ludzie, którzy cię potrzebują/ :) dobrej nocy
@Anonimowy 22:33: to dla mnie radość móc czytać takie wpisy. serdeczności +
@Anonimowy - nie spotkałam nigdy "prawosławnej świty ekumenicznej" - może dlatego, że jak dotąd nie było okazji poznać "prawosławnej świty" w ogóle jakoś bliżej i "osobiściej" ;) Jest radość.
Generalnie to jednak człowiek jest istotą stadną a samotność służy nam o tyle o ile - przymusowa jest katorga.
Podziwiam dominikańskich kaznodzieji, którzy będąc w "tłumie" nas świeckich i współbraci niosą nam Słowo. Czyż nie bardziej są doskonali od tych, którzy otoczyli się samotnością ?
Podziwiam dominikańskich kaznodzieji, którzy będąc w "tłumie" nas świeckich i współbraci niosą nam Słowo. Czyż nie bardziej są doskonali od tych, którzy otoczyli się samotnością ?
Napisałeś, że "Wiele osób mówi zbyt dużo, ponieważ nie jest w stanie znieść pustki, która w nich panuje".
Jest takie powiedzenie: "Błogosławiony, kto nie mając nic do powiedzenia, nie ubiera tego w słowa"
Przydałoby się to, przypuszczam, dziewięćdziesięciu procentom ludzi, którzy nas otaczają.
Cisza jest prawdziwym błogosławieństwem, a brak jest motywacją, dlatego post, Wielki Post ma sens, zwłaszcza w dzisiejszych, tak niepostnych czasach.
@ Anonimowy z 20 lutego 13:17 - Dziękuję
* * *
Nie wiem ile razy słyszałam niedzielne kazania zaczynające się od "rozmawiałem rano ze współbratem". Bo nie widziałem co powiedzieć, bo miałem kłopot, bo chciałem wiedzieć co o tym myśli ktoś inny.
Samotność, to brak kogoś kto pomoże, podpowie, oceni, skrytykuje.
I zgadza się samotność może być niszcząca. Zawiniona czy niezawiniona
Chciałoby się o czymś porozmawiać ale nie ma do kogo z tym isć. Myśli się człowiekowi zsypują do środka. Piękne czy brudne, smutne, czy ważne, wszystkie.
Dlatego trochę mi zabrakło delikatności. Trochę ostrożności w ocenie. W tym co ostatnio od braci kaznodziejów usłyszałam.
Trochę wahania, bo może jednak nie wszystko jest tak jak wam się wydaje że jest.
I zdziwiło że widzicie tyle zła. Głupoty, egoizmu. Żal powtarzać. To z patrzenia na nas, na siebie nawzajem, w lustro?
Ja już nie mam siły ani chęci dogrzebywać się we wszystkich własnych myślach czegoś złego, pychy. Dość. Może czasem chce czegoś bo jest dobre i tylko dlatego?
Anonimowy 16:49
Może poszukaj gdzieś indziej? Chociaż...zależy od człowieka, nie od tego czy ktoś jest kaznodzieją czy nie. Trochę Cię rozumiem. Nie zawsze najlepiej się trafi. A z tą krytyką, też nie najchętniej potrafimy przyjmować. Zdarzyło mi się usłyszeć od kilku osób bardzo negatywną ocenę o mnie. Czy była to cała prawda ? Zweryfikowałam, po części niestety tak, ale to przecież nie wszystko. Nie ma sensu przejmować się za bardzo opiniami. Do Boga idź pogadaj.
W grzechu nie ma sensu grzebać. Ale nie wolno go pomijać, bagatelizować.
Samotność może być niszcząca, albo budująca. Zależy od Ciebie.
Dobrej nocy
+
Dziękuję. Poszukam. Bez ludzkiej pomocy trudno jest czasem odróżnić zapałki od dźwigarów.
Ludzie są tak samo cudowni, jak trochę ciszy i spokoju. Wszystko w odpowiednich proporcjach i według indywidualnych potrzeb. Trochę nie rozumiem, gdy ktoś bloga traktuje, jak wyrocznię, zwłaszcza, gdy teksty nie są pretensjonalne. Inni i to co piszą i robią są także po to, aby z ich podwórka czerpać i zastanowić się nad pewnymi rzeczami, nie ślepo naśladować. Każdy ma swoją drogę. Kocham ludzi i nie wyobrażam sobie życia bez tylu cudownych osób, które spotkałam, ale też czasem mam ich wszystkich dość i potrzebuję pobyć ze sobą, nie słuchać, nie mówić, po prostu być. Czy wszyscy tak nie mamy? :)
pozdrawiam!
Wydaje mi się, że samotność, o której pisze Ojciec, to samotność w kontekście ciszy, odejścia od tego, co nas najbardziej zajmuje, znalezienia przestrzeni, w której możemy pobyć sam na sam ze sobą. Cisza jest nam potrzeba, aby wzrastać. W ciszy w sposób szczególny możemy być z Bogiem, ale i z samymi sobą. I to jest konieczne. Skoro potrzebował tego Jezus, to tym bardziej my potrzebujemy.
Cisza i samotność może być jednak formą ucieczki i wycofania; zamknięcia się w swoim świecie, na co też trzeba uważać. Wiem, jak trudna jest samotność, bo i mi czasem doskwiera, ale jednocześnie mam świadomość, że często wynika ona z mojego wygodnictwa, zamknięcia się w sobie. Nieraz dużo łatwiej tkwić w rozżaleniu w swej samotności, zamiast wyjść do drugiego człowieka, przełamać się, poszukać... Pomyśleć o drugim człowieku, jako o bardziej samotnym niż ja. Dawać, zamiast czekać na to, aż otrzymamy. I nie piszę tego, by kogoś oskarżać, oceniać, lecz bardziej ze swego doświadczenia...
To nie jest tak że nie rozumiem, że ktoś pomoże. Ale że jak poda rękę to nie można wyrywać ramion razem z tułowiem. Że pomoże, ale musi w samotności odpocząć. Bo tu o tym prawda?
"Lubie was, ale dajcie mi żyć."
W porządku. Każdy odpowiada za swój grzech, swoją radość i swoją samotność.
Żeby nie było że na koniec pretensje. Nie. Wdzięczność na progu położona, na wycieraczce.
Spokoju i radości. Tym co daleko, tym co blisko. Wszystkim, za wszystko.
Świat duży. Gdzieś się miejsce znajdzie.
Z uśmiechem i jeśli komuś w czymś zawinione z prośba o wybaczenie.
+
:) https://www.youtube.com/watch?v=rvFFqlbd-2M
Jan Paweł II chyba widział to inaczej. W teologii ciała pisał ze człowiek staje się w pełni człowiekiem odnajduje swoja tożsamość nie tyle w samotności ile w relacji z innym. Po grzechu pierworodnym te relacje sa trudne....ale chyba nie niemożliwe. Czytając te poglądy zastanawiam sie jak osoby je głoszące rozumieją Słowa Boga z księgi rodzaju " nie jest dobrze żeby człowiek był sam". Jakby stworzenie ludzi do relacji było.jakaś pomyłka. Bo czytaniu tekstów z takim przezlaniem zawsze mialem wyrzuty sumienia poczucie niepokoju ze chciałem sue ożenić. Bo to takie mało duchowe. Teraz inaczej patrzę na te poglądy. Uwazam ze takie samotność jest tylko dla niewielu. Człowiek jest stworzony do relacji. Nie do uciekania do pustego pokoju i bezruchu.
Prześlij komentarz