środa, 18 marca 2015

Dopasować się do siebie samego

Kiedy dopada cisza, najtrudniej przetrzymać kilka pierwszych dni. To bardzo wymagająca, ale jednak przejściowa faza. Dopiero po niej zaczyna się zmieniać sposób postrzegania. 





Jeden ze starszych dominikanów powtarzał, że kiedy chce się poznać człowieka, należy zapytać, czym się zajmuje, kiedy go nikt nie widzi. W samotności wychodzą bowiem wszystkie wady. 

Aby być samemu, potrzeba więc pewnej dojrzałości. 

Stary apoftegmat opowiada o tym, jak abba Longin radził się abby Lucjusza:
– Chcę unikać ludzi – powiedział Longin.
Starzec mu odrzekł:
– Jeśli się najpierw nie nauczysz żyć dobrze wśród ludzi, to i w samotności nie będziesz umiał żyć dobrze. 

***

Niemiecki dziennikarz Urlich Schnabel w tekście o wartości ciszy i odosobnienia przytacza interesującą historię. Kiedy w połowie lat sześćdziesiątych ludzkość szykowała się do podróży w kosmos, młody doktorant Ernst Pöppel otrzymał z NASA niezwykłe zapytanie. Amerykańska agencja odpowiedzialna za loty kosmiczne chciała zbadać, jak astronauci będą reagowali na długą izolację w ciasnej kapsule statku kosmicznego. W bunkrze znajdującym się głęboko w skale prowadzono doświadczenia z osobami, które na całe tygodnie poddawano zupełnemu odosobnieniu. 

Jak się okazało, bez zewnętrznych wskaźników zegar biologiczny chodzi według doby dwudziestopięcio-, a nie dwudziestoczterogodzinnej. Pöppel chciał dowiedzieć się także, jak będzie się zmieniać psychika osób biorących udział w tym doświadczeniu. Czy całkowite odizolowanie od innych ludzi rzeczywiście jest tak straszne, jak podejrzewało wielu naukowców? 

Podczas analizy protokołów z eksperymentów szybko okazało się, iż prawie żadna z zamkniętych w bunkrze osób nie uskarżała się na dręczące uczucia. Wręcz przeciwnie – większość miewała się całkiem dobrze. Aby dowiedzieć się, jak czuje się i jak żyje człowiek pozbawiony znajomych odgłosów i widywanych na co dzień twarzy, Pöppel sam w końcu zszedł do bunkra. „Pierwsze dwa dni były ciężkie – wspomina ten, dzisiaj siedemdziesięcioletni, badacz mózgu. – Zapanował rodzaj wewnętrznego chaosu, musiałem zmagać się z niepokojem i galopadą myśli i najpierw, że tak powiem, dopasować się do siebie samego”.

Po tej przejściowej fazie naukowiec zaczął czuć się coraz lepiej. „Zauważyłem, że mogłem pracować w sposób bardzo skoncentrowany, byłem mniej rozproszony niż zwykle i w pewnym sensie wystarczałem sam sobie”. 

Swój stan, gdy po dwóch tygodniach ponownie wyszedł na powierzchnię, opisuje następująco: „Czułem się w pewien sposób odrodzony, miało to wręcz religijne komponenty. To było jak wewnętrzne oczyszczenie, nawiązałem, można tak powiedzieć, kontakt z samym sobą i doświadczyłem tego, że mogę być niezależny od całego zewnętrznego tumultu”.  

„Wszystko zależy od balansu. Jako ludzie potrzebujemy zawsze obu tych rzeczy: wymiany z innymi, ale także dostępu do samych siebie, wewnętrznej autonomii”. A wielu ludziom dzisiaj brakuje właśnie możliwości spotkania się z samym sobą. „Do tego, aby móc się skoncentrować, niesłychanie istotna jest cisza. Ona zdejmuje z nas presję, jaka powstaje poprzez hałas z zewnątrz”. Terror komunikacji, na jaki permanentnie jesteśmy narażeni, ma toksyczne wręcz oddziaływanie. Dlatego Pöppel powtarza: „Gdyby całe Niemcy każdego dnia przestały komunikować się przez godzinę, mielibyśmy tutaj największy rozwój innowacyjny i kreacyjny, jaki tylko można sobie wyobrazić”. 

Polski polarnik i podróżnik Marek Kamiński, gdy w 1995 r. dochodził do bieguna południowego, zanotował: „Smutno mi czy wszystko, co dobre, musi się tak szybko kończyć? Z powrotem do świata, do hałasu, zgiełku, szamotanin”. 

***

Kto oswobodzi się od przymusu nieustannego dokonywania czegoś lub załatwiania, choćby na kilka dni, ten może przeżyć bardzo szczególny rodzaj uwolnienia. Dowiadujemy się wtedy, jak to jest uniknąć pułapki czasu. 




8 komentarzy:

Unknown pisze...

ooo Salar de uyuni:-)

pandarasta pisze...

Sama bardzo potrzebuję tego czasu ciszy i wgłębienia się w siebie po raz kolejny. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę mieć ku temu okazje. Pozdrawiam ;)+

TaxiDriver pisze...

@Ela - salar de uyuni?

Anonimowy pisze...

najpierw "padł" mi telefon komórkowy, potem tablet, następnie kocica spadła razem z notebookiem z biurka (kotu nic sie na szczęście nie stało) i co? Mam ciszę a jak w pracy "odetną" mnie od interneru to cisza cyber cisza absolutna.

Anonimowy pisze...

Taxi Driver - Salar de uyuni to nazwa solnego jeziora z ostatniego zdjęcia. :)

Unknown pisze...

tak, Salar de Uyuni to pustynia solna w Boliwii obecna na zdjęciu pod wpisem, jest płaskowyżem i takie fotki można dzięki temu tam zrobić:-)

janeczka144 pisze...

Zatrzymaj się... i posłuchaj ciszy wokół ciebie. Czasami jest tak, że zatrzymanie się jest tak bolesne, że staram się nie zatrzymywać, tylko biec dalej. Bieg bez zatrzymywania pozawala mi zachować jakąkolwiek równowagę. Nie zawsze jest tak, że należy się zatrzymać i poddać refleksji. To może nas zabić. To jest sytuacja podobna, do wolnej jazdy rowerem, jak się zatrzymasz to się przewrócisz...

Żyrólik pisze...

Gonitwa życia , rytm, obowiązki ( niektóre dodane prawie z wyboru) do starych dochodzą nowe i żeby wiedzieć z czego najpierw zrezygnować trzeba się zatrzymać i pomyśleć i zaplanować.
Jestem wdzięczna, że Bóg wybrał czas mych narodzin przed boomem technologicznym i dał zaznać bliskości Swej w kontakcie z naturą, przyrodą, w wakacje i nie tylko i że dał w pewnym momencie wybrać wyeksmitowanie TV z pierwszej samodzielnej kawalerki. Ale im dłużej żyje tym trudniej się zatrzymywać na kilka dni w ciszy i po jakimś czasie , gdy spróbowałam było to jeszcze trudniejsze niż przedtem, ale to przez to co we mnie w środku , a nie tylko jak najchętniej bym widziała z powodów zewnętrznych. Ale ta tęsknota za ciszą i zasłuchaniem ciągle w moim sercu rośnie. A blogowe wpisy Ojca chyba ją podsycają

Prześlij komentarz