czwartek, 31 grudnia 2015

Może od tego należałoby rozpocząć rok?

O zamku z kart i pielęgnowaniu krzywd.











Są osoby, które tak mocno skupiają się na wyrządzonych im krzywdach (prawdziwych lub wyimaginowanych), że straciły już wolność serca. Nieustannie rozdrapują stare upokorzenia, pielęgnują klęski, zranienia. Efekt jest taki, że z niczego nie potrafią się już ucieszyć, jakby bolesne emocje przesłoniły rozsądek. 
- A gdyby tak odpuścić i spróbować zacząć od nowa? Byłoby ci lżej? - nieśmiało pytam. 
- Tak. Byłoby. 
- To zrób pierwszy krok i zadzwoń lub wyślij choćby smsa. Zobaczysz, że ci ulży... 
- Nie! 

W jednej z moich ulubionych książek z dzieciństwa o Mikołajku jest opisana historia, w której mały bohater obraża się na swoich rodziców, czując się potraktowany niesprawiedliwie. Stwierdza, że od tej pory nigdy już się do nich nie odezwie, po czym zamyka się w swoim pokoju i wyciąga talię kart, zaczynając układać z nich domki. Bawi się przy tym fantastycznie i nie potrzebuje już nikogo do niczego. Po kilkunastu minutach zaczyna mu się jednak nudzić, karty coraz częściej się rozsypują, a same papierowe budowle nie cieszą już tak jak powinny. W końcu zrezygnowany stwierdza: "Z zamkiem z kart jest jak z obrażaniem się. Fajnie jest tylko na początku".

Może właśnie od tego należałoby rozpocząć Nowy Rok? 

***

Pierwsi uczniowie św. Dominika mówili, że należy powoli robić to co do nas należy, a na pewno będziemy zbawieni. Z wiekiem każdy człowiek nabiera doświadczeń i nawet kiedy bywają one bolesne, należy się starać, się aby służyły one pomnażaniu dobra. Czas spędzony na rozpamiętywaniu jest bowiem czasem straconym. Wie o tym nawet najmłodsze pokolenie dominikanów.

"Zapominam o tym co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną" (Flp 3, 13). Od kilku dni te słowa mocno we mnie rezonują. Napisał je wielokrotny kryminalista, który choć od życia wielokrotnie dostawał w twarz, nigdy nie zgorzkniał i nie utracił wolności.



19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

o suchym drzewie które trzeba ściąć. nie każdy mur jest ochroną.
ściany to nie zawsze dom
o domu który trzeba zbudować od nowa. o zrębie.
to taki sposób na dom.ale i sposób na to od czego zacząć
zrąb - stare, chore, umarłe drzewo swojego bycia. gdzieś, z kimś, wśród
niech rośnie od nowa.
poukładaj belki, końcem na krzyż

(a przebaczanie nie jest łatwe.
to boli kiedy trzeba wybaczyć, bo trzeba podejść.
a czasem się nie chce. mieć na razie niczego wspólnego
wspólnego czasu, wspólnego bycia
trzeba przestrzeni, oddalenia, żeby upłynęło trochę
czasem bez tego się nie da
poukładać prosto dywanów jeśli ktoś uparcie trzyma pod nimi ciężkie straszne rzeczy. się nie da. chodzić prosto po czymś takim. lekko tanecznie z uśmiechem
udawać że nie ma, że nie było, że teraz jakby nigdy nic)
trzymajcie się ciepło w ten mroźny dzień
trzymajcie się mocno
Boga

Kasia Sz. pisze...

Za lekko to Ojciec napisał.

Nie należy zachowywać urazów, planować nie daj Boże zemsty, pielęgnować zranień. I czasem się to udaje. Absorbujące zajęcie, pojawienie się nowych osób to pomaga.

Ale bywa także inaczej. I wtedy cierpimy i niszczymy siebie.

Nie ma co planować zachowań, bo to się nie udaje.

siwawrona pisze...

Był przyjaciel.
Dziwnie, po cichutku odszedł.
Przyjaciel, to ten, który zostaje, kiedy nie powinno go być wtedy ze mną.
Na początku pytanie, dlaczego?, zdziwienie coraz bardziej z czasem rozmyte, ale brak urazy (dar, moja zmiana).
Tak, jak napisał Anonimowy, nie chce się mieć wspólnego czasu i bycia.
Czas na zmiany.
Pozdrawiam Wszystkich Was, a szczególnie duchowych trapistów.

Żyrólik pisze...

Siwa Wrono, ciekawe, poczułam się duchowym trapistą , bo wsamotność mnie ciągnie, by bliżej Niego być, ale teraz muszę niestety pędzić na Sylwester z ludźmi, nic to. B dziękuje za pozdrowienie. z modlitwą w ten N. Rok za Ojca , blogowiczów... I wszystkich " biedaków" których w tym roku spotkacie...

Anonimowy pisze...

O Boże! To ja. Tak właśnie mam. Źle mi z tym, ale inaczej nie umiem.

ewa pisze...

Ojcze Krzysiu pokoju w duszy i spełnienia w tym Nowym Roku dla Ojca i wszystkich napotkanych ludzi

aga pisze...

błogosławionego 2016
wiele dobra życzę ojcu i czytelnikom

Anonimowy pisze...

Trzeba próbować, chcieć przebaczyć. Bo ciągle odrasta, jak hydrze brzydki łeb. Trzeba odcinać aż ostatecznie umrze.
Żeby nie zeżarło od środka - żal, gniew, gorycz.
Będzie lżej.
Płukać. Spowiedzią. Komunią.
Ciągle i ciągle od nowa, aż przejdzie.
Z pomocą, Bożą. przecież nie samemu.
Samemu to można zamki, domki z kart, burzyć i budować ale nie prawdziwe życie.
Ktoś powiedział przebaczyć, to nie znaczy polubić. To nie znaczy zgodzić się że to co ktoś zrobił jest dobre. Nic takiego. to wyrzucić ze swojego serca nienawiść. To w s o b i e posprzątać.Zrobić jasne miejsce, ciepły piękny pokój w sobie.

Kasia Sz. pisze...

"Ktoś powiedział przebaczyć, to nie znaczy polubić. To nie znaczy zgodzić się że to co ktoś zrobił jest dobre. Nic takiego. to wyrzucić ze swojego serca nienawiść."

Ładnie powiedziane. Zło było złem i nam się czasem wydaje, że przebaczenie ma oznaczać, żeby zło zrelatywizować albo mu zaprzeczyć. A tu chodzi tylko o to, żeby w sercu nie było nienawiści i goryczy. Jednak myślę, że Bóg pomoże najpełniej przez drugiego człowieka.

Anonimowy pisze...

bo gdyby dać komuś wszystko a zabrać tylko miłość, będzie biedniejszy niż karaluchy
bez przyjaciela świat to jest ciemne miejsce i bezsensowna pustka
tak jakby ktoś umarł
kiedy się szuka odpowiedzi, pomocy, i spotyka tylko milczenie, pustkę, ciszę, brak serdecznego odzewu jest trochę tak jakby w obcym domu szukać okien otwartych, drzwi i wszędzie trafiać na ślepe ściany, ślepe puste ściany za zasłonami

trzeba sobie poradzić.trzeba się wreszcie nauczyć. może się w końcu uda

pomoc, ta od Boga jest przecież prawie zawsze koniecznie przez ludzi dana. spowiedzi ktoś musi wysłuchać, komunii udzielić, modlitwą pomodlić.



ewa pisze...

"Mikołajek"...moja ukochana książka z dzieciństwa...Gdy mój syn w podstawówce miał narysować ilustrację do swojej ukochanej książki z dzieciństwa skopiował...Semple' i to jest tzw. przekazywanie wartości...( chodzi o skorupkę za młodu nasiąkniętą...)
Nie wiem dlaczego, ale ostatni Ojca post skojarzył mi się...z Jefte (Sdz.11)
Jefte obiecał Panu, że jak zwycięży Ammonitów i będzie wracał do domu, to pierwszego napotkanego człowieka złoży w ofierze Panu. Pierwszą osobą jaką spotkał była jego jedyna córka. która wybiegła mu na spotkanie...opowiedział jej o złożonej obietnicy...a ta tylko poprosiła go o dwa miesiące w górach, żeby mogła opłakać to, że nigdy nie poznała pożycia z mężem. Po dwóch miesiącach Jefte spełnił obietnicę daną Panu...
Córce Jeftego potrzebne były tylko dwa miesiące, żeby wykrzyczeć swój żal, swój ból, swoją rozpacz...mnie potrzebne było 10 lat!!!...dopiero wtedy wybaczyłam...wiem, że zbyt długo to trwało, ale najważniejszy jest efekt...

szafirek pisze...

Może rozpocząć rok od...podziękowania, że się zaczął?

szafirek pisze...

To rok miłosierdzia przecież...:)

makroman pisze...

Generalnie "obrażanie się" to głupota. Bo jeśli ktoś nie chciał mnie obrazić,tylko tak mu głupio ,wyszło, to czemu ma żywić urazę za czyn czy słowo niechcące?
Ale jeśli ktoś chciał mnie obrazić, zrobił to celowo, z rozmysłem... to jeśli faktycznie będę żywił urazę, to postąpię dokładnie tak jak ta osoba sobie zaplanowała - a niby czemu mam postępować w/g scenariusza ułożonego dla mnie przez kogoś kto nie jest moim przyjacielem?

Anonimowy pisze...

Mi kilka lat temu trafiła w ręce książeczka "Pierwsza lekcja szczęścia. O chłopcu, który nie chciał być smutny" - niezwykle treściwa, choć bardziej ilustrowana niż "pisana". Opowiada o chłopcu, który pozbywał się wszystkiego co go zasmuca, złości. W konsekwencji chłopiec został sam. Totalnie sam. Bez kolegów, rodziny, zabawek etc.. I w tej pustej samotności odkrył, że wszystko czego się pozbył, bo go złościło, jest także tym, co przynosi mu radość i bez czego nie potrafi i nie chce żyć.

Anonimowy pisze...

ostatnio wszystko chce mi mówić o wybaczaniu. tak samo ten wpis.
bolało cholernie, była złość, płacz i zgrzytanie zębów...
ale staram się rozgrzeszyć. ciągle, mimo, że tamte słowa wracają, że obrazki są jeszcze bardzo kolorowe w pamięci.
nie zapomnieć, nie zaprzeczyć, nie robić z dywanu Kilimandżaro.
to trochę jak uprawianie pola, na którym wcześniej ktoś spalił las.
wbrew pozorom rozłam to takie obumarcie, użyźnienie.
jak ziarno nie obumrze to nie będzie plonu.
więc podlewam. chyba warto.

Anonimowy pisze...

jest taka ksiązka

Radykalne wybaczanie
Colin C. Tipping

polecam

basz.

Anonimowy pisze...

Czasami ktoś skrzywdzi cię tak bardzo że nie można tak po prostu zapomnieć odpuścić wybaczyć - myślę że nie jeden chciałby zapomnieć ale nie może...co wtedy robić?

Anonimowy pisze...

Ktoś mnie strasznie wkurzał, podstępnie dokuczał. Pomodliłam się za tego wroga. Bardzo pomogło. Przestałam rozpamiętywać, a bardziej zastanawiałam się skąd to się bierze i widać jest jakiś powód i tyle. Żyję nie chowając uraz. Robię swoje.

Prześlij komentarz