Po zakończonych rekolekcjach przychodzi do zakrystii przygarbiona, starsza kobieta. Idzie wolno, delikatnie powłócząc nogami. Wręcza mi parę skarpetek i jakieś zawiniątko, po czym całuje w oba policzki mówiąc, że będzie się modlić. Skarpetki są "strzelające", kupione na pobliskim bazarku za złoty pięćdziesiąt, po założeniu raz na nogę, niemal nie do użycia ponownie. Otwieram paczuszkę. W środku czekolada za około dwa złote.
Jestem kompletnie rozbrojony. Tego prezentu nigdy nie zapomnę.
***
Kiedy pojawia się zbyt dużo spraw, którymi trzeba się zająć, narasta przytłaczający przesyt ludźmi, pomaga mi tylko jedna rzecz: cisza i samotność. Nie zawsze jest to jednak możliwe.
Patrzę na klasztorny grafik. Przeor wyznaczył wieczorne nabożeństwo, na którym mam poprowadzić różaniec.
W kaplicy większość stanowią starsze kobiety, ta forma modlitwy jest dla nich naturalna niczym oddech. Każda z nich niesie swoją historię, nierzadko przeoraną cierpieniem. Patrzę na Najświętszy Sakrament i ogarnia mnie przedziwne poczucie duchowej jedności.
Przychodzi wytchnienie.
Przychodzi wytchnienie.
Może właśnie na tym polega chrześcijaństwo? - przechodzi mi przez myśl. Zamienić swój ból na coś dobrego.
***
Kolędowy czas. Pan Henryk jest emerytem, ma 80 lat. Żona zmarła 3 lata wcześniej. On sam żyje skromnie i prosto, ale pogodę ducha posiadł niczym święty starzec pustyni. "Ojcze, muszę sobie nastawiać budzik na dwie godziny wcześniej, bo wciąż brakuje mi czasu. Tyle jeszcze książek do przeczytania, świata do obejrzenia, spraw do przeżycia..."
Sporo w życiu przeszedł i doświadczył, ale jest przykładem na to, że umiejętnie przeżyte cierpienie często bywa nagrodzone życiową mądrością.
Chciałbym móc, tak się zestarzeć.
Stare kobiety w Kościele
Młodzi mają tyle na głowie chociażby włosówPoza tym szkołę miłość i konflikt pokoleńStare kobiety mają przede wszystkim choroby i wnukiA ponadto mają na sercu kościółStare kobiety lubią być w kościeleSą najwierniejszą publicznością Pana BogaNie od święta ale na co dzieńStare panny i samotne wdowyPrzychodzą rano w południe wieczoremKlęczą ślęczą w półmroku cierpliweTyle się naczekały w życiuNa życie na koniec którejś wojny na szczęścieNa dzieci ze szkoły na męża z pracy albo z knajpyOne wiedzą że miłość to czekanieOne czuwają panny wierneW niemodnych kapeluszach gubiąc zniszczone torebkiŚwiat widzi tylko staruszki siedzące w kościeleCzasem proboszcz ofuknie je z konfesjonałuNawet wikary nie ma dla nich czasuTylko Jezus, który jest wiecznie młodzieńcemWidzi w nich ciągle swoje narzeczoneWidzi w nich zawsze tę piękne dziewczynyKtóre w czerwcowe wieczory stroiły w klonowe wieńce w peonie i jaśminyGirlandy i wstążki feretrony na Boże Ciało na procesjęks. Janusz Pasierb
19 komentarzy:
W naszym kościele jest pani Józia i pani Todzia. Jeszcze była trzecia koleżanka, która zmarła ze dwa lata temu. Zawsze chodziły w trójkę przez park na mszę wieczorną. Teraz we dwie, ale dalej razem. Nie siadają w jednej ławce w kościele, chociaż obie z przodu po dwóch przeciwnych stronach. Są jak dwa silne, a jednocześnie skromne filary. W luźnych rozmowach po mszy zbierają od parafian intencje, mówiąc: "A co mamy robić, jak nie modlić się za Was?". I zawsze(!) są pogodne. Ostatnio pani Todzia mówi: "To do zobaczenia pojutrze. Jutro mnie nie będzie, robię sobie wolne", puszcza oko i uśmiecha się, jak urwis, który ma zamiar coś nabroić. Uderza mnie ich wolność w przychodzeniu na mszę. Nie ma w tym żadnej pychy czy jakiegoś transu spod znaku: codziennie muszą być w kościele, bo "tak już jest". Są wierne i wolne.
Łał. Muszę przyznać, że się wzruszyłam.
To jak szalik, który jest za krótki i nie taki, ale ktoś go robił dla Ciebie.
Jak przypalone ciasto, ale upieczone, bo Ty przecież lubisz.
To nie do wiary, że Bóg kocha tych wszystkich ludzi, którzy pozornie są innym już zupełnie niepotrzebni. A tak naprawdę potrzebni są tak cholernie!
Mam taki szalik Magdaleno, zrobiony z bardzo cieniutkiej wełny.
To wielogodzinna praca z sercem włożona przez staruszkę z domu opieki.
W nim zawarty jest jej obraz i pamięć o jej cichutkim życiu.
Jeśli chodzi o taką wierność, na pewno nie jest to już tylko "publiczność" która tylko obserwuje :) z resztą, widać to po uroczych gestach, i sposobie patrzenia na rzeczywistość.
Piękne spojrzenie na "stare panny i samotne wdowy". Jak często lekceważąco mówi się i myśli: dewotki. A tu ...
Bardzo piękny wpis :) to prawda często w kościele w tygodniu szczególnie rano, jak ktoś chodzi często, mnie czasem się udaje, można spotkać takie starsze osoby, i jak się chodzi częściej w tygodniu jest mniej ludzi to te osoby są w pewnym stopniu nam znane. Też bardzo podziwiam takich ludzi że mimo swojego wieku, zapewne też mają jakieś dolegliwości ale mają siłę przyjść na Mszę to piękne, kiedyś nawet sama pomyślałam Boże obym miała na starość siłę i zdrowie bym tu mogła do Ciebie przychodzić.
Tak jak pisze @Katarzyna można spotkać wśród takich starszych osób osoby od których dosłownie emanuje serdeczność. To dowiedzione :) pozdrawiam wszystkich :)
To jest piękne, gdy w różnych miejscach, w różnych sercach podobne przebłyski. Moje starsze panie z pobliskiego kościoła, czasem wycisną mi łzę wzruszenia. choć kultura tu inna i dużo pogaduszek jest w ławkach, jest też modlitwa, życzliwość, i chęć służenia, której trudniej u młodych znaleźć i nie mają trudności w nawiązywaniu relacji. Są jej spragnione , bo samotne często wdowy. Kiedy przystanę by zamienić choćby krótko kilka zdań i posłuchać... Dostaję, dostaję. Ale dodam też, bom nie feministka, że w parafii na codzienne Msze Św przychodzą tez samotni starsi panowie, niektórzy i opiekunki powłócząc nogami przyprowadzają i też oni są chyba tym mniej widocznym filarem, na którym kościół, parafia stoi podparta.
No dobra, starsi starszymi ale u nas rano na 7 czy na 8 można spotkać także młodych ludzi i takich w średnim wieku też :) więc nie tylko starsze panie czy starszych panów spotyka się :) i ci młodzi też czasem stają się takimi znajomymi z kościoła :)Taka myśl mi właśnie przyszła :)pozdrawiam :)
No i spłakałam się nad wierszem. Dzięki :)
(po pierwszym wersie myślałam, że Szymborska :D )
@Basiek...absolutnie się z Tobą zgadzam...gdy były Roraty u Dominikanów na Służewiu ....był to dzień poświęcenia nowej kaplicy Św. Ojca Dominika i Jego relikwii...ja wstałam o godzinie 4,30, żeby się nie spóźnić i Kościół był pełen młodych ludzi, którzy dochodzili...trochę nieobecni...zaspani, ale CHCĄCY BYĆ TU I TERAZ... i tak mi się wydaje, że to JEST przejęcie pałeczki w umacnianiu tego fundamentu...myślę, że PIĘKNY...tak jak...cdn...z NADZIEJĄ WIARĄ I MIŁOŚCIĄ...
Chyba w każdym kościele są takie wierne, czuwające " panny", którym nie straszna zima i ciemności...Do takiej miłości dorasta się latami...
A poezja ks. Pasierba jest zawsze trafna.
@Ewa ja na Roraty u Dominikanów ale w Jarosławiu też chętnie chodziłam ale musiałam wstawać o 4:45 by się zebrać już do pracy i na tych Roratach też dużo młodych też i zaspanych :) i starszych osób i podziwiałam młode małżeństwa z całkiem małymi dziećmi takie dwu - trzy latki i też tak sobie pomyślałam ile to potrzeba mieć siły i zapału by samemu wstać i ubrać te zaspane dzieciątka, choć czasem one są same jak poranne ptaszki i nauczone wcześnie wstawać :) i ta malota z tą latarenką sobie łazi przed ołtarzem grzecznie no widok niesamowity :)masz rację Ewa to chodzenie rodziców do kościoła z małymi dziećmi coś je uczy i potem dorastają zakładają rodzimy i sami przyprowadzają swoje dzieci i tak powinno być.
Piękne, naprawdę.
Dziękuję Ojcu za ten wpis. :)
A jak pomóc tym starszym osobom, które nie mają takiego podejścia jak pan Henryk? Które zamknięte w swoich mieszkaniach czekają już tylko na śmierć, bo uważają, że juz ich nic dobrego w zyciu nie spotka? Które ze swojej samotności uczyniły drut kolczasty dookoła domu? ...
@Rema Wydaje mi się, że trzeba takiej osobie znaleźć konkretne zajęcie. Najważniejsza jest motywacja. Ostatnio ujął mnie 96-letni pan, który mimo swojej choroby, chciał szybko wyjść ze szpitala do swoich kurek ;) i śmiało mogę powiedzieć, że było w nim więcej chęci życia niż we mnie i w moich znajomych-studentach
łaski bez. radosnego nad ulitowania.
tło dla jednych,ornament dla drugich. pył, osad, cień.
nikomu potrzebne puste na coś naczynie.
patrzcie sobie w lustro, w bok,na kogoś sobie bliskiego.
patrzcie na jakąś sobie radosną czyjąś obecność.
i ręce, wzrok, pamięć, trzymajcie z daleka.
nasze są nasze historie. gorzkie, radosne, czy smutne. nic nikomu. do tego.
i potem trzeba przyjść i poowijać. ręce w bandaże.
przeprosić. powiedzieć,że to tak właśnie jest, kiedy boli.
że się z bólu własnego rani innych.
Kapitalny wpis. Ufam, że wprost z serca. Że autentyczny. Przepięknie, z wielką wrażliwością podsumowany. Ależ to budujące!
Prześlij komentarz