niedziela, 1 maja 2016

Przez to wszystko wycieka nam dusza

Rozumiem, co mają na myśli ludzie używający terminu „przeładowanie informacyjne”.










Wróciłem z rekolekcji klasztornych, które prowadziłem w pewnym zgromadzeniu żeńskim. Intensywny czas, ale też bardzo błogosławiony. Po dwóch, poprzedzających rekolekcje, dniach w klasztorze, kiedy ilość bieżących zadań sprawiła, że spałem po trzy godziny, dyskretna obecność sióstr, cisza, modlitwa, odosobnienie, zaczęły działać na mnie regenerująco. Czułem, jakby moja dusza napełniała się na nowo. 

Odciąłem dostęp do internetu, wyłączyłem telefon. 

Doskonale rozumiem, co mają na myśli ludzie używający terminu „przeładowanie informacyjne”. Edward Hallowell, psychiatra, który jako pierwszy naukowo opisał to zjawisko, stwierdził, że jest ono jak „korek uliczny w twoim umyśle”. Objawy obejmują skłonność do rozpraszania się, nerwowość, poczucie przymusu, aby coś robić, za czymś gonić, gdzieś się spieszyć, oraz impulsywne podejmowanie decyzji (ponieważ mamy zbyt wiele rzeczy do zrobienia). 

Przez to wszystko wycieka nam dusza.

Z przeładowaniem informacyjnym - twierdził William Powers,  wiąże się wiele innych dolegliwości, włącznie z permanentnym rozproszeniem, zdefiniowanym jako stan umysłu, w którym „większość czyjejś uwagi jest skupiona na głównym zadaniu, ale jednocześnie człowiek monitoruje kilka zadań w tle na wypadek, gdyby pojawiło się coś ważniejszego albo bardziej interesującego”. 

Jeśli cyfrowa łączność miałaby być w istocie dobra, to człowiek powinien dążyć do tego, aby być połączonym przez cały czas, czy też, innymi słowy, unikać bycia rozłączonym. Taka filozofia opiera się na dwóch głównych założeniach. Po pierwsze, im częściej się łączysz, tym lepsze wiedziesz życie. Po drugie, im bardziej jesteś odłączony, tym gorzej ci się wiedzie. 

Kiedy wszyscy są nieskończenie dostępni, także wszelkie formy ludzkiego kontaktu zaczynają wydawać się mniej wyjątkowe i znaczące.

Pewna osoba pięknie mi napisała: człowiek może przytulić jedynie ciało, informacja zapełni umysł, ale tylko Jezus potrafi przytulić duszę. 

fot. Karol Nienartowicz

8 komentarzy:

agi pisze...

świetny tekst
ojcze, wiosna wkoło, pięknie, zielono, kwitnąco, pachnąco, a z obrazka wieje chłodem i lodem, brrrr, czyżby tęsknota za zimą u ojca?

o. Krzysztof pisze...

Dziękuję, to zdjęcie bardzo przypadło mi do gustu, działa na mnie tak odświeżająco. Dziwny ze mnie człowiek, zimę lubię, a w lecie najbardziej deszcz i burzę z piorunami... Pozdrawiam serdecznie :)

agi pisze...

ojej, ja też lubię deszcz i burzę z piorunami - ale najbardziej wtedy, gdy jestem w domku
odwzajemniam pozdrowienia

ewa pisze...

Fotografia kojarzy mi się z moimi ukochanymi Tatrami, ale nie wiem czy dobrze...gdzie jest jeszcze zima tej wiosny...tęsknię za tym...może kiedyś tam wrócę i zdziwię się, że jestem...
Dzisiaj byłam na Służewiu i Ojciec-spowiednik zadał mi pokutę, abym odmówiła Hymn do Ducha Św. ....skąd Ojciec-spowiednik wiedział, że tego mi trzeba !? Nie wiem... ale poczułam się przytulona przez Jezusa bardzo, bardzo mocno.

Żyrólik pisze...

Podobny widok mam w sercu przechowywany z czasów dzieciństwa z Rabki w zimie, tyle że było tak mroźno, że częściowo strumień był zamarźnięty ( był pewnie dużo mniejszy niż ten ze zdjęcia Ojca, ale oczy dziecka widziały go jako b.duży. ) rozproszenie, poczucie przymusu...choć bez telewizora i z internetem raz dziennie albo raz na dwa dni... To jednak
Ja cierpię na ten syndrom przeładowania i nie bardzo wiem jak z tym sobie dać radę, w pośpiechu biegnę na modlitwę i na niej też zaczynam się śpieszyć....a ni jak w moim świeckim, przeładowanym życiu nie mogę się tak odłączyć jak Ojciec u tych sióstr, a bardzo bym chciała....

makroman pisze...

to co ważne i tak do nas dotrze, reszty nawet nie warto poznawać.

Jolaśka pisze...

Można można. Wystarczy się zmobilizować.
Telefon czy internet ma dać poczucie wolności a nie zniewolenia i wzięcia na smycz. To ma być narzędzie dla nas, to my świadomie decydujemy czy chcemy rozmawiać, czy też odebrać przychodzące połączenie.
Czasami sytuacja jest przedziwna bo odbierający telefon spieszy się gdzieś, jedzie autem lub gna do toalety ! i telefon odbiera "byle jak byle odebrać" traktuję to trochę jako brak szacunku do dzwoniącego. Więc jak nie mam czasu nie dobieram, wiem kto dzwonił oddzwonię za chwilę.
I tak jak napisał makroman " to co ważne i tak do nas dotrze" :-)
Pozdrawiam i życzę skutecznego odwyku od śmietnika informacyjnego :-)

basiek pisze...

@Jolaśka masz rację mam podobnie jak nie mogę odebrać przykładowo w pracy prywatnego telefonu to nie odbieram, ci którzy do mnie dzwonią to wiedzą a jak spotykam się z kimś przykładowo na kawie to albo wyłączam alb wyciszam telefon bo uważam że teraz swój czas poświęcam dla tej osoby z którą się spotykam.
To samo kiedy mam urlop mogę ograniczyć media choć telefon czasem ze względu na pracę nie zawsze mogę wyłączyć, choć w pracy staramy się tak współpracować że jak ktoś ma wolne to staramy się nie dzwonić z byle czym, tylko w wyjątkowych sytuacjach a na maile zawsze można odpisać nawet z małym opóźnieniem.
Co do słuchania wiadomości to nie słucham i mam święty spokój jak coś chcę przeczytać w internecie to czytam, to samo jeżeli chodzi o FB jak mam czas to zaglądam nie to nie.
Myślę że obecnie są trochę lepsze czasy dla tych którzy pracują za granicą bo ma się lepszy kontakt z bliskimi nie to co dwadzieścia lat temu i jak teraz na to patrzę to uważam że jest to jednak jakiś dobry plus. Pozdrawiam :)

Prześlij komentarz