Gdyby wszystkie stworzenia przeciwko mnie się opowiedziały i sprzysięgły, gdyby nawet sam Bóg się mnie wyparł, nie przestanę ufać.
Najbardziej boli cierpienie, wobec którego czujemy się całkowicie rozbrojeni. A jeśli dotyczy Twoich bliskich, ból może obezwładnić. To chwila, kiedy z całą siłą doświadczasz, że poza modlitwą na kolanach, łzami skruchy i bezsilnym wołaniem do Pana aby się zlitował, nie masz już w sobie nic więcej. Kiedy dopada bolesna świadomość, że próba innej pomocy jedynie rozjątrzyłaby rany lub powiększyła zamieszanie.
Ewangelista Marek wspomina, że Jezus miał łódkę, na którą uciekał. Kiedy ilość cierpienia zaczyna przytłaczać, a krzyż wydaje się zbyt ciężki, należy znaleźć swoją "łódkę", aby nie zagubić więzi z Ojcem. Odejść w odosobnienie żeby doświadczyć Tego, który nie jest ze świata. Choćby na krótką chwilę. Takie spotkanie bywa uwalniającą modlitwą.
Tylko bowiem przed Nim, możemy odkryć kim naprawdę jesteśmy i Kto obejmuje ten świat.
Mistrz Eckhart powiedziałby: "Gdyby wszystkie stworzenia przeciwko mnie się opowiedziały i sprzysięgły, gdyby nawet sam Bóg się mnie wyparł, nie przestanę ufać...".
Ewangelista Marek wspomina, że Jezus miał łódkę, na którą uciekał. Kiedy ilość cierpienia zaczyna przytłaczać, a krzyż wydaje się zbyt ciężki, należy znaleźć swoją "łódkę", aby nie zagubić więzi z Ojcem. Odejść w odosobnienie żeby doświadczyć Tego, który nie jest ze świata. Choćby na krótką chwilę. Takie spotkanie bywa uwalniającą modlitwą.
Tylko bowiem przed Nim, możemy odkryć kim naprawdę jesteśmy i Kto obejmuje ten świat.
***
Mistrz Eckhart powiedziałby: "Gdyby wszystkie stworzenia przeciwko mnie się opowiedziały i sprzysięgły, gdyby nawet sam Bóg się mnie wyparł, nie przestanę ufać...".
Czyżbyśmy więc, ostatecznie byli skazani na ślepe zaufanie, nadzieję wbrew nadziei, nagą wiarę, "głupstwo krzyża"...? A może, istotnie warto schronić się w zaciszu "łódki", gdzieś poza światem bolesnych sprzeczności?
OdpowiedzUsuń"Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść"
OdpowiedzUsuńbardzo trudne do realizacji - patrzec na cierpienie bliskich ...ale ucieczka jest naprawde tylko modlitwa i zaufanie do Pana
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Ojcze
OdpowiedzUsuńTrudny temat...
OdpowiedzUsuń+
Miejscem do którego uciekam codziennie jest moja modlitwa w milczeniu.
OdpowiedzUsuńNie wstydzę się przyznać, że bardzo często zaczyna się ona ostatnio od "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił"...
Tak trudno uwierzyć w ciągu dnia, że On nie opuścił.
Ale te 25 minut przywraca właściwe proporcje, wraca spokój.
Dzięki Ci Boże.
Ciekawe, że ten psalm rozpoczynający sie od tych właśnie słów jest w dalszej części całkowitym zawierzeniem Bogu. Obyś Tty teżzawierzył i wielbił go pomimo wszystko.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOjcze dziękuję, piękny ten wpis, pięknie piszesz że: "Jezus miał łódkę, na którą uciekał" i piszesz by potrafić znaleźć swoją "łódkę" w tych trudnych momentach naszego życia,kiedy albo my cierpimy albo ktoś drugi cierpi, to jeszcze bardziej mnie utwierdza by zawsze ufać Panu Bogu nawet jak czasem nie jest nam łatwo w życiu.
OdpowiedzUsuńKiedyś usłyszałam od jednego z Ojców by w takich chwilach być blisko Pana Boga, nie wiedziałam wtedy że to tak pomaga a pomaga i to bardzo czasem tak tylko posiedzieć w ciszy z Panem Bogiem i mu to wszystko oddać dodaje sił i to bardzo i czytam jeszcze dziś ten Twój wpis Ojcze i jeszcze bardziej te słowa mnie utwierdzają i wierzę w to bardzo.
Dziś Wielki Czwartek i dzień ustanowienia sakramentu Eucharystii i Kapłaństwa, więc Ojcze pamiętam o Tobie w modlitwie dziś bardziej szczególnie jakoś.
Dobrego czasu w tych szczególnych dniach nam wszystkim.
Często w chwilach kiedy jestem "pod ścianą" zdarza mi się z Nim kłócić.
OdpowiedzUsuńZwykle później przychodzi refleksja, że On "współcierpi" razem ze mną.
Trudno jest to przyjąć i zaufać.
Ojcze wspieram modlitwą
Jest taki kościół, gdzie On mnie odnalazł. Gdzie przez duże okna pada światło. Zbyt często na mnie. Choć na to nie zasługuję. Staram się trwać. W swej niemocy. Czuję obecność. Bliskość. Tam staram się być. Potrzebuję tego. Często próbuję uciec, ale On mnie przyciąga. Bez tego ból i tęsknota są większe. Tam odkrywam swoje prawdziwe pragnienie. Tam uświadamiam sobie, że już nic sam nie mogę. Słowa stają się bez znaczenia. Nie potrafię opisać, nazwać Jego działania. To moment, gdy nie staram się już rozumieć. Chwila, gdy On zwyciężył mój racjonalizm. Zostają wiara i nadzieja, które rodzą się z miłości. Mojej kalekiej, ale wspartej Jego miłością prawdziwą. Staram się…, lecz potem wychodzę. I upadam, zawodzę, zdradzam. Obym zawsze miał siły wrócić. Obym wrócił na dobre. Dla Niego. Pragnę.
OdpowiedzUsuńOjcze dziekuje, rowniez za to, ze mi wskazal lodke, gdzie moge trwac sercem szukajac Boga. i wtedy samotnosc zaczyna byc dobra, a ja wynurzam sie z mego osamotnienia to jest izolowania sie, bojac sie nastepnych ran...
OdpowiedzUsuń... nie przestanę ufać!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ojcze :)
Gdyby nawet o samym Bogu ktoś twierdził, że uciekał, ty nie uciekaj.
OdpowiedzUsuń