czwartek, 31 sierpnia 2017

Mąka i kwas

Każdy, kto autentycznie chce rozwijać życie religijne, wie, jaką wartość posiadają okresy wyciszenia. Nie wystarczą do tego rekolekcje, nawet tygodniowe, nie wystarczy codzienny pacierz i niedzielna Msza święta. To wystarcza do tego, by być dobrą ewangeliczną mąką, ale nie do tego, by być kwasem.



Bliskie spotkanie z mistykami zdumiewa żarliwością ich ducha. Są oni w społeczeństwie jak drożdże decydujące o szybkim przemienianiu mąki i wody w drogocenne ciasto. Na pytanie: dlaczego chrześcijaństwo kończącego się dwudziestego wieku tchnie przeciętnością, istnieje tylko jedna odpowiedź – zabrakło w nim odpowiedniej ilości mistyków. Może być dużo doskonałej mąki, może być wszystko, co potrzebne do wielkiej ilości dobrego ciasta, ale jeśli zabraknie zaczynu, można ze zgromadzonego materiału piec co najwyżej naleśniki, a o wypieku chleba nie ma mowy.

Czy można jednak mistyków wychować? Czy można tu coś zaprogramować, czy też mistyk jest tylko i wyłącznie dziełem łaski, darem Boga dla wspólnoty?

Odpowiedź jest prosta. W Kościele zaczyn został złożony i w nim jest. Nic też nie może go unicestwić. Można jedynie ograniczyć jego działanie lub je potęgować. Ograniczenie polega na przesuwaniu akcentu na działanie zewnętrzne. Potęgowanie na docenianiu ciszy, modlitwy i wejścia w głąb wartości duchowych. Mistyk może być wielkim misjonarzem, jak Paweł czy Franciszek z Asyżu, ale on musi mieć czas na obcowanie z Bogiem sam na sam.

Brat Albert budował pustelnie i nie wahał się nawet w największym nawale pracy wysyłać swoich braci i siostry na miesięczne skupienie. W pustelni wracali do równowagi sił ciała i ducha, odpoczywali nerwowo, wchodzili w świat wartości Bożych, by wrócić jako ewangeliczny kwas do swojej działalności.

Każdy, kto autentycznie chce rozwijać życie religijne, wie, jaką wartość posiadają okresy wyciszenia. Nie wystarczą do tego rekolekcje, nawet tygodniowe, nie wystarczy codzienny pacierz i niedzielna Msza święta. To wystarcza do tego, by być dobrą ewangeliczną mąką, ale nie do tego, by być kwasem.

Potrzebny jest pewien procent ludzi rozmiłowanych w Bogu, oczarowanych Jego bogactwem. 

Takich ludzi musi mieć każda parafia, jeśli chce być twórczą cząstką Kościoła. Nie chodzi tu o powołania zakonne czy kapłańskie, ale o ludzi głębokiej modlitwy.



Tekst: ks. Edward Staniek (fragment komentarza do listu św. Pawła)


14 komentarzy:

anna pisze...

Poprzez praktykowanie ciszy zanurzać się z Chrystusem w Bogu.
Proszę Pana Jezusa: "Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! Wprowadź mnie, królu, w twe komnaty!Cieszyć się będziemy i weselić tobą,i sławić twą miłość nad wino" (Pnp)

Anonimowy pisze...

" Mistyk może być wielkim misjonarzem, jak Paweł czy Franciszek z Asyżu, ale on musi mieć czas na obcowanie z Bogiem sam na sam. " - trzeba pogodzić wewnętrzną Martę i Marię. Obydwie są DOBRE. :) Amen.

Anonimowy pisze...

Czytam i myślę, skąd to znam? I przypomniałam sobie, że tekst ten był zamieszczony pod czytaniami na jedna z niedziel na portalu "Mateusz".
Też od razu zwróciłam na niego uwagę:)

Anonimowy pisze...

Ojcze, zapytam tak z ciekawości. Czy większość mistyków w swoim życiu doznawała cierpień fizycznych typu choroby lub stygmaty? Jak tak sobie pomyślę, to z tymi którzy przychodzą mi na myśl w większości tak było. Nie znam ich jeszcze tak wielu ale ciągle chcę poznawać :).

o. Krzysztof pisze...

Owocem prawdziwości doświadczenia duchowego nie są stygmaty, ani nawet żadne objawienia czy wizje, ale przede wszystkim miłość i pokora. To najpewniejsze kryterium.

siwawrona pisze...

Wakacyjnie przeczytałam książkę "Podróż do wewnętrznego spokoju i radości" - Śladami współczesnych chińskich pustelników. Pokora i ubóstwo, medytacja. Jest ich ponad tysiąc w niedostępnych górach.I jest też wielu, którzy chcą ich poznać.

Anonimowy pisze...

Polecam Ojcu książkę "Zaślubiny z samotnością" Marka Zawady OCD.Na mnie zrobiła bardzo duże wrażenie.Książka o ciszy,samotności i ukryciu.

Tomek pisze...

"Kto dla miłości walczy, zwycięża"...,bo choćby nawet przegrał to jego trud, jego zaczyn nie pójdzie na marne. W Chrystusie nic z tego co prawdziwe, nie ginie.

Anonimowy pisze...

"Ograniczenie polega na przesuwaniu akcentu na działanie zewnętrzne. Potęgowanie na docenianiu ciszy, modlitwy i wejścia w głąb wartości duchowych."

Mam wrażenie, że wielu ludzi, choć wewnętrznie szuka tego drugiego, to jednak są dzisiaj "omamieni" przez to pierwsze - nie raz bardzo hałaśliwy "aktywizm", który mimo iż atrakcyjny, nie daje nasycenia...

Z drugiej strony, wejście w ciszę, to w pewnym sensie wejście w ogień, który musi nas wypalić i oczyścić z tego, co zewnętrzne.
Uważam, że to wielka łaska, móc otrzymać w sercu pragnienie wejścia w głąb siebie by spotkać Boga, podobnie jak móc spotkać kogoś, kto będzie umiał zachęcić i zainspirować do tej niezwykłej i pięknej, choć nieraz niełatwej drogi.

Anonimowy pisze...

Kapłan winien używać chleba przaśnego gdziekolwiek odprawia...

Anonimowy pisze...

Celem nie jest pokora, medytacja czy ubóstwa, celem jest osiągnięcie Chrystusa przez miłość!

Anonimowy pisze...

Opieką objąć nigdy za późno, nigdy za wcześnie.
Pomodlić za.
Ojca.
Kochanych
Bliskich, dalekich, wszystkich.
Z albo bez powodu.
O tak.

Ola pisze...

Kardynał Sarah też pisze o znaczeniu ciszy, dobrze, że to wraca. Jestem już bardzo zmęczona nawoływaniem do aktywizmu, działania, wychodzenia do ludzi, jakże często pomieszanego z polityką (wyjść trzeba oczywiście do uchodźców)
Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Myślę. Że ciszą otulić.
Taką przetykaną modlitwą.
By można. Ciepło, szczelnie.
Żeby bezpiecznie, boso nie boso.
Dotarł. Gdziekolwiek. Po cokolwiek.
Każdy kto dokądś. albo gdzieś.

Bo zimno.
To można. Tak tylko cichutko myślę.


Prześlij komentarz