czwartek, 16 listopada 2017

Kto boi się ciszy, nie zostanie u nas

Kiedy człowiek doświadcza ciszy, na powierzchnię wypływa wiele wspomnień. Szybko zaczyna rozumieć, że cisza i samotność, które widział jako miejsce odpoczynku, są także miejscem ciężkiej próby, gdzie będzie musiał stoczyć najcięższą walkę: z samym sobą. 




- Ktoś, kto boi się ciszy, nie zostanie u nas - mówi przeor kartuzów o. Dysmas de Lassaus w rozmowie z Nicolasem Diatem.  

Niepokój nie wynika z ciszy samej w sobie, lecz z tego, co ona objawia. Rekolektant przyjeżdża do kartuzji,  żeby spotkać Boga, i na początku spotyka kogoś, kogo nie spodziewał się spotkać: samego siebie.

Zaskoczenie nie jest szczególnie miłe. 

Załóżmy, że dostajesz dość ciemny pokój i nie jesteś specjalistą od porządków i posługiwania się miotłą. Ponieważ niewiele tam widać, zbytnio to nie przeszkadza. Ale oto gość wpada na niefortunny pomysł i zapala bardzo silne światło. Widok okazuje się kłopotliwy... 

Kiedy kandydat na mnicha przyjeżdża do nas na rekolekcje, na powierzchnię wypływa wiele wspomnień. Tkwiły w nim od dawna, przykryte hałasem życia. Kiedy te ruchy ustają, on już nie może uciec i rozumie, że cisza i samotność celi, które widział jako miejsce odpoczynku, są także miejscem ciężkiej próby, gdzie będzie musiał stoczyć najcięższą walkę: z samym sobą. 

Bądźmy realistami, hałas zamieszkuje nawet w kartuskich mnichach. Paradoksalnie zewnętrzna cisza i samotność, które mają za cel ułatwiać ciszę wewnętrzną, najpierw ujawniają cały zamieszkujący w nas hałas. 

Samo doświadczenie polegające na zamilknięciu dotyka w nas niewidzialną strunę. 
Jeśli masz w kieszeni włączone radio, możliwe że w gwarze miasta czy ulicy nawet tego sobie nie uświadamiasz, gdyż wydawany hałas miesza się z otoczeniem. Jeśli jednak wejdziesz do kościoła, to szybko zrozumiesz, że nieustające dźwięki dobywają się z twojej kieszeni. I pierwszą rzeczą jaką zrobisz, będzie próba wyłączenia radia. Niestety, nie ma takiego guzika, który wyciszyłby gwar wyobraźni. Pierwszy etap polega na tym, by to sobie uświadomić, nawet jeśli nie jest to miłe. 

Cisza panująca w klasztorze nie wystarczy. Aby osiągnąć komunię w ciszy, potrzeba długotrwałego, podejmowanego w nieskończoność wysiłku. Chodzi o oswojenie zwierzyńca, który w nas mieszka, jeśli chcemy, żeby drapieżniki zostawiły nas kiedyś w spokoju. 

Cisza zewnętrzna - jest częścią tej trasy. 

***

Zachowanie milczenia warg nie jest trudne, wystarczy tego chcieć. Milczenie myśli to zupełnie inna sprawa. Najtrudniejsza jest cisza wewnętrzna. W odosobnieniu i w ciszy mogą się rozpętać hałasy duszy. Gry umysłowe, myśli emocje, radośnie odrywają nas od modlitwy. Hałas dosłownie rozbija i oddziela. Zawsze jest to jakaś rozmowa w wyobraźni, mówimy do różnych ludzi o tym czy o tamtym. 

Uczenie się ciszy wymaga trwania w obecności Pana, nieustannego powracaniu do Boga, za każdym razem kiedy stwierdzamy, że się od Niego oddaliliśmy. 

Z czasem człowiek uczy się nadawać tej ciszy sens. Uczy umysł, aby - mówiąc językiem św. Grzegorza z Synaju - "odzwyczaił się od błądzenia". 

W ten sposób poznajemy też język, którego Bóg używa w odniesieniu do nas, wraz z jego niepowtarzalnym sposobem mieszania tego, co ludzkie, z tym, co Boskie. Jest on idealnie dopasowany do naszej osobowości, emocjonalności i wrażliwości.



Korzystałem z wypowiedzi o. Dysmasa de Lassusa, generała Zakonu Kartuzów
 zamieszczonych w książce "Moc milczenia".


12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ojcze, czy ojca nie ciągnie do kartuzów?

siwawrona pisze...

Obecnie czytam tę książkę.Pierwsze zdanie, które podkreśliłam; "Osiągnięcie milczenia ma cierpki smak ascetycznych zmagań, ale Bóg chciał tej walki, dostępnej dla człowieka". Dziękuję, że mamy taką dostępność.

ewa pisze...

Ojcze
Tak mi się wydaje,że małymi krokami osiągam ten stan i okrutnie dobrze mi
z tym. Jestem jeszcze trochę zawstydzona i onieśmielona ale niech to się dzieje na wieki wieków Amen.

Unknown pisze...

o. A. Guillerand, również Kartuz, pisze w jednym z swoich listów: "trzeba, aby świat pozostawił wielką pustkę w naszych sercach. Ta pustka to miejsce dla Boga. Proście Go, aby wypełniał ją coraz bardziej". Boże, bez Ciebie nic nie możemy uczynić, jednak możemy wszystko w Tym, Który nas umacnia. Reszta niech wypowie się w milczeniu ...

Mute pisze...

Właśnie leżę w ciemnym pokoju, w domu położonym z dala od rozpedzonej cywilizacji. Miasto stwarza zupełnie inne tło niż wieś czy las. W lesie każdy przyjeżdżający samochód jest intruzem. Słuch to specyficzny zmysł. Jest permanentnie obciążony. Nawet w czasie snu. Potrzebuję tego wyciszenia, tego pola walki. W ciszy sumienie jak morze - na brzeg wyrzuca to co zalega na dnie... czasami latami. Ale "...Uczenie się ciszy wymaga trwania w obecności Pana, nieustannego powracaniu do Boga, za każdym razem kiedy stwierdzamy, że się od Niego oddaliliśmy..." Czas wracać...

Czytając ten tekst przypomniało mi się pewne inne miejsce, gdzie cisza stwarza pole walki w aspekcie fizycznym...W Orfield Laboratories zbudowano komorę bezechową, która pochłania 99.99% dźwięków. Człowiek przebywając w niej po pewnym czasie zaczyna słyszeć np. bicie własnego serca. Najdłużej wytrzymał w tej komorze pewien mężczyzna, który spędził w niej 45 minut.

Tomek pisze...

"Zawsze jest jakaś rozmowa w wyobraźni"... Zastanawiam się jak oswoić zwierzyniec nie dając mu jeść, jak obłaskawić drapieżnika nie składając jakiejś ofiary?

Anonimowy pisze...

śmiertelna cisza

Anonimowy pisze...

śmiertelna dla naszego ego - owszem. Dla nas samych przynosząca życie...

Anonimowy pisze...

Cisza poznania. Sprawa pociągająca, chociaż ja wolę szukać - też siebie i relacji - w kontekście spotkań z innymi. Bałbym się pomilczeć za długo bo na koniec mógłbym nie umieć już otworzyć gęby do kogoś.

Anonimowy pisze...

Ojcze, usychamy. Odezwij się. Ćwiczysz naszą cierpliwość?:) My tu codzienne zaglądamy ......

Anonimowy pisze...

podlać, okopać, zostawić na rok, może jeszcze zaowocuje. tak napisane.

przeplatamy i zostawiamy.
Pasterkowo.
http://www.sluzew.dominikanie.pl/kronika/

Anonimowy pisze...

"Cisza poznania. Sprawa pociągająca, chociaż ja wolę szukać - też siebie i relacji - w kontekście spotkań z innymi. Bałbym się pomilczeć za długo bo na koniec mógłbym nie umieć już otworzyć gęby do kogoś."

Milczenie dla Boga, ukierunkowane na Boga, paradoksalnie bardzo zbliża do drugiego człowieka... Tak jakby "spoiwem" był Ten, który jest sprawcą "chcenia i działania". Brzmi dziwnie, choć nie raz tego doświadczałem na rekolekcjach w milczeniu i to jest niesamowite doświadczenie.

Prześlij komentarz