Jeżeli nawet rzeczywiście ukazałby ci się anioł, łatwowiernie go nie przyjmuj, lecz upokorz się i powiedz: "Ja, który żyję w grzechach, nie jestem godzien ujrzeć anioła".
W tradycji ojców pustyni jednym z celów chrześcijańskiego życia było poszukiwanie sposobu widzenia Boga. Interesujący jest jednak fakt, że chociaż święci ojcowie nie negowali doświadczeń mistycznych, to mieli wobec nich programową nieufność, a podpierając się nierzadko własnym doświadczeniem ostrzegali:
Jeżeli nawet rzeczywiście ukazałby ci się anioł, łatwowiernie go nie przyjmuj, lecz upokorz się i powiedz: Ja, który żyję w grzechach, nie jestem godzien ujrzeć anioła.
Brak pokory wobec doświadczeń tego rodzaju przynosi bowiem zgubne skutki, o czym pisze Palladiusz podając przykład Walensa.
Walens był z natury człowiekiem pysznym i nie zmienił swego usposobienia nawet jako mnich. Pycha zaślepiła go w takim stopniu, że nie był w stanie dostrzec, iż wpadł w oszukańcze sidła szatana, który ukazał mu się w postaci Zbawiciela i nakazał oddać sobie pokłon, mówiąc: "Twoje postępowanie i twoje szczere życie spodobało się Chrystusowi, więc przyszedł, żeby cię zobaczyć". Następnego dnia Walens odmówił przyjęcia komunii, stwierdziwszy, że już jej nie potrzebuje, ponieważ widział Chrystusa.
Demon, zwodząc mnicha, wyraźnie odwoływał się do rzekomych ascetycznych osiągnięć Walensa.
Jest to bardzo istotny element, ponieważ na pustynię trafiali ludzie, którzy byli przekonani, iż podjęty ascetyczny wysiłek powinien przynieść jakieś wymierne, odczuwalne tu i teraz skutki – a wizje oraz doświadczenia ekstatyczne, dla niektórych były właśnie oczekiwaną gratyfikacją.
Jeden z apoftegmatów przedstawia rozmowę abba Olimpiosa z pogańskim kapłanem, który odwiedził go w Sketis. Poganin zdziwił się, że mnisi w zamian za trud życia w ascezie nie otrzymują żadnych widzeń, które według niego, jeżeli spełniło się wszystkie powinności wobec bóstwa, były oczywistą nagrodą; uznał zatem, że coś musi oddalać mnichów od ich Boga.
Opisany przez Palladiusza (ku przestrodze) przykład Walensa ma przypomnieć braciom powtarzające się zalecenie, aby wobec własnych osiągnięć zachować pokorę, która jest najskuteczniejszą bronią przeciwko zakusom diabła. Doświadczeni starcy doskonale zdawali sobie sprawę z ludzkiej skłonności do traktowania kontaktu z Bogiem na zasadzie "automatyczności", byli także świadomi ograniczeń ludzkiej psychiki.
Nauczanie dotyczące wizji i doświadczeń mistycznych jest więc odcinaniem skrajności. Nie neguje samego fenomenu lecz zakłada dystans wobec tego rodzaju doświadczeń, umiejętność kontroli i trzeźwej oceny własnych odczuć. Abba Pojmen zalecał: "Jeżeli oglądasz widzenia i słyszysz głosy, nie opowiadaj o tym bliźniemu: bo to podstęp wojenny wroga".
Entuzjastyczne dzielenie się treściami widzeń było jednak zasadniczo postrzegane jako przejaw próżności, sposób by wywyższyć się ponad innych. Bywały jednak sytuacje, kiedy ojcowie dzielili się swoim doświadczeniem duchowym, ale robili to wówczas, kiedy świadectwo mogło przynieść otuchę braciom i zbliżyć ich do Boga.
Abba Izaak: Siedzieliśmy kiedyś u abba Pojmena i zobaczyłem, że on wpadł w ekstazę; a ponieważ miałem do niego wielką śmiałość, upadłem przed nim na twarz i błagałem go: "Powiedz mi, gdzie byłeś". Odpowiedział: "Mój duch był tam, gdzie święta Bogarodzica Maryja stała i płakała pod krzyżem Zbawiciela: a ja chciałbym zawsze tak płakać".
Pojmen, komentując swoje widzenie, tylko pozornie mówi o sobie - wskazuje braciom na Maryję jako ich pociechę i wzór do naśladowania.
Widzenia, ani osobiste doświadczenia duchowe, nigdy jednak nie były traktowane jako powód do chluby, a znacznie większą łaską było poznanie siebie i zobaczenie własnych grzechów. Poznanie siebie prowadzi bowiem do pokory i silniejszego przylgnięcia do Chrystusa, natomiast "łaska widzenia aniołów" może prowadzić do wyniosłości oraz poczucia własnej wyjątkowości. A z pychą do nieba dostać się trudno. Ojciec Joachim Badeni wyznał:
Nikomu nie radzę szukać fizycznych obrazów Boga, bo to jest zwykle podstęp diabelski. Często pokazuje mi się Matka Boska. Obraz jest bardzo przyjemny - próbuję go egzorcyzmem - rozpada się na kawałki. Niedawno widziałem postać Chrystusa. Ale coś mi się wydawało niepewne, wyczuwałem lekką obcość. Odmówiłem egzorcyzm. Wszystko rozpadło się na kawałki. Figura pękła, głowa odpadła. To była fałszywka. W życiu kontemplacyjnym jest wiele zagrożeń podstępami szatańskimi.
Kiedyś diabeł mnie wyrżnął, noszę od tego momentu na piersi ryngraf z Matką Bożą. To było o drugiej w nocy. Budzę się tutaj w krakowskim klasztorze i diabeł mi pokazuje dziwną rzecz - siłę seksu jakby w pigułce. Nie sceny seksualne, tylko sama siła seksu: to, że ktoś zdradza swoją żonę, ktoś musi iść do agencji towarzyskiej. Odrzuciłem to i dostałem silne uderzenie pięścią w pierś. Budzę się rano, paraliż ręki. Poszedłem do przychodni, dali mi lek przeciwbólowy i po chwili rączka zaczęła funkcjonować.
***
Z czasem tradycja świętych ojców wyodrębniła najbardziej niebezpieczne sposoby, którymi nieprzyjaciel atakuje człowieka przed śmiercią, ale i za życia. Oto cztery z nich:
- pokusa odejścia od wiary,
- rozpacz,
- pycha,
- złudzenia i wizje.
Pokusa odejścia od wiary
Jeśli tylko zauważasz, że nieprzyjaciel zaczyna cię kusić za pomocą swoich fałszywych argumentów zabijając w tobie wiarę, wnosząc nieufność i odłączając cię od jedności ze wspólnotą Kościoła (papieżem, biskupem, zakonnym przełożonym), opuść chwilowo rozum i schroń się w woli, mówiąc: "Wierzę w to, co wierzy Kościół".
Nie uginaj się przed jakąkolwiek racją, nawet autorytetem Pisma Świętego lub kapłanów, te "podpowiedzi" nieprzyjaciel traktuje wybiórczo, aby tylko zasiać zamęt i wprowadzić niepokój.
O. Jacek Salij OP: "Dlaczego kocham Kościół? Podam trzy fundamentalne odpowiedzi. Po pierwsze dlatego, że sam Chrystus nas Kościołem obdarzył. Po drugie umiłował Kościół. Ale jeszcze więcej - On tajemniczo z Kościołem utożsamia się".
O. Jacek Salij OP: "Dlaczego kocham Kościół? Podam trzy fundamentalne odpowiedzi. Po pierwsze dlatego, że sam Chrystus nas Kościołem obdarzył. Po drugie umiłował Kościół. Ale jeszcze więcej - On tajemniczo z Kościołem utożsamia się".
Rozpacz
Drugi sposób polega na przypominaniu wszystkich popełnionych win, nawet tych już dawno odpuszczonych na spowiedzi. W ten sposób nieprzyjaciel chce wzbudzić w nas strach i pchnąć w otchłań rozpaczy.
Nawet więc gdyby ci się zdawało, że to sam Bóg mówi, że nie należysz do Jego owczarni, to nie przestawaj Mu ufać. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (Hi 4, 15).
Mistrz Eckhart wyznał: "Gdyby wszystkie stworzenia przeciwko mnie się opowiedziały i sprzysięgły, gdyby nawet sam Bóg się mnie wyparł, nie przestanę ufać". A święty Tomasz z Akwinu - na wiele wieków przed Faustyną - twierdził, iż w żadnym momencie nie możemy zwątpić w Boże miłosierdzie. W żadnym.
Atak pychy i zarozumiałości
Trzeci atak – to atak pychy i zarozumiałości. Pod żadnym pozorem nie pozwalaj sobie na najmniejsze zadowolenie z siebie lub ze swoich uczynków, lecz raduj się jedynie Panem. "Aż do ostatniego oddechu nie przestawaj upokarzać się przed samym sobą. Uznaj, że wszelkie dobre uczynki, które sobie przypominasz, pochodzą wyłącznie od Boga. Szukaj Jego pomocy, jednak nie spodziewaj się jej otrzymać mocą własnych zasług. Zawsze tylko w Jego pomocy pokładaj ufność" – pisze Scupolla.
Atak złudzeń i fałszywych wizji
Opowiadano o starcu, iż przebywając w celi i znosząc pokusy, wyraźnie widywał demony i okazywał im wzgardę. Gdy diabeł zobaczył, że starzec go pokonał, przybył i ukazał mu się, mówiąc: "Jestem Chrystusem". Starzec, zobaczywszy go, zamknął oczy. Diabeł powiedział: "Jestem Chrystusem, dlaczego zamykasz oczy?". Starzec odparł: "Nie chcę tu oglądać Chrystusa, lecz w życiu przyszłym". Gdy diabeł to usłyszał, zniknął.
Kiedy człowiek postępuje w wysiłku pracy nad sobą, może się w nim pojawić przekonanie, że osiągnął stan bezgrzeszności, jest bardziej święty od innych, więc godny jest ujrzeć Chrystusa czy anioła. To rodzi pychę i próżność. Zwiedziony starzec mógłby oddać ukrytemu demonowi hołd, co oczywiście byłoby poważnym grzechem, ale jeszcze groźniejsze byłoby to, że przekonany o swojej wartości zaprzestałby współpracy z łaską, a nawet mógłby się uznać za lepszego od innych.
Jednym słowem: nie chciej oglądać Chrystusa na ziemi, ale w niebie.
Przed atakiem fałszywych złudzeń i wizji chroni pokora oraz jedność z Kościołem. To najpewniejsza broń wobec wszystkich podstępów nieprzyjaciela.
Korzystałem z książki Wawrzyńca Scupoli (teatyński mnich +1610), a także z wypowiedzi Mistrza Eckharta, Tomasza z Akwinu, Joachima Badeniego oraz z artykułu Marty Höffner "Doświadczenia wizji i ekstazy w pismach Ojców Pustyni" (Uniwersytet Jagielloński).
jakkolwiek to zabrzmi: pocieszające, że również najwięksi mistrzowie ducha borykali się dokładnie z tymi samymi wyzwaniami co ja
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł,dziękuję!
OdpowiedzUsuń""Twoje postępowanie i twoje szczere życie spodobało się Chrystusowi, więc przyszedł, żeby cię zobaczyć". Następnego dnia Walens odmówił przyjęcia komunii, stwierdziwszy, że już jej nie potrzebuje, ponieważ widział Chrystusa."
OdpowiedzUsuńTo ciekawe. Bo ten powiedział prawdę. Tylko, że nie mówił o sobie. A wystarczyło zapytać go o imię.
A co do "bycia godzien" to raczej jest jak z szubienica. Zakładasz ja, gdy "tył" twardnieje.
Nawet w "piratach z Karaibów" mowili, że nie zawsze kręgi się zrywaja (bo nie są zbyt twarde).
A i dziecku się wylewa, gdy się je przez ramię wychyli.
Czy to sa fragmenty rozprawy pt." Pustelnicy i demony"?
OdpowiedzUsuńPolecam książkę wybitnego badacza starożytności i monastycyzmu chrzescijanskiego Antoine'a Guillaumonta, "U źródeł monastycyzmu chrześcijańskiego" Jest tam cały artykuł na temat wizji mistycznych u starożytnych Ojców Pustyni. A przytoczony apoftegmat o tym jak mnich w momencie wizji zamknął oczy i powiedział, że chce oglądać Chrystusa w życiu przyszłym, czytałem ostatnio kilka razy. Genialny jest.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Bardzo dobrze, o wizji złych duchów,a nawet więcej, o ich realnej obecności, mówi w jednym z filmów na Youtube ojciec Lazarus al Anthony, koptyjski mnich.Niestety nie pamiętam dokładnie w którym to było filmie, ale polecam odszukać. Ojciec Lazarus opisując swoje jak najbardziej realne spotkanie z diabłem,po którym nawet odniósł dość ciężkie obrażenia ciała i długo się leczył, mówi o tym że chwila w której doświadczył realnej obecności złego ducha, to chwila w której tak naprawdę jego serce i myśli nie były oddane Bogu i modlitwie, tylko zaczęły gdzieś błądzić. Jego wypowiedź w tym filmie szła właśnie w tym kierunku, ze powinniśmy przede wszystkim być uczuleni na to żeby pilnować tego, że nasze myśli i modlitwy mają być nieustannie zwrócone ku Bogu.
OdpowiedzUsuń@Piotr Krawiec: dziękuję za polecenie A. Guillaumonta - obie pozycje wydane przez Tyniec są znakomite.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŹródła Monastyczne z Tynca forever. Nie wiem jak Ojciec, ale ja planuje skompletować kiedyś całą serię, a zwłaszcza te pozycje dotyczące Ojców Pustyni.
OdpowiedzUsuń