Szedłem na pole, kiedy Go zobaczyłem, jak dźwigał krzyż, a za nim szedł
ogromny tłum. I ja także poszedłem koło Niego.
Ciężar, który niósł zmuszał ich do częstego zatrzymywania się, bo Jego
ciało było wyczerpane.
Potem jeden z żołnierzy zbliżył się do mnie i powiedział: "Chodź,
jesteś silny i dobrze zbudowany! Nieś krzyż tego człowieka!"
Kiedy to usłyszałem, serce moje nabrzmiało radością i wdzięcznością.
I niosłem jego krzyż.
Był ciężki, bo był zrobiony z drzewa topoli nasiąkniętego deszczami
zimowymi.
Wtedy Jezus spojrzał na mnie. Pot z Jego czoła spływał Mu na brodę.
I znowu spojrzał na mnie i powiedział: "Ty także, ty pijesz z tego
kielicha? Twoje pragnienie zostanie także zaspokojone na końcu czasów".
I to powiedziawszy położył rękę na moim wolnym ramieniu. I tak szliśmy
razem aż do szczytu Wzgórza Czaszki.
Ale od tej chwili nie czułem już ciężaru krzyża. Czułem tylko Jego
rękę. Była ona jak skrzydło ptaka na moim ramieniu.
Potem weszliśmy na szczyt wzgórza, i tam właśnie miano Go ukrzyżować.
Wtedy dopiero poczułem ciężar drzewa.
Nie powiedział słowa, kiedy wbijano gwoździe w Jego ręce i nogi, i nie
wydał żadnej skargi.
I Jego członki nie drżały pod ciosami młota.
Mówiono, że Jego ręce były martwe i otrzymały z powrotem życie, kiedy
zlały się krwią. Mówiono także, że szukał gwoździ jak książę szuka berła, i że
płonął pragnieniem być wyniesionym ku wyżynom.
Ale moje serce nie myślało nawet o tym, by się nad Nim litować, bo
przepełniał je podziw.
Dziś ten człowiek, którego niosłem krzyż, stał się moim krzyżem.
Ale gdyby mi powiedziano znowu: "Nieś krzyż tego człowieka", poniósłbym
do chwili, kiedy moja droga zakończy się w grobie. Ale błagałbym Go, by znów położył rękę swoją na moim ramieniu.
To miało miejsce wiele lat temu. Niemniej jednak nawet dziś ilekroć idę
za pługiem bruzdą na polu lub i kiedy przeżywam tę chwilę ospałości, która
poprzedza sen, myślę o tym umiłowanym człowieku.
I odczuwam Jego uskrzydloną dłoń na moim prawym ramieniu.
fot. K. Ramontowska |
Tekst: Khalil Gibran "Jezus, Syn Człowieczy" tł. ks. Marek Starowieyski
Czemu rozpamietujecie?
OdpowiedzUsuń""Ale gdyby mi powiedziano znowu: "Nieś krzyż tego człowieka", poniósłbym do chwili, kiedy moja droga zakończy się w grobie."" ?
Zwracam uwagę na słowo "tego" i "znowu". Czyż raz nie wystarczy?
Chcieć więcej i więcej, jakby raz był niewystarczająco dobry, albo zbyt dobry, żyjąc małym życiem.
A co właśnie z 'tym' człowiekiem? Ciągle ma cierpiec, bo smakuje inaczej? W końcu i On posmakowal trocinami. Przy smaku goryczy już i tak Go nie odrobisz od reszty społeczeństwa, od siebie.