środa, 30 listopada 2011

Komu z nas wyszło?

Historia przepyszna, pozwoliłem ją sobie sprzedać podczas tradycyjnych niedzielnych "15-tek" u Misjonarek Miłości. Podopieczni sióstr ryknęli głośnym śmiechem.







Spotkanie diecezjalne, na którym zjawili się wszyscy „ważniejsi” księża z naszego rejonu. Przeor z powodu swojego wyjazdu wyznaczył o. Adama, aby reprezentował nasz klasztor.

Na sali kilkudziesięciu księży, proboszczowie, kanonicy, prałaci, infułaci. Młody dominikanin siada nieco onieśmielony obok posuniętego już w latach i zasłużonego dla diecezji księdza kanonika.
- Powiedz ojcze, jak ci idzie praca w tym klasztorze? – pada pytanie.
- Księże kanoniku, nie najlepiej. Niemal nic z założonych wcześniej planów mi nie wyszło  - zwierza się współbrat.

Zapadła chwila milczenia. Starszy wiekiem ksiądz położył rękę na ramieniu dominikanina, po czym spojrzał z delikatnym uśmiechem na uczestników spotkania:
- Adaś, spójrz na tą salę. A komu z nas wyszło?


***

Aktorzy, który nie potrafią grać, niezmiennie wierzą w siebie, podobnie jak dłużnicy, którzy nie płacą długów. O wiele prawdziwsze byłoby twierdzenie, że człowiek, który wierzy w siebie, z pewnością nie da sobie rady. Absolutna wiara w siebie jest nie tylko grzechem; absolutna wiara w siebie jest słabością.

                                                                                                                       G.K Chesterton


Pamiętam sytuację sprzed roku. Moja mama miała wypadek, po kilku godzinach umiera w szpitalu. Potrącił ją samochód, kilka metrów od klatki schodowej, bloku, w którym mieszkała. Dla całej rodziny był to wstrząs, nikt nie był przygotowany na nagłą śmierć. Stało się to zbyt szybko, niespodziewanie.

I wówczas zaprzyjaźniony franciszkanin, powiedział mi słowa, które przyniosły sercu pokój: "Bóg jest dobry i On wie co robi. Z każdej sytuacji, której możemy nawet nie rozumieć – On wyprowadza dobro. Wszystko w naszym życiu ma sens".


Kto nic nie przeżył, nie odniósł żadnej porażki, nie ma nic do powiedzenia.

Pewne rzeczy mają nam po prostu nie wyjść, abyśmy się mogli czegoś cennego o życiu dowiedzieć.
Upadki i niepowodzenia są wpisane w nasze życie i sprzyjają rozwojowi. Najpierw należy zacząć od akceptacji tego, co wokół.

Klucz do szczęścia leży w umiejętności pokochania samego siebie w swoich własnych ograniczeniach i pokochania ludzi z ich ograniczeniami. To droga do wolności. 

Choć wobec ludzkich tragedii wielokrotnie bywam bezradny, noszę w sobie głębokie przekonanie, że Bóg nie stawia człowieka przed wyzwaniami, które nas przerastają. Nie daje krzyża, którego byśmy nie mogli unieść. Nawet gdy nie widzimy od razu owoców.

On pokaże tego sens. Gdy przyjdzie właściwy czas...


Dziękując błogosławionej Miriam za światło...





10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nawet Ojciec nie wie, jak bardzo dziś pomogły mi te słowa... Dziś, kiedy czeka mnie kolejny już trudny dzień. Dziękuję.

sygnaturka pisze...

Od kilku miesięcy powtarzam sobie właśnie, ze na pewno spotkało mnie tylko to, co byłam w stanie udźwignąć. Na początku wmawiałam to sobie, żeby było mi łatwiej, ale dzisiaj naprawdę w to wierzę. No i co robić, idę dalej ;)

Anonimowy pisze...

pewnie i ma Ojciec rację, ale kurcze... ja i tak nie potrafię przestać buntować się przeciw niezawinionej krzywdzie jaka spotyka innych...i bezradności...

bexa lemon pisze...

Kto nic nie przeżył, nie poniósł żadnej porażki, nie ma nic nic do powiedzenia.
Nie poniósł żadnej porażki = niczego nie przeżył?
Nie ma nic do powiedzenia. A może nie słyszymy, co do nas mówi? Może go nie rozumiemy? Może w ogóle nie trzeba mówić?
We właściwym czasie.
W czasie jesteśmy my, nie Bóg?

Serafin pisze...

(...)Bowiem Ja rozporządzam twoimi
Środkami materialnymi.
Ja chcę, byś do Mnie przychodził
i byś zależał ode Mnie.
Moje zapasy są nieskończone.
Ja chcę, byś ty
był pewien Mojej wierności
I wierności Moich obietnic.
Niechaj nigdy się nie zdarzy, by ci powiedziano:
„Nie wierzyliście 
Panu Bogu waszemu"
(Księga Powtórzonego Prawa 8,12-13).
Przeżywasz pewnie noc męki
Odłączony jesteś od bliskich
i drogich twemu sercu ludzi - 

to było ode Mnie.

Ja - Mąż boleści,
poznawszy wszelkie męki,
przyzwoliłem, byś ty
nawrócił się do Mnie
i we Mnie mógł znaleźć
wieczną pociechę.
Zawiodłeś się na przyjacielu twoim
na kimś, komu
otworzyłeś swoje serce -
To Ja sprawiłem.

Ja pozwoliłem, by takie rozczarowanie
dotknęło twej duszy,
byś poznał, że najlepszym przyjacielem twoim
Jest Bóg.
Ja chcę, byś wszystko przynosił do Mnie
i Mi powierzał.(...)

Dzięki Ojcze

zielonooka90 pisze...

Dziękuję, dziękuję! Po ciężkim tygodniu, w którym absolutnie nic się nie udawało, tekst ten jest dla mnie wielkim ukojeniem...

Aleksandra pisze...

"(...) sometimes I still loose my mind when life is cruel and unkind.
When I suffer I learn in a repenting heart love will burn (...)"

W skruszonym cierpieniem sercu zapłonie Miłość...

ilonkaka pisze...

Gdy jest mi ciezko zawsze sobie powtarzam,ze ktos inny chocby na innej polkuli cierpi bardziej. Pomaga!Nasze porazki nas wzmacniaja ,stajemy sie madrzejsi o kolejne doswiadczenia. Jezeli spotyka mnie cos milego i fajnego to mysle sobie,ze chyba komus pomoglam wczesniej i traktuje to jako nagrode.
Dzieki ojcze!

Adrian pisze...

Dziękuję.

Anonimowy pisze...

W ciemności, strachu, opuszczeniu (tak, wiem, to się tylko tak zdaje) przez Boga - wierzę ojcu "na słowo"... (paradoksalnie wątpiąc w Słowo?) / AW

Prześlij komentarz