sobota, 17 grudnia 2011

Zobaczymy się kiedy tam dotrzesz

Kilka lat temu na londyńskich autobusach pojawiły się kolorowe napisy z informacją: „Prawdopodobnie Bóg nie istnieje, więc przestań się martwić i ciesz się życiem”.







Autorem pomysłu był angielski biolog i misjonarz ateizmu Richard Dawkins. Znany z tego, że w telewizyjnych programach z pasją wyłuskuje religijnych ekstremistów, z marginalnych postaci tworząc normę. Postanowił, że się zaprze, ale udowodni karkołomną tezę, iż religia jest źródłem całego zła na świecie.

Sprawa jest prosta. Dobrobyt na ziemi zapanuje dopiero wówczas, kiedy słowa takie jak: wiara czy Bóg, całkowicie znikną z życia człowieka. Platon ze swoim „Państwem”, Tomasz Morus z „Utopią” czy Karol Marks walczący o niebo na ziemi, mogliby do Dawkinsa zapisać się na korepetycje.

Co z tego, że historia pokazała, że najkrwawsze totalitarne systemy wyrastały ze środowisk nie mających z religią nic wspólnego? Co z tego, że najprężniej działające charytatywne dzieła, ośrodki pomocy ludziom, którym niewielu chce pomóc, mają zakorzenienie w religii? Richard wie jednak swoje.

Wspomniana akcja promocyjna spotkała się z oburzeniem wielu chrześcijańskich środowisk.

Pomijając już fakt wizji Boga, którego celem jest nie szczęście człowieka, lecz wciskanie go w lęk i chroniczne poczucie winy, interesującą reakcją było stanowisko metodystów:


„Jesteśmy wdzięczni Richardowi za jego niesłabnące zainteresowanie Bogiem i zachęcanie ludzi, aby myśleli na ten temat. Ta kampania będzie naprawdę dobrą rzeczą, jeśli pomoże ludziom stawiać podstawowe pytania dotyczące  życia” – napisali w oficjalnym piśmie.


Czy dzięki temu rzeczywiście ktoś zainteresował się sprawami wiary? Czy choć jedna osoba zadała sobie pytania o to, czy jego życie ma sens? Czy jesteśmy linią, która ma początek i koniec? Czy świat, w którym żyjemy jest dziełem ślepego przypadku? Czy ktoś postawił sobie te lub inne pytania dotyczące swojego życia?

Tego nie wiemy. Patrząc na Biblię możemy zauważyć jednak, że Bóg uwielbia posługiwać się nawet swoimi wrogami, aby pokazać swoją moc. A najczęściej robi to wówczas, kiedy ci, którzy mają o Nim świadczyć, zapadają w drzemkę.

Paweł z Tarsu odniósł porażkę na Areopagu, wyśmiano go, uznano za pseudofilozofa. Pewnie wrócił z poczuciem klęski. Autor Dziejów Apostolskich dodał jednak, że wśród słuchaczy byli też tacy, którzy zostali chrześcijanami.

Każda porażka, każde niepowodzenie zamyka jeden etap i otwiera drugi.

ks. Tomasz Halik, na wydziale teologii miał spore problemy ze swoimi współbraćmi księżmi. Czuł się absolutnie niezrozumiany, osamotniony. W gruzach legła jego wiara w Kościół. Po latach napisał:


Patrząc wstecz, widzę, że nic złego mi się nie stało przeciwnie dziś wiem, że czcigodni funkcjonariusze wydziału teologicznego byli wówczas wielorybem, który bezpiecznie i cudownie zamiast do Tarszisz przeniósł mnie do Niniwy, jak niegdyś słynny morski potwór uczynił to z bezradnym Jonaszem. Jest to powtarzające się doświadczenie moje i wielu innych: ci, którzy chcą nam zaszkodzić, w rzeczywistości często wyrządzają nam największą przysługę, to co nas boli i przed czym się bronimy, w gruncie rzeczy bywa jedynie przesunięciem z miejsca, do którego naprawdę nie pasowaliśmy w miejsce, gdzie Pan nas naprawdę potrzebował i chciał mieć.


Merton często podkreślał, że mnich to ktoś niedostosowany, kto idzie w poprzek trendom tego świata, który stawia na sukces, efektywność czy skuteczność. Mnich staje się więc kimś obcym, odrzuconym, po to aby móc utożsamić się z tymi, których ten świat odrzucił. Mnich jest człowiekiem bez znaczenia, który nie należy do żadnego układu, tylko celowo wycofuje się na margines społeczny, po to, aby pogłębić swoje fundamentalne ludzkie doświadczenie.

I mogą zdarzyć się takie momenty - co więcej, Jezus mówi, że jeśli idziesz drogą światła, to będą na pewno - że przez ludzi będziemy wyśmiani, niezrozumiani czy odrzuceni, ale trzymając się Jego, otrzymamy taki rodzaj pokoju i wolności, którego nie znajdziemy nigdzie na świecie. I choćbyśmy po ludzku odnieśli klęskę, to z Jezusem nawet klęska może mieć głęboki sens.

Skąd możemy wiedzieć, czy to co w życiu traktujemy za porażkę nie okaże się kiedyś najcenniejszą rzeczą, która nas w życiu spotkała? Nie wiemy w jaki sposób Bóg chce posłużyć się naszymi wrogami? Zostawmy to Jemu.

„Od początku bowiem był sens” – pisze bowiem święte pismo.

W życiu nie istnieje więc powodzenie, ani niepowodzenie, jeśli zrobiliśmy co w naszej mocy wypełniliśmy swoją misję.

***
Na koniec dwa bonusy. Pierwszy to cytat z Henrego Nouwena, z książki adresowanej do księży.


Tym, czego trzeba strzec, jest życie Ducha w nas. Szczególnie my, którzy chcemy być świadkami obecności w świecie Ducha Bożego, musimy z najwyższą starannością doglądać wewnętrznego ognia. Nic dziwnego, że liczni duchowni stali się ludźmi wypalonymi, którzy wypowiadają wiele słów i dzielą się wieloma przeżyciami, ale wygasł w nich ogień Ducha Bożego i stać ich tylko na nudne, mało znaczące myśli i odczucia. Czasami wydaje się, że nasze wielosłowie jest bardziej wyrazem naszych wątpliwości niż wiary. To tak, jakbyśmy nie byli pewni, że Duch Boży może poruszyć serca ludzi: musimy Mu pomóc i za pomocą wielu słów przekonać innych o Jego mocy. Jednak właśnie ta gadatliwa niewiara gasi ogień. Naszym pierwszym i najważniejszym zadaniem jest wierne troszczenie się o ten wewnętrzny ogień, ażeby wtedy, kiedy naprawdę trzeba mógł dać zagubionym wędrowcom ciepło i światło.


Drugi bonus to muzyczny kawałek. Moje dzisiejsze odkrycie, zupełnie „przypadkowe”. Przygotowując się do rekolekcji, zrobiłem sobie przerwę i popijając ulubioną Yerba Mate,  przetłumaczyłem sobie fragment teksu. Za Cooliem nieszczególnie przepadam, ten utwór jednak zupełnie mnie zaskoczył. To wielka frajda odnajdywać Boże światło w tak nietypowych miejscach. Po Zmartwychwstaniu cały świat pachnie Panem Bogiem i każdy człowiek, nawet Dawkins, tęskni za pełnią.


Zobaczymy się, kiedy tam dotrzesz

Trzymaj głowę wysoko
W biedzie i swej prawości
(…)
Problemy wydają się nie mieć końca
Czas zrobić coś z tym, musimy się pozbierać do kupy
A jeśli czujesz, że wypadłeś z gry
To musisz do niej wrócić
Bo nie ma nikogo gorszego od kogoś, kto się poddaje
Musisz stawić czoło i przyjąć odpowiedzialność
Pewnego dnia, bracie…
Więc pozbieraj swoje smutki i zamień je w ambicje
(…)
Zobaczymy się, kiedy tam dotrzesz. Jeśli chcesz tam dotrzeć...


15 komentarzy:

den pisze...

Jeżeli ktoś jest zainteresowany zapoznaniem się z Listami o modlitwie Chapmana - oto obiecany link http://pda.comuf.com/

TomWaits pisze...

A tu można książkę kupić. Forma elektroniczna to jednak nie to samo:

http://gloria24.pl/listy-o-modlitwie-spiritual-letters

ps. mądry tekst i świetny video dodatek :)

O_N_A pisze...

"Zobaczymy sie, kiedy tam dotrzesz." - tytuł tej notki skojarzył mi sie od razu ze słowami mojego kolegi. Wyjeżdżał z domu do pracy. Przed wyjazdem żona powiedziała do niego podobne słowa: "Zobaczymy sie, kiedy tu dotrzesz". Nie dotarł. Zginął w czwartek w wypadku, kiedy wracał do domu... Miał 22 lata, żone i malutką córeczke.

Marysia pisze...

czasem boję się zaglądać na ten blog.
zbyt mnie kłuje.

Marysia pisze...

niektóre wpisy Ojca są zbyt prowokujące.

o. Krzysztof pisze...

@ONA: Bardzo przykro mi z powodu kolegi. Mam czasem przeświadczenie, że to tym którzy zostają należą się tony modlitwy... Na takie chwile nie ma właściwych słów +

@Marysiu: "Nie lękaj się", mówi Pan :)

Dorota (DR) pisze...

"..bo nie ma nikogo gorszego, od tego kto się poddaje..", bardzo mądre słowa, tak samo jak cały ten tekst. Dzięki

MMM pisze...

I znów, tak jak kiedyś w Betonowie, wchodząc na bloga i czytając codzienne notki, mam wrażenie, że są one pisane specjalnie dla mnie!
Z całego serca dziękuję!

aurin pisze...

Nie znałam tłumaczenia utworu, ale zawsze lubiłam tę piosenkę. Gdy coś ma dobra energię w sobie to mimo nieznajomości języka trafia gdzie trafić powinno:) Dzięki za tłumaczenie.

Oglądałam gdzieś fragment tego programu gdzie po kraju jeździły dwa autobusy, jeden z racjonalistami a drugi z wierzącymi. I szczerze mówiąc, dla kogoś stojącego z boku, nieprzekonanego do żadnej z "opcji" bardziej przemawia racjonalizm, bo argumenty lecą jak z karabinu maszynowego i są faktyczne. A jeśli ktoś nie jest gotowy na przyjęcie Chrystusa, to dla niego słowa "Bóg cię kocha" to pusty, śmieszny frazes. Trzeba chcieć poszukać i zatęsknić za Bogiem. wtedy będzie dla nas wsparciem, szansą i nadzieją... to tak krótko.

Marysiu, jeśli coś Cię zakuło, to chyba znak, że "warto tam pogrzebać"...

bezimienie pisze...

Aurin, polazłam do Ciebie, jak to baba, poszłam do różnych ładnych rzeczy i trafiłam na Paulinę. I serce mi się połamało.
Ludzie.
Się klika na na ikonkę, i się idzie....
C U when you get there ...
Kasa na pierniki, to kasa szczęsliwie przeżarta, kasa na rehab to kasa ... no właśnie

Phazi pisze...

Na horyzoncie nie widzę chwilowo tęczy, końca drogi. Jest czarna chmura.
Dziękuję Ojcze za ten post. Zwłaszcza Henry Nouwen jakoś tak do mnie przemówił...

aurin pisze...

Do poczytania... http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,824,obudz-sie.html

sygnaturka pisze...

Świetnie przypomnieć sobie stary, dobry kawałek :)

nul(ka) pisze...

@ Aurin
Tym razem imiennie. Zbieram co mi się połamało w szmatę i spadam, tylko z wytłumaczeniem,że poszłam po Twoich śladach, trafiłam gdzie trafiłam i pomyślałam że można i trzeba coś zrobić.Myśl słuszna tylko w niewłaściwym miejscu i momencie podana. I więcej nie będę. Tu jest jasne miejsce. Potrzebne dla złapania oddechu.
Podpisałam się bezimieniem, żeby pomysł nie stracił na starcie. A teraz mi wstyd. I tyle.
Stamtąd biorę wspomnienie miłości braterskiej i kolorowego obrazka z kwiatami.

Anonimowy pisze...

Dobrze, że są ateiści, bo dzięki temu mamy co robić- iść i nieść Jego Światło :-)

Prześlij komentarz