sobota, 3 marca 2012

Gdy komputer staje się ascezą

Chciałbym móc zrobić tyle wpisów ile pomysłów kłębi się w mojej głowie. A najlepiej to byłoby mieć możliwość pisania, bez siadania do komputera. To byłby ideał.












Powolutku sączę książkę „Życie w listach” i nie chcę aby się kończyła (o mnichu źle dostosowanym pisałem na dominikańskim blogu). Merton nie przestaje zachwycać i inspirować. To mistrz i kropka. Trafia do mnie od lat i wciąż odkrywam go na nowo. W ostatnich miesiącach inspiruje także Anthony Storr, angielski psychiatra piszący o samotności, choć na innej płaszczyźnie.

Chciałbym móc zrobić tyle wpisów, ile pomysłów kłębi się w mojej głowie. Gdyby na każdy z nich poświęcić oddzielny tekst i publikować co drugi dzień, starczyło by do końca Wielkiej Nocy. Chciałbym, ale nie potrafię przeskoczyć swoich ograniczeń.

Pisanie bloga jest wielką frajdą i wbrew temu co można sądzić wcale nie jakimś trudem, bywa, że odpoczynkiem. Pisanie traktuję jako formę dominikańskiego głoszenia, dzielenia się tym co sam odkrywam, ale też pytaniami, na które nie znam odpowiedzi.

Nie jest to jednak najważniejszy wymiar związany z zakonnym życiem. Konstytucje zakonne często powtarzają, że to z kontemplacji rodzi się aktywność. Nie na odwrót.

Żeby dużo mówić, trzeba dużo milczeć. Żeby dużo pisać, trzeba więcej czytać. Żeby umieć słuchać, trzeba mieć w sercu pokój. A żeby mieć pokój, należy się modlić. W praktyce jednak nawet w klasztornym życiu o przestrzeń na osobistą modlitwę należy zabiegać.

W ostatnim czasie uzbierało się sporo zaległych spraw, z których znaczna część związana jest z pracą przy komputerze: przygotowanie wykładów, konferencji, zbliżające się rekolekcje dla lekarzy (zaprosili po raz drugi, więc ktoś musiał uznać, że jestem wyjątkowo trudnym przypadkiem do leczenia), praca w bibliotece, maile do odpisania, kilka obiecanych artykułów i tekstów. I jeszcze duszpasterskie sprawy, głównie związane z sakramentami i rozmową.

Na parapecie i na podłodze przy materacu, leży sterta książek, które już dawno obiecałem sobie przeczytać.

Pomysłów na wpisy nie brakuje, są jednak dni, że biurko staje się prawdziwą pokutną ascezą i nawet kręgosłup daje sygnały by jednak odpuścić. Gdyby można było podłączyć do mózgu jakąś elektrodę, móc pisać, bez siadania do komputera. Gdyby jeszcze wydłużyć dobę o dziesięć godzin, a spanie o trzy – chyba wszystko skleiło by się na nowo. Jak to wszystko sensownie połączyć? Nie wiem. Może nigdy się nie da?

Rzeczywistość należy brać taką jaka jest, a nie obrażać się, że nie daje się do nas naciągać.

***

Aby prowadzić bloga trzeba spełniać dwa warunki: należy lubić pisać i mieć na to czas, a jeśli go mało, sprawniej zorganizować dzień. Ostatniego aspektu wciąż jednak nie ogarniam.

Pisanie polecam. Czytelnicy motywują dobrym słowem, ale też regularnie dokarmiają. W ostatnich dniach przyszły pocztą zapakowane suszone figi z dwóch różnych miejsc w Polsce. Za co serdecznie dziękuję. I nawet klasztorna kasa się zwiększyła, gdy siostry ze wspólnoty monastycznej z Francji przysłały intencje mszalne wraz z ofiarami w euro. Nie sądziłem, że czytają nas osoby z tak różnych miejsc na świecie.

I jeszcze co do fig, bo mi się skojarzyło. Po degustacjach kilkudziesięciu już paczek, zakupionych w różnych miejscach Polski zdecydowanie polecam te kupowane na wagę. Są miękkie, delikatnie soczyste i nie tak twarde jak te z opakowań. Kto nie próbował, lub jeszcze jest nieprzekonany, niech zaryzykuje.  Gdy stwierdzi, że mimo to mu nie smakują, w ramach wielkopostnej jałmużny może podesłać na adres łódzkiego klasztoru. Nie zmarnują się.


***

Umieszczam kilka książek, na które wciąż patrzę łapczywie. Czy ktoś z was może już je czytał?


"Stąd do nieba"

O. Joachima przedstawiać nie trzeba. W październiku ma pojawić się jego biografia na setną rocznicę urodzin. Po rozmowie z autorką, która wykonała gigantyczną pracę objeżdżając pół Europy i znajdując ludzi, którzy znali go z czasów przedzakonnych – zapowiada się kolejna znakomita pozycja. Nie mogę się doczekać. Zresztą wiadomo, o. Joachima nigdy za mało. Tymczasem można nacieszyć się można zapisem rozmów, jakie Artur Sporniak i Jan Strzałka przeprowadzili z dominikaninem na kilka miesięcy przed jego śmiercią.


"Lęk" i "Melancholia"

Antoni Kępiński, krakowski psychiatra, filozof i humanista. Jego książki nie są podręcznikami lecz próbą zrozumienia człowieka ogarniętego melancholią i lękiem. Żadna prymitywna czy naiwna pop-psychologia. Refleksje zawarte w podyktowanym tekście ocierają się o teologię czy nawet duchowość. Czapki z głów przed wielkością tego człowieka.

Kilka cytatów:

- Teologiczna rewolucja chrystianizmu polegała, jak się zdaje, przede wszystkim na tym, że Bóg stał się miłością. Lęk został zredukowany przez miłość.

- Pawłow dzięki swej genialnej zdolności do obserwacji słusznie zaliczał odruch wolności do odruchów bezwarunkowych.

- Chcąc uwolnić swą duszę, człowiek niejednokrotnie poddawał się różnym umartwieniom i cierpieniom. Asceza jest warunkiem uduchowienia.

- Natura jest zawsze mądrzejsza od ludzkich pomysłów.



"Bałkańskie upiory. Podróż przez historię"
Połączenie reportażu z historycznym esejem. Podarunek od zaprzyjaźnionego współbrata. Po autostopowej wyprawie do Macedonii, próbuję zrozumieć Bałkany, źródła konfliktów, religijne beczki prochu. Jednak im dłużej to robię, tym widzę że to karkołomne zadanie.


"Światu nie mamy czego zazdrościć"

Jestem fanem roku 1984 Orwella i „Nowego Wspaniałego świata” Huxleya. Przed laty książki wstrząsnęły mną, podziwiałem pióro i wizjonerstwo autorów. Tytuł znakomitego reportażu Barbary Demick to jedno z haseł propagandowych, które odczytać można na wielobarwnych potężnych plakatach zamieszczonych w Korei Północnej. Orwelowski świat zrealizowany w praktyce. Czy rzeczywiście jest tak jak twierdził Pawłow, odruch wolności, jest odruchem bezwarunkowym?


















W konkursie World Press Photo 2012 została nagrodzona przejmująca fotografia bośniackiego fotografia
Damira Sagolja przedstawiająca budynki w stolicy Korei Północnej.


Dzięki za motywację na wpis i za te "ponaglania" również, proszę Was o modlitwę, by sił starczyło, ze swojej strony również ją obiecuję.

Zakonne powołanie jest zbyt piękne, by zmarnować je na narzekanie. Myślę, że jeżeli czegokolwiek w życiu się nauczyłem, to tego, że jeszcze wiele muszę się nauczyć.


62 komentarze:

TaxiDriver pisze...

Nawet nieduchowe wpisy inspirują.

więcej książek niż blogów :) pisze...

Podoba mi się wpis.

Belegalkarien pisze...

"Rzeczywistość należy brać taką jaka jest, a nie obrażać się, że nie daje się do nas naciągać".

Od razu skojarzył mi ten tekst:
"Boże, daj mi wewnętrzny spokój, abym przyjął rzeczy, których nie potrafię zmienić; daj mi odwagę, abym zmienił rzeczy, które mogę zmienić, i daj mi mądrość, abym rozróżnił pierwsze od drugich" (Christoph Oetinger).

Obaj macie absolutną rację, ale jeśli jest coś, co zmienić można i zmienić warto - to należy to zrobić. Rzeczywistość czasami da się naciągnąć, trzeba tylko chcieć to zrobić...

Belegalkarien pisze...

Trochę poza tematem tego wpisu, ale ciągle wokół fascynującej problematyki samotności, wspomniany Kępiński w jednej ze swoich książek napisał tak (znalazłam w notatkach z wykładu): "W samotności łatwiej dochodzi się do samouwielbienia, a jednocześnie do skrajnej nienawiści, kończącej się nieraz samobójstwem".

To z pewnością inny aspekt samotności, niż ta, o której pisze Ojciec, ale okazuje się, że samotność szeroko pojęta ma swoje mroczne strony, prowadzące człowieka nawet do destrukcji. Kępiński pokazuje dwie skrajne sytuacje. Rozwiązanie - zachowanie równowagi w punkcie zbiegu wymiarów. Ale szansa na znalezienie złotego środka i zachowanie na stałe wydaje się być mniejsza niż wygrana w totolotka. Być może złotym środkiem jest ten rodzaj samotności, o której pisze Ojciec. Ilu potrafi go osiągnąć?

stomatolog pisze...

czy nademną znajduje się słynna Zuza która tylko zmieniła nicka i ma bajerancką ikonkę?

Belegalkarien pisze...

@stomatolog: rzeczy 3 mi nasunęły po tym jak mnie zamurowało (a raczej odmurowało po tym zamurowaniu):
1. po czym wnosisz, że Zuza i Belegalkarien to ta sama osoba?
2. dlaczego słynna...?
3. ikonka może i bajerancka, ale prawdziwa - na zdjęciu jestem ja, zdjęcie zrobione nad polskim morzem i nie ma tam ani piksela przerobionego w Photoshopie....:)

Anonimowy pisze...

Figi poszły jak stały czyli w celofanie bez tej odważanej rozbiegającej się soczystości. Takie małe bure paszczaki.
Jak na zimowe dożywianie to wybredne z Ojca stworzenie:)
We wdzięczność owinięte. Trzeba było wcześniej mówić a tak jest, jak jest.

z.dzbanem pisze...

Następny wpis Ojca, dzięki któremu uśmiecham się od ucha do ucha. Dziękuję bardzo :D

o. Krzysztof pisze...

@Anonimowy: i tak dziękuję :)

Stomatolog pisze...

Belegalkarien: pytam tylko. Ona też tak mądrze pisała :)

o. Krzysztof pisze...

no Zuza gdzie jesteś? Też lubię Twoje wpisy. przy okazji widzę że zwiększa się ilość komentujących piszący blogi. Jak pisałem powyżej - same plusy - czytelników życzę Wam tak dobrych jak tutaj :)

Zuza vel. Belegalkarien z ikonką :) pisze...

@stomatolog: Po takim komentarzu muszę się przyznać. Nie będę przecież sama sobie robić konkurencji...:)

Ta sama, bez zmian. Tylko od niedawna z czterema jabłkami...:)

Serdeczności:)

Belegalkarien pisze...

@o.Krzysztof: Jestem, jestem:). Blogowi świetlanemu wierna jak kawaleria pancerna (mniejsza o znaczenie, fajny rym:)).

Przyznam Wam się szczerze, że mam jakiś kiepściejszy dzień dzisiaj, ale po tych wpisach banan z morduchy nie zejdzie mi do nocy:). Coś niesamowitego z tym skojarzeniem nicków. A raczej wpisów. Ja już dawno zauważyłam, że styl wypowiadania się blogowiczów, po pewnym czasie staje się ich swoistym podpisem. Można byłoby wyłączyć nicki, a i tak rozpoznać autora komentarza. Odkrycie Stomatologa jest dla mnie ewidentnym tego dowodem:).

Dzięki Ojcze za dobre słowo. Tu i w Czterech Jabłkach. I za inspiracje...

Pozdrawiam ciepło! :)

LuterKing pisze...

Zrezygnowałby ojciec z bloga, gdyby przełożeni zakazali?

o. Krzysztof pisze...

Widzisz, ze mnie to katolicki talib, jestem przekonany, że Bóg działa w wydarzeniach, więc i także przez przełożonych. Ciekawe pytanie :)

cicicada pisze...

uuuwwwiiiellbiam Ojca autoironie (patrz lekarze;))

Dorota pisze...

ten blog zmienia moje życie ;)

O_N_A pisze...

Oj tak, oj tak... Jeden blog, drugi blog, jedna książka, druga książka. A praca magisterska leży i... leży. Nie za bardzo zaczęłam, a już nie mam weny, żeby cokolwiek napisać.
To jest straszne...

Mikołaj pisze...

Pomyśleć, że z codzienności można tak wiele wyczytać. Dzięki Ojcze za ten wpis :). Jednak czegoś mi brakuje... a gdzie wzmianka o Yerbie?!

Jak mnie weźmie na jakieś przemyślenia głębsze to na pewno się podzielę ;)

+ Z Bogiem

z.dzbanem pisze...

Do O.N.A.

Będąc na pierwszym roku dziwiłem się jak to możliwe, że wszyscy tak przeżywają pisanie pracy magisterskiej- ot głupia pisanina na paredziesiąt stron do machnięcia.

Jak teraz samemu ją piszę, to dopiero widzę, że idzie to jak flaki z olejem :P

Belegalkarien pisze...

@O.N.A i z.dzbanem: Zapewniam Was, że przy pracy doktorskiej jest jeszcze gorzej:) Jak po grudzie, flaki z olejem i wciąganie szafy na dziesiąte piętro razem wzięte :P

Więc pozdrawiam serdecznie tegorocznych magistrantów :)

ilonkaka pisze...

@ Belegarkarien,Stomatolog czy pamietacie takie powiedzenie,ze reklama dzwignia handlu jest? Zaciekawil mnie jeden temat na blogu Belegalkarien ( ten o charyzmie),poczytam. Wszystko dlatego, ze zobaczylam twoja ikonke ,po komentarzu do Stomatologa.

Tak moi drodzy codziennosc, bywa czasem przytlaczajaca. Udalo mi sie spotkac w moim dotychczasowym zyciu kilka osob ,ktore ciezarem swoich przezyc sprawily,ze gdy mam ochote narzekac momentalnie przechodzi mi.Tak mi sie wydaje,ze gdybysmy bardziej starali sie dopuszczac do siebie Pana Boga i widziec Go w najblizszym otoczeniu nasze zycie nie dosc ze bylo by bardziej bogate ,ale mielibysmy w sobie wiecej pokory i dystansu do siebie.

Niech Ojciec pamieta co jest dla Niego i dla Ojca najwazniejsze i robi to.Pelen szacunek

nashim pisze...

Ojcze, a jak się zapatrujesz na suszoną żurawinę i wiśnie?

o. Krzysztof pisze...

No piękny temat wywołałem na Wielki Post. Piękny :)

Anonimowy pisze...

Moze jestem troche zgubiona w tych wpisach ....czytam zadko ale czytam,korzystajac z Waszego bogactwa! roznorodnego jak sie okazuje :-)
Ten blog jest dla mnie to orgomna inspiracja z jednej strony a zdrugiej jestem troche zazdrosna wiec wracam do pytania

Zrezygnowałby ojciec z bloga, gdyby przełożeni zakazali?

i wolalabym krotkie TAK czy NIE? zamiast filozofii..
pozdrawiam

o. Krzysztof pisze...

TAK. Życie zakonne jest dla mnie cenniejsze. Również pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

a ludzie ???
ktorym Ojciec pomaga ? jak pogodzic takie wybory

sorry ze uzywam anonimu ale system mnie blokuje

dziekuje za wszystko

o. Krzysztof pisze...

Drogi "A". Nie przeceniałbym możliwości tego bloga, ani też swoich. To przecież Chrystus zbawia świat, a nie my.

Po prostu jestem przekonany, że wolę Bożą odczytujemy także przez decyzje przełożonych. Wiele razy sparzyłem się polegając tylko na sobie. Bez przeżywania tego wszystkiego przez pryzmat wiary życie zakonne (ale też chrześcijańskie) nie miało by sensu.

ps. wystarczy wybrać Nazwa/Adres URL

Anonimowy pisze...

wow ! odezwala sie dusza proroka :-)
z tesknotami Mertona !

nie myslalam o zbawianiu i ludziach z blogu raczej poprostu milam na mysli tych z betonowego lasu ...
tych ktorzy nie maja dostepu do komputera...
tych ktorych dusza jest glodna Boga... a nikt im nie daje chleba ktory nasyci

ps.dalej nie dziala :-)
uklony Lucy


i cekawe ze czasu zakonnikowi brakuje

O_N_A pisze...

@z.dzbanem: Kiedy 2 lata temu pisałam pracę licencjacką, jakoś bardziej mi się chciało, miałam więcej zapału, entuzjazmu. I nawet dość szybko poszło mi napisanie tej pracy. A teraz? Okropność! Mnie nawet nie idzie to, jak flaki z olejem, bo w ogóle nie idzie! :P Tonę w książkach, a obecnie w ankietach... A do tego mi się nie chce. Nie potrafię zmotywować się do tego, aby zacząć cokolwiek pisać.
Póki co uczę się języka migowego. Ale to nie w związku z moją pracą, ani nawet nie w związku ze studiami. Choć może chciałabym kiedyś coś w tym kierunku robić. Po prostu zajmuję się wszystkim innym (potrzebnym mi i nie), żeby tylko nie zabierać się za pracę :)

@Belegalkarien: Doktorat to nie dla mnie. Nie ta liga :) Choć promotor cały czas mówi, że czeka na studiach doktoranckich. Nie doczeka się, bo kariera naukowa mnie nie kręci ;)

@o.Krzysztof: temat na Wielki Post w sam raz. Może w Wielkim Poście uda się przezwyciężyć lenistwo i ogólną niemoc i zabrać się za pisanie pracy mgr. :)
Chociaż, tak naprawdę, to po co to mgr przed nazwiskiem? Dziś każdy (prawie) to ma. Z mgr, czy bez mgr i tak: Mogę G.... Robić. :)

Zuza pisze...

@O_N_A: Zajmujesz się wszystkim innym, żeby tylko nie zabierać się za pracę? To zdrowo!:) Jesteś na najlepszej drodze do napisania magisterki. Przerabiałam i przerabiam - mieszkanie lśni, rzeczy w szafie układałam już 3 razy, notatki i kserówki podzielone na teczki w różnych kolorach, a ostatnio zabrałam się za tworzenie zdjęciowego obrazu bliskich mi osób w formacie 40x60 cm. A postępów w doktoracie nie uświadczysz:).

@Ilonkaka: Zapraszam serdecznie do Czterech Jabłek. Mam nadzieję, że znajdziesz tam swój kawałek podłogi, tak jak i tu:)

@nashim: nie wiem jak się Ojciec zapatruje, ale ja na wiśnie to się zapatruje pod każdą postacią:)

PS. Jak się zaloguję, to jestem Belegalkarien z bajerancką ikonką:). A jak nie, to dalej zostanę Zuzą....Żadne rozdwojenie jaźni, po prostu jakoś tak wyszło:)

Anonimowy pisze...

"Zakonne powołanie jest zbyt piękne, by zmarnować je na narzekanie." Piękne słowa. I czuję jak rosną mi skrzydła...wierzę, że każde życie jest zbyt piękne, żeby je marnować. To dopiero jest samookaleczanie. W trudnym czasie dzięki Ci Ojcze za skrzydła/Ka

Anonimowy pisze...

Zuza: jakbym siebie widziała z tym wysprzątanym mieszkaniem. Wszystko ważniejsze, pilniejsze, niż praca mgr. I jak widzę całkiem zdrowy to objaw ;)
P.S. Co to są Cztery Jabłka, do których zapraszasz?
ściskam/Ka

xyz pisze...

„bo ze mnie taki katolicki talib” – mało zręczne określenie. Wszyscy rozumiemy, co to znaczy katolicki. Ale NIE wszyscy rozumiemy, co to znaczy talib, talibowie.
Zalążkiem ruchu była grupa ok. 30 studentów medresy (szkoły koranicznej) w Kandaharze, skupiona wokół mułły Mohammada Omara.
Grupa ta w połowie lat 90. była jedną z wielu nieformalnych organizacji planujących zbrojne przejęcie władzy w kraju i wprowadzenie nowego ustroju, opartego na prawie koranicznym
Na kontrolowanych przez siebie terenach talibowie wprowadzili surowe prawo, oparte na najbardziej rygorystycznych interpretacjach szariatu. Kobiety nie mogły uczyć się ani pracować i były zobowiązane do noszenia burki. Mężczyznom talibowie mierzyli brody, by sprawdzić, czy mają one taką samą długość, jak broda proroka Mahometa. Zakazane było m.in. oglądanie telewizji, słuchanie muzyki i korzystanie z Internetu, a także prognozowanie pogody, uznawane przez talibów za formę czarnej magii. Zabroniono też praktykowania wielu innych przejawów aktywności, niepotępianych przez Koran (m.in. uprawiania niektórych dyscyplin sportu); przywódcy ruchu uznali bowiem, że jakkolwiek czyny te same w sobie nie stanowią grzechu, to odciągają one społeczeństwo od salatu i Allaha.
Talibowie prześladowali też mniejszości religijne, zwłaszcza szyitów, a także nielicznych żyjących w Afganistanie wyznawców hinduizmu i chrześcijaństwa.

Jeżeli talib, talibowatość ma być określeniem przywiązaniem do religii, to jest tu coś nie tak. Dla mnie Talibowie kojarzą się z wojną, cierpieniem, prześladowaniem (także moich braci chrześcijan)

nashim pisze...

@xyz
a z ekstremalną gorliwością, czy nawet fanatyzmem nie kojarzą się?

Zuza pisze...

@Anonimowa z 14:58 albo Ka :) : Jak klikniesz na ikonkę Belegalkarien (takie moje nowe wcielenie:)), a tam na magiczny napis Cztery Jabłka, to zobaczysz co się wyświetli:)

A objaw robienia wszystkiego, tylko nie tego co trzeba (czyt.pisania pracy) dość powszechny i dlatego zaliczam go do kategorii normalnych, więc chyba zdrowy :)

Serdeczności:)

tomwaits pisze...

he he - katolicki talib :) lubię to!

xyz pisze...

@nashim: w takim razie nie powinno razić katolicki nazista, bo oni też kojarzą się z ekstremalną gorliwością, czy nawet fanatyzmem.

xyz pisze...

@tomwaits: w ramach "to lubię" polecam wyjazd do Afganistanu lub rozmowę z wdowami, sierotami polskich żołnierzy, którzy zginęli w Afganistanie.
Talib jest słowem nacechowanym negatywnie i użwanie go jako dobrego wyróżnika katolicyzmu jest wielce nie na miejscu.

nashim pisze...

@xyz
tylko, że bycie katolikiem nie było warunkiem przyjęcia do partii nazistowskiej

xyz pisze...

@nashim: ale ja o tym wcale nie piszę. Odchodzisz od sedna sprawy. Bronisz czegoś, czego wcale bronić nie trzeba. Talib jest określeniem negatywnym. Full STOP.

Czy jesteś w stanie zmienić zasady polskiej interpunkcji tylko dlatego, że Ojciec Krzysztof uparcie nie stawia przecinków po imiesłowach?

Paulina pisze...

Słowo talib zyskało negatywne znaczenie od czasu konfliktu w Afganistanie.
Ma też drugie znaczenie, które funkcjonowało wcześniej i funkcjonuje nadal - jest to po prostu pobożny uczeń szkoły koranicznej. Konserwatysta.

A że z jakiegoś promila takich uczniów powstało ugrupowanie fundamentalistyczne... Po zamach na WTC niektórzy ludzie nawet na "arab" reagują negatywnie.

nashim pisze...

@xyz
no chyba, że w języku potocznym (polskim)funkcjonuje jako określenie na osobę "gorliwą" do granic fanatyzmu......
a zestawianie talibów z "katolickimi nazistami" to spory błąd rzeczowy...
interpunkcja, to rzecz umowna, podobnie jak ortographya

xyz pisze...

@Paulina: nieprawda. Od samego początku poglądy głoszone przez skrajnie radykalne ugrupowanie wyznawców islamu zwanych Talibami spotkało się z krytyką duchownych islamu. Co to znaczy "poboży uczeń"? Nie wybielaj faktów!

TomWaits pisze...

@XYX: Nie zgadzam się. "Katolicki talib" to słowo pogardliwe używane gdy chce się dopiec katolikom.

"Wytworna dyskusja z katolickim talibem" - powiedział tygodnik NIE o Terlikowskim.

"Znany ze swej radykalności, w kręgu studenckim nazywany katolickim Talibem" - mówi się złośliwie o teologach fundamentalnych.

O. Michał Zioło pisał o zabawnej sytuacji gdy mieszkając w Algerii otrzymał z Polski kiełbasę: "Dostałem kiełbasę, zawołałem Józia, odwinął ją i mówi: „Powąchaj Józiu”. Niucha. Oczy mu błyszczą. „Nic z tego, człowieku, to wieprz, ty jesteś od proroka Mahometa, a ja jestem cysterskim talibem (trapiści nie jedzą mięsa). Zabronione”.

Te słowa są więc takim mrugnięciem okiem: katolicki talib - czyli ktoś kto ma zasady, kto może być przez to wyśmiewany. Tak jak zespół Parias, uczynił z kasty odrzutków atut.

Po co od razu to wysokie "Fa"? Naziści, morderstwa, żołnierze z Afganistanu, fanatyzm, wojna...

o. Krzysztof pisze...

To ja już może pójdę coś poczytać. Nie będę marnował doskonałej okazji do siedzenia cicho :)

xyz pisze...

@nashim: i tutaj się z Tobą zgadzam, nie można na równi położyć gorliwość (szczególnie tę katolicką i Talibów).
Ale Talibów i nazistów już prędzej

xyz pisze...

@tomwaits: to wysokie Fa może dla Ciebie nie ma znaczenia. Bo czym jest zabicie jednej, dziesięciu, setek, miliona... I ja powinienem być dumny z tego, że ktoś nazywa mnie katolickim talibem. A co w byciu Talibem jest takie dumne? Dlaczego, zeby określić nasz katolicyzm, odwoujemy się do rzeczy negatywnych? I to ma być nasza marka? Znak? Ale to chyba TYLKO Polacy sa w stanie mieszać dobro ze zbrodnią, trywialnością, nazywając tak kiełbasę. Wątpię, zeby Ojciec Sw był zadowolony z porównywania katolików do Talibów. Nie mówiąc już o katolikach w USA. Na szczście katolicki oznacza powszechny, a nie polski.

nashim pisze...

@xyz
nie zgadzam się z Tobą, ale dajmy sobie siana! możemy sobie podyskutować o tym na jakimyś historyczno- politycznym blogu;

Paulina pisze...

@xyz, z tego co mi wiadomo to talib (z małej litery), to w dosłownym tłumaczeniu uczeń szkoły koranicznej. Nie każdy uczeń szkoły koranicznej zostaje talibem (tym z radykalnej organizacji powiązanej z terroryzmem rządzącej jakiś czas Afganistanem). Tak mi to kiedyś ktoś wytłumaczył, być może wprowadził w błąd.

Do tego co napisał TomWaits mogę tylko dodać, że częściej w dyskusji publicznej pada określenie "katotalib". Taki przytyk zazwyczaj jak chcą dopiec Terlikowskiemu/Cejrowskiemu/Gowinowi itd.

xyz pisze...

@nashim: lepiej nie dyskutować. Zgadzać się. No świetnie!

xyz pisze...

@Paulina: no tak. A jak Ci się podoba: katorydzyk, katośiema, katowiara, katononsens... itd, itd Mój głos jest w sprawie tego, ze MY sami, katolicy uzywamy lub godzimy się na używanie określeń katolicości, które mają zabarwienie negatywne. I zło przymuje czasami pozory dobra. I po co to robimy?

TomWaits pisze...

@xyz: jeju wyluzuj dziewczyno. Potrafisz śmiać się czasem sama z siebie? Po co ten patos? Ojciec Święty, Watykan... Cejrowski mówi o sobie że jest radykal czy to oznacza, że mamy mu wygarnąć znaczenie tego słowa na przestrzeń wieków?

ilonkaka pisze...

Li to lenistwo, czy strach przed wyplynieciem na glebokie wody i szara,bura codziennosc?
@O.Krzysztof,
Umiejetnosc dokonywania trafnych wyborow jest trudna,dlatego moze czasem lepiej pozostawic podjecie tej wlasciwej decyzji komus kto wie juz wiecej.Moze kilka osob to i zaboli, ale latwiej rezygnuje sie z rzeczy powiedzmy mniej istotnych( tu:blog). A moze warto bylo by pisac bloga rzadziej? Powiedzmy jeden nowy temat w miesiacu.Kompromis.

ilonkaka pisze...

Oczywiscie odnosi sie do tych co segreguja notatki itd.:) O.Krzysztof ma racje,walczcie z pokusa nie pisania tych prac magisterskich,wiem co mowie.
A propos,Doktorat nie musi oznaczac pracy naukowej ale czasem lepsze to niz brak pracy.
Nietety w dzisiejszych czasach tzn przy takiej dostepnosci edukacji,te 3 literki znacza tyle co nic. Czasem za tym idzie obycie i wyzsza kultura osobista.

xyz pisze...

@ilonkaka: lepiej jest uważać na język :)

nashim pisze...

@xyz
rozumiem, że jak już się jest katolikiem, to nawet się z siebie pośmiać nie można?

ilonkaka pisze...

xyz@ Dzieki ,niestety dyplomacja to moja slaba strona,ale ucze sie jak moge,slucham ludzi. Czasem niestety za swoj jezyk place wysoka cene. A teraz z innej bajki,czy my katolicy lub szerzej chrzescijanie pozwalamy na to my szkalowano nasza wiare? Dla muzulmanow Jezus jest prorokiem i szanuja Go i to wlasnie oni a nie chrzescijanie wyrazili swoje oburzenie gdy kilka lat temu jakas gazeta obrazila Ich Proroka Jezusa. Jakos blizej mi do Pauliny w tym jak to okresliles obrazaniu sie.
Wczytaj sie w to co napisal O.Krzysztof o problemach z czasem,mozliwym przerwaniu bloga i dlaczego,to co napisalam bylo to to samo tylko wyrazone inaczej.Jak w zyciu-czasem Pan Bog za nas decyduje czy tez przelozeni czy chcemy tego czy nie. Nie zawsze podobaja sie tam takie decyzje ale nie mamy wplywu na wszystko i nie wszystko wiemy.

aurin pisze...

Ooooj, doskonale ojca rozumiem z tą chęcią naciągnięcia czasu do swoich potrzeb, a tu się nie da. Pozostaje tylko lepsze jego wykorzystanie i dokonanie "lepszego" wyboru. Często segregacja między najważniejszym, ważnym, mniej ważnym, nie powiem, że nieważnym, bo nawet błahe sprawy dostarczają często radości i przyjemności. Kubuś Puchatek mówił: " Nie bagatelizuj wartości Niczego. Robić Nic to ważna sprawa, bo można chodzić sobie i przysłuchiwać się wszystkiemu, co można usłyszeć, i o nic się nie martwić."
Mam wrazenie, że przedwiośnie też ma to do siebie, że trudniej sie zebrać i zabrać do konkretów. Ja na swoim blogu też przysnęłam i do maszyny nie chce sie zasiąść, a jest tyle do zrobienia... Wolę jak mnie ktoś lub coś przyciśnie - termin zobowiązuje, a mnie nic nie goni. Czytam za to wiecej. Netowo i tradycyjnie, więc nie do konca ten czas marnuję, bo jednak szkoda, gdy tak go mało - sie usprawiedliwiam :) a powinnam kopnąć w tyłek.
Olek Grotowski śpiewa piosenkę adekwatną - "preteksty". "... żeby nie brac się do pracy wymyślamy sobie rózne sprawy...".

http://www.youtube.com/watch?v=O5X-rybrFyw

A dziś teatr TV i pewnie nie poszyję.
Co do tego nieszczęsnego taliba, to chyba chodzi o posłuszeństwo i dostosowanie sie do zasad zakonnych /w przypadku o.Krzysztofa/ dla jego dobra. Odnoszę jednak wrażenie, że zakaz pisania bloga w ogóle, to ekstrema i nie bedzie miał miejsca, bo to jedno z narzędzi współczesnej ewangelizacji, a ojciec musiałby zawalić niejedno ważniejsze zadanie, by tak się stało. Rzadsze wpisy sprawiają, że jesteśmy bardziej "głodni", a "Światła" to na szczęscie nie jedyne miejsce gdzie można znaleźć krzepiące teksty, wsparcie, otuchę i drogę. Wystarczy poszukać. Tutaj dodatkowym atutem jest żywa dyskusja na temat, a czasem i poza tematem, i ja osobiście sobie to cenię, bo nie z każdym można i da się... Dziękuję za wirtualne - niewirtualne spotkanie :)

p.s. A ojciec niech da sobie czas na odpoczynek i sen chociaż 6 godzinny. Czasu i tak nie da się naciągnąć, a lepiej by ojciec był Człowiekiem niż jego cieniem. Wypoczęty może więcej i bardziej... +

Belegalkarien pisze...

@aurin: kawałek jest po prostu kapitalny!:)

Olek Grotowski PRETEKSTY

"Żeby nie brać się do pracy
Wymyślamy sobie różne sprawy
(...)
Że to niby jest takie pilne
I że trzeba naprawić zaraz"

Ja jestem aktualnie przy piątej zwrotce tego utworu - kawa się parzy, jabłkowo-malinowa :)

emma pisze...

Wczoraj rano tu zajrzałam i się uśmiechnęłam. Ja też czytam teraz, od jakiegoś już czasu "Życie w listach". I bardzo mi dobrze z tą książką:)
Fajny pomysł z tym podawaniem tytułów, co będzie Ojciec czytał. U mnie na czytanie pilnie czekają obecnie dwa tytuły: "Dotknij ran" Tomasa Halika i "Kontemplacja w świecie" Jakuba i Raissy Maritaina oraz brata Morisa. No i nie wiem, co będę czytać najpierw...ale na razie Merton:)

Ola pisze...

Panie Boże!

Robie tyle rzeczy bez sensu. Widzisz, ile marnuję czasu. Jakby być taką sekretarką dobrego o. Pałysa, to choć tyle by mi się policzyło u Ciebie na "plus" !

* * *

Myślałam nad rozwiązaniami alternatywnymi... można się nagrywać na dyktafon i dać do przepisania :)

Ola

Prześlij komentarz