piątek, 13 kwietnia 2012

Zupełnie niedominikański wpis

Ziemskie życie, mamiące obietnicami czysto doczesnego szczęścia, nie przyniosło mi nic ponad rozczarowania, zaskoczenia i nieszczęścia, a popełniając coraz większe błędy, byłem coraz bardziej zagubiony...












Nawet mieszkając w klasztorze położonym w centrum miasta, który otoczony jest murami kamienic i w którym ściany trzęsą się od jeżdżących tramwajów, można znaleźć przestrzeń na milczenie i samotność. Ta często bywa kojąca. Taki azyl znajduję na dachu. Gdy jest cieplej lubię zabrać ze sobą różaniec lub książkę i przez kilkanaście minut wyłączyć się zupełnie z obiegu.

Może dlatego tak szalenie bliski jest Merton, który wciąż pisze o ogromnej tęsknocie za samotnością w Bogu. Mam do tego człowieka wyjątkową słabość. Nouwen i Merton są dla mnie współczesnymi mistrzami, precyzyjnie określając to, co do opisania nie jest łatwe.

Kiedy młody Tom przybył pierwszy raz do klasztoru trapistów w Getsemani po kilkudniowym pobycie był zafascynowany kontemplacyjnym życiem. Do ówczesnego opata napisał wówczas list dzieląc się swoją obserwacją tych milczących mnichów:

Jestem pewien, że gdybyśmy byli naprawdę dobrymi katolikami, cały świat wyglądałby inaczej, a wielu ujrzawszy nas, nawróciłoby się.

Śpimy, a nasze modlitwy niewiele różnią się od transu. Bełkoczemy, jesteśmy głuchoniemi, i tylko Wy, którzy milczycie, związani ślubem, macie prawdziwy dar wymowy i umiecie mówić, gdyż nie troszczycie się o przekonywanie i usprawiedliwienia przed ludźmi, ale tylko o rozmowę z Bogiem, Jego aniołami i Jego świętymi.

My, z naszymi modlitwami ograniczonymi do troski o własną pomyślność, własną wygodę i własne bezpieczeństwo, o sukcesy przedsięwzięć, które mają przynieść nam pieniądze i poważanie, myśląc, że się modlimy, mówimy tylko do siebie, bo tak naprawdę kochamy tylko siebie! Co by się z nami stało, gdybyśmy nie mieli Was, którzy modlicie się za nas?

Po kilku latach, samemu będąc już mnichem, dodał:

Ziemskie życie, mamiące obietnicami czysto doczesnego szczęścia, nie przyniosło mi nic ponad rozczarowania, zaskoczenia i nieszczęścia, a popełniając coraz większe błędy, byłem coraz bardziej zagubiony.
Proszę Jezusa, aby uczynił mnie kapłanem oddanym bez reszty życiu kontemplacyjnemu. Ma On dość czynnych pracowników, misjonarzy, kaznodziejów, kierowników duchowych, wykładowców itd. Zarazem ma tak niewielu tych, którzy w prostocie, ciszy, skupieniu i nieustannej modlitwie zajmują się tylko Nim samym. Błagam Go codziennie, abym mógł stać się jednym z tych nielicznych, abym mógł prowadzić życie w pełnej jedności z Nim, jak wielu zapomnianych świętych.

Chcę być zapomnianym, nieznanym świętym, ukrytym tylko w Bogu. Czuję szczególną niechęć do bieganiny i wrzawy naszych czasów.

Podobno każdy dominikanin marzy co jakiś czas aby zostać mnichem. Zakony kontemplacyjne są reaktorami modlitwy, które utrzymują ten świat przy życiu – twierdził o. Joachim Badeni.

Bez kontemplacji i modlitwy wewnętrznej Kościół choćby najgłośniej nawet obwieszczał swoje nadprzyrodzone posłannictwo, będzie jedynie najemnikiem cynicznych mocarstw tego świata.

W burzliwych latach 60-tych wielu aktywistów i społecznych działaczy, uważało, że ojciec Ludwik (zakonne imię Thomasa Mertona) powinien być poza klasztorem, na ulicach w wirze wydarzeń. Często wypominali mu to w sposób nieprzyjemny.

John Griffin stanął w obronie trapisty:  „Często mówiłem, że nie dokonalibyśmy tego, czego dokonaliśmy, gdyby nie wsparcie oddanych nam ludzi w klasztorach”.

Kto wie, może właśnie modlitwy tych mnichów i nieznanych nam mniszek sprawiły, że ten świat jeszcze się nie rozsypał? Kto wie, może to kontemplacyjne zakony sprawiły, że jestem w tym, a nie innym miejscu? Kto wie, jak inaczej wyglądałoby nasze życie i przed jakimi rzeczami uchroniły nas modlitwy tysięcy nieznanych nam mnichów?

Kiedyś się dowiemy.


***

Książki ufundowane dla Was przez wydawnictwo "W drodze" czekają cierpliwie na laureatów. Konkursy wciąż trwają.




40 komentarzy:

nikt pisze...

Naprawdę dziwię się, że nie został Ojciec karmelitą (bosym). Tam jest takie dwa w jednym: i kontemplacja i apostolstwo. No ale. Bóg wie lepiej ;)

Paoop pisze...

Kontemplacja nie wyklucza aktywności, bo życie nie jest podzielone na takie aspekty - jest całością. Problemem nie jest nawet nadmierna aktywność, problemem jest brak kontemplacji ("Chrześcijanin współczesny, albo będzie mistykiem, albo go w ogóle nie będzie" - Karl Rahner). Skoro właśnie swoimi wpisami kontemplujemy tekst o.Krzysztofa, to ot taki mój komentarz:)

o. Krzysztof pisze...

@Nikt: ja bardzo kocham mój zakon, jego charyzmat i duchowość. Naprawdę :)

O_N_A pisze...

My często przychodzimy do Chrystusa i co?:
Panie spójrz na mnie, ja tu jestem, przyszedłem, jestem taki biedny, nieszczęśliwy i opuszczony. Ale popatrz na mnie. To mi się nie udało, tamto nie wyszło. Ja jestem… Popatrz na mnie... Bo ja... Bo mnie... Bo mi... Bo dla mnie... Bo mój... A Pan Jezus mówi: Spójrz na Mnie! A my dalej: Ja wiem, Panie, że jesteś, ale patrz, bo moja...
No i czyja to adoracja? Moja. Czyja miłość? Miłość własna.

nikt pisze...

@o.KP: ale ja wierzę :D, to widać w Ojca wpisach :D, ja tylko tak, z mojej słabości do OCD (oczywiście nie mam nic przeciw OP ;)

beatazu pisze...

dachu szczerze zazdroszcze

BIW pisze...

Wszystko przed Ojcem... Ojciec Zioło już przetarł szlaki... (dla niewtajemniczonych po latach pobytu u dominikanów zmienił lokalizację:} na trapistów)
Gratulacje odnośnie książki w druku ... pozdrawiam B

skowronek... pisze...

O. Szymon P. wczoraj w "Kamienicy" zacytował taka modlitwę:
"Spraw, aby ludzie patrząc na mnie,
nie widzieli już mnie, ale tylko Ciebie..."

Telka pisze...

A ja przekornie napiszę, że jest to wpis...bardzo dominikański:) Bo przecież głoszenie Słowa rodzi się właśnie z kontemplacji Boga Żywego. A samotność bywa w tej kwestii przecież bardzo pomocna

Mountain pisze...

Tak być powinno u dominikanów. Bez kontemplacji głoszenie nie będzie płodne.

nikt pisze...

Po słowach Telki przypomniał mi się "Pierwotny ideał Karmelu" Mertona. Napisał tam m.in.:
"św.Jan od Krzyża, obrońca karmelitańskiego ideału mistycznej kontemplacji, sam nie był zwolennikiem całkowitej samotności, ani nie nawoływał do skrajnej surowości, ale obrał drogę środkową, łącząc samotność i kontemplację z kaznodziejstwem i kierownictwem dusz.
(...) W historii karmelitów czysty, pierwotny duch Zakonu pozostanie zawsze w połączeniu samotności i apostolatu. (...) Dla karmelity apostolat, we właściwy sobie sposób, zachęca do kontemplacji - tak, jak kontemplacja jest źródłem autentycznego apostolatu".
Teraz myślę, że to taki wpis ogólnie monastyczny :)

Batman pisze...

Ojcze Krzysztofie, dziękuję za wyjaśnienie tej liczby "8". To niesamowite, że język hebrajski jest tak bogaty w symbolikę. Gdyby Ojciec miał pod ręką więcej takich smaczków, to proszę nie zatrzymywać ich dla siebie;)Chatka górzystów... Cudne miejsce. Zapraszamy jak najczęściej:) Jeśli lubi Ojciec biegówki, to mamy tam mnóstwo świetnych tras. A teraz z innej beczki... Interesuje mnie bardzo temat Bożej Opatrzności. Jak to jest? Św. Augustyn napisał podobno, że jeśli Pan dopuszcza jakieś zło, to znaczy, że potrafi wyprowadzić dobro. Ale dlaczego Bóg w ogóle dopuszcza zło? Przecież jest Bogiem. Czy to nie kłóci się z miłością, która nie chce cierpienia kochanej osoby? Czy Opatrzność bierze w ogóle pod uwagę takie sytuacje, gdy drugi człowiek nie ma już siły czekać na to dobro, które podobno dopiero się zjawi? Przecież cierpienie może też oddalić od Pana Boga. Dzięki za ten wpis o samotności i modlitwie. Ale czy zakładanie kaptura do modlitwy i kreowanie duchowego klimatu wokół siebie nie stanowi zakamuflowanej ucieczki przed realnym życiem i cierpieniem? Może kiedyś napisałby Ojciec o tym parę słów? Chyba, że spod kaptura i zapachu kadzidła nie bardzo chce się mówić o cierpieniu i zagubieniu ludzi, dla których słowo "opatrzność" brzmi równie obco jak "nadzieja". Pozdrowienia z Jeleniej!

nashim pisze...

taak, wyższość życia kontemplacyjnego, nad innymi formami...
rzeczywiście, będąc mnichem/mniszką w zakonie kontemplacyjnym można mieć pewność, że takie rzeczy jak troska "o własną pomyślność, wygodę bezpieczeństwo, itd." zupełnie nas już nie dotyczą, w dodatku nasza modlitwa podtrzymuje świat, bo jesteśmy w 100% skupieni na Bogu ...
Jak się do tego jeszcze doda przekonanie o własnym poświęceniu i wyjątkowości, to mamy całkiem niezły przykład jednego z grzechów głównych.
ps. po ostatniej lekturze Mertona (mimo całej sympatii, którą go darzę), stwierdziłam, że niezły był z niego egoista...

Anonimowy pisze...

@nashim
Świętej pamięci Starzec Paisjusz Hagioryta "Zmagania Duchowe" polecam. O tym że trzeba pilnować własnych myśli żeby były dobre,czyste. Wtedy udaje się nie szukać brudnego. nie widzieć brudnego. Widzieć ludzkie oblicze piękne pomimo umorusania.patrzeć w kałuże i widzieć chmury a nie błoto.
Albo taki Doroteusz z Gazy,piękne słowa o tym żeby nie sądzić bliźniego , nie szukam cytatu, cały jest do przeczytania, jak się komuś...
chce zechce
Ostre słowa rzucają ale dobrze jest sobie tak po uszach polecieć czymś ostrzejszym. Od głaskania nie chcą nabierać ładnego kształtu.

Mountain pisze...

@Nashim: dlaczego wnioskujesz, że Merton był egoistą?

@Batman: to wątek, nad którym teologia się głowi od setek lat... Skąd zło, skoro Pan Bóg dobry.
Jeździsz Batmanie na biegówkach?

Phazi pisze...

Ostatnio pochłonąłem "Życie w listach". Bez kontemplacji życie czynne nie ma sensu. A i odwrotnie również.
Może to nic odkrywczego. Może.
Ojcze, dziękuję za bloga.

Anonimowy pisze...

Do mnie coraz bardziej dociera to, że ten świat nie ma mi nic do zaoferowania, oprócz rozczarowań i zagubienia. Wykluczenie Boga, sfery duchowej z naszej codzienności i zachłanne podążanie za tym co sprawia przyjemność bez oglądania się na skutki, prowadzić może do całkowitego zagubienia sensu w tym co robimy i kim jesteśmy.

z.dzbanem pisze...

@Dominika
Ale z drugiej strony zupełne wyrzeczenie się jakiejkolwiek przyjemności też chyba nie jest ideałem. Pamiętam jak oglądałem film "Wielka cisza" ( http://www.filmweb.pl/Wielka.Cisza ) o zakonie kartuzów. Pomimo surowego życia, to potrafili czasem znaleźć czas na serdeczną zabawę, np. na ślizganie się po śniegu :)

TaxiDriver pisze...

@z.dzbanem: "lubię to"

Anonimowy pisze...

poszukuję filmu Wielka Cisza:) ktoś mi pomoże?

z.dzbanem pisze...

@Anonimowy
http://www.weltbild.pl/Wielka-Cisza_p2013027.html?p_action=3206160001 40 zł. to masa pieniędzy, ja np. wybrałem tańszy wariant i poszedłem na to do kina- chyba nadal pokazują ten film w różnych małych, kameralnych kinach. Chociaż z drugiej strony wytrzymać w małym, niewygodnym, ciasnym kinie dobrych kilka godzin, to była niezła pokuta ;-)!!!

"Philip Gröning z kamerą spędził w klasztorze prawie pięć miesięcy. "- nieźle...



Polecam też film "Ludzie Boga"- jest to pozycja, którą naprawdę warto obejrzeć.
opis na Filmwebie: http://www.filmweb.pl/film/Ludzie+Boga-2010-566529 :-)

Paulina pisze...

W kinach niestety można to obejrzeć tylko, gdy organizowane jest jakieś kino konesera...
Taniej może wyjść na Allegro lub po prostu na youtubie :)
http://www.youtube.com/user/faithandarts0/videos?query=Into+Great+silence

cicicada pisze...

@ Anonimowy z 00:35: napisz cicicada@interia.pl - coś zaradzimy;]

o. Krzysztof pisze...

Jest rzeczą niezwykle tajemniczą, iż modlitwa i cierpienie jednej osoby mogą się przyczynić do zbawienia drugiej (Pius XII)

Anonimowy pisze...

14:36 ....., ........ .

Stomatolog pisze...

@Nashim: dlaczego uważasz, że Merton był egoistą. I o jakiej książce mówisz?

Anonimowy pisze...

Może był, może nie był. Kto woli uważać, że nie, niech lepiej nie czyta listów M. do Rosemary Radford Ruether. Wydali werbiści, ale dość dawno temu, chyba już tylko do pożyczenia.

stomatolog pisze...

czztałem i nie mam takiego wrażenia

o. Krzysztof pisze...

"Życie zakonne jest łatwiejsze niż życie poza klasztorem, ale trudniej przeżyć je dobrze" - twierdził Merton.

Bardzo bliskie są mi te słowa.

Nawet w życiu zakonnym bardzo łatwo uwić sobie swój kącik, swoje terytorium i w ten sposób zacząć pielęgnować swój egoizm. Robię swoje, ale absolutnie nic więcej. W rodzinie również to grozi, choć pewnie jest trudniej.

Podejrzewanie Mertona o to, że był egoistą może wynikać z jego nieustannego pragnienia coraz większej samotności. Myślę, że weryfikacją są tutaj jego intencje.

o. Krzysztof pisze...

@Nashim: jaką książkę masz na myśli? Życie w listach?

Zuza pisze...

@o.Krzysztof: Autorka Czterech Jabłek pozdrawia z drugiego końca Polski:). A wpis będzie, jak tylko wrócę do Łodzi, zanim wybęde do Wrocławia:).

Serdeczności! :)

nashim pisze...

@KP i Stomatolog
chodziło mi o "W stronę ekstazy"

z.dzbanem pisze...

Czy łatwiej żyć w klasztorze czy poza nim? Wydaje mi się, że Bóg jeżeli zsyła na kogoś powołanie, to zsyła również przeszkody do pokonania, ale i łaski by stawić im czoła. Jeżeli robi to Bóg, to robi to oczywiście w sposób sprawiedliwy.

Pozornie szczęśliwy człowiek, który ma dobrą pracę, zdrową rodzinę i piękne pasje może mieć ( choćby np. z powodu ogromnych pokus) równie trudne życie co człowiek, którego życie wygląda na cięższe.

Tylko jednak Bóg wie, co kryje się w naszym sercu, zna nasze słabości i rozdziela nam sprawiedliwie zadania do pokonania.

A zatem trudno powiedzieć jakie życie jest trudniejsze czy łatwiejsze.

Pozdrawiam wszystkich

Z.dzbanem

Spokojna... pisze...

Tylko życie codzienne jest sprawdzianem naszej wiary. /Merton/
Czy to życie w klasztorze, czy w pięknym domu z rodziną, czy samotnie w kawalerce.

"Nawet w życiu zakonnym bardzo łatwo uwić sobie swój kącik, swoje terytorium i w ten sposób zacząć pielęgnować swój egoizm." - pewnie tak się dzieje, ale myślę, że nie w takim stopniu jak poza klasztorem. Bo choć nie wiem jak by się nie tolerowało swoich współbraci, to mieszka się z Nimi, żyję się we wspólnocie, żyję się też sprawami tych, z którymi dzieli się kawałek "domu". Myslę, że w tym sensie życie w klasztorze jest łatwiejsze, bo człowiek nie boi się, że zostanie kompletnie sam. Wspólnota jest potrzebna, właśnie m.in. do tego, aby nie zamknąć się w egoizmie. Myślę, że o wiele trudniej walczyć z egoizmem tym, którzy mieszkają sami. Ale każdy ma swoje "życie codzienne" i trzeba je czynić pięknym niezależnie od stanu;-)

duchowny pisze...

I w zakonie można być bardzo samotnym.

Anonimowy pisze...

Nie lubię tego, takiego szukania dziury bo a nuż się znajdzie?
Może to czkawka po ostatnich rozmowach z wierzącymi niekoniecznie praktykującymi którzy za wszelką cenę usiłują znaleźć w kościele coś do czego można się będzie przyczepić, albo kogoś komu się da przywalić.
Po co. Dlaczego. Co daje i czemu służy jeżeli jest tylko gdybaniem?
Chodzi mi o kierunek myślenia. Po co tędy? Oceniać uczciwie możemy tylko taki rodzaj życia jakim sami żyjemy.

Anonimowy pisze...

Gorycz mi się ulała.Sorry. Jutro przyjdę z ładniejszą prośbą jak mi Ojciec bana nie strzeli.
Szczęśliwej, radosnej niedzieli Wszystkim . Święto Miłosierdzia niech nam się wszystkim rozjaśni w sercach. i w czaszkach.

z.dzbanem pisze...

@Anonimowy
"Oceniać uczciwie możemy tylko taki rodzaj życia jakim sami żyjemy."

A nawet i tej oceny nie byłbym w 100% pewien :-)

Pozdrawiam i dziękuję za emocjonalny, ale dzięki temu jeszcze bardziej wartościowy tekst.

Anonimowy pisze...

@ z.dzbanem - dziękuję. dobre słowo rzecz cenna.

@ o.Krzysztof
"Osiem w tradycji hebrajskiej to dziwna liczba, rozpoczynająca jakby nowe liczenie. Symbolizuje wejście w nową, odmienną rzeczywistość"
Rozmarzyłam się kiedyś (przed Świętem Zesłania Ducha Świętego) że jakby ktoś tak coś w tych ośmiu dniach ze swojego czasu Bogu oddał, to zwrot mógłby być największą wygraną jego życia - nawróceniem. Bo Bóg się odwdzięcza za to co mu dajemy. Tak mi się przynajmniej wydaje.

A teraz już tylko proszę: nie mówcie o coniedzielnej komunii tak jakby to były Himalaje. Bo to Gubałówka.
Akurat tyle żeby było trochę trudno, akurat tyle żeby się też nie udało, ale na tyle niewiele
że jak się uda to też nic z tego jeszcze nie wynika. To takie zawieszanie poprzeczki na wysokości kolan.Trochę się mięśnie od skakania wyrobią ale tyczkarzy to się tak nie wychowa.To nie wystarczy żeby ktoś odkrył piękno lotu.

O życiu decydują nasze bitwy dnia powszedniego. I tutaj potrzebna jest siła płynąca z komunii. Na. co . dzień.
I chciałabym to słyszeć w kazaniach częściej. W tych niedzielnych.Że codzienna Msza to nie jest przywilej dziwaków i odmieńców.

Że to jest źródło siły dla wszystkich.
To jest taki dzień, że mogę sobie znowu pomarzyć.
Ojciec niech mi proszę wybaczy że tak rozwlekle i nie w temacie. Wybaczy albo wytnie.
Z pozdrowieniami serdecznymi i
+

pandarasta pisze...

Ja również zafascynowałam się Mertonem dzięki ojcu,ale pewna kwesta mnie nurtowała ,napisałam do jednego księdza i odpisał ,że Merton to nie Biblia ,ja o tym wiedziałam,a kwesta i tak nie została niestety rozstrzygnięta.

Prześlij komentarz