środa, 30 maja 2012

Najprostsza modlitwa

Pozwól Bogu wykorzystać Cię w jakikolwiek sposób zechce. I jeszcze postaraj się mu nie przeszkadzać.









Są takie książki, które mogłyby się nie skończyć.

Od kilku miesięcy delektuję się mertonowskimi listami, czytając je po kawałeczku. Wykrawam sobie małe plasterki dotyczące duchowości monastycznej, modlitwy kontemplacyjnej, samotności. Po kilka minut na dzień. Nie za dużo, aby nie przeczytać zbyt szybko.

Dwa wnioski: Po raz kolejny uświadamiam sobie jak bardzo bliskie mi jest życie zakonne. Wartość modlitwy nie wypływa z idealnych warunków, najlepszej wspólnoty, lecz z chęci pragnienia Boga. Z przekonania, że poza Nim, nic na tym świecie nie zaspokoi do końca.

Głoszenie sprawia mi wiele radości (przygotowanie jest znacznie trudniejsze). Jednak tyle samo radości daje wieczorna adoracja w klasztornej kaplicy. Najlepiej wówczas, gdy miasto kładzie się do snu. Nie trzeba mówić nic, wystarczy być i nie przeszkadzać. Jedynym nabożeństwem jest po prostu Boża wola.

I wówczas wszystko zaczyna się zazębiać i nabierać sensu.

Zupełnie samo.


W nowicjacie mamy dobrą proporcję modlitwy kontemplacyjnej. Nie korzystam ze specjalnych metod.

Staram się sprawić, by (moi nowicjusze) pokochali wolność i pokój bycia jedynie z Bogiem w wierze i prostocie, aby porzucili wszystko, co dzieli, i zminimalizowali bezużyteczne napięcie i koncentrację na własnych wysiłkach, i wszelki formalizm. Cały ten nonsens brania na poważnie aparatu oficjalnego życia modlitwą…
Thomas Merton, list do jednego ze współbraci




29 komentarzy:

skowronek pisze...

Chciałabym bardzo, aby ludzie tez mieli możliwość adoracji. Po prostu wracając z pracy wstąpić i pobyć z Panem... Wszystkie Kościoły, kaplice zamyka się często jeszcze przed 20-tą. Wiem, że to z organizacyjnych przyczyn. Ale dlaczego zakonnik, zakonnica mogą adorować Jezusa o każdej porze, a ja wracająca z uczelni pracy, kiedy przez cały dzień musiałam "gonić" nie mam możliwości wejść do kaplicy i po prostu się pomodlić??? Cały czas jest to dla mnnie trudne do przyjęcia, chciałabym z Nim pobyć, a...nie mogę. Czy Ojciec żyjąc w klasztorze myślał tak o tych, którzy nie mają możliwości aadoracji?? Pozdrawiam życzę miłego dnia :-))))

z.dzbanem pisze...

Ostatnio raczy nas Ojciec jednym wpisem za drugim. Mam wrażenie jakby było Boże narodzenie ;-)

o. Krzysztof pisze...

krótkie wpisy są przyjemnością

DR pisze...

Lubię te codzienne Ojca wpisy:)
pozdrawiam i dobrego dnia

Phazi pisze...

"Życie w listach" - piękna xiążka. Pierwszy raz pochłonąłem ją jak najszybciej się dało. Teraz smakuję, zaglądam, podczytuję fragmenty.
Podobnie, zresztą, jak z "Ludźmi ósmego dnia";-)
Dziękuję za te krótkie, codzienne wpisy.
Dobrego dnia.

Anna K. pisze...

Ja też lubię te wpisy.

Co do adoracji o każdej porze, to są kaplice wieczystej adoracji - nie wiem jak jest w praktyce, ale w teorii powinny być dostępne 24/h.

Byłam w takiej kaplicy w Kartuzach, jest przy samym dworcu autobusowym. Bardzo piękne to uczucie wstąpić i pomodlić się/ pobyć tam. Nagle znika zgiełk i jest spokój, cisza i Najświętszy Sakrament.

Może i w innych miastach są takie kaplice wieczystej adoracji.

Phazi pisze...

Może są...

d. pisze...

są. ale chyba mało ludzi o tym wie, albo potrzebuje, bo są prawie puste.

skowronek pisze...

No nie wiem, czy w Łodzi jest taka możliwość. To miasto na każdym kroku zadziwia innością, więc możliwe, że nie ma. A poza tym powinna być jakaś informacja, a ... nie ma. Chciałabym, aby u Dominikanów byłaby taka możliwość, nie sądze, że byłoby pusto, bo kamienica jest w centrum miasta. Chciałabym po prostu, abyśmy mieli taki sam dostęp do kaplic, Kościołów jak osoby konsekrowane....

Anonimowy pisze...

A autor napisał to: Jeden z cytatów jest podobny do jednego z psalmów: "Powierz Panu swą drogę, a On będzie działał".

Anonimowy pisze...

Dokładnie powinno być: "Powierz Panu swą drogą zaufaj mu a On będzie dział".

To fragment psalmu Trzydziestego Siódmego. Zresztą bardzo mądrego.

Jest jeszcze fajne tłumaczenie tego psalmu przez Jana Kochanowskiego. Oto fragment:

"Kochaj się w Panu, Ten wszystko da tobie

Czego ty kolwiek będziesz życzył sobie;

Porucz Mu żywot i wszytkie twe sprawy,

A uznasz, że On tobie jest łaskawy."


Mam w pamięci trochę cytatów z Pisma Świętego. Tak mi powchodziły do głowy kiedy się nimi kiedyś modliłam. Również psalmami.

Kasia.

P.S. Proszę o skasowanie pustego postu, bo nie wiem jak to się robi.

cicicada pisze...

popieram Skowronku, przydałyby się takie miejsca gdzieś w centrum miasta... może ktoś zna takie w Krakowie (poza Łagiewnikami)?
a Dominikanom (szczególnie tym krakowskim) tym bardziej zadroszczę, bo mają możliwość modlitwy w kaplicy św Jacka o każdej porze dnia i nocy, podczas gdy "zwykły śmiertlenik" jest od niej odgrodzony grubymi stalowymi kratami...
i też lubię te poranne, krótkie wpisy... idealnie wkomponowują się w poranną przerwę na kawę;)

o. Krzysztof pisze...

Ognisko Bożego Pokoju. ul. Gdańska 85. Łódź. Adoracja 24h

skowronek pisze...

centrum miasta...niesamowite, dlaczego o takich miejscach się nie mówi?? DZIĘKI;-)))

O_N_A pisze...

Lubię siedzieć przy Panu Jezusie. Mówię do Niego tylko: "Mów Panie, bo sługa Twój słucha." I staram się słuchać, nie zagłuszać Go i Mu nie przeszkadzać działać.

Zuza pisze...

Środek miasta to jeszcze u łódzkich franciszkanów, ul.Rzgowska 41a, kościół Matki Bożej Anielskiej. W kaplicy "Porcjunkula" Adoracja Najświętszego Sakramentu od poniedziałku do soboty od 7.30 do 18.00. Dodatkowo od 14 do 18 można skorzystać z sakramentu pokuty. Sprawdzone. Zaglądam czasem wracając z pracy. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby było pusto. I żeby ojciec w konfesjonale siedział bezczynnie...

szmaragdowa pisze...

a w Krakowie wszystkie "wieczyste" Adoracje są od 9 do 18 :( nie ma miejsca, gdzie rano można by posiedzieć przy Panu Jezusie, nabrać powietrza na nowy dzień

P.S. Ojcze, te codzienne wpisy strasznie mnie cieszą! Są dużo fajniejsze, niż te długie, pojawiające się raz w tygodniu

Anonimowy pisze...

W Krakowie jest tzw. wieczysta adoracja w kościele św. Floriana. Piszę tak zwana, bo ona nie trwa całą dobą, ale od godzin dopołudniowych do wieczoru. Tu są napisane godziny:

http://www.swflorian.net/adoracja.php

No Łagiewniki są daleko od centrum. Tamtejsza kaplica jest nowoczesna i jakoś tak włączona w obiekt sanktuarium. Natomiast adoracje w centrum miasta mają to do siebie, że człowiek ze zgiełku wpada przed Chrystusa, choć ja ciągle myślę o Nim jak o opłatku.

Wydaje mi się, że u bernardynek na Poselskiej, rzut beretem od dominikanów, także jest wystawiony Najświętszy Sakrament. Widziałam kilka razy. Czy jest zawsze to nie wiem. Nie wiem też czy w centrum w Krakowie jest gdzieś dwudziestoczterogodzinna adoracja.

Kasia Sz. pisze...

O, tu są krakowskie kościoły z wielogodzinną adoracją:

http://adoremus.pl/index.php?page=archidiecezja-krakowska#kra

No mnie adorację troszkę nużą. Adoruję kilka minut. Dwie, trzy, najdłużej ze cztery minuty. W zasadzie nie adoruję mówię od wielu lat o co mi chodzi. Raz płakałam. Raz prosiłam, żebym szybko naprawiła komputer i w miarę niedrogo. O dziwo zostałam w sprawie kompa wysłuchana.

Phazi pisze...

Piszecie o metropoliach. A Kłodzko??? Tu jest gorzej...

Belegalkarien pisze...

Ojciec w większości swoich wpisów mówi o życiu zakonnym, dzisiaj wyraźnie to podkreślając. O kontemplacji, samotności, duchowości, ale z perspektywy zakonnika. Nie odbieram temu słuszności, prawdziwości czy realizmu, ale często się zastanawiam na ile da się, to o czym Ojciec pisze, przełożyć na codzienne życie, czy da się to włożyć w takim wymiarze w jakąś lukę w harmonogramie dnia między zupą i maglem.

Cieszę się, że te wszystkie wpisy pokazują zakon w osobie Gospodarza, z jeszcze innej strony niż widzimy go na co dzień. Zdaje sobie też sprawę, że życie duchowe katolika pewnie tak powinno wyglądać. A mam też jednak świadomość, że tak nie jest. Bo jednak życie zakonne i świeckie to nie to samo. Gdyby tak było, Ojciec miałby rodzinę, a ja mieszkałabym w klasztorze. Ile zatem z tego czerpać? Co tak naprawdę czerpać? Franciszkanów mam pod nosem, praktycznie codziennie obok kaplicy przechodzę. Czasem wstąpię, a czasem nie. Mam czas albo nie mam siły. I wtedy, kiedy nie mam siły, pozwalam Mu robić ze mną co zechce. Ale za chwilę zaczynam się z Nim barować, że może jednak to ja powinnam coś zrobić.

Ja mam ciągle ten dylemat, czym ma być modlitwa: oddaniem Mu pola do działania czy usilnym kołataniem do drzwi? Mam wrażenie, że pod tym względem życie zakonne jest prostsze...

nashim pisze...

@Belegalkarien
amen

Kasia Sz. pisze...

Ja czasem Ojcom nie wierzę, że czerpią taką przyjemność z adoracji. Naprawdę nie wiem co jest takiego pięknego siedzieć i patrzeć na biały opłatek. Wiem, że trzeba pisać i mówić, że to jest wzniosłe, że się dotyka miłości, że ma się przemienione serce, nabiera się siły, spokoju, że wtedy przychodzą nam fantastyczne pomysły. Może Ojciec jako ksiądz lubi adoracje, odczuwa tę rzekomą miłość wobec siebie. Ja nie odczuwam. Uklęknę, siądą, coś powiem w myślach, wiem, że to prawie zawsze będzie bezowocne. Czasem tam pójdę przed ten opłatek z bezradności, nie z miłości.

o. Krzysztof pisze...

Do Boga jest tyle dróg ile ludzi, grunt to odnaleźć swoją ścieżkę i Jego wolę na niej.

Człowiek świecki nie powinien prowadzić życia pustelniczego (byłoby to śmieszne), tak samo jak zakonnik nie powinien żyć zanurzając się zbyt mocno w ten świat.

basiek pisze...

Moje osobiste odczucia odnośnie adoracji są bardzo różne. Najbardziej lubię w tygodniu sobie przyjść do kościoła przed wieczorną mszą kiedy wystawiony jest Najświętszy Sakrament i tak sobie spokojnie w ciszy posiedzieć, pomodlić się własnymi słowami powiedzieć Panu Bogu o wszystkim co mnie trapi a co weseli wtedy najlepiej udaje mi się skupić bo jest cicho w kościele. Ale kiedy były u nas Misje mieliśmy taką możliwość by ucałować lub dotknąć Najświętszy Sakrament - powiem że to było niesamowite odczucie i po tym zanurzyłam się w takiej osobistej modlitwie i mimo że mnóstwo było ludzi, był śpiew i grały organy tak się wyłączyłam i się skupiłam na własnej modlitwie że nic mi nie przeszkadzało tak ja by ten cały ruch na chwilę zamarł i to było dla mnie bardzo dziwne uczucie.

Phazi pisze...

Ojcze Krzysztofie, jakimś populizmem tu zawiało...
Czasami my, świeccy, jesteśmy bardziej pustelnikami niż zakonnicy.
Nie wiem jakie pokusy i doświadczenia czyhają za murami zakonnymi, ale wiem jakie czekają za każdym rogiem na mnie.
I nie jest łatwo...
P.S. I tak dziękuję za Ojca blog.

Anonimowy pisze...

Pan Bog jest wszedzie. Jest ziemia i powietrzem. Nie trzeba kosciola, nie trzeba monstrancji i adoracji by go Adorowac. Mozecie to robic w domu, w pracy, w samochodzie, na lace, w wannie. Kazdy moment i kazda chwila jest dobra. Brak otwartego kosciola kojarzy mi się rabkiem u spodnicy baletnicy.
Pozdrawiam,
D.

Phazi pisze...

@Anonimowy: masz rację. Trochę. Nic nie zastąpi wpatrzenia się w ten mały, pozornie nic nie znaczący opłatek. I tej ciszy , tej samotności w Domu Boga.
Miłej niedzieli.

Maniatta pisze...

Merton nie umarł porażony prądem we własnej wannie, tylko w Bangkoku, gdzie przebywał na zaproszenie i odwiedzał duchowych przywódców w Indiach i na Wschodzie. Podróżował tam m.in. w celu znalezienia miejsca, w którym opactwo Gethsemani mogłoby założyć swoją pustelnię, dokąd mnisi mogliby przyjeżdżać na część roku. Nie przeszedł też na buddyzm.

Prześlij komentarz