Wróciłem z Poznania, gdzie miałem wykład dla rodziców i nauczycieli. Tyle w nich pasji, chęci działania dla innych, ale też pokory, aby zgodzić się na sprawy, których zmienić się nie potrafi. Organizatorzy serii tematycznych spotkań mają w sobie odwagę, by działać kiedy inni mówią, że się „nie da”. A co najważniejsze, po kilkunastu latach pracy z młodymi ludźmi nadal noszą w sobie przekonanie, że warto!
Jedna z uczestniczek i jak się okazało czytelniczka tego bloga (serdecznie pozdrawiam i gratuluję daru motywacji!) podarowała mi figi, nie są wysuszone, pełne soczystego miąższu, takie jak lubię i jeszcze na koniec krótkiej rozmowy dodała: „Wciąż się ojcze przekonuję, że im mniej mnie samej, a więcej Pana Boga tym lepiej”.
To oni powinni mnie uczyć. Zasiadłbym w ławce i słuchał. I robił notatki żeby zapamiętać jak najwięcej.
***
W pociągu czytam, a raczej pochłaniam książkę, która jest jedną z najlepszych rzeczy jakie czytałem w ostatnim czasie. Po stu stronach pełna jest już żółtych, pomarańczowych i zielonych zakładek, które zawsze nalepiam, kiedy chciałbym jeszcze do czegoś wrócić, zatrzymać aby nie uciekło za szybko.
Zapiski są tak uczciwe, że aż czuję mrowienie na skórze, nie jest to jednak tani ekshibicjonizm. Książkę polecił mi wczoraj współbrat, którego gust literacki bardzo cenię, gdyż niemal zawsze odpowiada mojemu. I tylko dlatego ją wziąłem. Okładka i tytuł są bowiem tak niepozorne, że bym ją przegapił. Byłaby to wielka strata.
Czytam, kartkuję, robię przerwy i nie mogę się oderwać. Autor jest człowiekiem niezwykłym, ogromnie wrażliwym, ma przenikliwe spojrzenie i stawia pytania, których ja bałbym się powiedzieć publicznie. Na dodatek bez pretensji do kogokolwiek.
***
Komu wolno krytykować świat? – zastanawia się autor. Mistyk przyjmuje świat takim, jakim on jest i akceptuje w całości. Krytycyzm wyklucza mistycyzm. Mistyk szuka błędów w sobie, krytyk na zewnątrz. Mistyk chce zmienić siebie, krytyk rad by ulepszyć świat. Praca mistyka jest pracą nad sobą. Świata się ulepszyć nie da. W sensie jakiegoś projektu. Świat się ulepsza, ulepszając siebie. Odpowiadając lepiej na potrzeby świata. Nie narzuca się projektu. W tym tkwi może zalecane niedziałanie raczej niż działanie. Poprawianie świata jest zajęciem komicznym.
Nie jestem mistykiem, bywałem krytykiem. Wszyscy bywaliśmy i stąd brał się nasz bunt. Powinno być inaczej. A jest bezwzględnie tak. Nie powinni rządzić ci, ale inni, a rządzą! To woła o pomstę! Ale pomsta jest zarezerwowana dla Pana.
Powinienem już nie żyć. A żyję. Powinienem być szczęśliwy i bogaty. Nie jestem. Powinno być inaczej.
Dlaczego Bóg nie przywraca dawnych dóbr „w nagrodę” za wiarę? Jak Hiobowi, Dawidowi, Kainowi nawet. Pan kpi z naszego poczucia „sprawiedliwości”.
Boże, pozwól mi się zgodzić z Tobą.
***
Postanowiłem sobie napisać jeszcze o tej książce na dominikańskim blogu. Należy się, i to wcale nie dlatego, że wydało ją nasze wydawnictwo „W drodze”, ale przede wszystkim ze względu na autora. Jestem oszołomiony, jakbym był po środkach psychoaktywnych. I do tego jeszcze ten piekielny dominikański heretyk Eckhart… Brak słów.
Może to właśnie cecha mistyków?
fot. Ola Adamczuk
23 komentarze:
"Obawiam się, że dla mnie i dla ciebie jest tylko jedno wyjście: afirmacja".
Anonimowy czytałeś tę książkę?
"Świata się ulepszyć nie da. W sensie jakiegoś projektu. Świat się ulepsza, ulepszając siebie. "
Mógłbym prosić o jeszcze parę słów wyjaśniających, to że należy ulepszać siebie, a nie świat?
Wydaje mi się, że jest trochę przesady w tych zdaniach. Na pewno zwracają one uwagę na pewną kolejność: na pierwszym miejscu należy pracować nad sobą. Jednakże takie zero-jedynkowe podejście: praca nad sobą tak, praca nad ulepszeniem świat nie, jest dla mnie niezrozumiała.
Przecież Ojciec pisząc tego bloga ulepsza świat. Bez wielkich ludzi, którzy chcieli ulepszyć rzeczywistość nie byłoby wielu ważnych rzeczy. Mam tu na myśli np. Martina Luthera Kinga lub Roberta Schumana.
Co więcej, zdarzało się, że ludzie wewnętrznie niespójni, targani namiętnościami, osoby pozostające w ogromnym wewnętrznym bałaganie, również zmieniały rzeczywistość.
Prosiłbym o rozwianie tych moich wątpliwości dotyczących tej blogowej notki, bo zapewne znowu czegoś nie zrozumiałem i wszystko opacznie interpretuję.
Z.dzbanem
PS
Otrzymaną od Ojca książkę wręcz połykam. Jest świetna! Dziękuję raz jeszcze
Z.dzbanem
z.dzbanem: jaką książkę wygrałeś?
@OK. Jeszcze nie. Przeczytam. Cytat jest z innej książki.
@TaxiDriver
"Z powodu Jezusa i Ewangelii, autobiografia-i nie tylko" Brat Moris. wyd. Espirit
http://www.esprit.com.pl/123/Z-powodu-Jezusa-i-Ewangelii.html
[...] Prosta opowieść o pięknym życiu. Wystarczy nie mieć nic, być naprawdę ubogim. Wystarczy być wolnym, zawsze gotowym do drogi. Godzić się na każdą pracę fizyczną. Wystarczy iść w ślady Jezusa. To opowieść o pięknych ludziach, pięknych przyjaźniach, o życiu w krajach dalekich. Egzotycznych? Nie, bo jest to zawsze ubogie życie wśród biednych, a bieda nie jest egzotyczna. Jest do siebie podobna, w afrykańskim leprozorium, w arabskim ośrodku zdrowia dla ubogich, na pustyni, w Paryżu, Tuluzie, czy na warszawskiej Pradze, przy ulicy "cieszącej się niezbyt dobrą sławą" [...]
ks. Adam Boniecki, Książki w Tygodniku, nr 4-5/2010, dodatek do "Tygodnika Powszechnego" 20/2010
Dzięki, dodam do listy książek wartych przeczytania. To ja jeszcze polecę, bo myślę, że traktuje troche też o tym. Książka "Wyprawa" Pana Marka Kamińskiego, wiem, że jestem zafiksowana i może przez to mało obiektywna, ale od mądrych ludzi warto brać :). Wspaniałe przemyślenia, wyprawa w głąb siebie, nie tylko ojca, męża, ale filozofa i przede wszystkim fantastycznego człowieka. Jest też o potrzebie naprawiania świata i tym, aby robić swoje, mimo wszystko. Myślę, że skuteczność metody można zmierzyć osiągnięciami Pana Marka, który nie odcina kuponów od swoich sukcesów, a ciągle ze swoją misją idzie do przodu i pokazuje co można zmieniać, a co trzeba zaakceptować w życiu.
a tu fragment :)
http://www.kaminski.pl/uploads/oryginal/7/b235d_wypPrezentacja.pdf
"Mistyk szuka błędów w sobie, krytyk na zewnątrz". :) Genialne.
Zdając sobie sprawę, że Ojciec Krzysztof jest jednym z najbardziej zapracowanych dwudziestoparolatków w kraju ( bycie dominikaninem, którzy są "męczeni" przez setki młodych ludzi pewnie jest dosyć wyczerpujące) cierpliwie czekam na odpowiedź na moje pytanie w komentarzu powyżej.
Jednakże lecą procenty ;-) Zatem pojawiła się druga sprawa.
" Mistyk szuka błędów w sobie, krytyk na zewnątrz. Mistyk chce zmienić siebie, krytyk rad by ulepszyć świat."
Czy prorocy w Starym Testamencie byli mistykami?
Byli to ludzie, którzy dosyć grubo wygarniali i krytykowali poczynania innych ludzi. Podchodzili do tej roboty ( w sumie jakby Bóg kazał mi coś przekazać, to pewnie bym się z tym nie ociągał, bo z Szefem nie ma żartów ;) na tyle poważnie, że padali ofiarą mniej lub bardziej udanych zamachów na ich życie.
Jak to się ma w kontekście do tego, że mistyk nie krytykuje?
Przepraszam za swoją upierdliwość, ale po prostu nurtuje mnie to, a zatem męczę i pytam :-)
Pozdrawiam,
Z.dzbankiem
@z.dzbanem. myśle, ze jak każdy dominikanin, o.K. na nic nie ma czasu
@o.K. jak juz Ojciec znajdzie chwilke, to ja też czekam na odpowiedź pod postem z 9 X 12.
@dziecko: więcej wiary w dominikanów, na szczęście ktoś Inny jest Panem czasu :)
@Z.dzbanem: jeśli mistyk to ktoś kto ma doświadczenie Pana Boga to oczywiście prorocy nimi byli. W tym wszystkim można zauważyć wspólny element: Hiob, Jeremiasz, Mojżesz, Abraham - trochę się i spierali, ale gdy przyszło do konkretów, z ogromną pokorą przyjmowali Jego wolę.
Jeszcze dygresja przed snem. Bezkrytyczne kopiowanie kogokolwiek nie ma jednak sensu, stwórca dla każdego człowieka przygotował własną drogę. Należy znaleźć swoją. Znam osoby, których Mistrz Eckhart niepokoi i odrzuca, a mimo to kojarzą mi się oni ze świętością.
@O.K.: Ktoś Inny jest Panem czasu, ale zespół konika polnego niewiele ma z tym wspólnego.
Na szczęście.
@ o.K.P.
prywata z innego tematu.
Agata? nie. nie no i żadną miarą nie.
Trzymać się będę wersji własnego ojca.
Wykłady DSW będą nagrywane dla potomności czy dalej nic z tego?
I dla porządku - nick idzie w kubełek przechodzę na puchatą Ósemkę i będę się trzymać tej tożsamości.
ZAMROCZYĆ SIĘ "ROBINSONEM" JAK WÓDKĄ.
Ostrość spojrzenia, radykalizm, książka jak żyleta... Ja rozumiem, ale jeżeli celem ma być zamroczenie, może lepiej się po prostu napić? Tylko po co od razu wódki, nie lepsza dykta?
Wódką? To jakbyś lizał czekoladę przez szybę.
Swoją drogą, były już takie dziwne pomysły aby doświadczenia mistyczne stymulować poprzez LSD.
A to zechce Ojciec zajrzeć do "Betonowego lasu". Tam najnowszy wpis ma taki właśnie tytuł. Po ripoście sądząc... znowu wyszło, że czytam inaczej :)?
Ta bardziej wynika z tego, że "zamroczyć się dyktą" nie brzmi tak fajnie, a wódka ponoć "szlachetniejsza" (choć sam jej nie znoszę :) Pozdrawiam serdecznie!
Ojca faktycznie widać, trzepnęło zdrowo, ale z nawiązywaniem do zamraczaczy to można by ostrożniej?
O, to, to. Tym bardziej, że Ojciec nie znosi. A Admin zdaje się nie czyta, najwyżej komentarze od ludzkości. A my tu akurat mieliśmy w diecezji takie zdarzenie... No i w ogóle, dla czytelników bardziej wyrobionych... I dla mniej... Nie uchodzi, uważam, i nie dam się przekonać, że jak najbardziej, tylko się nie znam.
nie, nie , nie i jeszcze raz nie.
nie czytać.
Ojcu wolno, ojciec jest zdrowy /głowa/
nie każdy. nie każdemu to dobrze zrobi.
trzeba być dla siebie delikatnym. Ostrożnie dawkować sobie czyjeś mądrości, przyglądać cudzym oświeceniom .
W książkach się człowiek przegląda - to stamtąd.
Jednego trafi odbity blask światła a drugiego spojrzenie Meduzy.
Bądźcie dla siebie dobrzy, ludzie, bądźcie ostrożni.
Prześlij komentarz