wtorek, 4 grudnia 2012

Wszystko jest na właściwym miejscu

Gdy potrafię postrzegać świat bez pretensji do kogokolwiek wierząc w tym wszystkim Bogu, wówczas jestem zdrowy. W innym wypadku będę chorował.








Jeśli szukasz Boga w natchnieniach, w duchowych przeżyciach, Twój trud będzie daremny. On woli przychodzić w konkrecie. W wydarzeniach. Dla Niego to co jest, jest najlepszym nauczycielem. Stajemy się więc wewnętrznie chorzy jeśli nie przyjmujemy czegoś do wiadomości, nie akceptujemy rzeczywistości takiej jaką ona jest. Gdy potrafię postrzegać świat bez pretensji do kogokolwiek, wierząc Bogu, że On w tym wszystkim jest, wówczas jestem zdrowy. W innym wypadku będę chorował.

Gdyby nie klasztorna wspólnota i bracia z którymi żyję to pewnie przeżyłbym swoje życie z przeświadczeniem, że nie mam żadnych wad. Kiedyś doskonale widziałem jaki powinien być idealny ksiądz, jak powinno wyglądać życie zakonne. Do czasu, gdy nie nałożyłem habitu. Teraz mam nieco więcej pokory w stawianiu zbyt jednostronnych tez. 

Tertulian miał rację. Jeden chrześcijanin, to żaden chrześcijan. Nic tak nie obnaża prawdy o nas samych jak ludzie, z którymi mieszkamy na co dzień. Nie ma lepszej szkoły miłości jak współnota braci lub sióstr, dla których musimy się przekraczać.

Dla Niego wszystko jest na właściwym miejscu.


Matka Olga, prawosławna mniszka:
Wielu ludzi idzie za nami, przyjeżdża do klasztoru, szukając czasu na modlitwę, na podreperowanie serca. Znajdą spokój dopiero, gdy zrozumieją, że nie chodzi o to, żeby wierzyć w Boga, ale żeby wierzyć Bogu. A gdy to pojmiesz, sam będziesz szukał miejsca, gdzie wszystko będzie kierowało cię na Niego. W naszym życiu mniszym nie ma wielu reguł, nie ma formacji, mistrzyni nowicjatu. Wchodzisz w monaster i on sam uczy cię jak żyć. Jest posłuszeństwo przełożonym, ale to też drugi plan. Pierwszy plan to oddać siebie Bogu, On we wszystkim musi być w twoim życiu pierwszy.



Z książki S. Hołowni "Last minute, 24h chrześcijaństwa na świecie"


Na zdjęciu: klasztor dominikańskich mniszek w Radoniach
Autor: redakcja dominikanie.pl


44 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak ciężko znaleźć w sobie pokorę i przestać walczyć z rzeczywistością, tylko ją przyjąć.

wiecznie szukająca..

Ania pisze...

A jak uwierzyc Bogu? To nie jest takie proste...

Anonimowy pisze...

Każdy ma swoją drogę.Ja musiałam "urobić się po łokcie" żeby móc mówić "bądź wola Twoja". I dziś te słowa dają mi pokój,nadzieje,miłość.

z.dzbanem pisze...

Mądra notka!

Co więcej, w powyższy wpis świetnie wkomponowuje się konferencja Ojca Adama Szustaka. Dzisiaj ją odsłuchałem, wchodzę potem tutaj i widzę, że obie te treści uczą mnie jednego- akceptacji tego co jest, a co nie zawsze mi się podoba i szukania w tym Boga.

http://www.langustanapalmie.pl/ewangelia-dla-potluczonych trzecie od góry " Poniedziałek-konferencja". Ojciec Szustak to taki barbarzyńca Ewangelii- trafia do facetów. Polecam.


Z.dzbanem ( http://zdzbanem.blogspot.com/ :)

Marysia pisze...

o.Adam trafia nie tylko do facetów. Serce nie ma płci.
a tak a propos Hołowni, to ostatnio mniej wntuzjastycznie podchodzę do jego książek.. chciałabym żeby każdy sam pisał książki od początku do końca.

Unknown pisze...

Hmm..
czemu by nie przejść na buddyzm?.
Skoro mam się godzić z rzeczywistością,nie narzekając,wiec szukać w tym wszystkim duchowego ukojenia to po co mieszać w to jakąś istotę Boga? po co tu potrzebna jakaś osobowa relacja z Bogiem?..

O. pisze...

Klaudia: Mieszać na przykład po to, że to co mamy, mamy dzięki Niemu. Sami bez Niego nie możemy nic, tylko Bóg z każdego naszego czynionego zła wyciąga jakieś dobro - to Dzięki niemu to, co jest, jest tą najlepszą rzeczą, która nam się przydarza.

Jasne, że mistycy istnieją i doświadczanie Bożej obecności w tym wymiarze też jest możliwe. Ale jeśli nie umiem odnaleźć Boga w swojej codzienności, w tym wszystkim co mam i kim jestem, to nie znajdę Go nigdzie indziej.

Poza tym, akceptowanie rzeczywistości jest zdrowsze, mniej frustracji.. i człowiek od razu robi się szczęśliwszy :)

Unknown pisze...

ale czemu niby dzięki Bogu?
a nie dzięki swoim własnym osiągnięciom?
wszystkie sukcesy należy zawdzięczać Bogu?

sorry,że tak prowokacyjnie - ale Hitler w takim razie także powinien zawdzięczać swój "sukces" Bogu?.
skoro wszystko co mamy i bez Niego NIC nie możemy?..



mała dygresja;
O.Krzysztofie - widział Ojciec?- http://www.youtube.com/watch?v=lK81n7AKHFo

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Co sobie zawdzięczam, pięciopalczastość dłoni, czy to że lubię rysować? Mniej lub bardziej wyrobioną umiejętność trzymania ołówka, czy to że mam dość siły żeby go utrzymać?
Podzielić to na moje, Jego? Po co? Mogę dzięki Niemu bo bez Niego nic mi się nie chce. Mam się czepiać, że chęć życia dał mi taką marną, czy dziękować że stworzył i utrzymuje?
Dzielę włos na czworo i zaplatam w warkoczyki. Dla większej ścisłości.
A Bogu dziękuję, że jak już stworzył to i dał dostęp do ołówków.

scout pisze...

Dobra ta nowa książka Szymona Hołowni?
Warto przeczytać?

Anonimowy pisze...

Warkoczyki wyszły niejasne - to jest Jego. Moje czyli do mnie należące jest tylko moje "chcę". Albo "nie chcę". To się dość zasadniczo do tego sprowadza.

Unknown pisze...

ale czemu to jest Jego? i co to ma zmieniać w moim życiu?
jak np . piszę ołówkiem to mam się zastanawiać czy jest wyprodukowany z Bica czy innej firmy?.

O. pisze...

Czemu dzięki Bogu? Bo mnie stworzył na swoje podobieństwo, więc mam wszystko dzięki Niemu.

A mogę założyć, że wszystko mam dzięki sobie. Że każdy sukces, jest wyłącznie moim dziełem, a każdą porażkę zafundowałam sobie sama. Że wszystko jest tylko moje, zwyczajnie po ludzku. I jak mi jest dobrze, to niech tak będzie. Ale jak coś nie wyjdzie, to w niedoli zostaję sobie sama z taką przerażającą samotnością.

To ja wolę, jak św. Teresa, "nie myśleć, że mam do czegoś prawo, wyciągać ręce jak żebrak i nigdy nie przestawać nim być".

Anonimowy pisze...

@ Klaudia genialna nuta O.S.T.R-ego i Hadesa ,rozwala mnie początek gdy Adam się modli
Przyjmowanie wszystkiego ,no czasem i u mnie z tym ciężko ,ale zawsze powtarzam sobie ,że inni mają większe problemy i walczą ,to ja nie mogę się poddawać pod wpływem błahostek
Też rapowo pozdrawiam wszystkich ;)
http://www.youtube.com/watch?v=kNaxhNlQSis
I podsyłam taki track ,stary bardzo ale mój najukochańszy ,bo od niego zaczęłam słuchać świadomie rapu

Unknown pisze...

"Ale jak coś nie wyjdzie, to w niedoli zostaję sobie sama z taką przerażającą samotnością."

więc Bóg jest po to ,by po prostu jakoś psychicznie lepiej znieść porażki?..

Anonimowy 22.20 - szacun!
ja kocham Grammatik - Rozmowa , od tego utworu zaczęła się moja przygoda z Bogiem.

O. pisze...

Klaudia: Bóg jest. A co to dla Ciebie znaczy i po co on jest dla Ciebie, tego nikt poza Tobą Ci nie powie.

Anonimowy pisze...

A gdzie jest granica między wolą Boga i człowieka? Bóg tak chciał, nie chciał, to przeze mnie lub dzięki mnie? Jak to jest???

szpieg z krainy deszczowcow pisze...

Nie tyle- gdzie jest granica, ile- co nia jest.
Czy mozna przekroczyc te granice? Nie mozna. Samodzielnie, nie da sie. Poprostu sie nie da. Nie wszystko jest na wlasciwym miejscu. Ale moze wrocic.
Dla Boga, nie ma zadnych granic.

Anonimowy pisze...

@Klaudia no ten track jest świetny a wgl Grammatik to genialny zespół .Gdy mi jest źle to słucham
http://www.youtube.com/watch?v=Fj4VuzzW5uE

Unknown pisze...

Anonimowy 15.01 - kup płytkę,sama kupiłam parę miesięcy temu i codziennie słucham Świateł Miasta.
osobiście polecam http://www.youtube.com/watch?v=B_v5QVvICqw Parias - Zostawiam ;)

a z takich klimatów religijnych,
to polecam Illuminandi - I o tym drugim http://www.youtube.com/watch?v=g23IMSSU-eA [może O.Krzysiek gdzieś w rekolekcjach to wykorzysta? ;) ]
Pozdrawiam!.

basiek pisze...

Jak zaakceptujemy swoje życie takim jakie ono jest też można być szczęśliwym człowiekiem bo i tak przecież wszystko zależy od Pana Boga a nie od nas, choć nasze starania by było dobrze, lepiej są potrzebne a to jak będzie to i tak jak On zechce. To wcale nie jest takie trudne i straszne tylko trzeba nauczyć się z tym żyć. Można się cieszyć każdym dniem i żyć spokojnie bez emocji, frustracji, niezadowolenia a czasami Bóg może nas mile zaskoczyć. Z upływem czasu patrzy się na to co było trochę inaczej i nawet jeżeli kiedyś to co wydawało się czymś złym teraz patrząc wstecz mogę jasno stwierdzić że wcale nie było takie złe. To są oczywiście moje odczucia bo wtedy wcale tak nie uważałam. Pozdrawiam wszystkich :)

Anonimowy pisze...

ale akceptacja życia takim jakim jest,jest tak bezsensowna w samej istocie ,że masakra .

Bez urazy,ale gdyby święci akceptowali wszystko takim jakim jest to nie mielibyśmy tak zacnych osób do naśladowania jak x.Popiełuszko czy O.Kolbe...

Anonimowy pisze...

Może dla jednego masakra a dla drugiego to normalne życie a jak byś anonimowy chorował na raka i nie miał byś szans na wyleczenie to co by Ci dał Twój bunt nic.

lekarz pisze...

anonimowy z 5 grudnia 2012 16:23: gdyby nie akceptowali woli bozej w stosunku do siebie nie zgodziliby sie na smierc meczenska. pewnie zzeralaby ich frustracja

Anonimowy pisze...

@ Klaudia Pawlak
"ale czemu niby dzięki Bogu?
a nie dzięki swoim własnym osiągnięciom?
wszystkie sukcesy należy zawdzięczać Bogu?"

Wracam i tłumaczę od początku moje subiektywne
podejście do tematu.
Rozróżnienie na mój sukces twój sukces ma sens między ludźmi. Moje ciasto, mój obrazek, nowa położona podłoga, twoje super uszyte zasłony. Włożyłam w coś godziny pracy i wysiłku mam prawo się cieszyć. Umiem coś lepiej niż inni? Ok, jest powód do radości.

Co moje czy Jego? Moja czy Jego zasługa że coś mi się udało. Jego.
Wszystko co mam dostałam w pakiecie. Świat, otoczenie, kształt ciała, umysłu, charakter. Dostałam. Ode mnie zależy co z tym zrobię. Moja jest w tym wola.
Jeśli zaczniesz rozkładać na detale to czemu zawdzięczasz swój sukces to trzeba będzie odliczyć to co dostałaś o czym wiesz, i to co dostałaś a nie masz o tym pojęcia. Modlitwy obcych, opiekę Aniołów,tzw. szczęśliwe przypadki. I tak można by długo. Uważasz że ma sens szukanie i upieranie się że coś w tym jest moją zasługą? Ja nie. Podejmuję decyzje, ponoszę ich skutki. Mogę się starać najbardziej jak potrafię a i tak guzik z tego będzie. Nieważne. Ważne jest czego chcę i czy się staram.
Nie mam pojęcia, na szczęście dla siebie jakie są skutki moich wszystkich najdrobniejszych czynów. Wiem ilu ludzi zraniłam, boję się nawet myślę ilu przez mnie ucierpiało mimo że nawet tego nie zauważyłam. Komuś pomogłam? Może. A może zaszkodziłam próbując pomóc.
Moje jest w tym wszystkim tylko staranie. Liczenie zasług i strat jest rzeczą Boga.

nie zastanawiam się co pisze...

@lekarz
anonimowy pisał "Bez urazy,ale gdyby święci akceptowali wszystko takim jakim jest to nie mielibyśmy tak zacnych osób do naśladowania jak x.Popiełuszko czy O.Kolbe... " słowa klucze - akceptowali wszystko takim jakim jest.

a ty mówisz "gdyby nie akceptowali woli bozej "

to dwie różne rzeczy tak mi się zdaje.

bo co innego zaakceptować wolę Bożą a co innego sytuację gdzie dzieje się nam źle lub bliskim. Bo z tego co wiem to Bóg jest dobry więc nie ma w nim zła a skoro nie ma to nie może go dla nas chcieć. On może ze zła wyprowadzić dobro.

myślę że anonimowy miał to na myśli a jeśli nie to jak to tak odbieram i ja też mam takie przemyślenie że gdyby akceptować wszystko takie jakie jest to powinniśmy wyluzować że jest in vitro aborcja wojny kradzieże itd itp. tylko zawierzyć. ale chyba nie o to chodzi żeby wyluzować i nic nie robić nie zmieniać hę?

bo co znaczy : zawierzyć Bogu ; przyjąć coś jakim jest? warto sobie najpierw wyjaśnić te pojęcia a potem dyskutować

bo po ludzku zaakceptować to znaczy przyjać coś jakim jest i nie zmieniać, nic nie robić - ja to tak rozumiem, bo skoro akceptujemy to się zgadzamy a skoro zgadzamy to po co zmieniać?
a wydaje mi się że chyba chodzi o inne spojrzenie, nie wiem jakie ale na pewno o inne nie ludzie.
a skoro Bóg działa przez ludzi wydarzenia to znaczy, wyprowadza dobro ze zła czyli ZMIENIA. a skoro zmienia to widać to że chodzi o AKCEPTACJĘ ale nie w ludzkim ujęciu.

takie moje przemyślenie - nie wiem czy dobre.

Anonimowy pisze...

@Klaudia jak tylko będzie mnie stać to kupię ,mój brat ją kupił i powiedział ,że zostanie odpieczętowana na jego pogrzebie i puszczona .Co do drugiej piosenki to fajna,chociaż chyba nie moje klimaty wolę to
http://www.youtube.com/watch?v=oD1TaEsgUyg EKS Gloria lub cover ale genialnie zagrany
http://www.youtube.com/watch?v=BbzCMpehBw0

Unknown pisze...

Anonimowy 19.23 -
już Cię lubię :D


P.S
dziękuję reszcie za opinię nt woli Bożej ;)

Anonimowy pisze...

Jako przykład i ilustracja siostra, która odśnieża. Litości - i może więcej kontaktu z rzeczywistością, którą Ojciec radzi nam akceptować.

Anonimowy pisze...

Uśmiechnie się Ojciec do nas?
I pobłogosławi?

szpieg z krainy deszczowców pisze...

Z daleka, ta siostra wygląda jak brat;P
Dobrze, że nie z łopatą.

seszelka pisze...

Więc jestem bardzo, bardzo chora... Nie zgadzam się na m o j ą codzienną rzeczywistość. Nie chcę jej t a k i e j. W ogóle już jej nie chcę.

Anonimowy pisze...

prowokatorzy :) Ojciec pewnie jak ta mróweczka biega po rekolekcjach :), bo to taki okres
pozdrowienia dla wszystkich. Podobno kontrowersyjna, ale ja chyba nabijam licznik
http://www.youtube.com/watch?v=AoS0eKC-XoQ

Unknown pisze...

nie podoba mi się ta wersja,a kysz!:P

Cóż,pozostaje się modlić o dobre owoce rekolekcji,które pewnie gdzieś tam prowadzi O.Krzysiek ;)

+

Anonimowy pisze...

dla mnie to taki strzał w środek tarczy, bo On dla idei wbrew konwenansom robił swoje :), choć rytm rodem z imprezki w radiu eska ...

Anonimowy pisze...

a może byście tak kochani poczytali co ludzie piszą?
trzymaj się seszelka.

Anonimowy pisze...

Z jednej strony można się z tym wpisem zgodzić a z drugiej nie.
To co mam przyjmować każdą "chłostę", chamstwo, pomyje słów i czynów innych ludzi itp. na moją osobę? Nie zgadzam się z tym!
Osobom duchowym, które ukończyły studia teologiczne, przebywanie z mądrymi życiowo i duchowo ludźmi na pewno takie przytoczone myślenie pomaga. Ale co zrobić, jak próbuje się tak myśleć, stara się przyjmować większość "wszystkiego" takie jakie jest i ciągle doświadcza się "dziadostwa" otoczenia, co zrobić?
Osobiście spotykam się z wszechistniejącym "gałgaństwem" jednego do drugiego. I jak tu przyjąć to? hm....
Dużo by tutaj pisać, oj dużo można by podawać przykładów na poruszony temat!

Anonimowy pisze...

1. "Wszechistniejące gałgaństwo" - cały świat, czy jakiś trudny do zmiany fragment szkoła, praca, dom? Może warto poszukać? Skądś się wyrwać?
2. Przepraszam,nie chce obrazić tylko wyjaśnić Każdy z nas generuje w innych uczucia i reakcje. Zacznij się spieszyć to inni też mimowolnie przyspieszą, zaklnij, ktoś ci odpowie w ten sam sposób. Ile w tym gałgaństwie jest Twojej roboty?
Ja wiem, ja też bym chciała myśleć o sobie że jestem pogodna, życzliwa i inteligentna i wszyscy mnie lubią ale część ludzi zobaczy we mnie głuptaka ponuraka którego nie trawią. Może oni może mają skoszone spojrzenie na świat a może we mnie jest coś trudnego do przyjęcia.
3. Punkt dojścia jest zwykle ten sam. Chrześcijaństwo stosowane po wierzchu nie pomaga.Wsączane do środka kropla po kropli daje szansę, że obelgi Cię nie będą obchodziły, bluzgi dotykały, a na czyjeś chamstwo zareagujesz współczuciem.
I to nie jest wyższa szkoła jazdy dla zaawansowanych technicznie w modlitwach. to jest zwyczajna codzienna decyzja. Komunia, Msza, i do przodu. I tak pomalutku. A że się nie zawsze uda, że ja mam marne pojęcie o tym jakiego zła doświadczasz i że to wygląda na takie sobie gadanie bez sensu (nie będę się z nikim licytować na nieszczęścia). Mi się sprawdza. A nic innego się nie sprawdza.Im gorzej jest i im głębsze dno tym bardziej. Nawet jeśli odpadnę to wiem że ten przepis jest dobry. Sprawdza się. Jak cytrynka na katar. Zjeść całą pokrojoną na cieniutkie plasterki zasypaną cukrem.
Jeśli w ludziach wokół widzisz, dziadów, gałganów, kretynów i szuje, to jest podejrzenie że to siebie nienawidzisz. Mądry człowiek mi tak powiedział.

Tacyt pisze...

Anonimowy: pięknie i mądrze napisane. Dziękuję

Alfama pisze...

dziś piękne święto a pani z 7.51 dzięki za komentarz super.

Anonimowy pisze...

Seszelka, keep hanging on.
Szpiegu z KD, nawet jeśli brat to kooperator.

Zuza pisze...

Człowiek potrzebuje wspólnoty, bliskich, przyjaciół, znajomych właśnie m.in. po to, by nie żył w przeświadczeniu, że jest ideałem. To relacje i kontakty z innymi pokazują nam, co jest wadą, gdzie jest luka, co trzeba wypełnić, ale i nasze zalety, miejsca, gdzie mamy nadwyżkę i warto byłoby się tym podzielić.

Pan Bóg przychodzi w konkretach. Celnie to Ojciec ujął. Przyszedł. 2000 lat temu w stajence, wśród bydlątek, dzisiaj w pracy, drugim człowieku, momentach nadających zupełnie inny wymiar codziennemu życiu. I nic więcej dodać. Tyle tylko, że czasem każe na te konkrety zaczekać. Jest trochę jak bank albo jak giełda papierów wartościowych - najpierw trzeba zainwestować, żeby mieć zysk. To wymaga czasu, cierpliwości, starań, dokładania do inwestycji. Jeden minus tego jest taki, że entuzjazm i radość przychodzi dopiero, gdy wypłaca się należność, wcześniej oczekiwanie na efekty frustruje, deprymuje, czasem rzuca w rozpacz. Ale jak już się u Niego coś ulokuje, to nie ma bata, musi się zwrócić.

Powiedział mi Ojciec kiedyś, że jak się na coś długo czeka, to znaczy, że czeka się na to właściwe. Teraz się modlę, żeby to było to właściwe. A gdyby ktoś szukał pilnie pracy, to polecam świętego Josemaria Escriva. Załatwia robotę w 9 dni :)

Pozdrawiam wszystkich szukających światła w tym adwentowym czasie. Nawet jeśli mrok przysłania oczy, to blask poranka z pewnością otworzy je szeroko...

Serdeczności!

Anonimowy pisze...

Nie bede sie rozpisywal bo juz wspomnialem ze roznych argumentow jest mnostwo. Nie odbieram i nie zaprzeczam ze jestem idealny i zdaje sobie sprawe, ze nie zawsze jest czlowiek ok. Bo jakby tak nie bylo, to bym nie mial po co chodzic do spowiedzi. Podam przyklad: idziesz do pracy. Wykonujesz swoje zadania, okreslone czynnosci za ktore jest sie rozliczany. Robisz to naprawde dobrze. Obok Ciebie pracuje inna osoba, mowi ze jest Twoim kolega. Brzydko mowiac, robi z Ciebie i innych kolegow "wala" na kazdym kroku! Ty dostajes mniejsza wyplate (srednio) 300-350 zl. Jakbys sie czul/a? Nie widziala bys galganstwa? Ja osobiscie staram sie byc uczciwym i w porzadku w syosunku do innych ludzi. A to ze czasem sie ostrzej powie to nie znaczy ze jest sie dupkiem tylo jest to jakis rodzaj protestu "na cos". W Twoich slowach jest prawda, tego negowac nie mozna. Ale nie zawsze i nie wszystko bedzie sie tyczyc mnie. Osobiscie pomimo upadkow odczuwam wielkie wsparcie Boga.

jakoś pisze...

Załatwia robotę w 9 dni. Tak się mówi do tych, którzy ją stracili? Z uśmieszkiem-rozgrzeszkiem :)? Ja swoją mam, póki co, i może dlatego razi mnie taka poufałość. Chociaż bracia z Opus Dei pewnie się nie obrażą (ani nawet nie przejmą, bo nie zauważą), w końcu są wyjątkowo porządnie formowani. Długo to ile - do końca lekcji? A czy komuś otworzy oczy blask poranka - nie ma pewności, Zuza. Chyba że chodzi Ci o ten świt, który nigdy nie zagaśnie. W kwestii być może teraz dla Ciebie zasadniczej - oby to było to właściwe.

Prześlij komentarz