czwartek, 24 stycznia 2013

Ci od piwa, dworcowych megafonów i poprawiania torów

Mnich to facet, który stoi sobie na peronie dworca i czeka. Ktoś czyta gazetę, inny przechadza się nerwowo, gadając przez komórkę, a on sobie stoi i czeka. Ludzie na niego patrzą i mówią: "Skoro on czeka, to znaczy, że pociąg przyjedzie".







Brat Łukasz z Tibhirine powiedział kiedyś, że mnich to facet, który stoi sobie na peronie dworca i czeka. Ktoś czyta gazetę, inny przechadza się nerwowo, gadając przez komórkę, a on sobie stoi i czeka. Ludzie na niego patrzą i mówią: "Skoro on czeka, to znaczy, że pociąg przyjedzie".

Trapista Michał Zioło dodaje, że na tym peronie nie jest jednak tak smutno, jak nam się wydaje – wystarczy się rozglądnąć i posłuchać. Ci od megafonów dworcowych, czyli dominikanie, nadają przez nie rekolekcje ostatniej szansy, puszczają kojącą gregoriankę i zapraszają do dworcowej księgarni, gdzie nabyć można książkę „Dzikie czekanie, czyli jak bez przemocy wygarnąć zawiadowcy, co sądzę o tym opóźnieniu”. Konduktorki od Rydzyka sprawdzają miejscówki i czy zostawiliśmy gdzie trzeba niepotrzebny przecież w drodze do nieba bagaż. Tam, gdzie trzeba, czyli w przechowalni bagażu Ojca Dyrektora. Z dworcowego McDonalda przyjaźnie kiwa nam ksiądz Sowa. Ktoś w fosforyzującej kamizelce, podobny do Szymona Hołowni, przechadza się po peronie i rozdaje ulotki „ABC łatwego wsiadania do wagonu” oraz tabletkę z krzyżykiem dla cierpiących na chorobę lokomocyjną. Ktoś z brodą ks. Zalewskiego przechadza się z potężną miotłą i zagląda w zakamarki, szukając porzuconych papierów. Belgijscy koledzy tego stojącego mnicha z siatkami pełnymi butelek głośno zachwalają: „Piwo jasne, piwo jasne, piweńko!”. Mężczyźni w cywilu z młotkami na długim trzonku do obstukiwania kół i głów (widać, że należą do służb mundurowych, chyba jezuici) ostrzegają dyskretnie przed pojawiającymi się na torach drezynami linii regionalnych, bo to sekta i totalny gold amber. A farorze z Katowic kręcą się, kręcą na ławkach, zerkają i mówią: „No to jak nic nie jedzie, to my te tory trocha poprawimy”, i ruszają z dźwigiem.

A z góry Pan nasz na to patrzy i nie chce śmierci grzesznika, ale żeby się nawrócił, dlatego się spóźnia. A mnich? Jak stał, tak stoi. Chyba mu wszystko jedno, bo oddał swoje życie, składając ślub ustawicznego nawrócenia.

Z wywiadu Marcina Jakimowicza z o. Michałem Zioło OCSO




32 komentarze:

Anonimowy pisze...

zdjęcie z dominikańskiej pielgrzymki'12. Święto św. Dominika! ;)
i genialny tekst!
błogosławionego dnia!

o. Krzysztof pisze...

Najlepsi są farorze z Katowic. Cudo :)

siódemka pisze...

podoba mi sie ta dworcowo-peronowa wizja, ja bym jeszcze dodała postać siostry Małgorzaty Chmielewskiej, która rozgląda się czy komuś nie zimno, albo może nie głodny..:) sympatyczny tekst
pozdrawiam:)

martolivka pisze...

Rewelacja, baardzo mi się podoba :) taki to właśnie on jest, ten nasz cudny kościół, czy to się komuś podoba czy nie :))) Dzięki!

szpieg z krainy deszczowców pisze...

„Dzikie czekanie, czyli jak bez przemocy wygarnąć zawiadowcy, co sądzę o tym opóźnieniu” :D

Anonimowy pisze...

genialne :D

Magdalena pisze...

A ja poznałam nowe słowo: farorz :)) Nawet germanista uczy się całe życie:)) Przecudny, pełen humoru i dystansu obraz Kościoła:) Jak dobrze uśmiechnąć się widząc taką różnorodność a nie zaciąć się w sobie, że ma być po mojemu:)))
A myślę sobie, że nasz Pan z góry patrzy i nie raz się uśmiechnie to widząc a i czasem wybuch śmiechu tez mu się zdarzy :)))

martolivka pisze...

http://gryfnie.com/slownik-slaski/farorz/
To je ważno i zacno osoba na Śląsku. Tukyj wdycki wiara katolicko była silno. W myjszych miejscowościach życi toczyło się wokół kościoła. Miyjscym pobytu farorza je fara czyli probostwo. Farorz to je ważno postać dlo ludzi. To je wysłannik Boga.

Anonimowy pisze...

Mnie się szalenie miło kojarzą koleje. Nawet jeśli będę jutro strajkować, bo przecież w Wigilię spotkałam przesympatycznego konduktora. I miałam swój prezent od nieba na święta.

Anonimowy pisze...

Aha, to koleje będą strajkować, nie ja :-). Źle mi się napisało.

Anonimowy pisze...

I ludzie tak patrzą i tak mówią i ten mnich tak stoi i czeka, a potem podchodzi do niego... no, ktoś, i ten mnich mówi "ale was nabrałem, tak naprawdę stojąc tu w końcu zrozumiałem, że nie czekam na żaden pociąg i wolę latać samolotem, bo to szybciej i wygodniej"?

aurin pisze...

bardzo mi sie podobało :) dla kazdego miejsce jest, cel wspólny, a czy każdy dojedzie? miejmy nadzieję :)

Anonimowy pisze...

Na razie jedziemy, Ojciec. To znaczy stoimy i patrzymy na Ciebie. Czyli wporzo, przyjedzie.

o. Krzysztof pisze...

Jak powiedział mi dzisiaj współbrat: "Trzeba się ewakuować z tego świata". Tak więc cierpliwie czekajmy, korzystając z dobrodziejstw dworca :)

aurin pisze...

a tak mi przypomniało się we w związku :)

http://www.youtube.com/watch?v=8RQ2853hLAs

Anonimowy pisze...

do oczekującego na stacji mnicha:
-za czym tak stoi?
-za niczym. Tak sobie stoję.
-? W takim razie i ja postoję... ;)

Anonimowy pisze...

Barman tu nie komentuje, w każdym razie nie jako bar. Ale gdzie indziej pięknie napisał, że jak go strasznie wkurza jak o czymś pomyśli to sobie wtedy powtarza "wyluzuj barman, nie jesteś stąd". Ewakuacja nastąpi w swoim czasie, żadne trzeba. Najpierw Szczecin?
@Aurin, cokolwiek ustalicie na tej herbatce - kawusi: pełnia to Bóg, jakby nie liczyć. Nie ma Go co sprowadzać do własnych wyobrażeń.

eva pisze...

Apropos "trzeba się ewakuować z tego świata"- nie tak szybko, nie tak prosto i nie tak na własne życzenie....trzeba sobie zasłużyć na dobrą ewakuację:), choć rozumiem, ze ustawiczne dworcowe stanie z wszystkimi jego "dogodnościami" może być trudne, czy nużące. Więc cierpliwości...bo tej chyba mnichom nie brakuj;)

A. pisze...

Taaak!!! Farorze rządzą :D

patka pisze...

świetny tekst:)

Ewelina pisze...

Myślałam ,że będzie nowy odcinek z TZ ,ale tekst jest bardzo dobry .Fajna metafora peronu .
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Trafił mi się na trasie jeden taki co to zamiast megafony stroić i oliwić narzekał że czytający duka. Następną razą jak nie będzie takiego mrozu że strach żelaza dotykać pożyczę młotek od obstukujących tory i wytłumaczę że szacunek dla nadających jest mile widziany.
Że brak jest źle widziany.
Że nonszalancja w bezpośredniej bliskości Nadjeżdżającego jest już w ogóle porażką.
Młodość tłumaczy ale ma w tym wypadku za wiele do wytłumaczenia i może nie wystarczyć.
I teraz już Ojciec ma zwiększoną motywację żeby przesłoną następnego odcinka zakryć moje pretensje.

Anonimowy pisze...

Hmmm, a przyznam że trochę dysproporcją wadzi. Ten peron z wywiadu pełen samych zapracowanych z branży. A reszta gdzie? W pociągu? Nigdzie się nie wybiera? W bufecie? O tym, że żadna z kobiet się nie załapała, jeszcze wspominając.
Hmm, Proszę Ojca, jak to???
Z poważaniem,
A

Anonimowy pisze...

Smutno się czyta, że na peronie smutno.
W tramwaju nudno, na ulicy brudno, w autobusie trzęsie... I ci ludzie, kurczę, naokoło. Jak nic trzeba się ewakuować, bo nie idzie kurczę wytrzymać.

Anonimowy pisze...

Może nam Ojciec dać nową kartkę? Bo ta się trochę zabazgrała.
Jakąś z kwiatkiem?
Nie?
no czemu...
A chłopcy to tak pięknie ostatnio że hej, jak Wuc jest, to mam nadzieję że dumny z nich.
Ot taka prywata publiczna. Z radości.
Tak sobie tylko tańczę na peronie.
Stojąc i czekając.
"Niech wreszcie wstanie Twój dzień, ocalenie
przyniesie nam".
Zanim nam się marzenia o ewakuacji skrystalizują.

Anonimowy pisze...

troche mnie zasmuciło, że w pociągu nie ma protestantów;(

Anonimowy pisze...

Ojciec odpoczywa i dobrze. A mi z tego czekania i nasłuchiwania myśl się urodziła, że Bóg nas czasem doświadcza towarzystwem. W domu, w pracy, w zakonie. Stąd nieustanne szemranie, ciche popłakiwanie, bo ktoś depcze,ktoś głupi, inny słowami kaleczy dzień w dzień, w chorobę wpędzając ze służbowej gorliwości.
Nie jest lekko ze współtowarzyszami podróży.
I jeśli coś pomaga to tylko dobry pokarm na drogę.
Mam lekkie skrzywienie na punkcie książek, samotności i codziennej Eucharystii.
Bez wielu rzeczy można żyć, bez tych jest trudno.
A wszystko z prośbą o modlitwę za Ojca, za męczących podróżnych, i ogólne westchnienie wszystkich za wszystkich, za braci z nowicjatu żeby sobie do serca wzięli Litanię co ją o.Tomasz na blogu zawiesił.

Protestanci są, sygnalizację ustawiają.

zaplątana pisze...

Wszystkiego Najlepszego :)

Anonimowy pisze...

jesteśmy na blogowym odwyku ostatnio :)

Anonimowy pisze...

Ojciec tez musi złapać oddech od tej pisaniny:)a my poczekamy cierpliwie poczekamy:)))

Anonimowy pisze...

Mnichowi chyba rzeczywiście wszystko jedno. Bo belgijskie piwo, nawet Trapisten, nie bardzo jest dobre. Strasznie drogie pozatym. Ci od piwa. Sera, ekologicznych jaj i miodu robionego przez pszczoły kontrahentów zewnętrznych. Jeszcze trochę, a zaczną się zajmować dekupażem. Nie na jednak jak konkretna robota i jej konkretne efekty.

Unknown pisze...

jak sobie pomyślę, że chciał Ojciec do trapistów pójść to aż mnie ciarki przechodzą. Ojciec by się normalnie zmarnował. :)

Prześlij komentarz