poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Tydzień modlitw o powołania

Jedną z funkcji bycia chrześcijaninem jest pomaganie innym ludziom w odkryciu tego, jak dalece są zdolni kochać Boga. Albo inaczej: jak bardzo już Go kochają, sami o tym nie wiedząc.









Wracam autostopem z klasztoru benedyktynów, gdzie odbywałem zaległe rekolekcje indywidualne. Zatrzymuje się ciężarówka. W środku potężny kierowca z ponad trzydziestoletnim stażem. Objechał już całą Europę, wszystko widział, niczemu się nie dziwi, a teraz postanowił, że i mnie podszkoli z tego „jak to naprawdę wygląda życie”.

Zatrzymujemy się na kilkunastominutową przerwę, którą wyznacza mu pomiarowy przyrząd.  Zaczynam odczuwać głód więc proponuję, że pójdę zakupić jakieś bułki.
- Nie ma potrzeby, mam sporo jedzenia więc chętnie się podzielę - słyszę. 

Siedzimy w kabinie ciężarówki. Na turystycznym palniku gotuje się woda na herbatę. Marek,  kierowca ciężarówki, przygotowuje kanapki.

- Ty jedz, żebyś nie był głodny, a ja w tym czasie będę mówił - stwierdza.

Generalnie źle się dzieje. Zajadam kolejny kawałek chleba z salami i żółtym serem, słuchając o tym jacy to naprawdę są politycy, Kościół i oczywiście księża. Zbyt duże opłaty za pogrzeby, za śluby, alkoholizm, podwójne życie, kłujące w oczy wystawne samochody, pazerność na pieniądze…

- Marek, ja o tym wszystkim doskonale wiem i również mógłbym przytoczyć ci kilkanaście podobnych przypadków, także ze środowiska zakonnego  – przerywam monolog – ale powiedz szczerze czy nie znasz naprawdę żadnych innych księży?

Mężczyzna chwilę zastanawia się nakładając na chleb kolejną kromkę wędliny po czym robi falujący gest ręką.

- Pół na pół.

- To po co zaprzątać sobie głowę akurat tego typu przypadkami?

- Krzysiek – mówi z troską kierowca – ty ściągnij lepiej tę białą sutannę i jedź ze mną do Dani. Zapoznam cię z kolegami, zobaczysz życie na parkingu, posłuchasz ludzi i zobaczysz jak wygląda prawdziwe życie. Ja ci o nim chcę opowiedzieć, gdyż w klasztorze nigdy takich rzeczy nie usłyszysz.

Doceniam troskę, naprawdę. Przejechałem w życiu ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów autostopem, na stacjach benzynowych spędziłem kilkadziesiąt godzin, spowiadam, rozmawiam z ludźmi nie tylko w klasztorze, ale i chodząc do nich do domów, odbyłem setki rozmów, na parafiach w całej Polsce wygłosiłem kilkadziesiąt serii rekolekcji, poznałem sposób życia księży diecezjalnych i zakonnych, okazuje się jednak, że wciąż widziałem za mało, a Kościół jest przecież zupełnie inny niż do tej pory sądziłem.

Jedno jednak należy stwierdzić: Marek chce zgrywać twardziela i antyklerykała, ale jest przesympatyczny. Przed zjazdem na Niemcy zajeżdża drogę innej ciężarówce prosząc o podwiezienie mnie do Szczecina.
- Mam tu takiego zakonnika-dominikanina, który jedzie w twoim kierunku. Weźmiesz go ze sobą?- mówi przez CB radio.

Kierowca jest zdezorientowany, ale szybko się zgadza. Biorę plecak przesiadając się na środku ulicy do drugiego tira.

- Jak będziesz w okolicy przyjedź do mojej rodziny, ale koniecznie po cywilu - zaznacza - zrobimy grilla, wypijemy piwko, zaproszę sąsiadów i znajomych, dogłębnie dowiesz się jak wygląda naprawdę ten świat. Poznasz także wówczas prawdziwy Kościół - słyszę na pożegnanie.

Wymieniamy się numerami telefonów.

Po dwóch godzinach dzwoni komórka:
- Dojechałeś na miejsce?
- Już prawie.
- No, to dobrze - mówi jakby do siebie po czym odkłada słuchawkę.

***

Jedną z funkcji bycia chrześcijaninem jest pomaganie innym ludziom w odkryciu tego, jak dalece są zdolni kochać Boga. Albo inaczej: jak bardzo już Go kochają, sami o tym nie wiedząc. Każdy jest do tego powołany, choć na różny sposób.

Rozpoczął się tydzień modlitw o powołania. Redakcja Dominikanie.pl wraz z duszpasterzem powołań o. Łukaszem Wosiem OP przygotowali dla Was serię trzech video konferencji o tym jak rozeznać swoje powołanie. Konferencje wygłosił o. Adam Szustak OP, zostaną one udostępnione na Dominikanie.pl w dniach 21, 24 i 28 kwietnia.

Temat jak sądzę interesujący nie tylko dla osób zastanawiających się nad wstąpieniem do zakonu czy seminarium. 




8 komentarzy:

nikt pisze...

Przypadek, nie przypadek? W sobotę mam usłyszeć jakąś propozycję, nie wiem konkretnie jaką (ale trochę w związku z powołaniem) i nie wiem co zrobić. Może filmiki coś pomogą :)

szpieg z krainy deszczowców pisze...

nikt
powodzenia.
Warto iść do przodu, nie oglądając się bardzo za przeszłością.
Warto ryzykować. Zatrzymać się przy napotkanych /przypadkowo/osobach. Warto...szukać głebi ich "wzroku".

aga pisze...

ojcze
jak czytam opowieści o Twoich podróżach i relacje z nimi związane, to jakbym widziała i słuchała 13-tego apostoła Pana Jezusa, posłanego przez Niego do ludzi naszych czasów: do tych na drodze, i do tych wędrujących w sieci

dobrze mi się słucha, dobrze nam się słucha i chce się się wciąż więcej i więcej

basiek pisze...

To prawda co pisze aga porównując Ojca do 13 tego apostoła pana Jezusa naszych czasów.
A wracając do tego o czym Ojciec pisze wychodzi na to że czasami tacy niby twardziele jak ten mężczyzna gdzieś tam w środku w sercu okazują się dobrymi ludźmi. Podzielił się jedzeniem, czemu tak bardzo zależało mu na tym by Ojciec dojechał szczęśliwie na miejsce i jeszcze dzwonił, obcy człowiek. Wynika z tego że ten tylko przykładowy mężczyzna to dobry człowiek o dobrym sercu tylko może tak powierzchownie stara się być twardzielem i narzekając na polityków na księży. Nie możemy jedną miarą mierzyć wszystkich których spotykamy na swojej drodze bo czasami ten nawet nie wierzący albo szukający wiary jest lepszym czasami tylko może pogubionym człowiekiem .No świetny wpis pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

Ostrożnie z odczynnikami. Nadmiar zachwytu rozpuszcza.
Po sąsiedzku leżało żal nie przesznurować.
Dobry człowiek tylko rzadko we własnym klasztorze mieszka.
http://dominikanie.pl/blogi/tomasz_nowak_op_strefa_wodza/wpis,1504,rekolekcje_biala_nizna.html

Anonimowy pisze...

Ojciec. Mi to w sumie ryba ale możesz w końcu powiedzieć że tu nawet jak na obrazku jest wiewiórka to to i tak jest Pan Jezus?
Ja to wiem. Ogonka puchatego nie mam, uszy mi w pędzle nie rosną. Ja sobie dość wrogów własną głupotą narobię, nie trzeba mi jeszcze łaty takiej że się na powłoce nie mieści.
Bunt na pokładzie, normalnie noga moja więcej tu nie postanie. Proszę się tylko nie cieszyć za głośno bo to nie od razu.
Niech tylko naklejka na monitorze,nie łaź po Światłach bo zdrowiu własnemu i cudzemu szkodzisz, podziała. Dajcie 21 dni to sobie ścieżki neuronowe przetrę utwardzę i dobrze będzie.
Ojcu Tomaszowi pomóc chciałam, bo to dobry człowiek i pomaga błądzącym, włóczy się kaznodziejsko rzecz normalna, żebyśmy się dobrze zrozumieli.

Anonimowy pisze...

Ojciec pyszczę ale z wdzięcznością niezmiennie.
Życie jest i tak dość ponure a jak się je ciągnie ponad czterdzieści ileś to trochę przygina.
Nie mam jak o.Norberta dziadek że pięknie jest i żyć się chce.Nie.
P.S.
hasło na dziś do udowodnienia że nie jestem automatem - maddiest.
ma ktoś jeszcze pytania? no. dziękuję.

Soup pisze...

Już wcześniej wysłuchałam tych konferencji o powołaniu.... iiiiiii wciąż nic do mnie nie trafia. Może za bardzo kombinuję? Może to już właśnie to, tylko kurka wodna co to jest...

Prześlij komentarz