czwartek, 29 sierpnia 2013

Oni wcale nie chcieli się dopasować

Oni byli niedopasowani i tego  dopasowania nie chcieli. Nie mogli bowiem zatracić samych siebie. Nawet jeśli ceną była śmierć.









Oni byli niedopasowani i tego  dopasowania nie chcieli. Nie mogli bowiem zatracić samych siebie. Nawet jeśli ceną była śmierć.

Kilka miesięcy temu byłem w Lublinie z wykładem w ramach Dominikańskiej Szkoły Wiary. Idąc do klasztoru, kilka metrów za bramą krakowską, spotkałem młodego chłopaka, który stojąc z gitarą pod ścianą, mocnym i charczącym głosem głośno o czymś śpiewał. Zauważalne było jego przejęcie i zaangażowanie. Przystanąłem, wsłuchując się w tekst, po czym zapisałem sobie fragment:

Będę walczył z systemem, bo system mnie dobija. Ogranicza moją wolność i myśli zabija...

Wielu jest powołanych, powiedziałoby święte pismo.


Benedykt Groeschel, franciszkanin mieszkający na Bronksie, w kapitalnym tekście na temat rozwoju i śmierci życia konsekrowanego pisze:


Naśladując przykład takich świętych, jak Antoni z Egiptu, Paweł Pustelnik i były legionista rzymski, Pachomiusz, mężczyźni i kobiety ruszali drogą życia zaślubionego Bogu. Istotną, choć często nie dostrzeganą cechą owego życia jest tak zwana liminalność – stan bycia outsiderem w stosunku do ustalonego porządku każdej społeczności, nawet charakteryzującej się silną religijnością i uznawaniem wartości.



Nie jest tajemnicą, że dziś wielu buntowników i artystów spełnia funkcje, które kiedyś były monopolem mnichów, a które mnisi pospiesznie porzucili, po to by osadzić się w centrum, pośród uporządkowanego społeczeństwa. Nie bez powodu pierwsi chrześcijanie nazywani byli tymi, którzy idą w poprzek obowiązującym trendom. Oni też byli niedopasowani i tego  dopasowania nie chcieli. Nie mogli bowiem zatracić samych siebie. Nawet jeśli ceną była śmierć.

Dzisiaj, pisząc te słowa, myślę że spotkany w Lublinie chłopak był bliżej Ewangelii, niż mógłby przypuszczać.



Ludzie, którzy podburzają cały świat, przyszli też tutaj (...). Oni wszyscy występują przeciwko rozkazom Cezara, głosząc, że jest inny król (Dz 17, 6-7)


***

Przed momentem słowa utworu wpisałem w wyszukiwarkę i szybko okazało się, że należą do punkrockowej kapeli "Rozbujałe betoniary". Komentarz jednego z internautów pod kawałkiem (pisownia oryginalna):
Zwróćcie uwagę, że system zbiera swoje żniwa. Kiedyś skini, punki, metale też, a teraz? Każdy prawie ubrany tak samo. Rurki najlepiej te brązowe, jakaś koszula... Mimo, iż w każdej subkulturze zdarzają się klony, to w tych wymienionych wyżej było więcej różnorodności, też w ideologii. A teraz? Spytasz się kogoś, co sądzisz o polityce? - To gówno. Bez uzasadnienia, mówi tak, bo inni mówią...

Przypomniały mi się czasy liceum i ostatnich klas szkoły podstawowej, kiedy człowiek miał poczucie (dość naiwne, przyznaję), że tym swoim buntem zmienia świat. Jest jednak coś, co w tego typu zespołach wzbudza moją sympatię. Wśród zalewu bezideowych gwiazdeczek, muzykach śpiewających o niczym i bezwartościowych sloganach o "byciu sobą", (czytaj: byciu takim jak inni), betoniary, nawet jeśli są rozbujane, to zwracają uwagę na coś ważnego: każda walka, już sama w sobie, dodaje człowiekowi godności.


22 komentarze:

Przedsiębiorca pisze...

Gdybym potrafił dobrze pisać, napisałbym tak samo :) Kościół, jeśli chce być wiarygodny, powinien stawać po stronie ulicy. Pamiętam jeszcze te czasy, gdy wolność słowa była łamana, gdy wstawało się po 3 w nocy, aby ustawić się w kolejce za mięsem mając w kieszeni bloczek karteczek. Kościół nawet moim niewierzącym znajomym kojarzył się wówczas z przestrzenią wolności. Pozdrawiam z okolic Gdańska.

Unknown pisze...

Ten utwór wpada w ucho ;).
Przedsiębiorca - dobry post.
Myślę,że dziś mamy wyjątkowo paskudne czasy,kultura jest konsumpcyjna, ludzie rocznik 96+ są dość słabo wyedukowani jeśli chodzi o historię,bo co nowsze reformy edukacji robią z człowieka idiotę,a indywidualnych buntowniczych jednostek jest dość mało,częściej słyszy się "każdy""wszyscy" - tworzy się społeczeństwo masowe o którym genialnie pisze Ortega y Gasset w "Buncie Mas". Nie musimy generalnie walczyć z państwem,pozornie mamy wszystko,a to sprawia,że zanika w nas duch walki.

Dobrego dnia!.

Mati pisze...

Tak, czasy są teraz wyjątkowo paskudne. W latach 40-tych było lepiej i w 50-tych też, zwłaszcza w porównaniu do ZSRR i w 80-tych też było super: mnóstwo historii w szkołach, nic do konsumpcji i można się było buntować. A w czasie wojny były takie fajne tajne komplety. Fu.

Magdalena. pisze...

Czasy - zawsze narzeka się na te, które są. Bardziej, niż o czasy, trzeba się pytać kim ja jestem i dokąd dążę, jak chcę żyć w tych czasach, w których jestem. Bóg zbawia każdego w jego własnej historii, w czasach, w których żyje. Ani tym przed nami, ani tym po nas idealnie i super lekko nie jest. Żyję teraz, żyję tutaj. Grunt, by przeżyć swoje życie mądrze. Tyle można zrobić.

Anonimowy pisze...

Zależy w jakich kategoriach o jakich czasach się myśli. Bo spoglądając na to co człowiek sobą reprezentował, to tak, tamte lata były lepsze. Oczywiście wyłączając jednostki, które żeby "być kimś" potrafią się zeszmacić w każdych czasach.
Bo wtedy większą wagę przykładało się do WARTOŚCI, niż do obecnego pędu za forsą, stanowiskami itd. Ogólnie byle szybciej i więcej mieć. I to ja, ja, ja, co mnie obchodzą inni.
Ta, były tajne komplety, bo ludzie chcieli się uczyć, nie zapominać o historii kraju. Teraz masz szkół, a szkół, a i tak za dużo się od biednych uczniów wymaga. Itd., itp.

TaxiDriver pisze...

Mati: bardzo lubię Twoje komentarze, tu nie chodzi o wojnę, ale o pewną stagnację, która otępia człowieka, gdy o nic ważnego nie musi w życiu walczyć.

Kasia Sz. pisze...

Bardzo mi się podoba to zdanie: "Każda walka, już sama w sobie, dodaje człowiekowi godności.". Nawet jeśli walczymy z drobnymi sprawami w swoim życiu to przynajmniej walczymy.

----------------------------------------------------------------------
Tu chciałam podać link dla Ojca i dla wszystkich, którzy mają jakieś problemy i szukają rozwiązań albo po prostu chcą sobie te problemy uświadomić. Podaję link dla o. Krzysztofa, bo stykając się z ludźmi może im polecić tę link do tej książki albo nawet sam sobie poczytać. Daję ten link dla Zuzy, bo może w swojej pracy psychologa stykać się z ludźmi z różnymi problemami. Tam jest bardzo dużo ciekawych rzeczy. Klikając na zielone podświetlenie wchodzi się do całego rozdziału książki. Czasem ludzi nie stać na psychologów, czasem ich nie stać na książki, więc tu można sobie wiele rzeczy przeczytać, bardzo fajnych o stosunkach międzyludzkich we wszelkiej postaci:

http://mateusz.pl/ksiazki/ja-bkrp/


Pozdrawiam - Kasia.

Anonimowy pisze...

//Będziemy – jacy zechcemy
Byle wiedzieć nam – czego chcieć,
Lecz – nie wiemy – czego nie wiemy,
Więc nie mamy – co chcemy mieć.
Mogliśmy, czego nie wolno,
Co wolno – nie chcemy móc.
Wolimy niewolę niż wolność,
W której nie ma o co łbem tłuc.
Więc będziemy – jacyśmy byli,
Więc jesteśmy – a jakby nas brak
W tej krótkiej danej nam chwili,
Której jutro nie będzie i tak...// Jacek Kaczmarski

i zapytanie jeszcze...jaka róznica jest (i czy jest) pomiedzy betoniarami rozbujałymi, a rozbujanymi? Bo mnie sie wydaje, że to są dwie różne betoniary...

o. Krzysztof pisze...

Dobre pytanie, ciekawe czy sami twórcy wiedzą? :)

Sto Twarzy Grzybiarzy pisze...

Zawsze bawiły mnie nazwy punkowych kapel, by wymienić tylko: Defekt Muzgó (pisownia własna), Sedes, Zielone Żabki, Zabili mi żółwia, Piwniczne odpady, Zbuntowany kaloryfer, Mirabelki w tym roku nie obrodziły, Kalesony Boga Wojny, Grupa naukowców badająca niezniszczalność pudełka po serku homogenizowanym, Schemat ideowy gwoździa czy Dziurawej pół czekolady.

Dzięki za ten wpis :)

Soup pisze...

Rozbroiły mnie te "Rozbujane Betoniary"
Pamiętam kiedyś jadąc w Toruniu autobusem nr 18, jak z radia u pana kierowcy dobiegła mnie treść piosenki jakiegoś zespołu punkowego (teraz wiem, że to Bunkier) - to była zapowiedź ich płyty:
"Wyskocz z autobusu, kierowca kłamie!!".
Miny kierowcy nie widziałam, ale musiała być bezcenna ;)
A o tych niedopasowanych bardzo dobry wpis.... Tylko gdzie położyć takie niedopasowane, przecież każdy jakieś miejsce mieć musi...

TaxiDriver pisze...

Świetna historia z Bunkrem. Ciekawe co to było za radio?

Mati pisze...

@Taxi Driver: jak to nie musi: musi walczyć o siebie, o swoje marzenia, rodzinę, o to, żeby się nie sprzedać w tym bałaganie i żeby być uczciwym człowiekiem. To bardzo dużo rzeczy. A jak komuś mało to jeszcze zostają głodne dzieci w Afryce, Chińscy dysydenci siedzący w więzieniach itd., skolko ugodno.

PS. 1 Chyba ostatnio przesadzam ze złośliwością.

PS. Zielone Żabki!!!!!!

Magdalena. pisze...

@ Mati: no właśnie. Zawsze jest o co walczyć i chyba zawsze jedną z tych rzeczy jest to, żeby się nie sprzedać.

Nazwa zespołu też mnie zmiażdżyła, podobnie jak "wyskocz z autobusu, kierowca kłamie" oraz "Mirabelki w tym roku nie obrodziły" ... :D

Anonimowy pisze...

Anonimowy (Juncus)
(w nawiązaniu do postu anonimowego z 29 sierpnia 2013 16:39)
Fajnie, że ktoś wreszcie wrzucił ten fragment. Nigdy nie mam ochoty do wyrażania własnego zdania, ale już ktoś odwalił całą robotę ;)...
Zdecydowanie warto odsłuchać tego fragmentu w oryginale.
Jest to "Requiem rozbiorowe" Jacka Kaczmarskiego
Wspomniany fragment tyczy minuty od 7:38
http://www.youtube.com/watch?v=szszbHp9pEY
Od kedy odkryłem ten fragment, żyję z wrażeniem, że oddaje on idealnie istotę naszego życia. Tak w dużym uproszczeniu: Dlaczego ciągle poszukujemy? Dlaczego ciągle jest nam za mało? A jak mamy to co chcemy, to szukamy czegoś innego. Potem przekonujemy się, że jednak kiedyś było dobrze... I w zasadzie można skończyć twierdzeniem Kazimierza "Gdybym wiedział to co wiem..."
Na chwilę obecną, wyżej wspomniany w komentarzach fragment Kaczmarskiego (przynajmniej dla mnie) idealnie oddaje naszą zmienność i różnorodność, tak jakby ten fragment był praprzyczyną wszystkiego. Kiedy to pojąłem, wreszcie zatrzymałem się w miejscu... Poruszam się nadal, ale woooolllllnnnnniiieeejjj. Między innymi dlatego nie chce mi się komentować;)
Ale skoro już się okazja pojawiła, to może Wy znacie jakieś inne fragmenty potrafiące tak dobrze wytłumaczyć dlaczego tak pędzimy, dlaczego wciąż poszukujemy? A może wcale nie pędzimy, wcale nie poszukujemy?

Anonimowy pisze...

Anonimowy (Juncus)
Dokładny czas w utworze Kaczmarskiego to 7:10. Przepraszam za pomyłkę.

Soup pisze...

@TaxiDriver Program III Polskiego Radia ;), gdzie indziej czegoś takiego się nie usłyszy chyba :D

Anna K. pisze...

Cieszę się, że zasłużyła na uznanie moja walka o prawdę, o godność ludzką oraz o niewykrzywianie Jezusa, jakim dał się nam poznać w Ewangelii, którą to walkę (w skromnym wymiarze) prowadzę na rzecz osób krzywdzonych przez Kościół (mowa o osobach porzuconych i skazanych na samotność do końca życia pod rygorem odebrania im przez Kościół sakramentów).

Cieszę się też z wyrażonego pośrednio uznania dla codziennej mojej i innych ludzi walki o byt i o inne rzeczy.

Napisałam to, bo ten wpis o. Krzysztofa jest cenny - pokazuje on, że kiedy się walczy o coś słusznego i prawdziwego, często jest się traktowanym jak outsider i spotyka człowieka od innych ludzi wiele przykrości.

Dobrze dla mnie jednak wiedzieć, że ta walka i tak ma sens i zasługuje na szacunek. Wierzę, że coś z niej dobrego wyniknie dla ludzi.

Dziękuję więc za wpis.

Dyskusji in merito nie podejmuję, bo obiecałam, że nie będę znów udzielać się w dyskusjach i pisać tych samych argumentów (oczywiście argumentów przeciwko skazywaniu ludzi na samotność i na zakopywanie ich talentów i ich jestestwa pod groźbą odebrania im tego, co najcenniejsze w wierze: sakramentów).

Chciałam tylko zwrócić uwagę na trafność tego wpisu wobec tej właśnie sprawy.

A nazwy punkowych kapel fajne, moje czasy licealne to właśnie końcówka lat 80-tych, więc dobrze pamiętam te klimaty, Kaczmarskiego też. :)

Anonimowy pisze...

Pytanie tylko,czy walka z wiatrakami ma sens?..

Anonimowy pisze...

no ma. zmienilo sie pare rzeczy na przestrzeni wiekow na lepsze, w niektorych kisniemy nadal, ta walka to chyba ciagly proces. i potrzebny, zeby zyc uczciwie oraz prawdy i Prawdy szukac. jakby powiedziala pewna filmowa postac: 'zycie to walka'. i faktycznie zarowno walka, jak i te zmiany spoleczne na przestrzeni wiekow, z godnoscia maja wiele wspolnego. Herbert tez nad ty myslal i napisal, ze chociaz " po zlote runo nicosci", ale "badz wierny" i "idz".

fanka Łysiny Lenina (taki zespol:)

Anonimowy pisze...

oj, ten Herbert z runem nicosci nie gra z wczesniejszym kontekstem. ale chodzi mi o to, ze moze my efektow wlasnej walki nie widzimy od razu i zostajemy po tych naszych (moze naiwnych) bojach z niczym w reku, a dopiero w o wiele pozniejszym czasie wydaja one plon... hm, a moze o to chodzi wlasnie, zeby zostac z tym "runem nicosci" w reku!? no bo w koncu "co mamy, czego bysmy nie otrzymali"?

a moze jedno drugiego nie wyklucza?

no i chcialam odpowiedziec Anonimowemu od wiatrakow, a tylko pytan namnozylam. ale przynajmniej nie zatracilam swojego poszukujacego i niedopasowanego stylu wypowiedzi ;P


fanka Łysiny Lenina (tez zespol:)

Anna K. pisze...

I jak tu nie walczyć z wiatrakami... :(

Na dominikanie.pl, na pierwszej stronie jest banner z zachętą do przeczytania artykułu na temat samotności opublikowanego w najnowszym numerze miesięcznika "W Drodze". Wywiad z ks. Malińskim. Rozmowa na dwie strony, padają pytania o różne aspekty samotności, ksiądz analizuje różne przypadki, powołuje się na swoje doświadczenia i rozmowy z ludźmi samotnymi, mowa jest o tym jak bardzo ludzie potrzebują i pragną być z kimś bliskim i jakie to jest dla nich ważne w życiu i jakie słuszne (skoro czują takie powolanie), ksiądz snuje analizy, dzieli "singli" na ileś kategorii, wspomina nawet o homoseksualistach.

Wywiad aspiruje do rzetelności i przekrojowości, jak również do "pochylania się z troską" nad singlami i do chcenia im przychylić nieba.

Tymczasem nie pada w nim ani razu słowo "rozwód", "rozwiedzeni", "po rozwodzie", "porzuceni" i tak dalej.

Ta (ogromna przecież!) grupa ludzi, tj. ludzi rozwiedzionych, W OGÓLE NIE ISTNIEJE ani dla redaktorki ani dla księdza Malińskiego ani dla redakcji miesięcznika "W Drodze", która niby podjęła temat samotności, bycia singlem itp. i krzyczy o tym fakcie na okładce swojego pisma, tytułem artykułu. :(

Ta grupa ludzi dla Kościoła NIE ISTNIEJE. Jest mowa o singlach, ale milionów singli porzuconych/ rozwiedzionych nie ma w ogóle w kadrze.

I tak jest w kościele od dawna. Wspominałam kiedyś, że od dawna czuję się tak, jakbym dla Kościoła nie była człowiekiem, tylko ufoludkiem. Są piękne kazania, książki itp. o tym jak bardzo kobieta i mężczyzna "są komplementarni", jak bardzo człowiek jest powołany do bycia z drugą osobą i jak OK jest tego potrzebować i jak Bóg błogosławi takim pragnieniom i tak dalej. Gdy tymczasem występuje dorozumienie, że Bóg błogosławi, ale "ludziom", a nie rozwiedzionym. Oni mają być samotni, ale jest to dorozumiane, bo nikt w Kościele nie chce powiedzieć tego głośno, choć do tego sprowadza się podejście Kościoła.

Pytanie retoryczne: dlaczego są tak niewygodni, niewarci żeby o nich wspomnieć w artykule, w którym powinni się znaleźć, bo ich dotyczy? :(

Kiedy wreszcie ktoś będzie na tyle odważny, żeby przełamać tę zmowę milczenia w Kościele?

Gdzie jest charyzmat dominikański, jeżeli w piśmie dominikańskim nikt nie ma odwagi w artykule o samotnych wypowiedzieć słowa "rozwód" i poświecić tym braciom i siostrom w Chrystusie, którzy są rozwiedzeni i samotni choć 1 zdanie???????

Prześlij komentarz