Dojrzałość duchowa nie polega na tym, aby wciąż pytać czy coś jest grzechem czy nie, ale napytaniu, w jaki sposób mogę lepiej służyć Bogu.
12 komentarzy:
Kasia Sz.
pisze...
Nie wiem na czym polega dojrzałość duchowa, ale zdjęcie przednie. Dojrzałość duchowa to może pogodzenie się z samemu ze sobą, ale do tego są potrzebne warunki. Owszem, mówi się nie trzymaj się warunków. Ale to slogan. Żeby być pogodzonym ze sobą to trzeba mieć fajną pracę, w miarę życzliwych ludzi wokół, jako takie finanse, ciepłą rodziną, niektórzy zwierzaki. I to powoduje, że bardziej siebie akceptujemy, swoje ograniczenia. W innym wypadku bywa trudno o dojrzałość duchową, choć może niektórzy uzyskują ją nawet jeśli cierpią.
dla mnie dojrzałość duchowa to słowa św. Teresy z Avila "Niech nic cię nie troska, niech nic nie budzi twojego strachu. Wszystkie rzeczy przemijają; Bóg jest niezmienny. Ktokolwiek ma Boga, nie potrzebuje niczego innego; sam Bóg wystarczy za wszystko"
Rozumiem kontekst wypowiedzi i całkowicie się zgadzam, ale sam wolę na przykład coś takiego: dojrzałość duchowa to gotowość na spotkanie z Ojcem... Swoją drogą, ciekaw jestem reakcji kogoś, dla którego temat ducha, (i to znajdującego się w nim !) jest zupełną abstrakcją, czytającego Zamek Wewnętrzny Teresy - mieszkanie 1 i 2, a tym bardziej - Noc Ducha św. Jana od Krzyża. Po grzechu pierworodnym, po naszych grzechach - ile tam najgorszego brudu w tym naszym duchu.
Moim zdaniem, to jeszcze nie jest dojrzałość. Dojrzałość może być wtedy, kiedy bez stawiania żadnych pytań pójdzie się ze światłem tam, gdzie inny człowiek już stracił nadzieję na ciepło, i jasność. Ale nie dlatego żeby coś dać, zrobić, dla innych, dla Boga. Ale z palącego pragnienia. Pragnienia Dobra.
Dla mnie dojrzałość duchowa to wierność Bogu w każdej sytuacji i zgoda na to, żeby spełniać Jego wolę. Z jednej strony cieszę się, że coraz bardziej mi się to udaje, a z drugiej widzę jaka ciągle jestem w tej kwestii zielona.
myślę,że ów problem bierze się z tego,że ludzie myślą,że są grzesznikami bo grzeszą ,idąc dalej więc jak przestaną grzeszyć to przestaną być grzesznikami,heh.
Łatwo jest szukać dojrzałości duchowej jak ma się zapewnione warunki bytowe, nie ma się ciągłego stresu i ciągłej niepewności o przyszłość. Kochana Teresa z Avila też się wypowiadała na tym gruncie, że siostry mają być wyspane i w miarę najedzone, nie musieć martwić się o swoje utrzymanie. Lepsze służenie Bogu, kiedy jest się w świecie jest często nieporównywalnym obciążeniem - ponieważ wzrasta ilość wymagań, a pomocy nie ma. Teksty o "zaufaniu" i że "Bóg się zatroszczy" przyprawiają mnie o mdłości, bo za wiele razy dla Boga coś było utracone i Bóg nie pomógł w żaden sposób. Wiele można stracić - z wiary, z zaufania, z chęci - jeśli człowiek idzie za Bogiem i obija się o puste ściany. Być może Bóg jest zawsze z nami, ale to nie zmienia nic poza perspektywą eschatologiczną. Daje szczęście? Pewnie w wieczności, tak. Ale w moim wieku to jeszcze jakieś 60 lat życia na pograniczu godności i zastanawiania się co jeszcze dobry Bóg mi zabierze - albo będzie przy mnie ze swoim kochającym współczuciem i pozwoli do szczętu zrujnować.
Oj ojciec trafił w sedno,ale ja nie czuję się dojrzała,nawet w tej sferze.Ostatnio usłyszałam takie słowa"Gdy nie zadajesz pytań o to czym jest życie -jesteś dojrzały"Wiele czasu potrwa aż do tego dojdę
Dojrzałość - to stan idealny - ale chyba liczy się droga.... Dobrze, że jesteście w Łodzi...ja przybyłam tu w tym samym mniej więcej czasie ale wiem, że to moje miejsce i moje miasto. Dziękuję.
12 komentarzy:
Nie wiem na czym polega dojrzałość duchowa, ale zdjęcie przednie. Dojrzałość duchowa to może pogodzenie się z samemu ze sobą, ale do tego są potrzebne warunki. Owszem, mówi się nie trzymaj się warunków. Ale to slogan. Żeby być pogodzonym ze sobą to trzeba mieć fajną pracę, w miarę życzliwych ludzi wokół, jako takie finanse, ciepłą rodziną, niektórzy zwierzaki. I to powoduje, że bardziej siebie akceptujemy, swoje ograniczenia. W innym wypadku bywa trudno o dojrzałość duchową, choć może niektórzy uzyskują ją nawet jeśli cierpią.
dla mnie dojrzałość duchowa to słowa św. Teresy z Avila
"Niech nic cię nie troska, niech nic nie budzi twojego strachu. Wszystkie rzeczy przemijają; Bóg jest niezmienny. Ktokolwiek ma Boga, nie potrzebuje niczego innego; sam Bóg wystarczy za wszystko"
Rozumiem kontekst wypowiedzi i całkowicie się zgadzam, ale sam wolę na przykład coś takiego: dojrzałość duchowa to gotowość na spotkanie z Ojcem...
Swoją drogą, ciekaw jestem reakcji kogoś, dla którego temat ducha, (i to znajdującego się w nim !) jest zupełną abstrakcją, czytającego Zamek Wewnętrzny Teresy - mieszkanie 1 i 2, a tym bardziej - Noc Ducha św. Jana od Krzyża.
Po grzechu pierworodnym, po naszych grzechach - ile tam najgorszego brudu w tym naszym duchu.
Moim zdaniem, to jeszcze nie jest dojrzałość. Dojrzałość może być wtedy, kiedy bez stawiania żadnych pytań pójdzie się ze światłem tam, gdzie inny człowiek już stracił nadzieję na ciepło, i jasność. Ale nie dlatego żeby coś dać, zrobić, dla innych, dla Boga. Ale z palącego pragnienia. Pragnienia Dobra.
Dla mnie dojrzałość duchowa to wierność Bogu w każdej sytuacji i zgoda na to, żeby spełniać Jego wolę.
Z jednej strony cieszę się, że coraz bardziej mi się to udaje, a z drugiej widzę jaka ciągle jestem w tej kwestii zielona.
myślę,że ów problem bierze się z tego,że ludzie myślą,że są grzesznikami bo grzeszą ,idąc dalej więc jak przestaną grzeszyć to przestaną być grzesznikami,heh.
Łatwo jest szukać dojrzałości duchowej jak ma się zapewnione warunki bytowe, nie ma się ciągłego stresu i ciągłej niepewności o przyszłość. Kochana Teresa z Avila też się wypowiadała na tym gruncie, że siostry mają być wyspane i w miarę najedzone, nie musieć martwić się o swoje utrzymanie. Lepsze służenie Bogu, kiedy jest się w świecie jest często nieporównywalnym obciążeniem - ponieważ wzrasta ilość wymagań, a pomocy nie ma. Teksty o "zaufaniu" i że "Bóg się zatroszczy" przyprawiają mnie o mdłości, bo za wiele razy dla Boga coś było utracone i Bóg nie pomógł w żaden sposób. Wiele można stracić - z wiary, z zaufania, z chęci - jeśli człowiek idzie za Bogiem i obija się o puste ściany. Być może Bóg jest zawsze z nami, ale to nie zmienia nic poza perspektywą eschatologiczną. Daje szczęście? Pewnie w wieczności, tak. Ale w moim wieku to jeszcze jakieś 60 lat życia na pograniczu godności i zastanawiania się co jeszcze dobry Bóg mi zabierze - albo będzie przy mnie ze swoim kochającym współczuciem i pozwoli do szczętu zrujnować.
Anonimowy: wiele zakonów czeka na kandydatów, zamyka się klasztory z powodu małej ilości zakonników czy zakonnic. Co więc stoi na przeszkodzie?
DD to zgoda na to, co Jest. I że we wszystkim jest On i wszystko jest Łaską:)
Oj ojciec trafił w sedno,ale ja nie czuję się dojrzała,nawet w tej sferze.Ostatnio usłyszałam takie słowa"Gdy nie zadajesz pytań o to czym jest życie -jesteś dojrzały"Wiele czasu potrwa aż do tego dojdę
Dojrzałość - to stan idealny - ale chyba liczy się droga....
Dobrze, że jesteście w Łodzi...ja przybyłam tu w tym samym mniej więcej czasie ale wiem, że to moje miejsce i moje miasto. Dziękuję.
Prześlij komentarz