sobota, 7 września 2013

Kuchenny piec i stajnia

Kto szuka Boga w jakimś sposobie życia, chwyta ten sposób, traci zaś ukrytego w nim Boga.










Szukanie Boga ograniczone do samych praktyk, na które nalepia się religijną etykietę, może minąć się z celem:
Jeżeli wyobrażasz sobie, ze w przeżyciach wewnętrznych, nabożeństwach, słodkich zachwytach i w szczególnych łaskach Bożych otrzymujesz więcej niż przy kuchennym piecu lub w stajni, postępujesz tak samo, jakbyś Bogu owinął płaszcz dookoła głowy i wsunął go pod ławę. Kto bowiem Boga szuka w jakimś sposobie  życia, chwyta ten sposób, traci zaś ukrytego w nim Boga. Ten natomiast, kto Boga szuka bez takiego sposobu, ujmuje go takim, jakim jest On sam w sobie; człowiek taki żyje z Synem i jest samym życiem". (Mistrz Eckhart)

Nie wydzielone praktyki lecz życie takie jakie jest, to najlepsze miejsce na spotkanie z Bogiem. Praktyki są jedynie pomocą.


13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O jakie to prawdziwe! I do tego zbieżne z tym co dziś w homilii ranompowiedzial papież.
aMaria

Anonimowy pisze...

Ale do tego potrzebne jest pełne i szczęśliwe życie, bo jeśli Bóg jest ostatnią deską ratunku przed smutkiem albo rozpaczą to się Go szuka tam gdzie jest. Jak plastra na ból. Tam gdzie na pewno jest." Życie jakie jest" jest czasem za bardzo bez sensu. A że w tym jest mało miłości?
Ano jest.

eStillaMaris pisze...

"Kto szuka Boga w jakimś sposobie życie, chwyta ten sposób, traci zaś ukrytego w nim Boga."
warte zapamiętania

Anonimowy pisze...

"Kto szuka Boga w jakimś sposobie życie, chwyta ten sposób, traci zaś ukrytego w nim Boga."

więc pasje nie mają racji bytu wg powyższego
a wolontariat?

dla mnie temat sporny, warty dyskusji, bo można z Bożą łaską odnaleźć sposób życia i razem z Bogiem kroczyć w tym wyborze

Anonimowy pisze...

Przeciwnie, właśnie takie życie jest zgodne z tym o co chodzi. Bóg znaleziony we wszystkim poza ścisłą religijną praktyką. Tzn we wszystkim innym też, żeby nie było że praktyki należy wykluczyć.
Radość i miłość w najdrobniejszych rzeczach powszednich.
Mówię jak lizus prymus ojcze. Taka wynaturzona prośba o strzelenie z lekka w czerep żeby się naprostowało. Z łapy albo błogosławieństwem.
Nie mówię co mam, mówię co mi się wydaje.
A mam mało bo mi się kochać odechciało.

Anonimowy pisze...

anonimowy z 10:03
Też mi się kochać odechciało...kiedyś. Ale zakapowałam powoli dlaczego. Człowiek jest czasem taki gupi, że biegnie za jakimiś cukierkami, szuka wyjątkowości jakiejś, daje się ponieść zauroczeniom, daje się oszukać jednym słowem. Sam siebie oszukuje. Bo praktyki nie zbawiają. Są tylko pomocą- uzdolnienia do czegoś. I przychodzi rozczarowanie, i tylko zatracić się w marazmie i drętwocie, rutynie jakiejś, monotonii, albo położyć się z żalu na ziemi i się tylko rozryczeć z bezsilności i z poczucia bezsensu. Bo przecież miało być inaczej.
Miało być właśnie tak, jak się stało :) I człowiek sam sobie nie zdaje sprawy nawet z tego, że niektóre momenty (nie raz tragiczne) w życiu to jakby powtórne narodziny mogą być dla niego. Wychodzi z czegoć, i uczy się na nowo oddychać. Patrzy na rzeczywistość, jakby już z innej perspektywy. Fascynuje się orawdziwym życiem i relacjami -na prawdę.
Czasem, jest otrząśnieście się- bo ktoś da nam po twarzy, bo wyobrażaliśmy sobie coś, a prawda okazała się inna. Czasem, samemu potrzeba znalaźć sobie kogoś, kto sprowokuje do otrząśnięcia się.

Anonimowy pisze...

Dziękuję. Bo mi się odechciało pchać pod górę kamień. Obrywać bez sensu, jak świnka z drewnianą nogą za stukanie obcasami. Mówić że wystarczy że Bóg mnie kocha. Nie wystarczy. W tej chwili nie wystarczy. Łatwo powiedzieć ze nie ważne kim się jest jeśli człowiek czuje że jest na swoim miejscu. Co jeśli nie jest? To jest tak prosto mówić, ciesz się że żyjesz, inni mają gorzej. Z jednej strony wiem że mają, z drugiej, spróbuj tak latami żyć bo musisz, bo nie wolno się zabić.
Nie szukam wyjątkowości, chciałbym żeby ktoś mnie przytulił. Żeby ktoś za mną zatęsknił. Żeby wolał żebym raczej była niż żeby mnie nie było. Chciałabym mieć miejsce w którym byłabym u siebie.
I że biorąc pod uwagę to jak naprawdę lekkie i proste mam życie, bluźnierstwem jest to co myślę. Boże jak mam żyć to daj mi jakiś dobry powód.

Anonimowy pisze...

Zanim ojciec powie że to nie kącik dla psychicznie połamanych, a Bóg Ojciec spełni prośbę powiem tylko, Boże Ojcze chciałoby mi się chcieć żyć.
Ojcze - spokojnie, już nic. Spadam i milczę.

Anonimowy pisze...

Tylko nie milcz...pisz proszę Cię czasem coś :)
Nie idzie tu tylko przecież o miejsce fizyczne...czy nawet o osoby z którymi żyjemy, czy które spotykamy. Chodzi o doświadczenie prawdziwego spotkania z nimi. Z szacunkiem, i bez udawania kogoś innego kim się nie jest.
Iść pod górę nadal, warto. Ale wywalić ten kamień.
:X

XYZ pisze...

@Anonimowy 16:37
Kilka lat temu napisałabym dokładnie to samo co Ty. Dzisiaj, chociaż nie skaczę nieustannie z radości i żyję w tej samej zewnętrznej rzeczywistości, to jednak wiem, że warto żyć bo:
-wszystkim smakowała szarlotka, którą upiekłam
-pan wybierający aluminiowe puszki ze śmietnika powiedział mi "dzień dobry", a ja się uśmiechnęłam
-była piękna pogoda i czytałam na balkonie
-robaczywe jabłko okazało się bardzo smaczne
-jutro nie muszę wcześnie wstać
-itd.
Pewnie te powody są teraz dla Ciebie niewystarczająco dobre, a może Cię nawet śmieszą.
Zmiana w postrzeganiu życia nie przyszła mi łatwo i nadal łatwo nie jest, ale jest możliwa - to wiem na pewno.
I wiesz o co prosić Boga - to też dużo. Pomodlę się za Ciebie. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Powiem tylko jeszcze raz - dziękuję.
Za oba powyższe. I nie, nie śmieszą, ale i nie wystarczają.

Anonimowy pisze...

Nie w natchnieniu a w działaniu...Zdaje się, że tak mam rozumiec dzisiejsze spotkanie z Panem Bogiem...Idę do pracy łatwiej niż zwykle, myśląc o stajni i piecu.Dziękuję.

cień pisze...

Wybrana droga ma być środkiem, a nie celem samym w sobie... celem jest Bóg. Właśnie odkryłam to na nowo, a niby takie to oczywiste... Dziękuję, Ojcze.

Prześlij komentarz