wtorek, 11 marca 2014

W rocznicę śmierci ojca Joachima Badeniego

Grobowiec dominikanów w Krakowie: pod imieniem zmarłego przeżyte lata i data śmierci - dla nas jest ona najważniejsza. Oznacza datę narodzin do prawdziwego życia. 







Resurrectionem Mortuorum Expectant

Joachim Badeni, lat 98 + 11.III.2010

W dominikańskich klasztorach jest zwyczaj, że przed każdym obiadem czyta się zakonną księgę zmarłych, a po niej psalm 129, De Profundis.

Przypominamy sobie o braciach, którzy w drodze do pełni szczęścia nas poprzedzili. 

Dzisiaj czytaliśmy:

11 marca 2010 zmarł w Krakowie ojciec Joachim Kazimierz Badeni. 
(...) 
Pod koniec życia zaczął udzielać wywiadów, na podstawie których powstało kilkanaście książek; wiele z nich stało się bestsellerami osiągającymi wielotysięczne nakłady. Był cenionym spowiednikiem i kierownikiem duchowym, miał charyzmat kojarzenia par małżeńskich i dar uzdrawiania. Z wielką czcią odnosił się do Eucharystii, którą zawsze sprawował w wielkim skupieniu. Przez wielu braci i ludzi świeckich był uważany za mędrca i mistyka. Był człowiekiem pełnym dobroci i poczucia humoru, umiejącym cieszyć się z sukcesów innych braci, zwłaszcza młodych ojców i braci studentów. Przez ostatnie półtora miesiąca życia bardzo cierpiał, jednak swoje cierpienie znosił z wielką pogodą ducha, humorem i wdzięcznością dla braci, którzy nim się opiekowali. Zmarł w opinii świętości.  
(...)

Miałem przywilej mieszkać wraz z nim w jednym klasztorze. To człowiek, który nie zawłaszczał ludzi dla siebie. Potrafił z nimi przebywać, lecz tęsknił za samotnością przed Bogiem. Doskonale wiedział, że żaden człowiek nie jest w stanie go zaspokoić do końca. W 1961 r. rozpoczął nowicjat w klasztorze Kamedułów na Bielanach, jednak po kilku miesiącach powrócił do naszego zakonu. 

Miał dar mówienia w prosty sposób o trudnych sprawach. Kiedyś stwierdził: "Do życia duchowego potrzebne są dwie rzeczy: gorące serce i chłodny, kalkulujący umysł".

Niech i tego wszystkiego Wam nie zabraknie.


3 komentarze:

Jola F pisze...

;-) Dobrze pamiętam ten marcowy dzień, a to już 4 lata minęły...Mieliśmy niezwykłe szczęście, że mogliśmy go spotkać ;-)

Bożena pisze...

Nie znałam osobiście ojca Joachima Badeniego jednak gdy rok temu o nim usłyszałam, to w opowieściach wielu ludzi, którzy znali go osobiście wydał mi się taki bardzo przereklamowany. Chcąc udowodnić sobie że to co się o Nim mówi jest trochę na wyrost- postanowiłam poprosić Go o pomoc w mega trudnej sprawie, której przez lata nie dało się rozwiązać. Jakie było moje zdziwienie jak ów problem w przeciągu kilku dni się rozwiązał. Tak wiec na pewno ów człowiek ma moc i chody tam u góry :-)

Anonimowy pisze...

Może by się tak popałętać, na cmentarz. Kiedyś, bo za daleko,w przyszłości. I poprosić.
Żeby się wreszcie udało myśli rozbite posklejać, tak żeby był w głowie porządek.
Życie nie zaczęte rozpędzić troszkę. Niech mnie przestaną mijać, w galopie winniczki.
Ojcze Joachimie?
A jakby tak zaszaleć, dom, życie i miłość?
Bo sukces, to jest móc usiąść przy stole z ludźmi których się kocha i szanuje.
Własnymi nie własnymi, przyjaciółmi, czy przyjaciółmi przyjaciół. Obcym, czy przechodniem.
Byle w zgodzie.

Prześlij komentarz