Gdy 21 lipca 1969 roku dowódca pionierskiej misji Apollo 11 Neil Amstrong wbijał flagę Stanów Zjednoczonych w powierzchnię księżyca, prezenter stacji CBS burknął niezadowolony: "Powinni jednak dać jakąś muzykę".
Miliony widzów przed telewizorami na całym świecie podzielały jego rozczarowanie transmisją. Bo niby wszystko gra, widoki piękne, moment historyczny - tylko, że to takie nie telewizyjne.
W komentarzach pod artykułem dotyczącym Kościoła, nareszcie dowiaduję się jaki powinien być ksiądz: bystry, inteligentny, mądry, wykształcony, wierzący. Powinien znać się na ludziach, łatwo nawiązywać kontakty, głosić świetne kazania, umiejętnie pracować z dziećmi, z młodzieżą, ze studentami i osobami dorosłymi. Ma mieć zawsze mądrą odpowiedź nawet na najtrudniejsze życiowe problemy. Powinien być także dyspozycyjny, świetnie tańczyć, grać w piłkę nożną, znać się na muzyce, pięknie śpiewać oraz mieć opanowaną grę na gitarze. Przyda się także poczucie humoru i dystans do siebie samego. Niezbędna jest także znajomość zasad zarządzania zasobami ludzkimi, zdolności budowlane i menadżerskie. A, i zapomniałbym o empatii. Dobrze by posiadał jeszcze życiową mądrość, nieustannie włączony telefon z dostępem do społecznościowych portali oraz ponadprzeciętną kreatywność...
Jasne, że byłoby dobrze. Nawet wspaniale.
W komentarzach pod artykułem dotyczącym Kościoła, nareszcie dowiaduję się jaki powinien być ksiądz: bystry, inteligentny, mądry, wykształcony, wierzący. Powinien znać się na ludziach, łatwo nawiązywać kontakty, głosić świetne kazania, umiejętnie pracować z dziećmi, z młodzieżą, ze studentami i osobami dorosłymi. Ma mieć zawsze mądrą odpowiedź nawet na najtrudniejsze życiowe problemy. Powinien być także dyspozycyjny, świetnie tańczyć, grać w piłkę nożną, znać się na muzyce, pięknie śpiewać oraz mieć opanowaną grę na gitarze. Przyda się także poczucie humoru i dystans do siebie samego. Niezbędna jest także znajomość zasad zarządzania zasobami ludzkimi, zdolności budowlane i menadżerskie. A, i zapomniałbym o empatii. Dobrze by posiadał jeszcze życiową mądrość, nieustannie włączony telefon z dostępem do społecznościowych portali oraz ponadprzeciętną kreatywność...
Jasne, że byłoby dobrze. Nawet wspaniale.
Przecież wszystko musi być doskonałe, fascynujące, pociągające, najlepsze, najznakomitsze. Ma być radośnie lub wzruszająco, teatralnie, telewizyjnie, widowiskowo.
Jakby życie składało się wyłącznie z wielkich i spektakularnych rzeczy.
Problem jedynie w tym, że człowiek doskonały jest nieciekawy, bezbarwny. Urok mają właśnie niedoskonałości życia.
Ale to właśnie na tym Pan Bóg buduje coś wielkiego.
Ale to właśnie na tym Pan Bóg buduje coś wielkiego.
Społeczeństwo technologiczne zdołało pomnożyć okazję do przyjemności, lecz nie przychodzi mu łatwo doprowadzić do radości. (Evangelii Gaudium) |
22 komentarze:
Zapomniał Ojciec dodać, że kiedy ksiądz ma już wszystkie te wymienione cechy, to reszta (czyli jakieś tam wady, trudności, słabości) nie ma najmniejszego znaczenia. Pod warunkiem, że ów stan trwa permanentnie, zawsze i wszędzie i o każdej porze dnia i roku :)
Dążenie do doskonałości jest fajne, bo motywuje do działania, ale dążenie, cała droga, etapy po kolei osiągane. Zdobycie szczytu też noże być fajne, na pewno jest mega satysfakcjonujące. Tylko jest jeden problem: co zdobywać, skoro już zdobyte? Ale jest wyjście - umiejętne wykorzystanie zdobytego szczytu. Bo bycie na szczycie, czyli to osiągnięcie ideału, daje wiele możliwości, lepsze spojrzenie na to, co dookoła, szerszy widok. I trzeba to umieć wykorzystać. Tylko nie każdy to umie... I myślę, że jeśli potrafi wykorzystać dobro płynące z miejsca, w którym się znajduje, to na tym najbardziej idealnym, też Pan Bóg może zbudować coś wielkiego :)
nawiązując do wstępu: no, chyba ojciec tego nie pamięta :)
Ksiądz Andrzej Draguła mądrze dzisiaj napisał na FB na temat nadmiernych oczekiwań wobec innych:
"Nie wiem, czy to jest reguła czy tylko dość ograniczona prawidłowość. Przypomniałem sobie przed chwilą wypowiedź pewnej siostry zakonnej z klasztoru kontemplacyjnego, w której dość krytycznie odniosła się do oczekiwań formułowanych wobec sposobu ich życia. Zarzucała, że są wyidealizowane i pozbawione realizmu. Być może tak właśnie jest, że przychodzi nam z dość dużą łatwością formułować oczekiwania wobec osób odmiennego stanu niż my, ponieważ najczęściej ten stan idealizujemy. Bywa tak w przypadku oczekiwań świeckich wobec duchownych, czy też księży wobec małżonków. Zapewne mechanizm ten ma bardzo ważne znaczenie pedagogiczne, przypomina bowiem o wysokich miarach, o ideałach, o wzorcach, które trzeba strać się realizować. Z drugiej jednak strony - tak sobie myślę - źle by było, gdyby jedni decydowali o drugich, nie biorąc pod uwagę ich opinii, zdania wynikającego z realizmu. Teza w gruncie rzeczy nienowa: teorię trzeba konfrontować z praktyką, a może nawet poprzez praktykę weryfikować".
No tak, nie ma najmniejszych wątpliwości, że wszystkich cech tak skrupulatnie wymienionych przez Ojca żaden ksiądz posiadać nie może. Ale zupełnie nie w tym problem, moim zdaniem, że ani ksiądz jako taki, ani ksiądz ten czy inny nie jest doskonały i doskonały być nie może, sorry Gregory. Oraz, jak się okazuje, nawet nie powinien, bo doskonałość z kolei jest nieciekawa i bezbarwna. Ale doskonałość według czyich, przepraszam, kryteriów? Wielu spotkał Ojciec takich doskonałych nudziarzy? Niczego ciekawego nie starał się Ojciec w nich dostrzec? Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu... Swoje trzy grosze dołożę w postaci trzech cech, które mnie wydają się ważne, jakby tej wyliczanki było mało: uczciwość wobec siebie, przykładanie się do pełnienia księżych obowiązków przyjętych na siebie w liczbie pozwalającej na ich wykonanie i pamięć o tym, że ustanowienie Boże nie służy do usprawiedliwiania własnych świństw.
każdy z nas ma talenty, każdy inne, a jak człowiek wbiegnie nie na ten co trzeba szczyt jest coś takiego jak miłosierdzie Pana Boga i można zacząć wszystko od nowa :), zawsze i to jest genialne, a ja na przykład o tym zapominam... Gdyby nie było pod górkę na te szczyty człowiek by nie wbiegł...pytanie o jakich szczytach człowiek marzy i jakie są obecnie "modne", bo na to też się człowiek czasami daje nabrać
Jeszcze tylko to i dobrej soboty :)
http://www.youtube.com/watch?v=LpUV473BA5M
Jeśli się ma wysokie wymagania wobec innych trzeba mieć równie wysokie wobec siebie.
Ksiądz powinien kochać Boga.
Wierni też. Dobrze by na tym wyszli.
Reszta to efekt.
Ksiądz nie pizza, nie ma co wybierać ulubionych dodatków.
Nie sztuka dostrzec w kimś szkodliwe dla ogółu niedoskonałości, sztuka pomóc mu je przezwyciężyć.
Albo raczej wybierać, najbardziej pożywne i potrzebne ale nie spodziewać się na niej wszystkiego.
:-)
Też marzę o takich księżach. Nawet sam chciałbym być. Ale nie wszystkim Pan daje takie łaski komandosów NAVY SEALs.
To może i lepiej.
Anonimowy z 1 marca 2014 15:28: "Ksiądz nie pizza, nie ma co wybierać ulubionych dodatków. " dobre :-))))
Właśnie. Ksiądz nie pizza. Ksiądz to ksiądz.
Kiedyś byłem na rekolekcjach, które prowadził ks. Krzysztof Grzywocz. Pamiętam, że powiedział wówczas takie zdanie: "Ksiądz powinien rano wstać, przeżegnać się i być wierny"...
o. Krzysztof: Też tak myślę :)
Ja jestem taka istota niedoskonała ale może to i lepiej... Swoją drogą ciekawy blog będę częściej zaglądał
przeczytałam dziś u ojca Badeniego:
"Niektórzy chcą być dobrymi księżmi. To jest bardzo ważne i przypuszczalnie wystarczy, ale nie w tym podejścia do powołania jak do tajemnicy. Chcę być dobrym księdzem, to znaczy funkcjonalnie poprawnym: dobrze mówić kazanie, dobrze prowadzić parafię, czy być dobrym zakonnikiem.(...) Kandydat, który przychodzi z takimi pragnieniami, chce być tylko dobrym człowiekiem. Za mało myśli o tym, że to Pan Bóg go powołał."
(O kapłaństwie, celibacie i małżeństwie z rozsądku)
A matka Teresa z Kalkuty ,błogosławiona, mówiła , żeby się modlić o świętych kapłanów, i chyba taaakich właśnie trzeba, i o takich się modlę. A gdy mnie kusi, żeby krytykować któregoś, np po odczytanym nudnym kazaniu ( to dziś rano ) to też to zamieniam na westchnienie do Boga za Niego.
Dobrego Wielkiego Postu dla Ojca i wszystkich tu zaglądających. Świętymi bądźcie, bo JA JESTEM ŚWIĘTY. Niby niemożliwe , a jednak ....
Splatając datę z tematem: jaki ksiądz być powinien, z otrzymywanymi dziś życzeniami, nie o tym co chciałoby się żeby było, tylko co chciałoby się żeby nie. Bo to dość odpychające normalnie u mężczyzn a u księży i zakonników całkiem ohydne. Takie spojrzenie i postawa mówiące - jestem gość. No świetny jestem po prostu. (Nie mam na myśli normalnej męskiej dumy czy takiego bardziej chłopięcego radosnego zadowolenia z tytułu czegoś co się udało, bo ktoś jest w czymś dobry, pracę włożył, postarał się. Rekolekcje, samochód naprawiony, cokolwiek to jest - w porządku, zuch chłopak, ja nie o tym mówię)
Bo to jest pomylenie lampionu ze światłem. Bo to Boże światło się w Was odbija - u jednego rozbłyśnie o inteligencję, u innego o dobroć, czasem o muskulaturę :-) i świat trochę rozjaśnia.
Naczynka gliniane, skarbów pełne. Nie dajcie się zwieść blaskowi własnego opakowania. Zresztą, to może być tylko oślepiający nieprzyjacielski flesz. Ostrożni bądźcie.
Bo jak święto to chyba można poprosić o prezent?
O świat pełen dobrych, mądrych mężczyzn.
O mądrych wierzących księży.
Taka bajka, B. Ferrero napisał. Jeśli chodzi o księży ale nie tylko, żeby byli jak ten paź który szedł za swoim królem.
/Podróżował po pustyni pewien potężny monarcha,
a z nim, szła długa karawana przewożąca należące do niego niezliczone skrzynie złota i drogocennych kamieni.
Podczas drogi jeden z wielbłądów oślepiony rozżarzonym piskiem
runął na kolana i więcej się już nie podniósł.
Skrzynie, które dźwigał zsunęły się z jego boków na ziemię roztrzaskując się
a perły i drogocenne kamienie zmieszały się z piaskiem.
Król nie zatrzymał pochodu, ponieważ nie miał już więcej skrzyń
a wszystkie wielbłądy były i tak przeciążone.
Z gestem wyrażającym tyle żalu, co i wielkoduszności,
zezwolił swoim paziom i giermkom pozbierać cenne kamienie, które zdołają odszukać.
Podczas, gdy poszukiwali chciwie kosztowniści i przetrząsali piach,
król kontynuował podróż po pustyni.
Spostrzegł jednak, że ktoś idzie nieustannie jego śladem.
Odwrócił się i zobaczył za sobą jednego ze swoich paziów.
- A ty - zapytał go monarcha - nie zatrzymałeś się, by pozbierać bogactwa?
Młodzieniec odpowiedział:
- Ja idę za moim królem/.
http://www.youtube.com/watch?v=fHbcnuIWHWY
"Problem jedynie w tym, że człowiek doskonały jest nieciekawy, bezbarwny. Urok mają właśnie niedoskonałości życia. "
Dla nie których życie niestety to tylko pasmo cierpienia
Prześlij komentarz