środa, 2 kwietnia 2014

Miasto Łódź przypomina o czymś ważnym

Wiele razy spotykałem się z krytyką miasta, w którym żyję. Że brudne, biedne, mało rozwojowe. Kiedy jednak tu wracam doznaję ukojenia tą zwyczajnością. To właśnie tu pasuję sam do siebie. 





Może to łaska miejsca? Nie wiem. To miasto wciąż na nowo przypomina mi jednak o czymś ważnym. Wszelkie klimaty narastającej słodyczy sprzyjają zgniliźnie. Kiedy robi się zbyt spokojnie, zbyt ładnie, wszyscy chwalą, wszystko się zgadza - taka sytuacja jest groźna, gdyż usypia czujność, otumania i zniewala. Kiedy twoim priorytetem jest bycie fajnym, zaczynasz się bać, ze kogoś urazisz, że to, co robisz, komuś się nie będzie podobało, że ktoś się zawiedzie. Wchodzisz w nieszczerość i nieczystość.  

Przeciążenia psychiczne związane z bezustannym byciem ocenianym, komentowanym od wyglądu po ogólną jakość naszej istoty. I to nawet wtedy, kiedy oceny są korzystne. Pewna mądra artystka stwierdziła, że wysoki poziom pochwał zawsze powoduje pojawienie się równoważącej dawki samonienawiści i destrukcji, jakby nasza samoocena zawsze dążyła do równowagi.

Dla Boga nic nie dzieje się przedwcześnie, ale i nic nie dzieje się za późno – upokorzenia i sukcesy, wszystkie spotkania i odejścia, uczucia i myśli, dojrzewanie i wzrost – wszystko się dzieje we właściwym czasie.

***

Jan Tauler OP: "Jeśli chcesz wiedzieć, czy kochasz Boga, przyjrzyj się uważnie swemu zachowaniu, w chwili gdy spadają na ciebie jakieś wielkie nieszczęścia lub dotkliwe cierpienia, wewnętrzne czy zewnętrzne i z jakiegokolwiek pochodzące źródła, w chwili kiedy odczuwasz tak wielki wewnętrzny ucisk, że nie wiesz gdzie się podziać, nie wiesz co się z tobą dzieje, i nie potrafisz nic rozróżnić, a na zewnątrz uderza niespodziewany huragan cierpienia połączony z wielkim uciskiem; jeśli wtedy – jeśli wówczas w głębi swej duszy jesteś wewnętrznie spokojny i wolny od zamętu, tak że doświadczenie to nie doprowadza cię do gwałtowności w słowach, czynach i zachowaniu, wtedy nie ma wątpliwości, że kochasz Boga.

Gdy jest prawdziwa, niekłamana miłość, człowiek nie wpada w uniesienie z powodu wydarzeń radosnych i nie załamuje się z powodu smutnych. Czy ci zabierają czy dają, jeśli umiłowany twój Przyjaciel jest przy tobie, nie opuszcza cię wewnętrzny pokój. 



17 komentarzy:

Aguś pisze...

A już miałam iść spać...

Faktycznie coś w tym jest, że nasza samoocena dąży do równowagi.

Dziękuję.

Kasia Sz. pisze...

Bo zwyczajność jest najfajniejsza.

aga pisze...

Ojcze, słowa
"Gdy jest prawdziwa, niekłamana miłość, człowiek nie wpada w uniesienie z powodu wydarzeń radosnych i nie załamuje się z powodu smutnych"
i "Czy ci zabierają czy dają, jeśli umiłowany twój Przyjaciel jest przy tobie, nie opuszcza cię wewnętrzny pokój" to dla mnie dwie różne"bajki".
Wewnętrzny pokój nie odbiera możliwości przeżywania emocji. Przecież człowiek nie jest maszyną, która bez względu na wydarzenia zewnętrzne stoi jak robot nie okazując tego.
Cieszcie się z tymi, którzy się radują i płaczcie z tymi, którzy płaczą.
Są takie sytuacje w życiu, gdy wydarzenie radosne, powoduje uniesienie i zachwyt, chociażby narodziny dziecka.
Poza tym - tak mi się wydaje- emocje też są darem Boga, tak nas stworzył, jako ludzi z pełnym bagażem, w skład którego wchodzą i zachwyty, i czasami załamania. Ale to, co my z tym zrobimy później jest ważne. Czy pozostaniemy w ekstazie, czy popadniemy w rozpacz, czy wrócimy do życia wiedząc, że "umiłowany twój Przyjaciel jest przy tobie" jest tak naprawdę sprawdzianem czy jest w nas wewnętrzny pokój.

aga pisze...

Ojej,zabrzmiało to, jakbym się przeciwstawiała ojcu, a tak wcale nie jest.
Tekst - jak zawsze- głęboki i piękny.
I również podpisuję się pod słowami Kasi, że zwyczajność, prostota, codzienność są najpiękniejsze.

o. Krzysztof pisze...

@aga: nie odbieram Twoich słów jako przeciwstawianie, a nawet gdyby, to po to są komentarze, aby dyskutować. Tauler pisze o pewnym idealne, który wynika z doświadczenia mistycznego. Miłość do Boga to bowiem coś więcej niż tylko własne emocje czy samopoczucie. Pozdrawiam ciepło.

Ajka pisze...

Bardzo mądre to słowa, i bardzo dla mnie aktualne. Dziękuję Ci za nie z całego serca :) Potrzebowałam ich.

pandarasta pisze...

Do Łodzi zawsze chciałam jechać,bo to przecież Hollyłódź.Może jakoś w przyszłości się tam wybiorę,mam nadzieję ,że nawet na dłuższą chwilę ,bo bardzo intryguje mnie to miasto
"Dla Boga nic nie dzieje się przedwcześnie, ale i nic nie dzieje się za późno – upokorzenia i sukcesy, wszystkie spotkania i odejścia, uczucia i myśli, dojrzewanie i wzrost – wszystko się dzieje we właściwym czasie."
Nad tym ostatnio się zastanawiałam,ale po przeczytaniu tych słów ,doszłam do wniosku,że tak naprawdę jest.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Tak, rzeczywiście Łódź jest urzekająca...!
Zwłaszcza mój sąsiad, który codziennie około 6:00 schodzi na parter klatki schodowej i rozdziera się, przeklinając na cały blok przez kilka godzin, a przyjeżdżająca policja spisuje go i na tym się kończy.
Urzekające jest MPK, które spisuje tych, którzy dają się spisać i karze "opłatami manipulacyjnymi" za to, że się zapomniało wziąć z domu migawkę.
Urzekający jest bezwzględnie nie-pomagający lekarz na NFZ, do którego czeka się nawet kilka lat. Nie mówiąc już o uroku uczelni medycznej, na której nikt się z nikim nie liczy...

Anonimowy pisze...

Łódź ma różne wymiary.

Unknown pisze...

HA! a jutro na 3 dni tam wpadam :)
Ja Pokochałam Łódź, głownie dzieki Rekolekcjom EPA :)

ArturK pisze...

W Łodzi na Kopcińskiego moja żona przechodziła operację. Towarzyszyłem jej wtedy, jeździłem często do Łodzi z Katowic. Od tego czasu nieodmiennie kojarzy mi się z tym szpitalem oraz z muzyką Tomasza Stańki z płyty Dark Eyes, która wtedy została wydana. Bardzo nostalgicznie to wspominam. Był to przełom stycznia i lutego, także dodatkowo krajobraz za oknem dodawał dużo klimatu.

ArturK pisze...

I jeszcze mi się przypomniało. 2002 rok Meeting of Styles na terenie jakiejś fabryki. Chyba na Bałutach. "Mocny" okres w moim życiu.

Anonimowy pisze...

Czytam, czytam...Tauler (o, dobry Tauler, może i coś dla mnie będzie na ten czas- myślę) dalej, czytam ( faktycznie dobry, znajomy jakiś ten tekst) i fakt. Bo to ja go tu kiedyś zamieściłam. Pod jednym tekstem ojca Krzysztofa mi podpasowało. Ale wtedy, jakoś inaczej mi to brzmiało. I teraz inaczej. Przypomniał. Dzięki. I tym razem nie ja, ale do mnie bardziej się tyczy.
Odświeżam sobie z tych podkreślonych. Ale chyba jeszcze raz sobie popodkreślam. Doprawdy...kurza pamięć.
I te też, przypadły mi do gustu. Jak komuś służą, do woli można cytować i korzystać. A do książki warto zerknąć. Jan Tauler, kazania.
„... Człowiek pragnąłby np. otrzymać od Boga taką czy inną łaskę, być tak ubogi, że nie mógłby przespać dwóch kolejnych nocy w tym samym miejscu albo też chciałby poznac całą prawdę, otrzymywać od Boga wielkie pociechy, kosztować Go, doświadczać Jego bliskości, doznawać tych samych łask co ten lub tamten.Otóż z wszystkich takich pragnień trzeba się ogołocić, by móc się stosować do najdroższej woli Boga, do tego co Jemu najmilsze, w duchu bezwzględnego, prawdziwego zaufania i zgodnie z Jego wolą. W taki to sposób należy Bogu zawierzyć i wyzuć się ze wszystkiego, bez względu na to jak ono jest – czy też tylko ci sie wydaje – dobre, oraz zanurzyć się w woli Bożej. Bo jest w nas ukryty jakiś zły nawyk, zupełnie tak jakby się szlachetną, wyborną potrawę włożyło do brudnej miski albo dobre wino wlało do zaplesniałej beczki...”

„Nie idź za wzorem tego czy innego – bo to całkowite zaślepienie. Różni są ludzie i różne są ich drogi do Boga. Co dla jednego stanowi życie, dla innych oznacza śmierć, a łaska dostosowuje się często do usposobienia i natury człowieka. Dlatego nie patrz na postępowanie innych, lecz na ich cnoty, na ich pokorę, łagodność itd. W postępowaniu stosuj się do swego powołania. Z tego względu musisz przede wszystkim zastanowić się, do czego Bóg cię powołał i iść za Jego wezwaniem. Często i pilnie przypatruj się temu powołaniu Bożemu, a ukaże ci się ono jasno jak na dłoni...”

„Niektórzy wymyślają rozmaite drogi, jedni chcą przez cały rok żyć o chlebie i wodzie, inni odbyć pielgrzymkę – raz to, raz coś innego. A oto droga według mnie najprostsza i najkrótsza: zajrzyj w swoją głębię i sprawdź, co ci najbardziej przeszkadza, co cię (od dążenia do celu) powstrzymuje; na to skieruj wzrok, ten kamień rzuć na dno Renu. Nie zrobisz tego? Możesz wtedy biec na drugi koniec świata, możesz robić wszystko, co tylko mozliwe, a nic ci to nie pomoże. Nóż oddzielający mięso od kości ma na imię /umieranie własnej woli i własnym pragnieniom/. Wielu uśmierca naturę, a pozostawia przy życiu grzechy. Nic z tego wyjść nie może...”

Zuza pisze...

Pomimo, że chwilę mi zeszło, zanim się tu zaaklimatyzowałam; mimo, że nie przepadam za tym miastem, to ciężko będzie mi je zostawić za kilka miesięcy... Na miejsce, w którym się żyję trzeba patrzeć przez pryzmat chwil i ludzi, a nie architektury. Ale jak widać wszystko dzieje się we właściwym czasie.

Ojcze, gdyby coś, to zapraszam do Katowic :). Tam też bywa szaro i zwyczajnie, ale za to jest dominikański klasztor, więc może tam też pasowałby Ojciec sam do siebie :)

Unknown pisze...

Zawsze jak czytam Ojca wpisy ,w których znajdują się pozytywne słowa o Łodzi to jestem pełna podziwu,że można w ogóle coś dobrego w tym mieście widzieć..
;)
Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Mogę się mylić, ale...czy na zamieszczonej fotografii nie są przypadkiem plecy fr. Glenn OP ?

Anonimowy pisze...

Nie umiem zachować spokoju w chwilach złych ale kocham Boga...nawet jeżeli kłócę się z Nim...

Prześlij komentarz