sobota, 2 maja 2015

Jeśli żałujesz otrzymanej rany

W postrzeganiu świata, w starciu z ludzkimi, poszarpanymi historiami człowiek nie zazna spokoju, będzie odczuwać zamęt. Jedynie w swoim wnętrzu może odzyskać spokój i równowagę ducha.







- Gdy zamieszkałem w więziennej celi przez rok byłem jakby w amoku – wspomina. - Do dziś pamiętam to wszystko przez dziwną mgłę. To było tak nierealne, jakby ktoś kazał mi odgrywać rolę w filmie, do którego zupełnie się nie nadawałem. Chciałem to wyprzeć, uszczypnąć się i obudzić. Jednak ten dziwny sen wciąż trwał. 

Była zimna jesień, na spacerniaku nie odczuł nawet najlżejszego powiewu wiatru. Wówczas, pierwszy raz w życiu poczuł boleśnie, że coś traci. Bezpowrotnie.

***

Nigdy nie lubił zbyt pięknie ubranych ludzi, wiedział, ile poświęcili czasu i uwagi, by skompletować swoje stroje. 

Można przesadzić w przeinwestowaniu. 

Tym razem jednak wyróżniać się nie mógł. Guziki nie mogły rzucać się w oczy. Wcześniej należało przygotować kąpiel z grafitu i zanurzyć w niej guziki. Grafit wspaniale się do tego nadawał. W stosowanych na lotniskach urządzeniach do wykrywania kokainy jest czarny, a czerń dla guzika to z kolei kolor jak najbardziej naturalny. 

- Jeśli na przykład musisz ukryć jakoś paczkę kokainy, świetna – jak uczono – jest kalka. Działa jak grafit i oślepia te urządzenia. Paczkę owijasz w plastik, plastik zamazujesz smarem samochodowym, to wszystko owijasz w arkusz kalki, a potem znowu w plastik. I twoja paczuszka jest dobrze zapakowana. 

Krótko mówiąc, wystarczyłoby rozpuścić grafit i zanurzyć w nim guziki. Wychodziły czarne, niewidoczne dla czujników i bezwonne, czyli niewykrywalne dla psów.

***

Plan był prosty. Poznał ludzi, którzy zaproponowali mu pracę. Darmowe bilety na samolot i opłacony ekskluzywny hotel z atrakcjami. Alkohol i atrakcyjne dziewczyny wliczone były w koszty. Gorąca plaża, tydzień wolnego i sporo czystego zarobku. Warunek był jeden: znaleźć sposób na przewiezienie niewielkiej paczuszki towaru. Ot, choćby połknąć kolorowe kapsułki, w których znajduje się pobudzający proszek pochodzenia roślinnego. 

Metylobenzoiloekgonina to chemiczne imię nadane białej substancji. Potoczna nazwa: kokaina. 

Udało się sześć razy, siódmy lot okazał się jednak  pechowy. Tomasz pisze list do starego znajomego, opisując miejsce, w którym przyjdzie mu spędzić najbliższe lata. To mikroświat. W zasięgu dostępne niemal wszystko: świeże jedzenie, na placu ustawione stragany z bananami, alkohol, nawet narkotyki. Trzeba tylko mieć pieniądze, aby móc z tego wszystkiego skorzystać. O tym, że znajdujemy się w zakładzie karnym, przypominają otaczające mury z kolczatkami, przepełnione cele, kraty na oknach i skorumpowani strażnicy przechadzający się z bronią. 

Biorę do ręki fragment "Twierdzy" i czytam:

Jeśli żałujesz otrzymanej rany, to jakbyś żałował, żeś się narodził albo żeś się nie narodził w innej epoce. Gdyż cała twoja przeszłość to tylko narodziny dnia dzisiejszego. Przeszłość jest taka i to wszystko. Przyjmij ją taką, jaka jest i nie próbuj w krajobrazie przestawiać gór. One są właśnie takie, jakie są.

Uciekam w samotność, gdyż tylko ona pozwala mi nabrać właściwego dystansu.  

W postrzeganiu świata, w starciu z ludzkimi, poszarpanymi historiami, człowiek nie zazna spokoju, będzie odczuwać zamęt. Jedynie w swoim wnętrzu może odzyskać spokój i równowagę ducha. Ktoś bowiem Inny, niż my sami, musi nad tym wszystkim czuwać. To On znajduje rozwiązania.

***

„Jeśli żyjesz papierowym życiem, umrzesz papierową śmiercią” – powtarzali często. Życie Jacka z pewnością nie było papierowe, natomiast o śmierć ocierał się nie raz. 

Gdybym go poznał kilkanaście lat temu, z pewnością nie zmieściłby się w koszulce. W tym czasie chodził po mieście z bronią, ciesząc się, że wywołuje u ludzi lęk. Po dziesięcioletnim wyroku odbytym w zakładzie karnym, wyszedł bogatszy o nowe tatuaże, ale uboższy o stare kontakty. Był zdeterminowany, bał się, że ulica wciągnie go jak dawniej, dlatego zdecydował się na zamknięty ośrodek dla osób uzależnionych. 

Na dzień przed wyjazdem siedział w klasztornej kaplicy płacząc. Wcześniej opowiedział swoją historię, a później poprosił o spowiedź. Gdy przyjmował komunię świętą wciąż w oczach miał łzy. Widziałem jak Bóg przywraca mu godność. 

– Nie zazdroszczę nikomu z moich przyjaciół. Sam nie wiem, po której stronie mógłbym być teraz? - powiedział jakby do siebie.

Tu nie ma taniego zakończenia. W tym momencie nic się nie kończy. 

– Chodź, zaczął się nowy dzień. Niesiemy to razem – tak każdego ranka mówi do mnie Jezus. 

To prawda. Bóg zawsze ma o nas lepsze zdanie, niż my sami.

***

Brzmi to nieprawdopodobnie zuchwale, teologia nazywa to błogosławioną winą. Temu, kto kocha Pana Boga wszystko służy ku dobremu.

Nawet grzech.




4 komentarze:

siwawrona pisze...

Umarłe drzewo też spełnia swoją rolę.

Unknown pisze...

Każdy grzech jest próbą wypełnienia pustki. (Simone Weil)

Torel pisze...

Bp. Ryś powiedział wczoraj, że Pan Bóg jest najcudowniejszy w tym, że idzie z nami również wtedy, gdy idziemy w złą stronę( to nie jest dosłowny cytat, ale mam nadzieję, że sens przekazuje)
Absolutnie niezwykła jest ta Boża wierność.

Anonimowy pisze...

ale jakby tak mocniej wziął za rękę
błoto jest.i śliskują mi się stopy. i do Domu za daleko.
ciągle za daleko i nie po drodze.
to jakby tak nie stał przy mnie cichy i kochany, tylko odprowadził

Prześlij komentarz