poniedziałek, 15 czerwca 2015

Cisza jest oddychaniem duszy

Wywiad z przełożoną klasztoru trapistek w Czechach. 








Wywiad z matką Lucii Tartarou OCSO, przełożoną klasztoru trapistek Naší Paní nad Vltavou w Poličanech (wybrane fragmenty).



Wasz klasztor, podobnie jak kościół, został poświęcony 28 lipca Najświętszej Marii Pannie, Matce jedności chrześcijan. Jakie to uczucie, spełnić swoje marzenia?

Naszym marzeniem jest żyć dla Boga i zarazem dawać całe swoje życie Kościołowi i każdemu człowiekowi przez ofiarowanie siebie Bogu. Nie wszyscy są w stanie to zrozumieć. Niektórzy uważają, że działanie wśród ludzi wydaje się ważniejsze. Teraz kościół jest ukończony i chciałybyśmy, by naprawdę był miejscem, które św. Benedykt nazywa „Bożym dziełem” – mając na myśli modlitwę, śpiew psalmów, uwielbienie, przedstawianie próśb, wstawiennictwo… Żyjemy swoją pracą w prostocie jako osoby, które są wprawdzie słabe i pełne ograniczeń, ale mające w oczach Bożych wielką wartość.

Wasze zakonne zasady są surowe, za klauzurą panuje cisza. Jak się porozumiewacie ze sobą i z otoczeniem?

Cisza jest oddychaniem duszy. Często myślę o zdaniu pewnego starego mnicha: „Oddychajcie Jezusem Chrystusem”. Jest to dar, ale również asceza skierowana przeciwko instynktownej, natychmiastowej komunikacji, która nie tworzy głębokiej wspólnoty.  Podczas pracy używamy tylko „koniecznego słowa”, co między innymi pozwala pracować nie tylko w zjednoczeniu z Bogiem, ale także w sposób uważny, odpowiedzialny, z zachowaniem pokoju. Później rozmawiamy z  siostrą, która prowadzi nas duchowo, z przełożoną lub mistrzynią, oraz mamy chwile wspólnotowego dialogu, podczas którego każda z sióstr dzieli się z innymi tym, czym żyje. Jednak nie powierzchownie  - bez rozgadywania się i wścibstwa. Istnieje mniszy sposób na życie z ciszą, jak i ze słowem. W klasztorze Naszej Pani nad Wełtawą jest wiele ciszy, nie tylko w środku, ale również na zewnątrz, ponieważ wokół nas są tylko wzgórza, sarny, dzikie króliki i ptaki… Gdy chodzi o wewnętrzne relacje, goście są przyjmowani tylko przez przeznaczone do tego siostry.

Wasz klasztor jest oddalony od świeckiego ruchu i normalnych możliwości komunikacyjnych. Jak się Wam udaje robić zakupy i jaka w klasztorze obowiązuje dieta?

Nasza dieta jest bardzo prosta i zdrowa. Gościom dajemy mięso, chociaż same akurat nie jemy. Największe nakłady z budżetu idą na ogrzewanie i energię elektryczną. Jeśli chodzi o pozostałe rzeczy, to każda z nas ma swój habit, który nosi już dwadzieścia lat (przynajmniej te najstarsze spośród nas!) i nie może też mieć nic na własność… To wszystko upraszcza życie, uwalania od wielu, drugorzędnych, materialnych trosk. Utrzymujemy się z pracy rąk własnych. Ofiary i dotacje przeznaczałyśmy na budowę klasztoru.

Nad czym pracujecie, albo co uprawiacie, aby być samowystarczalnymi?

Mamy tego wiele. Produkujemy herbatniki (dzięki Bogu są bardzo cenione), produkujemy i sprzedajemy obrazki oraz widokówki, chowamy pszczoły i sprzedajemy miód, tworzymy ikony. Niektóre siostry robią ciasto, inne malują, inne znowu okopują ziemię, jeżdżą traktorem… Najbardziej pewnie wszystkim podobałaby się praca w ogrodzie, pośród przyrody, ale każda wykonuje swoje obowiązki z miłością. Nasze produkty są wytwarzane uważnie i solidnie, dlatego nie mogą być tak tanie jak wyroby słabszej jakości, produkowane seryjnie w sposób przemysłowy.

Na co przeznaczacie chwile wolnego czasu?

Wolny czas przeznaczamy na naukę, czytanie albo na przykład na spacer z różańcem w ręce. Siostry będące w formacji każdego dnia mają czas na studiowanie i kursy. Klasztor uczy nie tylko modlitwy, ale także sztuki namysłu i zdolności poznawania, chociaż wcale nie chcemy być intelektualistkami 

Jak bardzo będzie klasztor otwarty dla gości?

Nasz dom dla gości jest już otwarty i zaczął wielu z nich przyjmować. Są to grupy (osoby konsekrowane, klerycy, księża), które przyjeżdżają ze względu na poszukiwanie duchowego wyciszenia, niektóre nawet na dłużej niż tydzień. Przychodzą też pojedyncze osoby, które chcą się modlić lub odpocząć. Przyjmujemy również mężczyzn, rodziny i oczywiście naszych bliskich. Kto chce, może do nas przyjechać.

Co jest celem i jaki program sobie wybrał Wasz zakon w stosunku do ludzi i środowiska, w którym się osiedlił?

Jest to program Jezusa: kochać. Musimy powiedzieć, że nie jest to zbyt trudne w relacji z ludźmi, z którymi się spotkałyśmy, nawet w kontakcie z osobami  niewierzącymi; są to ludzie uczciwi, pełni zainteresowania i gotowi do pomocy. Tylko nieliczni, z którymi się spotkałyśmy, zachowało się nieprzyjaźnie. Jednak miłość nie oznacza tylko miłych uczuć. Wstawać o 3.40, ciężko pracować, modlić się, przeznaczać życie Bogu w ciszy i samotności bez rozproszeń, nie jest łatwe. Kochać znaczy także cierpieć, ale paradoksalnie z radością.

Czego by Siostra życzyła sobie i tutejszym mieszkańcom, o których pewnie Siostra myśli w swoich modlitwach?

Znaleźć Boga na tej ziemi i spotykać się z nim ciągle głębiej w Chrystusie; to jest szczęście. A później, byśmy mogli się spotkać wszyscy w niebie. To nie jest bajka, ale realna możliwość. Pragnąć tego i znać drogę, wiodącą do tego celu, jest najpiękniejszym życzeniem.  

Tłumaczenie z języka czeskiego: Szymon Popławski OP
Podziękowania dla siostry Petry za link. 


fot. Grzegorz Dąbkowicz OP

13 komentarzy:

siwawrona pisze...

Czekamy ojcze na klasztor trapistów w Polsce.Im więcej modlitwy i miłości, tym dłużej będzie istniał ten piękny świat.

o. Krzysztof pisze...

Amen :)

pandarasta pisze...

Piękne i wymagające pewnie jest takie życie. Podziwiam osoby, które je wybrały albo dążą do podobnego sposobu życia. Cisza jest przecież taka piękna, ale również trudna, ponieważ w niej tak naprawdę zaczyna odzywa się nasze serce, na co dzień zagłuszane wszystkim wokół.

Magdalena. pisze...

"Gdy osiągnąłeś to wewnętrzne milczenie, możesz nosić je ze sobą po świecie i modlić się wszędzie. Ale tak jak nie sposób osiągnąć wewnętrznej ascezy bez konkretnego zewnętrznego umartwienia, tak absurdem jest mówić o wewnętrznym milczeniu, gdzie nie ma milczenia zewnętrznego". Merton, "Znak Jonasza".

Zeszyt do Religii pisze...

Takie życie z pewnością tylko na początku jest trudne a potem z pewnością jest lepsze niż codzienne boje we wspólczesnym świecie. Faktycznie, spotyka się ten pogląd że tylko czyny się liczą i że takie powinno być chrześcijaństwo, to chyba wpływy protestanckie w katolicyżmie i też pozostałości po komuniżmie, w każdym razie w polskim kościele. Ja się z tym absolutnie nie zgadzam i nie wyobrażam sobie świata bez kontemplacyjnych klasztorów. Zresztą jak wynika z tego wywiadu, one pracują! Oczywiście można powiedzieć że odtruwanie alkoholików itd to co innego niż pieczenie herbatników ale jeżdzić traktorem i produkować miód jest na pewno bardzo trudno :-)

Anonimowy pisze...

ale dlaczego już o 3:40..?

Anonimowy pisze...

Ojciec mam nadzieję odpowie, ale gdyby nie to świecki kobiecy domysł poparty częściowo doświadczeniem (nie 3.40 tylko 4.30 w przybliżeniu). To jest np. 20 min. na toaletę. I od czwartej człowiek jest czynny psychicznie. Świt to bardzo piękna pora, bardziej stosowna na pracę dla zakonnic niż ciemna głęboka północ. Świat jeszcze się nie zaczął budzić można go spokojnie omadlać. Pomijając podział na "sowy" i "skowronki" ze względu na rytm organizmu zdrowiej jest wcześniej wstac i wcześniej iść spać niż np wstać o 10.00 i pracować do drugiej. Szkoda dnia. Zwyczajnie szkoda dnia. Świt to jest początek i najpiękniejszy moment.
Chociaż powód może być zupełnie inny, może np kiedy elektrownia dostarczała prąd tylko pomiędzy 4 a 5 rano. :)

Zeszyt do Religii pisze...

To ja napisałam tu komentarz o sowach i skowronkach i o moim rytmie dnia, więc czuję że te złośliwości pod moim adresem. Napisałam ten komentarz bo chciałam podzielić się czymś, zwyczajnie porozmawiać wśród dobrych i miłych ludzi. Ja nie pisałam do nikogo, ani do Ciebie niczego złośliwego. Proszę Cię więc, nie dokuczaj mi.
To Bóg tak stworzył ludzi, że niektórzy lepiej czują się rano a niektórzy wieczorem. To takie świętoszkowate i pretensjonalne mysleć że ten jest święty kto rano wstaje a kogoś kto pracuje w nocy należy wyśmiać. Ja nie jestem zakonnicą, ale wiem że są klasztory, gdzie całą dobę jest adoracja.. Każda pora dnia jest święta i o kązdej możesz zgrzeszyć. Nadmierne przywiązanie do pór dnia, jakiejś godziny ma korzenie pogańskie. Nie jest prawdą że zdrowiej jest wstać rano to jest popularnonaukowy mit z kobiecych tygodników ilustrowanych. Świata się nie omadla tylko modli się do Boga w intencji świata - to zasadnicza różnica. Poza tym świat się budzi o różnych porach - jak wiadomo są strefy czasowe i świt u nas jest kiedy indziej niż np w USA. Lubię ten blog i nie chciałabym żebyś mi dokuczała - mam nadzieję że to uszanujesz. Maja

łatka ciemna pisze...

Maju

Maju kochana.
Ostatnia rzecz jaką miałam na myśli to sprawienie komukolwiek przykrości.
Ani niczego wyśmiać
że myślę świętoszkowato i pretensjonalnie? myślę jak potrafię. Jak się zdarzy tak to przecież sobie głowy nie odrąbię. Staram się tak nie myśleć.
Czytam komentarze, ale nie jednego dnia przecież i nie pamiętam wszystkiego co ktoś napisał.
Obudziłam się, wstałam zobaczyłam pytanie i zachciało mi sie powiedzieć co mam na myśli. No głupia no. Po co mi to było..
Jedni się czują lepiej rano, inni wieczorem, zgoda. Są też tacy którzy dobrze by się poczuli rano gdyby dali sobie szanse ale tego nie robią bo tracą czas na ..drobiazgi powiedzmy niekonieczne.
A potem nie mają siły się zwlec. Nie mów że nie bo sama tak mam.
Wiem ze dobrze wstac skoro świt a siedze nad jakąs bzdurą która trzeba było zrobić wczesniej i życ normalnie, albo zaczytam sie niepotrzebnie albo jeszcze coś i ranek i następny dzień przewalony. Przepraszam za słowo ale tak to wyglada.
To co ja piszę to jest mit z popularnych tygodników.. no bo tobie wolno mnie obrażać tak?
:-) spokojnie. to tylko dla ilustracji że to co mówisz tez może zaboleć.
Nie pisałam tu pracy doktorskiej o wydolności organizmu. Może źle mi się wydawało, że sowy to mniejszość.
Przepraszam nie widzę różnicy między omadlaniem świata a modleniem się do Boga w intencji świata. Może to nie jest najzgrabniejsze słowo, ale treściowo bym się go nie czepiała. Nie ma w słowniku. Omodlić coś to otoczyć modlitwą. Tak myślałam.

A ja naprawdę uważam że świt jest piękny. I wiem że siostry są zarobione. Że adoracje są całonocne, i ze pracują czasem pewnie tez do nocy. Że zakon kontemplacyjny to jest miejsce ciężkiej czesto fizycznej roboty.
I że świat w nocy cichutki i śpiący też jest fajny. I że to pora na modlitwę dobra jak każda.
Ale pytanie, Maju, brzmiało, dlaczego już o 3.40
I to miała być lekka w tonie odpowiedź kogoś kto lubi rano wstawać
Bo wstaje tak od ponad dwudziestu lat do pracy.
Najpóźniej o wpół do szóstej.
Trzymaj się ciepło
Nie sprawia mi radości robienie komuś przykrości
nie, po prostu nie. i już.

Unknown pisze...

Z okna widok na panoramę strefy przemysłowej w Nijkerk... Nieczynny McDonald, automatyczna stacja paliw, automatyczna myjnia samochodowa.Totalna cisza i tylko ja w mojej zepsutej ciężarówce. Głupio mi było mówić do Boga, bo przez chwilę pomyślałem, że nawet on tu nie zagląda skoro wkoło same automaty... Nagle po cichu przyszedł kot. To niesamowite uczucie podzielić się, w środku nocy z kotem, wędzonym boczkiem.Dzięki Bogu za kota i za boczek. Ale w szczególności za ciszę. Bo gdyby jej nie było, kot nie przyszedłby i dalej byłoby smutno...

Zeszyt do Religii pisze...

@łatko, otóż ja nie pisałam że Ty konkretnie tak myślisz " świętoszkowato" i "pretensjonalnie", tylko ja po prostu obserwuję że coś takiego czasem jest, jakby sakralizowanie poranka. Osobiście tego nie lubię. Chodzi mi o taką egzaltację, kiedy ludzie "medytują", wiesz, o świcie, wśród porannej rosy ale to też często jest po prostu etap w rozwoju duchowym chyba że ktoś pójdzie w stronę buddyzmu. Nie chciałam Cię obrazić tymi tygodnikami, sama czasem przeglądam, i czasem są tam takie ciekawostki typu 'czy kawa szkodzi" albo "amerykańskie badania nad snem" - ja sama to czasem czytam żeby się pośmiać, na przykład w poczekalni u fryzjera.
Napisałam o tej nocy bo blog ma w tytule "Światła Miasta" i skojarzyło mi się z takim pejzażem miasta właśnie w nocy, jak Tokio gdzie ludzie pracują na 3 zmiany i w nocy są otwarte supermarkety. Właściwie noc jest dniem, miasto żyje, tak samo jak Nowy Jork. Warszawa raczej chodzi spać z kurami, chociaz jak miałam dużego psa to łaziłam z nim czasem nawet o 2 w nocy. Mieszkam w bezpiecznej dzielnicy i pies mój budził respekt, więc nie bałam się. W lecie po północy jest pełno ludzi. Wszyscy jeżdżą na rowerach i jest ruch jak na Marszałkowskiej. Wspaniały czas. Teraz mam małego psa ale rower kupiłam i też jeżdżę, polecam, świetny relaks.

Zeszyt do Religii pisze...

jeszcze o tej różnicy między "omadlaniem" i modlitwą w intencji świata. Chodziło mi o to że modlitwa jest zawsze rozmową z Bogiem, który jest konkretną Osobą. Dla mnie "otoczenie modlitwą" jest za bardzo bezosobowe i ten termin jest też w różnych metodach new age, które nie są dobre. Być może Tobie nie o to chodziło, chciałam tylko wyjaśnić :D

łatka ciemna pisze...

jest jak jest, jest dobrze..
bo i cały świat to uogólnienie
Siostry modlą się za wiele osób w wielu sprawach
a ja akurat tak "za Ukrainę" też nie potrafię, raczej za tego pana przede mną w kolejce żeby mu weselej było, panią w okienku żeby spokojnie, nie myliła, żeby jej to szybciej szło. Nie przeklinać ze taka maruda, bo czekanie odmładza. po dwudziestu minutach w kolejce czuję się jak czterolatek. co prawda z mocnym ADHD ale zawsze
jakoś tak szczególarsko, za bliskich
:)
a Bóg sobie weźmie co chce, da chce, popatrzy jak gospodarz na zdechłą mysz .. cożeś mi tu znów naznosiła dzieciaku..
i tak się kręci moja mała ziemska kula we własnym wewnętrznym pohulanym globusie
a ja czasem bywa że swietoszkowato, a czasem z wrzaskiem podłym grzesznika, różnie bywa
jak to ojcowie czasem delikatnie sygnalizują że owce owcami, paść muszą to będą, ale czy ja nie mam innych pastwisk?to ja sie delikatnie cichutko oddalam
tymczasem

Prześlij komentarz