wtorek, 3 maja 2016

Najbardziej wolna z wolnych

Z Maryją już tak jest. Sama nas znajduje i nie chce zabrać niczego, co dla nas cenne i wartościowe. Pragnie jedynie dodać.









Stara dominikańska legenda mówi, że kiedy Dominik wszedł do nieba zobaczył, że przed Bogiem stoją zbawieni ze wszystkich zakonów, ze swojego jednak Zakonu nie zobaczył nikogo. Zaczął gorzko płakać i stojąc z daleka, nie odważał się przystąpić do Pana i do Jego Matki.

Wtedy Maryja skinęła, aby do Niej podszedł. Nie odważył się jednak i przyszedł dopiero wówczas, kiedy również Pan go zawołał. Podszedł błogosławiony Dominik i upadł przed Nimi na twarz z gorzkim płaczem. Pan każe mu powstać. Gdy powstał, pyta go Pani: „Czemu tak gorzko płaczesz?” On zaś: „Płaczę, bo widzę tutaj ludzi ze wszystkich zakonów, a z mojego Zakonu nie ma tu nikogo”. A Pan powiada mu: „Chcesz zobaczyć, gdzie jest twój Zakon?” Na to Dominik z drżeniem: „Tak, Panie!”

Pan zaś, położywszy rękę na płaszczu Błogosławionej Dziewicy, rzekł Dominikowi: „Zakon twój powierzyłem mojej Matce!” I dodał: „Czy chcesz go zobaczyć?” Dominik zaś: „Tak, Panie!” Wówczas Błogosławiona Dziewica rozpięła swój płaszcz i rozłożyła go przed błogosławionym Dominikiem. Płaszcz był tak ogromny, że wydawał się obejmować całą niebieską ojczyznę, a pod nim zobaczył niezmierzoną liczbę braci. Wówczas błogosławiony Dominik ponownie upadł na twarz, dziękując Bogu i Błogosławionej Maryi. W owej chwili widzenie znikło. Święty ojciec wrócił szybko do siebie i natychmiast zadzwonił na jutrznię.

"Miłość do Maryi jest znakiem powołania dominikańskiego. W zakonie dominikańskim wszystko zaczyna się i kończy z Maryją" - twierdził o. Cyryl Markiewicz OP. 

W dominikańskiej tradycji, od samego początku, było bardzo mocne przekonanie, że to Maryja ubiera dominikanów w Chrystusa. Oddanie Maryi wyraża także profesja zakonna, podczas której każdy brat mówi: "ślubuję posłuszeństwo Bogu, Najświętszej Maryi Pannie, świętemu Dominikowi..."

Dlatego zawsze kiedy bracia spotykali się z jakimiś trudnościami, to pierwsze co robili, to uciekali pod płaszcz Matki Bożej. 

Opieka Maryi była tak skuteczna, że znane jest powiedzenie: litaniis ordinis praedicatorium libera nos, Domine – "od litanii Zakonu Kaznodziejskiego wybaw nas Panie". 

Za czasów św. Tomasza z Akwinu papież chciał zlikwidować zakon, bracia zaczęli modlić się litanią dominikańską. W ciągu roku papież zmarł. Od tego czasu kardynałowie i prałaci zwykli byli mówić: „Strzeżcie się litanii braci kaznodziejów, gdyż czyni rzeczy dziwne”.

***

"Pani, trzymaj mnie w swojej obecności. Daj mi łaskę do bycia kaznodzieją, dla zbawienia mojego i innych" - to piękna dominikańska modlitwa, pochodząca z XIII wieku. Kiedy ją odkryłem, modlę się nią przed każdym głoszeniem Słowa. 

Z natury jestem osobą nieśmiałą, źle znoszę obecność tłumów, one mnie onieśmielają, a czasami i oszałamiają (czujesz takie "chlupanie w głowie"). Nie żebym nie lubił ludzi, mam szczęście do najlepszych, ale również kocham samotność. To właśnie bez niej, nie potrafię być dobrze z ludźmi.

Kiedyś wydawało mi się, że mówienie do więcej niż trzech osób przekracza moje możliwości. Za publicznym mówieniem nie przepadam, choć z racji bycia w Zakonie Kaznodziejskim, nie jestem w stanie tego uniknąć. To dla mnie niezgłębiona tajemnica wiary, ale do tej pory wygłosiłem prawie setkę rekolekcji i konferencji, choć nigdy o to nie zabiegałem. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale niekiedy ludzie mi mówią, że wypowiadane słowa do nich trafiają, że są odpowiedzią na to co sami przeżywają. Absolutnie, bez żadnej kokieterii, żadna w tym moja zasługa, to Matka Boża dodaje sił, napełnia niesamowitym pokojem i wolnością. W ostatnim czasie to właśnie Jej powierzam problemy ludzi, których spotykam i nigdy się nie zawiodłem. Nawet nie jestem w stanie zliczyć tych świadectw...

Z Maryją już tak po prostu jest. Sama nas znajduje i nie chce zabrać niczego, co dla nas cenne i wartościowe. Pragnie jedynie dodać.

Jest w niej lekkość, piękno, fascynująca wolność, a jednocześnie przedziwna moc. A dzisiaj rano dowiedziałem się, że pachnie różami.



Zdj. Matka Boża niosąca w chuście Chrystusa. Bije z niej  jednocześnie światło i wolność -  podobnie jak z ikony "Advocata" (tutaj wyczuwa się jeszcze więcej takiego "magnetycznego pokoju"), oryginał znajduje się w klasztorze dominikańskich mniszek w Rzymie. 


36 komentarzy:

o. Krzysztof pisze...

https://www.youtube.com/watch?v=fsbk8lIdlg4

halszka pisze...

ten wizerunek Maryi na początku wpisu jest taki... napisać piękny to za mało, właściwie brakuje mi słowa, które oddałoby niezwykłość tego wizerunku. Dziękuję z serca, za możliwość odkrycia takiego oblicza Maryi.

Kasia Sz. pisze...

Cudne to zdjęcie Maryi. Ja kiedyś znalazłam obrazek ze św. Józefem, któremu mały Pan Jezus niemal wszedł na głowę, tak to zostało przedstawione. "Trochę przesadził" - pomyślałam o Jezusku. Natomiast jeśli ktoś z Was będzie kiedyś w Krakowie to polecam taką maleńką lodziarnię przy ul. Zwierzynieckiej 3. Tam sprzedają bardzo dobre lody na gałki. Takie jak były dawniej. Nie ma tam kolejek. Przy wejściu do tej lodziarni, w ścianie jest obrazek Maryi karmiącej piersią małego Jezusa. To taki kulinarny obrazek i od razu mamy dyspensę na lody, które nie są aż tak kaloryczne. Ja lubię gałki śmietankową i czekoladową.

ewa pisze...

Ojcze
Thanking Blessed Mary- piękny utwór... Wielkie Dzięki :)
Odkąd poznałam legendę o płaszczu Maryi i św. Ojcu Dominiku zawsze mam ją przed oczami gdy się modlę do Matki Bożej prosząc, by porozmawiała ze św. Ojcem Dominikiem w mojej sprawie. Pozdrawiam serdecznie

agi pisze...

szkoda, że nie wszyscy dominikanie tak myślą jak ojciec

swego czasu gdański przeor podejmował dziwne kroki: najpierw zlikwidował modlitwę różańcową w niedziele i święta,tłumacząc to niską frekwencją (?) później zrezygnował z popołudniowego różańca w dni powszednie,a na pytania wiernych:dlaczego itp.odpowiedział wprost: różaniec to przestarzała forma modlitwy, trzeba iść z duchem czasu, wszyscy wiemy, jak potoczyły losy Jacka K, diabeł namącił w jego życiu duchowym
zmienił się przeor, na prośby, by przywrócić codzienny popołudniowy różaniec (wszak większość ludzi pracuje, studiuje, uczy się i nie każdy może być w samo południe)również reagował niechęcią i nie uczynił tego; niestety nie wiem, jak potoczyły się losy Michała M.
znów się zmienił przeor, zniechęcona poprzednimi porażkami nie miałam odwagi zapytać, czy modlitwa różańcowa powróci na swoje miejsce...

może tym razem, gdy nastał przeor Maryjny różaniec popołudniowy powróci do "grafiku"

obie ikony są przepiękne, pierwsza taka matczyna - Matka Boża chustowa, a druga - tajemnicza, a jednocześnie ciepła, pełna pokoju

o. Krzysztof pisze...

@Agi: nie znam powodów takich decyzji, ale lepiej się za nas dominikanów pomodlić, niż oceniać. Bardziej nam to pomoże. Niekiedy rezygnacja z dodatkowych zaangażowań naprawdę nie wynika ze złych intencji Braci, ale z nadmiaru aktywności. Bardzo spodobały mi się słowa pewnego mnicha-trapisty, który jest magistrem nowicjatu w Czechach: "Nie mówię, że mnisi są lepszymi ludźmi, niż ci na zewnątrz. Mnisi są takimi samymi łotrami, jak ci na zewnątrz, ale próbujemy skręcać w stronę Boga." Miej proszę i nad nami miłosierdzie, staramy się skręcać w stronę Boga, każdy tak jak potrafi...

Anonimowy pisze...

bardzo poruszająca legenda, która zachęca mnie do wejścia w głębszą (bardziej intymną) relacje z Matką. Może czas by Ona prowadziła nas do Boga i była opiekunką naszej modlitwy Z modlitwą, dziękuje :) i dziękuję za tą ikonę? Matki Bożej niosącej w chuście Chrystusa
ps. w Gdańsku różaniec jest codziennie o godzinie 11.30

basiek pisze...

O Litanii braci kaznodziejów, już kiedyś słyszałam opowieści że czyni rzeczy dziwne :) a ta modlitwa do Maryi, którą cytujesz Ojcze i którą się modlisz chyba ma moc i działa.
Doskonale pamiętam Twoje rekolekcje w Jarosławiu :) z tym trafieniem to prawda potwierdzam słowa Twoje Ojcze dały do myślenia nie tylko mnie to wiem :) trafiły jak nic :) czyli coś w tym jest dobrego :)
Ale tak chyba macie Wy Dominikanie że czasami ma się takie wrażenie słysząc jakieś kazanie jak by to było tylko do mnie i to jest piękne i to prawie zawsze się zdarza w takim czasie kiedy najbardziej potrzebuję takiego właśnie Słowa :)
A nasza Matka Boża Bolesna w naszym kościele jest jak nasza mama, która się troszczy o tych którzy Ją o wstawiennictwo do Pana Boga proszą :) Dziękuję za ten wpis Ojcze :) pozdrawiam

ewa pisze...

@Anonimowy...uwierz mi, że odkąd modlę się do Matki Bożej mając w wyobraźni (plastycznie) właśnie ten obraz z legendy...czuję się otulona Jej łaską...mało tego...U nas na Służewiu jest piękna kaplica św. Ojca Dominika i Jego relikwie, tam też jest mój ulubiony "róg" do którego się przytulam modląc się...bo tam św. Ojciec Dominik patrzy na mnie...tak face of face...czasami ten" mój róg" jest zajęty...i jeszcze w styczniu złościłam się na to ..to była....zazdrość ...taka chęć posiadania na wyłączność... TO JEST MOJE !!! po człowieczemu...
Ale poprosiłam Matkę Bożą ...o spokój w modlitwie...i tak się stało...św. Ojciec Dominik tak samo na mnie patrzy z "mojego rogu" i ...z tego... na przeciw...nie mojego...co jest dla mnie niesamowitym przeżyciem...Jasne, że miałam pokusę sprawdzić i...to zrobiłam...czekałam aż oba "rogi" będą wolne, a... św. Ojciec Dominik... po prostu śmiał sie ze mnie...i za każdym razem tak samo patrzył na mnie... AMEN.

anymous pisze...

Oj, to prawda. Sama wielokrotnie doświadczyłam i doświadczam, jak o.Krzysztof trafia w to, z czym aktualnie się zmagam i czego potrzebuję. A najpiękniejsze i najbardziej zachwycające jest to, że ojciec nie musi wiedzieć o moich bieżących trudnościach a słowo i tak działa :) Właśnie sobie uświadomiłam, że nawet, gdy byłam "niewierząca" i daleko mi było do Boga, to jednak od Matki Bożej nie odeszłam i często się do Niej modliłam. Tak już mi zresztą zostało.
A dziś, pomodlę się do Niej za ojca. Z ogromną wdzięcznością za to ludzkie pośrednictwo w ojca osobie.

Żyrólik pisze...

Jest w niej lekkość , piękno, fascynująca wolność i zapach róż...taki delikatny, ja sobie wyobrażam zapach herbacianej róży i taki noszę w pamięci, a sama chętnie bym się zrobiła taka malutka, że bym weszła do tej chusty z obrazu na plecach Matki, a jak się nie zmieszczę, bo za dużo pychy to choćby pod płaszcz razem z Dominikanami, (miłe towarzystwo)

szafirek pisze...

Żyróliku
Że niby Dominikanie pyszni nigdzie indziej się nie zmieścili, tylko Maryja ich pod płaszcz wzięła? ;)

Anonimowy pisze...

@O.KP Miłosierdzie, oczywiście. A co Braciom nieraz do głowy przychodzi, to nie ma zmiłuj?

ewa pisze...

@Szafirek...ale Żyrólik pięknie pisze o swojej pysze, nie Dominikanów i w płaszczu Maryji (razem z Dominikanami) chce uzyskać pomoc.

eStillaMaris pisze...

właśnie... najpierw przeczytałam, że ojciec nie przepada za "przemawianiem", potem pomyślałam, że najbardziej przemawiały do mnie kazania ojca, a potem przeczytałam, że one do ludzi trafiają :-)))

eStillaMaris pisze...

Nasza Matka ma udział w sprawach boskich, ale i rozumie nas po ludzku

szafirek pisze...

@ewa
Przecież wiadomo, że dominikanie pyszni są w większej większości. Z tego powodu Maryja ich pod płaszcz wzięła. I hapy end

ewa pisze...

@szafirek
ja tego nie wiem, a wręcz przeciwnie nie zdarzyło mi się spotkać pysznego Dominikanina...owszem pełnego luzu, radości, dystansu do siebie i świata i ogromnej wiary i ufności i prawdy wobec Boga, siebie i współbraci... to i owszem...i tak mi się wydaje, że dlatego Maryja ukochała ten zakon

Czytelniczka pisze...

Będąc w temacie Maryi, chciałam zapytać czy różaniec może pomóc jeśli jesteśmy kuszeni do rozdrapywania ran, jeśli mamy złe myśli, pomstujemy na ludzi. Słowem czy może być takim duchowym egzorcyzmem?

szafirek pisze...

ewa, no dobrze. Niech tak będzie :)
dobrej nocy

o. Krzysztof pisze...

@Ewa: dziękuję za to co napisałaś, cieszę się, że nie zdarzyło Ci się spotkać pysznego dominikanina. Z radością czytałem te słowa, bo z takimi właśnie braćmi mam zaszczyt mieszkać w klasztorze, codziennie dziękuję Bogu za swoją wspólnotę. Pycha nam grozi, jak każdemu, ale na szczęście Najwyższy systematycznie uczy nas pokory.

@Czytelniczka: tak, różaniec ma moc oczyszczania umysłu i niesamowicie uwalnia.

ewa pisze...

@ o. Krzysztof
Bardzo dziękuję za dobre słowa...właśnie na Służewiu zaczęłam uczyć się pokory :)

szafirek pisze...

Chyba się ojciec nie obraził, za tę pychę większej większości. Przecież to nie prawda jest. Wpis był zaczepny trochę. Znam wielu dominikanów, bardzo pokornych. W ogóle, to zakon, do którego mam szczególny sentyment. Awatar którego używam, to fragment ikony świętego Dominika (jego dłonie). Habit przybiera odcień niebieski, może dlatego że to przedstawienie świętego podczas nocnej modlitwy? Bardzo podoba mi się to przedstawienie świętego Dominika. Jest takie...pokorne.
Pozdrawiam ciepło
i przepraszam jeśli kogoś uraził mój komentarz.

szafirek pisze...

Gdyby ktoś chciał zobaczyć tę ikonę świętego Dominika w całości, jest na moim profilu na publicznym
pax

szafirek pisze...

No, niech się ojciec nie gniewa aż tak. Takie, znalezione jeszcze. Bajka o pokorze.
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami w pobliżu dużego miasta w którym imprezy biegowe odbywają się prawie co tydzień, za to miasto praktycznie nie ma ścieżek rowerowych, na wsi żył sobie pewien człowiek. Dokładnie był to mężczyzna w średnim wieku (młodszym czytelnikom wyjaśniam, że średni wiek to ok. czterdzieści lat i wtedy jeszcze się nie umiera ze starości) Pracował, spał, czasami poszedł z kolegami pograć w kosza. Mijały lata. Gdy tak w pewnym momencie uzmysłowił sobie, że oprócz pracy trzeba mieć jeszcze jakiś inny cel w życiu, zaczął biegać. Początkowo nieudolnie, potem odrobinę lepiej. Dystanse zaczęły przekraczać 5km, 10km w końcu stanął na starcie pierwszego półmaratonu i pół roku później maratonu. Duma rozpierała go okrutna, a i zewsząd zbierał gratulacje. Każdy rok przynosił poprawę wyników. Mężczyzna poznał nowe słowo–życiówka. Walka o kolejne życiówki stała się celem samym w sobie na kolejnych kilka lat. I faktycznie wszystko mu sprzyjało; miał przy tym olbrzymie wsparcie rodziny i znajomych. Nawet drobne kontuzje nie złamały woli „sportowca amatora” w dalszym doskonaleniu formy.
Aż nadszedł ów rok; rok w którym miało się zmienić życie tego człowieka. Rok zapowiadał się niesamowicie. Poprzedzony był wieloma znakami na ziemi i niebie. Dokładnie to nadszedł wrzesień i po sportowo udanej wiośnie mężczyzna postanowił zakończyć sezon startem w jednym z polskich maratonów. Ponieważ niedawne wyniki z półmaratonu 1.39 i maratonu 3.48, a także ukończenie morderczego wyścigu w sporcie wielozadaniowym łączącym ziemię i wodę, tak modnym w ostatnich latach pozwalały mu na spokojne wystartowanie za pacemakerem z tabliczką 3.45. Taki miał przynajmniej plan. Pogoda była wręcz idealna; bez upału. Wszystko szło jak z płatka do 20 kilometra. Potem pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia i uciekła tabliczka z napisem 3.45. Nic to pomyślał sobie; na pewno nie dam się dogonić grupie 4.00. Przecież mam duże doświadczenie; ukończyłem już 9 maratonów. Nie jestem nowicjuszem i wiem jak się zachowuje moje ciało. To chwilowy kryzys. Jeszcze radośnie pozdrawiał kibicującą żonę i syna.
Na 30 kilometrze świat się zawalił. O co chodzi? Przecież jest niezniszczalny myślał sobie, jednak musiał przejść do marszu. Żołądek przestał przyjmować cokolwiek, nawet z piciem były problemy. Maszerował już do końca w tempie 8min/km. Wcześniej maszerował już w maratonach ale były to jedynie incydenty w końcówkach. Ok. 38 kilometra wyprzedziła go tabliczka 4.15. Jedynie ostatnie 500m ukończył „biegnąc”. Nie pomagali nawet kibice na trasie wspaniałym dopingiem. Meta po 4.24 min. Potem dowiedział się, że żona zaczynała pytać w karetkach czy coś się nie stało. Komentarze rodziny na mecie na temat stanu jego organizmu pozostawmy dla dorosłych czytelników.
No właśnie co się stało?. Jakie ów dzielny mężczyzna popełnił błędy?. Pomimo upływu już ponad roku mężczyzna ten dalej nie wie co się stało. Może za mało pił na trasie, może zgubiły go nowe żelki, z przyswajaniem których ma problem, może po prostu źle się przygotował, a może zgubiła go pewność siebie? Maraton ten nauczył go jednego – pokory. To był przełom w jego życiu. Od tego momentu skończyły się życiówki, a zaczęło się uprawianie sportu w innym wymiarze.

Wydarzenia opisane w bajce wydarzyły się naprawdę. Termin, dyscyplina i miejsce akcji nie mają żadnego znaczenia. Czytelnik może je sobie dopasować wg. własnego uznania.
(źródło http://biegampolodzi.pl/triathlon/pokora-bajka-na-dobranoc)
Dobrej nocy

o. Krzysztof pisze...

Szafirku, ależ tu się nie ma co co gniewać :) Pozdrawiam serdecznie.

szafirek pisze...

no to się cieszę :)
pozdrawiam

ewa pisze...

@ o.Krzysztofie i Szafirku
Piękne, dobre i prawdziwe...dziękuję Ojcu za ten blog

karol pisze...

Modląc się dziś na różańcu patrzyłem na oblicze Madonny z ikony Advocata i miałem nieodparte wrażenie, że nie spuszcza mnie z oczu i wsłuchuje się w każde moje słowo. Nie znałem tej ikony ale jest niesamowita.
ps a o.Krzysztof będzie świętym...

o. Krzysztof pisze...

Ostrożnie Karolu, zbyt szybko traktując ludzi jak świętych, robimy z nich demony. Tu zbyt szybko bym więc nie wyskakiwał. Gdybyś jednak mógł się za mnie pomodlić, sprawiłoby mi to wielką radość +

szafirek pisze...

Ale przecież karol nie napisał że jest, tylko że będzie :)
Do nieba wchodzi się piechotą, ze wszystkimi zgarniętymi w drodze którzy się tam nie wybierali, a jednak poszli/zostali zgarnięci.
/Daj mi Panie Boże żyć jeszcze troszeczkę, ponieważ jeszcze nie jestem do końca ochrzczony. Woda chrzcielna jeszcze nie dotarła wszędzie, gdzie dotrzeć powinna. Jeszcze we mnie jest dużo starego poganina/.
o. Kalikst Suszyło OP



Żyrólik pisze...

Szafirku, jaka ładna ta myśl o tych co się nie wybierali ( znam takich dużo) i zostali zgarnięci po drodze.
Dodam osobistą historię mojej śp Babuni, która się zajmowała mną wiele w dzieciństwie i miała jak pamiętam, że nie do końca po drodze z Panem Bogiem ( w czasie wakacji spędzonych z nią razem nawet często nie chodiłyśmy na niedzielną Mszę Św, a już najbardziej pomstowała na Matkę Bożą i( nie lubiła Jej) i różaniec, nazywając ją głupią modlitwą...trochę mi tego wpoiła we wczesnym dzieciństwie. Kiedy zaczęło się moje młodzieńcze nawrócenie i odkrywanie Bożych spraw, przez wieloletnia modlitwę kolejno Duch Św powiewał nad moja rodziną ( bardziej częścią żeńską) i kolejno do Siebie przyprowadzał, najpierw mą mamę, a na koniec Ukochaną Babunię, która w ostatnich latach życia weszła w taką miłosną zażyłość z Jezusem Milosiernym , że tylko zazdrościć. A do tego zmuszała moją mamę do wspólnego różańca, nic nie pamiętając mając 85 lat, że dawniej tej modlitwy nie znała i z daleka nie znosiła... Każdy ma swój czas ...

Żyrólik pisze...

Taka poezja, którą lubię dla wszystkich a specjalnie dla Karola...
A zrobić z Ojca demona, to bardzo trudno, bo się dobrze chowa pod pewnym płaszczem ...
Powoli nie tak prędko
Proszę się nie pchać
Najpierw trzeba wyglądać na świętego
Ale nim nie być
Potem ani świętym nie być
Ani na świętego nie wyglądać
Potem być świętym
Tak żeby tego wcale nie było widać
I dopiero na końcu święty staje się podobny do świętego
X Jan Twardowski

szafirek pisze...

Żyróliku, tę myśl miał święty Dominik (On taki był) :) Zgarniał ludzi po drodze, a później oni też zgarniali innych.
Dobrej nocy

Anonimowy pisze...

Tych ścieżek rowerowych nie jest tak mało... ;-)

Anonimowy pisze...

Na kruchych gałązkach dniach rozwieszamy nadzieję, miłość, dobro, pracę.Niech nas Mama przytuli, poniesie. zaopiekuje. Sieroty Boże. Maluchy pogubione.

Prześlij komentarz