Prawdziwa radość ściśle wiąże się z doświadczeniem wolności od posiadania, zbierania i gromadzenia. Dostatek działa na serce usypiająco.
Kiedy przenośny komputer wyłapie sygnał bezprzewodowej sieci internetowej, informuje, że „jest połączony!”. Wykrzyknik nie pozostawia wątpliwości: To dobra wiadomość! Jestem w tłumie! Bez wykrzyknika nie ma powodów do radości.
Nieustanne bycie podłączonym nie sprawia jednak, że życie wewnętrzne staje się głębsze i szczęśliwsze. Raczej płytsze i bardziej nieprzyjemne. Jeśli nie znajduje się nawet chwili na odosobnienie i zmierzenie się z „brakiem”, myśli nie mają możliwości dojrzeć i traci się kontakt z sobą samym. Nadmiar odbieranych bodźców sprawia, że nasz mózg traci zdolność selekcji informacji pod względem ważności.
Jak zauważyła współczesna badaczka An Blair, ludzie żyjący w epoce renesansu (po wynalezieniu druku) doświadczali czegoś bardzo podobnego do przeciążenia informacyjnego, jakie my odczuwamy dzisiaj. Kolosalnej ekspansji ogromnej liczby danych nie towarzyszy jednak rozwinięcie zdolności ludzkiego umysłu do ich wchłaniania.
Jeden z chrześcijańskich mnichów nauczał:
Trzeba zatem, aby ci, którzy walczą, zabiegali zawsze o utrzymanie wewnętrznego pokoju, aby umysł trafnie oceniając pojawiające się myśli, starannie zatrzymywał dobre, zesłane od Boga, złe zaś i pochodzące od szatana wyrzucał precz od siebie. Albowiem gdy morze jest spokojne, jest przejrzyste, i rybacy dobrze widzą zachowanie się ryb. Rozkołysane zaś wichrem, skrywa we wzburzonych falach to, co w spokojnej ciszy łatwo pozwala się zauważyć. Na próżno wówczas trudzą się ci, co zarzucają sieci.
W świecie przepełnionym obrazami i bodźcami powinniśmy wciąż wydłużać czas spędzony przed ekranami i minimalizować chwile z dala od nich. Trzeba być na bieżąco, żadna informacja nie może umknąć… Niektórzy nie potrafią już inaczej funkcjonować.
Ostatecznie liczy się jednak to, co zabieramy ze sobą do domu.
Ostatecznie liczy się jednak to, co zabieramy ze sobą do domu.
Oklepane prawdy są częścią nieważnych zapisków, informacji, które należy usunąć, aby móc myśleć jasno.
– A gdy przeczytasz wiele – mówi Seneka Lucyliuszowi – wybierz jedno, co byś danego dnia mógł strawić. Również i ja tak postępuję: z wielu rzeczy, którem przeczytał, przyswajam tylko coś niecoś.
***
Do czego służy asceza oczu i języka? Pomaga w milczeniu umysłu, w skupieniu i łagodności serca.
Nieustanne podpięcie do TV, wiadomości ze świata, rozrywka, kolorowe obrazki... „Obejrzyj, przeczytaj, zobacz, kliknij, natychmiast odpisz”.
Nie chcę być nałogowym łowcą informacji kompletnie śmieciowych i bezużytecznych. To nic innego jak wyjaławianie umysłu.
Nie chcę być nałogowym łowcą informacji kompletnie śmieciowych i bezużytecznych. To nic innego jak wyjaławianie umysłu.
Jak wielka pustka musi w nas być, skoro tak łapczywie szuka się zaspokojenia? Gdyby człowiek miał w sobie poczucie zadowolenia z tego co jest, reklama by na niego nie działała. Powiedziałby: "Nie, dziękuję".
***
Na wszelkiego rodzaju uzależnienia jest tylko jedno lekarstwo – asceza. Prawdziwa radość ściśle wiąże się z doświadczeniem wolności od posiadania, zbierania i gromadzenia. Dostatek działa na serce usypiająco, sprawia, że tracimy potrzebę bliskości z Jezusem.
– Chcieć wszystkiego to w istocie nie chcieć niczego – pisał Thomas Merton. – Musi się to sprecyzować, inaczej wybory pozostają bez znaczenia: nie są one wyborami. Jeśli zadowalam się tym, co posiadam, i godzę się z faktem, że wiele rzeczy nieuchronnie mnie w życiu ominie, jestem w lepszym położeniu niż ludzie mający znacznie więcej, ale martwiący się ciągle wszystkim, czego im nie dostaje.
Skoro, jak nauczają święci ojcowie, początkiem zbawienia jest poznanie samego siebie, warto odpowiedzieć sobie na pytania:
- Czy czas, który spędzasz przed ekranami, pomaga ci myśleć i lepiej pracować?
- Czy pogłębia twoje więzi z przyjaciółmi?
- Czy pomaga ci znajdować tak bardzo potrzebny dystans i przestrzeń?
- Czy odkrycia, jakie czynisz, wzbogacają twoje rozumienie świata?
- Czy kończysz z lepszym stanem umysłu, niż zaczynałeś?
- Czy dzięki temu masz w sobie więcej swobody i czujesz się spokojniejszy?
Ostatecznie liczy się przecież to, co zabieramy ze sobą.
Korzystałem z książki:W. Powers,„Wyloguj się do życia”, Dom Wydawniczy PWN
7 komentarzy:
Dzięki ogromne! Jakbym czytała swoje własne przemyślenia i wnioski, a dobrze zobaczyć, że ktoś inny potwierdza i pokazuje, że to właściwa droga.
I nikt nie ma tak, że większość informacji w pamięci to te które są wepchnięte bo trzeba coś zrobić, o czymś pamiętać, czegoś dopilnować. Z dołożonym wszelkim chłamem, którego się nie chce a od którego nie sposób uciec. Bo plakaty na ścianach, filmy na ekranie w tramwaju, ulotki wpychane do rąk, akwizytorzy domokrążcy i dzwoniący ankieterzy. I nigdzie nie ma spokoju? bo oglądam reklamy z konieczności, chcę tylko kilkunastu minut rozrywki, włączam telewizor i jak źle trafię to dostanę po oczach obrazami krwawymi nadchodzacego serialu, widokiem porażanej prądem łydki, zgnilizną w wannie albo opisem hemoroidów. Wcale nie chcę oglądać steku bzdur, chcę tylko kilku minut filmu?
A w ekran wgapiam sie bo to czasem jedyny kontakt z ludźmi. Bo sa daleko. Bo mają mało czasu i jak pomiędzy pracą, szkołą itd zdążą odpisać na maila to jest luksus.
Bo nie czytam kilkuset stron, fakt czasem poskaczę po linkach jak małpiatka, ale normalnie systematycznie odwiedzam pięć bo czegoś dobrego sie po nich spodziewam?
Spotkania z dobrą myślą np?
Ojcze...nie daję sobie rady...jeszcze mam w uszach szum morza i spokój...okiełzanie myśli...takie przytulenie Pana Jezusa...a tu widomości , które po człowieczemu bolą...ja wiem ,że o. Witold jest już w niebie i że Maryja wzięła Go pod swój opiekuńczy płaszcz ...tylko ja bym chciała usłyszeć, zobaczyć uśmiech...poczuć ciepło i dobroć raz jeszcze...ostatni raz...nie wiedziałam, że trzeba się żegnać...nikt tego nie wiedział...okropnie boli takie nie pożegnanie...
@ewa: wszystkim w klasztorze jest z tym ciężko i jakoś tak pusto bez niego. O. Witold był wspaniałym człowiekiem, bardzo go lubiłem i ceniłem, nawet myślałem, aby napisać o nim wpis, ale byłby zbyt osobisty. Ten ból trzeba jakoś przeżyć z Panem i nie zapomnieć o dziękowaniu za dobro, które po sobie pozostawił...
Dziękuję...i Nigdy nie zapomnę...
wspaniały blog!
Sercem, modlitwa i myślą jestem w Warszawie pożegnać z wami Ojca Witolda.....kilka razy w życiu go spotkałam, ale Dar Boży przez Jego ręcę przekazywany był tak duży, ze to nawet przy krôtkim Go widzeniu i słuchaniu przyciągało do Boga jak magnes. Ta więź jest dla mnie żywa nawet po jego śmierci..
Prześlij komentarz