piątek, 19 sierpnia 2016

Reguła celnika

Jeśli chcesz odejść w samotność, najpierw naucz się żyć dobrze wśród ludzi. 







Abba Longin radził się abby Lucjusza:
- Chcę unikać ludzi. 
- Jeśli się najpierw nie nauczysz żyć dobrze wśród ludzi, to i w samotności nie będziesz umiał żyć dobrze. 

Co oznacza nauczyć się żyć dobrze z ludźmi? Mieć świadomość, że żadnego człowieka nie jest w stanie zastąpić żaden inny. Wierzyć, że ktokolwiek mnie dziś spotka, dobry jest, bo od Boga przychodzi. 

Żyć z ludźmi to mieć serce wolne od urazy, być wdzięcznym każdej osobie, która choć przez chwilę się przy mnie zatrzymała. Nieważne, czy było to spotkanie przykre, czy miłe, ten człowiek jednak zatrzymał się przy nas. Innymi słowy: Bóg kazał mu stanąć obok nas. 

I wreszcie, żyć dobrze wśród ludzi to traktować innych jak lepszych od siebie. To doświadczyć z całą duchową mocą, że pomiędzy największym łajdakiem, a mną, nie istnieje żadna obcość…

***

Jeden z słynnych starców Pustelni Optyńskiej o imieniu Mojżesz słynął z porywczej natury. Wobec braci był jednak niezwykle delikatny i łagodny, nie upominał ich od razu, ale dopiero kiedy jego gniew ostygł. Unikał surowych środków – wierzył w potęgę wstawienniczej modlitwy za braci i w Bożą względem nich interwencję.

To niezwykłe podejście przełożonego można wytłumaczyć jego nastawieniem wobec samego siebie. Już na początku swej drogi życiowej pojął, że musi dźwigać ciężary swoich braci. Piastowanie przez niego wysokiego stanowiska w mniszej hierarchii nie wpłynęło na zmianę tego przekonania. Na pytanie jednego z ojców o osobistą regułę ojciec Możesz odpowiedział: „Wcześniej wypełniałem różne reguły, a teraz została mi tylko jedna – reguła celnika: «Boże, bądź miłościw mnie, grzesznemu»”. 

Ojciec Możesz niejako ukrył się przed ludźmi, tak że wielu z tych, którzy go bliżej nie znali, uważało go za dobrego, ale zwykłego człowieka. Jego wielkość wyczuwali tylko ludzie sami prowadzący głębokie życie duchowe, ci widzieli w nim naprawdę wielkiego starca. 

Kiedy doświadczał niezrozumienia, zarzutów, intryg, znosił to wszystko z ogromną pokorą. Uczynki miłosierdzia co do duszy miał głęboko wyryte w sobie: urazy chętnie darował, krzywdy cierpliwie znosił.

„Ja sam jestem gorszy od wszystkich”, powtarzał często. „Inni być może tylko myślą, że są gorsi od wszystkich, a ja naprawdę poznałem, że jestem gorszy od wszystkich”. 

Dziesięć lat przeżytych w rosławskich lasach ukształtowało niezwykłą osobowość Mojżesza. Stał się człowiekiem wielkiego skupienia i wyciszenia, a także nieustannej modlitwy. Nauczył się też panować nad ogarniającą go często złością i powściągać swój wybuchowy charakter. 

W zapiskach starca znajdujemy charakterystyczne wyznanie:

15 grudnia 1819 roku. Podczas posiłku zrozumiałem nagle, jaką postawę należy przyjąć wobec braci, z którymi prowadzę wspólne życie. Wszystkie ich grzechy, które wyznają lub które dostrzegam, muszę wziąć na siebie i za nie żałować, jakby były to moje własne winy. A wszystko po to, aby ich w ogóle surowo nie osądzać i wcale nie popadać w złość. Błędy, grzechy, uchybienia moich braci będą na mnie. 

***

Stara duchowa prawda mówi, że jeśli chcesz poznać człowieka, zapytaj co robi w samotności. Dlaczego? Ponieważ w samotności wychodzą wszystkie nasze wady. 

Jeśli więc zamierzasz uciec od ludzi, ponieważ siebie uważasz za lepszego, a innych za gorszych, to lepiej daj sobie spokój. 

Taka samotność cię zabije. 




Korzystałem z książki Ireneusza Cieślika „Starcy Pustelni Optyńskiej”, wyd. Tyniec. 

10 komentarzy:

Żyrólik pisze...

Daleka droga i dla wybranych i potem oni tez niosą grzech świata jak św Paweł wspomina...pełznąc jak ten ślimak marzę o przyśpieszeniu od Ducha Świętego...

Anonimowy pisze...

„Ja sam jestem gorszy od wszystkich”. Zapewne czuł się także "niebezpieczny", ze względu na swą porywczą naturę, ale czy tylko...?!?

szafirek pisze...

Nie tylko w samotności, we wspólnocie- też wychodzą wszystkie wady :P i bardzo dobrze.
Bardzo lubię apoftegmaty ojców pustyni, trochę w temacie:

/Mawiał abba Jan Karzeł: „Nie można domu budować od góry w dół, ale od fundamentu do góry”. Pytano go: „Co znaczą te słowa?” On na to: „Fundamentem jest bliźni, którego trzeba nam pozyskać i od tego trzeba zacząć, bo na tym się opierają wszystkie przykazania Chrystusowe”/

/Pewien brat radził się abba Matoesa: „Co mam robić? Mam utrapienie ze swoim językiem: kiedy wchodzę między ludzi, nie potrafię go opanować, ale krytykuję wszystkie ich dobre czyny i robię im wymówki. Co mam począć?” Starzec mu odpowiedział: „Jeśli nie potrafisz opanować języka, ucieknij i żyj samotnie. Bo to jest słabość; ten zaś, kto mieszka pośród braci, nie powinien być kanciasty, ale okrągły, żeby umiał się obracać ku wszystkim”. I dodał starzec: „To nie z powodu cnoty mieszkam samotnie, ale z powodu słabości: bo ci, którzy wchodzą pomiędzy ludzi, ci są silni”/

/Do abba Achillasa przybyło kiedyś trzech starców. Jeden z nich nie cieszył się dobrą opinią. Pierwszy z nich rzekł: “Abba, zrób mi sieć na ryby”. On odrzekł: “Nie zrobię”. Następny rzekł: “Zrób nam coś, byśmy mieli w klasztorze pamiątkę od ciebie”. On odrzekł: “Nie mam czasu”. Rzekł trzeci, ten, który nie miał dobrej opinii: “Zrób dla mnie sieć, abba, bym miał ją jako błogosławieństwo z twej ręki”. On odrzekł natychmiast: “Dla ciebie zrobię”. Dwaj poprzedni, którym odmówił, spytali go na stronie: “Dlaczego odmawiałeś, kiedy my cię prosiliśmy, a dla niego zgodziłeś się zrobić?” Starzec odrzekł: “Wam dlatego odmówiłem, że nie mam czasu i nie było wam przykro. Jeśli zaś jemu odmówię, pomyśli, że usłyszałem o jego złej opinii i dlatego nie chcę zgodzić się. Byłoby to zerwanie więzi z nim. Nie chcę pogrążać go w smutku”/

/Opowiadano o abba Zenonie, że z początku nie chciał przyjmować nic od nikogo. Więc ci, którzy mu coś przynosili, odchodzili smutni, ponieważ nie przyjął; inni zaś przychodzili, żeby coś od niego dostać, jako od wielkiego starca, a on im nie miał co dać, i także odchodzili smutni. Wtedy rzekł starzec: „Co mam robić? Bo i tym, co przynoszą, i tym, co chcą czegoś, sprawiam przykrość. Korzystniej będzie tak robić: co mi kto przyniesie, przyjmę i dam to temu, kto by o coś prosił”. Tak zrobił, i odtąd i sam miał spokój, i wszyscy byli zadowoleni/

/Kiedy raz abba Jan szedł ze Sketis razem z innymi braćmi, ich przewodnik zabłądził; a było to w nocy. I powiedzieli bracia do abba Jana: „Co mamy robić, abba, żeby nie zginąć na bezdrożu? Bo brat pomylił drogę!” Starzec im odpowiedział: „Gdybyśmy mu zwrócili uwagę, to by się zmartwił i zawstydził; lepiej ja udam słabego i powiem, że już dalej iść nie mogę, ale zostaję tu do rana”. I tak zrobił, a inni powiedzieli: „To i my dalej nie pójdziemy, a zostaniemy z tobą”. I siedzieli tam do rana, a nie urazili brata/

Gdyby ktoś chciał skorzystać, e-book tu:
http://swiatczytnikow.pl/apoftegmaty-ojcow-pustyni-kolejny-darmowy-e-book-z-tynca/

Anonimowy pisze...

„To nie z powodu cnoty mieszkam samotnie, ale z powodu słabości: bo ci, którzy wchodzą pomiędzy ludzi, ci są silni” - myślę, że to zdanie jest kluczowe dla powyższych rozważań.

ewa pisze...

@Anonimowy 09.09 Też tak uważam,chociaż... paradoksalnie w samotności odnalazłam Boga.

Malwina pisze...

Boga można odnaleźć wszędzie jeśli tego pragniemy, Bóg jest tylko czy my się otworzymy i zaprosimy go do naszego serca?

Kasia Sz. pisze...

Wstaje taki piękny dzień w Krakowie. I Wam także życzę, żeby taki wstawał gdziekolwiek jesteście. I życzę Wam szczęścia na ten dzień i na niedzielę. Pozdrawiam.

Sucharek pisze...

Bardzo ciekawa oprawa tematyczna bloga - idealnie psuję. Konkretny wpis!

szafirek pisze...

o. Krzysztofie wakacje się skończyły

ewa pisze...

"Wierzyć, że ktokolwiek mnie dziś spotka, dobry jest, bo od Boga pochodzi"...po Mszy św. poszłam na grób o.Witolda zapalić lampkę...pobyć chociaż przez chwilę...ogarnąć ból, który jest jeszcze...stała tam para młodych ludzi...takich nieobecnych, skupionych na modlitwie...stojących w takim głębokim szacunku i wdzięczności ...prawie na baczność...i tak bardzo byłam z nimi...

Prześlij komentarz