wtorek, 30 lipca 2019

Testament wolnego człowieka

Święta Bernadeta Soubirous.







To co najcenniejsze wyrasta z krzyża. A skoro krzyż jest pomostem, przez który wchodzi się do szczęścia, to musi mieć sens. 


***

Z testamentu świętej Bernadety Soubirous:

Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie udawało, za upadek młyna, za to, że musiałam pilnować dzieci, stróżować przy owcach, za ciągłe zmęczenie... Dziękuje Ci, Jezu. 
Za dni, w który przychodziłaś, Maryjo, i za te, w które nie przyszłaś - nie będę Ci się umiała odwdzięczyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzymany policzek, za drwiny, za obelgi, za tych, co mnie mieli za pomyloną, za  tych, co mnie posądzali o oszustwo, za tych, co mnie posądzali o robienie interesu... Dziękuje Ci, Matko. 
Za ortografię, której nie umiałam nigdy, za to, że pamięci nigdy nie miałam, za moją ignorancję i za moją głupotę, dziękuję Ci. 
Dziękuję, Ci ponieważ gdybym było na ziemi dziecko o większej ignorancji i większej głupocie, byłabyś je wybrała... 
Za to, że moja mama umarła daleko, za ból, który odczuwałam, kiedy mój ojciec, zamiast uścisnąć swoją małą Bernadetę, nazwał mnie "siostro Mario Bernardo"... Dziękuję Ci, Jezu.  
Dziękuję Ci za to serce, które mi dałeś, tak delikatnei wrażliwe, a które przepełniłeś goryczą... 
Za to, że matka Józefa obwieściła, że się nie nadaję do niczego, dziękuję.... Za sarkazmy matki mistrzyni, jej głos twardy, jej niesprawiedliwości, jej ironię i za chleb upokorzenia... Dziękuję.
Dziękuję za to, że byłam tą uprzywilejowaną w wytykaniu mi wad, tak że inne siostry mówiły: "Jak to dobrze, że nie jestem Bernadetą". 
Dziękuję, za to, że byłam Bernadetą, której grożono więzieniem, ponieważ widziałam Ciebie, Matko... tą Bernadetą tak nędzną i marną, że widząc ją, mówili sobie: "To ta ma być Bernadetą, którą ludzie oglądali jak rzadkie zwierzę?". 
Za to ciało, które mi dałeś, godne politowania, gnijące..., za tę chorobę, piekącą jak ogień i dym, za moje spróchniałe kości, za pocenie się i gorączkę, za tępe ostre bóle... Dziękuję Ci, mój Boże. 
I za tę duszę, którą mi dałeś, za pustynię wewnętrznej oschłości, za Twoje noce i Twoje błyskawice, za Twoje milczenie i Twe pioruny, za wszystko. Za Ciebie - i gdy byłeś obecny, i gdy Cię brakowało... Dziękuje Ci, Jezu.


***


O to naprawdę chodzi w tajemnicy naszego życia. Aby na końcu powtórzyć słowa, jakie Bóg wypowiedział w dniu naszego stworzenia: „Dobre było”. 

W Jego rękach wszystko staje się święte. 



6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

za wysoko

Unknown pisze...

Ojcze, Bóg zapłać + „Tak niewiele potrzeba, żeby otrzymać wszystko…” o. Joachim Badeni

Anonimowy pisze...

Mnie te błędy w piękny sposób wytrąciły z samozadowolenia

ewa pisze...

Dziękuję Ci JEZU

Żyrólik pisze...

W Jego rękach wszystko staje się święte.... Oddaję wszystko co trudne, pełne bólu , niezrozumiałe, zdawałoby się nieświęte w moim życiu i w Kościele ....w Twoje ręce.

Anonimowy pisze...

"Dobrze" dla Pana Boga może być innym "dobrze", tego nie wiemy.
Kiedyś mi tak Ojciec odpisał i to wciąż prawda.

Tylko co robić i jak wybierać kiedy myśli są jak kruszonka na szarlotce

Prześlij komentarz